121792.fb2
- A ty się wstydzisz, tak? Że biorą cię za moją kochankę?
Iwga westchnęła:
- Z racji stanowiska należą się panu zadbane kobiety. Czyż nie?
(DIUNKA. KWIECIEŃ)
Stary lum rozmawiał z kobietą. Z daleka Klaw pomylił się, biorąc ją za matkę Diunki i trzy razy zdążył się spocić, zanim zrozumiał swój błąd. Diunki matka była młodsza i twardsza - a ta kobieta wyglądała na starą i jakąś taką rozpłyniętą, jak wypalona świeca. Lum przemawiał do niej i przemawiał, kobieta wolno odpowiadała, lekko kiwała ciężką głową, a jej opuszczone ramiona, chyba w miarę rozmowy odrobinę się prostowały - chociaż, oczywiście, mogło to być złudzeniem.
Potem kobieta słabo uścisnęła rękę starca, ciężko podniosła się z ławki i poszła sobie, niemal wlokąc po ziemi trzymaną w ręku torbę. Przez jakiś czas lum patrzył za nią, potem się odwrócił; obok stał nieruchomo posępny, zdenerwowany i milczący chłopak.
Dobre trzy minuty obaj obserwowali dużą białą wiewiórkę, opisującą spirale dookoła pnia dębu.
- Potrzebuję pociechy - powiedział głucho młodzian.
Lum wzruszył ramionami:
- Jestem tu po to, by pocieszać... Ale tobie raczej nie mogę pomóc... Klaudiuszu.
- Proszę spróbować - cicho poprosił chłopak. - Bo właściwie, do kogo jeszcze mogę pójść?
Lum milczał, opierając się plecami o ławkę. Odprowadziwszy wiewiórkę wzrokiem, westchnął:
- Uprzedzałem cię... Nie posłuchałeś.
- Nie posłuchałem - zgodził się Klaw. - Nie mogłem posłuchać. Gdyby to się powtórzyło... - wzdrygnął się - ... gdyby się powtórzyło, znowu bym nie posłuchał.- Szkoda - rzucił starzec. - Jesteś silniejszy od innych... i jednocześnie niewybaczalnie słabyś.
Klaw poderwał głowę:
- Na czym polega moja wina? Na tym, że ją kochałem... kocham?
Lum uniósł oczy, i, kamieniejąc pod tym spojrzeniem, Klaw uświadomił sobie swój błąd. Jeśli stary najcieńszą niteczką jest związany ze służbą „Cugajster”...
Jego rozmówca był wystarczająco bystry; przez jakiś czas młodzieniec i starzec parzyli sobie w oczy.
- Jestem tylko lumem - wolno powiedział stary. - Robię to, co potrafię... i nic więcej. Nie przypisuj mi niczego ponadto. Jestem tylko lumem.
Klaw odetchnął:
- Mówił pan... Że robię coś, co jest zakazane. Że niepokoję i trzymam, że posiadam... dostateczne możliwości, by...
Pytanie jednak nie skapnęło z jego ust.
- Niczego nie wiem na pewno - oświadczył stary, patrząc przed siebie i w dal, gdzie wśród zieleniących się gałęzi miotały się stada drobnych ptaków. - Może to ty ją przyprowadziłeś... A może nie. Nikt tego nie wie.
- Po co one przychodzą? - zapytał Klaw szeptem. - Czy dla nas? One... to właśnie one czy nie?
Odziawszy w słowa swoje niesprecyzowane krępujące lęki, poczuł w końcu ulgę.
Jednak zdołał. Najważniejsze pytanie zostało zadane.
Starzec westchnął:
- Nie mogę ci powiedzieć więcej, niż sam wiem. Nawet wszystkiego, co wiem, nie mogę powiedzieć. To zbyt... osobiste...
- Czy one chcą naszej śmierci? - szybko zaterkotał Klaw szeptem. - Czy to może być prawdą? Cugajstrzy mówią...
Zamilkł. Niepotrzebnie użył tego słowa, żeby tylko nie wywołać.
