121137.fb2
Rondo wymierzył blaster w Mandna. Goodman, nie wahając się ani chwili, rzucił się szczupakiem w najbliższe okno.
Poczuł nad głową gorący podmuch strzału.
— A to co znowu?! — zawołał Rondo. — Człowieku, okaż trochę godności! Miej odwagę stawić czoło sytuacji!
Goodman poczuł wstrząs; wylądował ciężko, obijając sobie bark. Natychmiast zerwał się na równe nogi, biegnąc co tchu. Poczuł jak kolejny strzał przypieka mu rękę. Potem schował się za węgłem domu, zyskując chwilowe poczucie bezpieczeństwa. Nie zatrzymał się jednak nawet na tak krótko, by sobie to uświadomić. Pędząc co sił w nogach, skierował się w stronę kosmoportu.
Na szczęście znajdował się tara właśnie statek, przygotowujący się do startu, który zabrał go na g’Moree. Stamtąd przefaksował na Tranai po swoje zasoby finansowe i zapłacił za przelot na Higastomeritreię, gdzie władze oskarżyły go o szpiegostwo na rzecz Dingu. Zarzut jednak nie trzymał się kupy, ponieważ Dingańczycy są istotami ziemnowodnymi przypominającymi ziemskie gady i Goodman niemal utopił się, próbując udowodnić, iż jest w stanie oddychać jedynie powietrzem.
Zdalnie sterowany statek transportowy przewiózł go na podwójną planetę Mvanti, mijając po drodze kolonie Seves, Olgo i Mi. Tam wynajął przewodnika po dzikich rejonach Galaktyki, który pomógł mu dostać się na Bellismoranti, gdzie, jak wiadomo, zaczyna się strefa wpływów Ziemi. Stamtąd statek lokalnej linii kosmicznej przetransportował go przez Galaktyczny Wir i, zatrzymując się na krótkie postoje na Oysterze, Lekungu, Pankangu, Inchangu i Machangu, dotarł w końcu na Tung-Bradar IV.
Marvin całkowicie wyczerpał już swoje fundusze, ale znajdował się praktycznie w przedpokoju Ziemi, jeśli wziąć pod uwagę skalę astronomicznych odległości. Popracowawszy trochę, zarobił na przelot do Oume, a stamtąd do Legis II. Tam zaś Towarzystwo Pomocy Międzygwiezdnym Włóczęgom znalazło dla niego miejsce na pokładzie kosmolotu i Goodman ostatecznie wylądował na Ziemi.
Osiedlił się w Seakirk, w stanie New Jersey, w miejscu gdzie człowiek jest całkowicie bezpieczny, dopóki na czas płaci wszystkie podatki. Obecnie piastuje stanowisko głównego technika do spraw robotów w Spółce Budowlanej Seakirk i dzieli swe życie z niewysoką, ciemnowłosą, spokojną dziewczyną, która wyraźnie go podziwia; Marsdn rzadko pozwala jej wychodzić samej z domu.
Wraz z leciwym kapitanem Savage’em odwiedzają regularnie Bar Eddie’ego „Księżycowa Poświata”; piją tam specjalne tranaiańskie i gawędzą o Tranai Błogosławionej, gdzie odnaleziono drogę życia, a ludzie nie są już trybikami machiny państwa. W takich chwilach Goodman skarży się zwykle na ataki kosmicznej malarii, z powodu której nigdy już nie będzie mógł podróżować po galaktycznych szlakach, nigdy nie powróci na Tranai.
W czasie tych wieczorów w barze towarzyszy mu zawsze pełna podziwu publiczność.
Ostatnio, przy niejakiej pomocy kapitana Savage’a, Goodman zorganizował Ligę Miasta Seakirk na Rzecz Odebrania Komitetom Prawa do Głosowania. Jak na razie, są oni jedynymi członkami tej organizacji, jednak, jak zwykł mawiać Marvin, czy cokolwiek zdoła powstrzymać prawdziwego krzyżowca?