121792.fb2
- Chi-chi... Akurat wam powiem... Jakbym zapłaciła, to już by była umowa. A tak, nikt nic nie wie...
- Człowiekowi odjęło nogi. Nie żal ci go?
- Trzeba było wcześniej pomyśleć... zanim cudzego chłopaka odbiła!.. S-s-s... S-s-s!..
Zmiana obrazka. Teraz komentator patrzył z uczuciem, Iwdze przyszło do głowy określenie „wołooki”.
- Ludzkość żyje w towarzystwie wiedźm nie od wczoraj i nie pierwszy wiek.
Popatrzcie wokół. Wy, wy sami - nigdy nie zawieraliście z nimi w umowy? Jeśli tak - to dlaczego teraz płaczecie, znajdując w zeszycie ukochanego synka znak pęt, pocztóweczkę podarowaną przez koleżankę z klasy?
Iwga ściszyła dźwięk.
- Co to jest znak pęt?
- Mogłabyś mi nie przeszkadzać?
Sekretarz zmarszczył czoło, ale w oczach nie było widać rozdrażnienia. Iwga wiedziała, że ten młody ambitny chłopak, który raczej nie stanie się nigdy inkwizytorem, w głębi duszy jest jej sojusznikiem.
Uśmiechnęła się, sama widząc, jak miło i kusząco unoszą się kąciki ust:
- Miran... proszę mi wybaczyć...
Sekretarz sapał chwilę, udając, że strasznie jest zaabsorbowany tym, co się dzieje na ekranie, w końcu westchnął ciężko:
- Znak pęt... Znak działający jednorazowo. Może być wykonany przez wiedźmę dowolnej klasy o poziomie „studni” nie niższym niż trzydzieści. Co to jest poziom „studni” - wiesz?
Iwga skinęła potakująco głową:
- Mniej więcej.
- No więc tak. Znak pęt ma właściwość wywoływania narkotycznej zależności... od człowieka, który ten znak pokazał. Skoncentrowany wariant „lubczyku”, w istocie ustala trwały związek „pan-niewolnik.” „Spętany” człowiek, pozbawiony towarzystwa swego pana, cierpi męki narkomana, pozbawionego prochów. Czasem umiera. Czasem, nacierpiawszy się co niemiara, wyzwala się, ale uraz zostaje do końca życia... Czy wyłożyłem to zrozumiale?
- Jak encyklopedia - powiedziała poważnie Iwga.
Zadzwonił telefon, sekretarz podniósł słuchawkę i zwyczajowo umieścił ją między ramieniem a uchem:
- Sekretariat Wiżna-jeden...
Iwga zobaczyła, jak drgnęły mu brwi, głos jednakże nie zmienił się ani na jotę.
- Tak, wasza wysokość. Tak, linia bezpośrednia jest aktualnie wyłączona... Tak, wasza wysokość. Jedną chwilę.
Pstryknął przycisk. Sekretarz zaczął mówić innym tonem, nie oficjalnym i uprzejmym jak z Iwga i, jak się okazało, z księciem też, a z szacunkiem i godnością - takiego tonu używał wyłącznie w rozmowie z Klaudiuszem:
- Proszę o wybaczenie, patronie... Jego wysokość na linii, patronie... Tak, patronie...
Po pół godzinie drzwi do gabinetu otworzyły się. Klaudiusz Starż, posępny jak chmura gradowa, zignorował sekretarza skąpo rzucając Iwdze:
- Idziemy. Pora popracować.
* * *
Przeszywający lot, rzeka - błękitne żyły... Zapach obłoków. Strzępy, przepływające pod nogami, skrawki, przez które widoczna jest ziemia... Płonący księżyc nad głową i wyraźnie widoczna obrączka na pustej świecącej równinie. Wyżej...
Lodowaty wicher zapiera dech, księżyc się nie zbliża. Iwga śmieje się, jej włosy lecą za nią, splatając się z wiatrem i obłokami. Wyciąga rękę...
Księżyc jest zimny. Obrączka parzy.
Obrączka leży na jej dłoni, rtęciowa, brylantowa, jednocześnie lodowata i paląca; patrzy na zasnuty chmurami księżyc i wkłada obrączkę na palec...
...Wrze, wylewając się przez brzegi, tłusta zielonkawa warzą... Na dłoni drży ciepłe ciałko - omdlała mysz... Palce wolno prostują się, szare małe zwierzątko leci do kotła, kipiel z zadowoleniem pieni się, przez ciało przebiega spazm, jak w chwili najwyższego miłosnego uniesienia... Iwga otwiera małą damską puderniczkę, soczyście spluwa w mętne, zaprószone pudrem lusterko; plwocina rozbija lusterko, Iwga wybiera odłamek w kształcie skośnej gwiazdy i ciska do kotła w ślad za myszą... Usychaj, usychaj, zapomnij swe imię, zapomnij
swą siłę, usychaj, usychaj...
Leci, wolno obracając się w żrącym dymie, srebrna księżycowa obrączka...
Powierzchnia kipieli wygładza się.
Na dnie przeźroczystej niczym kryształ cieczy, leży biały mysi szkielecik.
* * *
W samochodzie zapytała zasępionego Klaudiusza:
- Dlaczego mi pan nie powiedział o znaku pęt?
Skrzywił się.
- O czym? O czym?
- O niczym - oświadczyła Iwga, w zamyśleniu patrząc przez okno.
Jak się okazało, potrzebowała tylko znaku pęt. Niechby nawet przeszła w tym celu inicjację... Zresztą, i bez inicjacji można. W małych wsiach zawsze są usłużne, całkowicie dostępne dla chętnych stare wiedźmy...
- Dziwne masz zainteresowania - powiedział Klaudiusz, a w jego głosie wyraźnie zabrzmiała pogarda.
Iwga poczuła się dotknięta. Nie tyle słowami, co tonem; jakby po jej twarzy ktoś przejechał mokrą ścierką. Jakby siekł rózgą...
Ciekawe, o czym dziś rozmawiał jego wysokość książę z Wielkim Inkwizytorem miasta Wiżna.
- Krąg moich zainteresowań jest niewypowiedzianie szeroki - odezwała się zimno. - Patroszenie ludzkich dusz, kompletne nawiasem mówiąc, bez prawa do tego - rzecz wyjątkowo zabawna. Ale przywrócić zainteresowanie ukochanego człowieka wszelkimi dostępnymi sposobami - to już wyraźna głupota. Proszę powiedzieć „fe”. Można nawet trzy razy.
- Dziwne - mruknął obojętnie Klaudiusz. - Miałem znacznie wyższe mniemanie o twojej inteligencji.
Iwga obraziła się i zamilkła na długi czas.