121269.fb2
Bohun omdlał. Byłby może zszedł ze świata z upływu krwi; na szczęście Przyjemski wezwał Kozaków i kazał im opatrzyć atamana. Potem padli sobie w objęcia z Baranem, Groickim i pozostałymi pułkownikami.
– Teraz trzeba ugodę sporządzić i podpisać – wydyszał Przyjemski, ledwie wyzwolił się z zaporoskich uścisków.
– Nie masz u nas Wyhowskiego, a niewielu mołojców pisać potrafi – rzekł Groicki. – Wy sporządźcie ugodę i przyślijcie ją podpisaną za dwa dni. To będzie dwudziestego pierwszego trawnia.
– Czyli... pierwszego juni wedle naszego kalendarza. A cóż uczyni Chmielnicki, kiedy się o tym dowie?
– Nic nie powie.
– Niby dlaczego?
– Bo już będzie kęsim! A kiedy Bohdana nie stanie, przyjdziemy do obozu waszego zaprzysięgać ugodę. Ze wszystkimi pułkami.
– Tak i radzi poczekamy na was. Tedy za dwa dni przyślę imć Czaplińskiego z papierami.
– Tak jest, mości panie generale.
* * *
– Słyszeliście, skurwysynowie! – mruknął Sirko, nie wypuszczając z gęby cybucha zdobycznej fajki. – Ugoda zawarta!
Kozacy Bohuna porwali się na nogi.
– Tedy szlachtą jesteśmy, panowie bracia! – zakrzyknął Krysa.
– To ja teraz jaśnie wielmożny pan!
– A ja jaśnie oświecony!
– Głupiś! Ty całe życie chłopem będziesz!
– Całuj ruki! – Krysa wyciągnął do Sirki obie ręce ozdobione czterema szlacheckimi sygnetami: Kościeszą, Rawiczem, Nałęczem i Prawdzicem. – Całuj ruki pana!
– Fyłyp! Dawaj czarę hetmańską! Jest okazja do horyłki zasiąść!
– Pierścienie koronne, szlacheckie! – zawołał Krysa, odrywając od swojego pasa garść szlacheckich sygnetów. – Za szóstaka, za orta, za tymfa oddam! Hej, kupujcie panowie szlachta zaporoska, bo kto sygnetu na palcu nie nosi, ten cham, plebejusz czci rycerskiej niegodny! I takiemu jeno czekanem w zęby!
Kozacy rzucili się do Krysy. Poczęli zaraz wyrywać sobie pierścienie, oglądać, podawać z rąk do rąk.
– Ten! – krzyknął Sirko. – Ten mój będzie! Tu trzy są spisy, znaczy się rycerski ród! Ile chcesz!?
– Ot, co tu dużo gadać! Tymfa dawaj!
– Co? Za co tymfa? Jak to?! Dlaczego tak drogo?
– Boś ty chłop, a to jest herb zacny. Za dobry na twoje chamskie ręce!
– Patrzajcie, jakie to bestyje są na pierścieniach – zakrzyknął młody Kozaczek. – Smoki, łabędzie, czarty jakoweś. A tutaj, co widzę, grabie?!
– Jakże to grabie? Znaczy się, to chłopski pierścień, nie szlachecki! Hej, Sirko, chamie, dobry będzie ten dla ciebie, czubaryku!
– A ty co bierzesz?
– Ten z liliją!
– He, zaraz widać, że ladacznicy to sygnet! Lilija! Dobre sobie!
– Hy, hy, patrzajcie, Saracena głowa!
– A tu picza kurewska...
– Jaka picza, pokaż!
– To nie picza! – zawyrokował Krysa. – To jest chusta niewieścia. Znaczy się, Nałęcz.
– Eeee, znaczy się, ten herb dla bab dobry!
– A to co za herb, Krysa? Jako się zowie?
– No jak to jak? Trzy kutasy...
– Ha! Toś mi brat! Udatny sygnet. Od razu będzie po nim widać, żem pan szlachcic pełną gębą! I chłop na schwał jak się patrzy! Toż to brzmieć będzie: Matwiej Hołoniec herbu Trzy Kutasy!
– Jakie kutasy, durniu?! To konary sosny! A herb się zwie Godziemba.
– A mi ten dawaj ze strzałą srebrną!
– To ty zapłacisz szóstaki dwa!
– Jak to?! Dlaczego?
– Bo to znaczny herb, sauromacki i wandalski.
– Skąd wiesz?
– Bo znaki na nim są, jako na kurhanach nad Dnieprem, kpie. Znaczy, Sauromaci polscy je zostawili!
– Patrzajcie, bracia. Panna na niedźwiedziu! Dawaj Krysa!
W pół pacierza wszystkie pierścienie znikły z pasa Krysy. Mołojcy zaopatrzyli się w nie sowicie. Niektórzy, co zamożniejsi, pobrali po dwa, po trzy. I zaraz pokłócili się, wymieniali je, bili i wydzierali sobie co znaczniejsze sygnety.
– Mości panowie! – zakomendrował Sirko. – A teraz do palanki! Wypijmy za nobilitację naszą!
– A ja z tobą nie piję! – zakrzyknął Krysa.
– A to czemu?