- Możliwe - odezwał się starzec, z trudem odrywając spojrzenie od ptasich igrzysk. - To jest zbyt indywidualne... Ale nie chciałbym, żebyś tu przychodził. To jest może okrutne, ale sam dokonałeś wyboru; nie przychodź na cmentarz. Albo ich wezwę... Mimo że też ich nie lubię...
- Ale przecież pan może mi... pomóc... podpowiedzieć... - Klaw mówił to tylko po to, by nie milczeć. Już rozumiał, jak bezsensowne są te słowa.
- Uważaj na siebie - głucho odezwał się lum. - To wszystko.
I odszedł, migiem postarzały i poszedł precz, podstawiając zgarbione plecy pod białe krople wiosennego sikorzego pomiotu.
* * *
Klaudiusz wiedział, że środki przeciwbólowe niewiele pomogą; stając się markowym inkwizytorem, stracił zdolność zasypiania po zażyciu środków nasennych i pozbywania się bólu przy pomocy tabletek. Ból należało przeganiać wysiłkiem woli - ale, jak na złość, ciągle nie potrafił się skoncentrować.
Bolała go nie zraniona ręka. Ból siedział gdzieś głęboko, zdławiony, do czasu przygnieciony... Trzeba się wyluzować.
Oczy dziewczyny błyszczały w półmroku przedpokoju. Włosy, rozsypane na ramiona, niedaleko odeszły od miedzianego drutu; ma zadziwiającą obronę. Wcześniej nie spotkał wiedźmy zdolnej tak lekko przejść te wszystkie ciężkie próby; co prawda tam, na placu przed Pałacem, omal nie zemdlała - i nieźle zmiętoliła jego zranioną rękę... Chociaż, czy to już jest rana?
Co za upadek moralności... Wiedźma atakująca inkwizytora przy pomocy broni palnej. Jeszcze dziesięć lat temu wydawałoby się to czymś dzikim, teraz uciekają się do wszelkich możliwych sposobów. Gdzie zabraknie własnej mocy - zdobędą pistolet maszynowy...
Iwga raczej nie nosi ładnej bielizny. Czyli kształty, widoczne pod zaplamionym krwią swetrze, są jej własnymi.
Przechwyciła jego spojrzenie, zmieszała się i on też poczuł się skrępowany. Nie dlatego, że się jej przyglądał - widywał w swoim życiu kobiety i zadbane, i zaniedbane, i w złotogłowiu, i w strzępach, i w ogóle w czym na świat przyszły...
- Panie Klaudiuszu! - zawołała gospodyni z kuchni. - Twarożek to ja zabiorę, bo on tu u pana w opakowaniu i tak skiśnie. A ja serniczek upiekę... Jedną porcję panu przygotować? Czy ile?
- Dwie - rzucił Klaudiusz, nie odwracając się.
Dziewczyna spazmatycznie zaczerpnęła powietrza.
Kretyn jednak z tego Juliana, pomyślał nagle rozjuszony Klaudiusz. Kretyn... Jego chłopiec nigdy nie wyrośnie na mężczyznę. Może to i wygodne - posłuszny syn.
Jak ułożyłoby się Nazarowi z Iwgą? Pewnie dobrze by się ułożyło, dziewczyna jest wystarczająco mądra, żeby i ojciec, i syn mieli z nią wygodne dobre życic. Skąd taka płomienna miłość? Nazar, można sądzić, wcale nie jest tak okropnie zakochany, taki chłopiec, oczarowany egzotyczną dziewczyną. A Iwga - nie wiadomo. Niby rzeczywiście jest bardzo przywiązana do tego głuptasa i to tak mocno, że gotowa jest dla niego na poświęcenie.
Gdyby Nazar choć przez sekundę wczuł się w to, co musi znosić jego była narzeczona. Może by trochę zmądrzał.
„Z racji stanowiska należą się panu zadbane kobiety. Czyż nie?”
- Z racji stanowiska - uśmiechnął się leciutko - należą mi się wyłącznie takie kobiety, których sam zechcę. To jedna z zalet... wysokiego stanowiska w służbowej hierarchii.