121792.fb2 Czas Wied?m - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 67

Czas Wied?m - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 67

- Zapłaciłaś jej?

- Chi-chi... Akurat wam powiem... Jakbym zapłaciła, to już by była umowa. A tak, nikt nic nie wie...

- Człowiekowi odjęło nogi. Nie żal ci go?

- Trzeba było wcześniej pomyśleć... zanim cudzego chłopaka odbiła!.. S-s-s... S-s-s!..

Zmiana obrazka. Teraz komentator patrzył z uczuciem, Iwdze przyszło do głowy określenie „wołooki”.

- Ludzkość żyje w towarzystwie wiedźm nie od wczoraj i nie pierwszy wiek.

Popatrzcie wokół. Wy, wy sami - nigdy nie zawieraliście z nimi w umowy? Jeśli tak - to dlaczego teraz płaczecie, znajdując w zeszycie ukochanego synka znak pęt, pocztóweczkę podarowaną przez koleżankę z klasy?

Iwga ściszyła dźwięk.

- Co to jest znak pęt?

- Mogłabyś mi nie przeszkadzać?

Sekretarz zmarszczył czoło, ale w oczach nie było widać rozdrażnienia. Iwga wiedziała, że ten młody ambitny chłopak, który raczej nie stanie się nigdy inkwizytorem, w głębi duszy jest jej sojusznikiem.

Uśmiechnęła się, sama widząc, jak miło i kusząco unoszą się kąciki ust:

- Miran... proszę mi wybaczyć...

Sekretarz sapał chwilę, udając, że strasznie jest zaabsorbowany tym, co się dzieje na ekranie, w końcu westchnął ciężko:

- Znak pęt... Znak działający jednorazowo. Może być wykonany przez wiedźmę dowolnej klasy o poziomie „studni” nie niższym niż trzydzieści. Co to jest poziom „studni” - wiesz?

Iwga skinęła potakująco głową:

- Mniej więcej.

- No więc tak. Znak pęt ma właściwość wywoływania narkotycznej zależności... od człowieka, który ten znak pokazał. Skoncentrowany wariant „lubczyku”, w istocie ustala trwały związek „pan-niewolnik.” „Spętany” człowiek, pozbawiony towarzystwa swego pana, cierpi męki narkomana, pozbawionego prochów. Czasem umiera. Czasem, nacierpiawszy się co niemiara, wyzwala się, ale uraz zostaje do końca życia... Czy wyłożyłem to zrozumiale?

- Jak encyklopedia - powiedziała poważnie Iwga.

Zadzwonił telefon, sekretarz podniósł słuchawkę i zwyczajowo umieścił ją między ramieniem a uchem:

- Sekretariat Wiżna-jeden...

Iwga zobaczyła, jak drgnęły mu brwi, głos jednakże nie zmienił się ani na jotę.

- Tak, wasza wysokość. Tak, linia bezpośrednia jest aktualnie wyłączona... Tak, wasza wysokość. Jedną chwilę.

Pstryknął przycisk. Sekretarz zaczął mówić innym tonem, nie oficjalnym i uprzejmym jak z Iwga i, jak się okazało, z księciem też, a z szacunkiem i godnością - takiego tonu używał wyłącznie w rozmowie z Klaudiuszem:

- Proszę o wybaczenie, patronie... Jego wysokość na linii, patronie... Tak, patronie...

Po pół godzinie drzwi do gabinetu otworzyły się. Klaudiusz Starż, posępny jak chmura gradowa, zignorował sekretarza skąpo rzucając Iwdze:

- Idziemy. Pora popracować.

* * *

Przeszywający lot, rzeka - błękitne żyły... Zapach obłoków. Strzępy, przepływające pod nogami, skrawki, przez które widoczna jest ziemia... Płonący księżyc nad głową i wyraźnie widoczna obrączka na pustej świecącej równinie. Wyżej...

Lodowaty wicher zapiera dech, księżyc się nie zbliża. Iwga śmieje się, jej włosy lecą za nią, splatając się z wiatrem i obłokami. Wyciąga rękę...

Księżyc jest zimny. Obrączka parzy.

Obrączka leży na jej dłoni, rtęciowa, brylantowa, jednocześnie lodowata i paląca; patrzy na zasnuty chmurami księżyc i wkłada obrączkę na palec...

...Wrze, wylewając się przez brzegi, tłusta zielonkawa warzą... Na dłoni drży ciepłe ciałko - omdlała mysz... Palce wolno prostują się, szare małe zwierzątko leci do kotła, kipiel z zadowoleniem pieni się, przez ciało przebiega spazm, jak w chwili najwyższego miłosnego uniesienia... Iwga otwiera małą damską puderniczkę, soczyście spluwa w mętne, zaprószone pudrem lusterko; plwocina rozbija lusterko, Iwga wybiera odłamek w kształcie skośnej gwiazdy i ciska do kotła w ślad za myszą... Usychaj, usychaj, zapomnij swe imię, zapomnij

swą siłę, usychaj, usychaj...

Leci, wolno obracając się w żrącym dymie, srebrna księżycowa obrączka...

Powierzchnia kipieli wygładza się.

Na dnie przeźroczystej niczym kryształ cieczy, leży biały mysi szkielecik.

* * *

W samochodzie zapytała zasępionego Klaudiusza:

- Dlaczego mi pan nie powiedział o znaku pęt?

Skrzywił się.

- O czym? O czym?

- O niczym - oświadczyła Iwga, w zamyśleniu patrząc przez okno.

Jak się okazało, potrzebowała tylko znaku pęt. Niechby nawet przeszła w tym celu inicjację... Zresztą, i bez inicjacji można. W małych wsiach zawsze są usłużne, całkowicie dostępne dla chętnych stare wiedźmy...

- Dziwne masz zainteresowania - powiedział Klaudiusz, a w jego głosie wyraźnie zabrzmiała pogarda.

Iwga poczuła się dotknięta. Nie tyle słowami, co tonem; jakby po jej twarzy ktoś przejechał mokrą ścierką. Jakby siekł rózgą...

Ciekawe, o czym dziś rozmawiał jego wysokość książę z Wielkim Inkwizytorem miasta Wiżna.

- Krąg moich zainteresowań jest niewypowiedzianie szeroki - odezwała się zimno. - Patroszenie ludzkich dusz, kompletne nawiasem mówiąc, bez prawa do tego - rzecz wyjątkowo zabawna. Ale przywrócić zainteresowanie ukochanego człowieka wszelkimi dostępnymi sposobami - to już wyraźna głupota. Proszę powiedzieć „fe”. Można nawet trzy razy.

- Dziwne - mruknął obojętnie Klaudiusz. - Miałem znacznie wyższe mniemanie o twojej inteligencji.

Iwga obraziła się i zamilkła na długi czas.