121792.fb2 Czas Wied?m - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 53

Czas Wied?m - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 53

- I Nazar...

To imię wyskoczyło, chyba wbrew jej woli, nagle przestała drżeć. Zamarła, popatrzyła Klaudiuszowi w oczy, tak głęboko, jak tylko mogła.

- Nazar... mnie... nie rzuci?

Wahał się przez sekundę, rozważając - skłamać czy nie, Iwga nagle szybko zamknęła mu usta dłonią:

- Proszę nie odpowiadać...

I zmieszała się. Cofnęła rękę. Odwróciła spojrzenie.

- Iwgo - powiedział, chcąc zmienić temat. - Powiedz mi, skąd jesteś? Gdzie żyłaś wcześniej?

Długo milczała. Klaudiusz odsunął się nieco, ale dłoni z jej głowy nie cofnął.

- Wieś... Tyszka. Województwo ridneńskie.

* * *

Chłopców było trzech. Dziewczynek - cztery. Piąta klęczała, ponieważ jej gruby rudy warkocz był mocno zaciśnięty w podrapanej chłopięcej garści.

- To pieprzyk.

- Głupia! To jest właśnie znak wiedźmy! W pieprzyku są włoski, a tutaj nima!

- Daj popatrzeć! No?!

- Szakale - przez łzy wykrztusiła ruda dziewczynka. - Świnie pochlastane, tłuste wieprze, gównojady...

Ten, co trzymał warkocz, wyszczerzył zęby i szarpnął. Dziewczynka gwałtownie wciągnęła powietrze, ale nie wydała z siebie dźwięku.

Sukienka na plecach była rozpięta do pasa. Jej dręczyciele bez wstydu zadzierali króciuteńką koszulkę.

- Wiedźmi znak, jeśli się go przypala, to nie boli... - oświadczył najmłodszy z chłopców, pyzaty okularnik.

- Świńskie gówno zasrane...

- Zamknij się, wiedźmo... Ten znak?

- Nic, to siniak... Znak to tu, koło łopatki...

- Aha, widzę...

Zapłonęła zapałka, dziewczynka pisnęła i uderzyła oprawców nogami...

* * *

Iwga drgnęła.

- Bydlaki - powiedział inkwizytor.

Iwga usiłowała uspokoić oddech. Zapomniała, zapomniała, nie to, żeby opowiadać - ale już dawno oduczyła się tego wspominać, a teraz nagle obraz wstał przed nią jak żywy - widziała połamaną skrzynkę, walającą się na podwórku szkoły... Z jednym sterczącym gwoździem. Trawę, przygniataną ich butami. Zimną twardą ziemię pod policzkiem.

- Bydlęta, co by nie mówić.

Iwga odetchnęła spazmatycznie:

- A to prawda... z tym znakiem?

- Co - znakiem? Może tak, może nie... Wiele dziewczynek rodzi się ze znamionami na ciele. Jeśli pozostaje na całe życie - to pieprzyk. Jeśli znika gdzieś w okresie płciowego dojrzewania... Zniknął?

- Tak.

- No to oznaka. Drugorzędna cecha wiedźmactwa. Zdarza się...

Iwga milczała. Dotyk ręki na jej głowie był zaskakująco przyjemny. Iwga bała się poruszyć, by jej nie strącić.

- Wie pan, ja...

Zająknęła się. Do tej chwili udawało się jej unikać bezpośredniego zwracania się. Nie bardzo wiedziała, jak się do niego zwracać.

- Wie pan, boję się... siebie. Tego, co we mnie... siedzi. Rozumie pan?

Twarda dłoń ześliznęła się z jej głowy. Legła na czole:

- Nikt w tobie nie siedzi, Iwgo. Twój możliwy los - to też ty, ty sama... Nie chcesz być aktywną wiedźmą - nie będziesz. Uwierz mi.

- Naprawdę?

Jej rozmówca skinął głową. Iwga odetchnęła głośno:

- Wiedźmy... rozumiem. Rozumiem, skąd taka... dlaczego nas wszyscy nienawidzą. Ich... nas. I teraz rozumiem, za co...

- Póki jestem obok, nikt cię nie ruszy.

- Dzię... dziękuję...

Minęła minuta od jej impulsywnego podziękowania. Poczuła się niezręcznie. I odsunęła się:

- Czy ja się nie...

- Nie przejmuj się. Rozumiem. Co było dalej?

* * *

Klasowa mentorka miała szczupłą, nerwową twarz i mocną białą szyję w okrągłym wycięciu bluzki:

- Zrozum, Iwgo Lis. Nikt z nas nie chce mieć w szkole tych panów. Z tej inkwizytorskiej komisji do spraw niepełnoletnich. Po co mamy doprowadzać sprawę do skrajności. Przecież przysyłali ci zaproszenie... chyba dwa razy?