121792.fb2 Czas Wied?m - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 94

Czas Wied?m - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 94

Potarła nadgarstki, na których pozostały krwawiące bransoletki po dybach. Gdzieś tam, w urywkach wspomnień, pozostał przeszywający niebo Pałac, pęta, pozbawiające woli i człowiek w ciężkim inkwizytorskim pancerzu.

Klaudiusz.

To imię na chwilę rozerwało harmonię, i noc straciła zarysy, a w jej włosach, stojących dęba, rozległ się suchy trzask niebieskiego elektrycznego wyładowania.

Klaudiusz.

Świat dookoła niej grzmiał jak orkiestra. Świat śpiewał i pachniał. Ona się nie zmieniła, ale świat...

Roześmiała się znowu. Rytm jej monarszego pochodu, przeszywającego noc i przeszywający Iwgę - zwycięski rytm znowu królował.

Opadła na drogę. Położyła się, przyciskając ucho do ziemi.

I usłyszała ich kroki.

Jej dzieci idą. Już niedługo będzie czekać.

* * *

Właściwie, telefon powinien był zadzwonić. Co prawda, sieć nie działa od wielu dni - ale i tak nie ma niczego mistycznego w dzwoniącym telefonie, przecież jego przewód nie jest wyciągnięty z kontaktu, w ogóle nie ma przewodu, tylko śmieszna antenka z kulką na końcu.

Nic dziwnego. Zwłaszcza w połączeniu z niezrozumiałym faktem, że Klaudiusz Starż jeszcze żyje. Żyje i jest aktywny - po spotkaniu twarzą w twarz z...

Piwnice Pałacu przestały istnieć. Piwnice są zasypane, oto dlaczego tak dziwnie przekrzywiła się podłoga w jego gabinecie; z piwnic uciekły wszystkie wiedźmy, ziemia się wypiętrzyła, Wielki Inkwizytor wydostał się w ostatniej chwili - a przecież istota znajdująca się obok niego łatwo mogła go załatwić, rozsmarować jak stonogę...

Odsapnął i mocno potarł nasadę nosa.

Telefon wciąż dzwonił.

Klaudiusz przyjrzał się wszystkim po kolei ścianom pokoju, ozdobionym ochronnymi i wspierającymi znakami. Zerknął na drzwi sekretariatu, za którymi drzemał inkwizytor Glur, wciąż wierny wiżneńskiemu Pałacowi. Odszedł od okna, za którego czarnymi kolumnami wspinał się w niebo dym. Podniósł słuchawkę.

- Wiżna? Wiżna?

- Wiżna - odezwał się odruchowo.

- Chwileczkę...

Pauza. Inny głos, jeszcze głośniejszy:

- Wiżna?

- Wiżna - powiedział Klaudiusz już nieco rozdrażniony.

- Starż?!

W tym momencie poznał wrzeszczący do ucha głos. Dziwne, Tomasz z Alticy nigdy nie wrzeszczał. Mógł co najwyżej patetycznie podnieść głos i to tylko wtedy, gdy wymagały tego prawidła sztuki oratorskiej.

- A... Cześć, uzurpatorze.

- Starż, mówimy przez satelitę... Ledwo wymacaliśmy... kanał... żyje pan... to dobrze...

- Dla kogo dobrze? - zainteresował się złośliwie Klaudiusz. Tomasz nie zauważył jego ironii.

- Starż, książę zginął wczoraj... samochód... wybuchł.

- Szkoda - powiedział Klaudiusz po chwili. - Bardzo go żałuję, Tomaszu. Następca?

- Nie ma następcy, niczego już nie ma... Chcemy pana wyciągnąć. Póki... jeszcze... jest paliwo do śmigłowców...

- A armia? Kto dowodzi armią?

- Nie wiem! Nic nie wiem!..

Klaudiusz wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki płaskie pudełko - ręka mu drżała.

Podniósł do oczu: w kąciku ciągle pulsował przekreślony kwadrat.

Centrum działa. Czyli czynny jest i silos rakietowy.

- Starż, Starż! Nastąpiło wielkie wyjście wiedźm... wszystko się ruszyło, matka... myśmy zeskanowali... z powietrza... granica okręgu Ridna, osiedle dacz... W Wiżnie już dłużej nie można przebywać, przyślemy po pana śmigłowiec...

- Przysyłajcie - powiedział Klaudiusz głucho. - Jest tu Glur i kilku ludzi z jego oddziału. Przysyłajcie...

- Trzymajcie się, Starż!

Ostatnie słowa bardziej przypominały paniczny wrzask niż okrzyk mający dodać otuchy.

Klaudiusz położył słuchawkę na otwartej księdze. Na dzienniku Atrika Ola - „macierz-wiedźma, przyczaiła się tak blisko, że nie mogę spać, wyczuwając jej woń...”

Dopiero teraz Klaudiusz zrozumiał, co miał na myśli starzec. Woń. Ciężka woń. Coś jak zapach. W młodości zdarzyło mu się odwiedzić małe miasteczko nieopodal wielkiej rzeźni; całe życie miasteczka zależało od kierunku wiatru. Mieszkańcy byli przyzwyczajeni - Klaudiusz jeżył się, gdy tylko wiatr wiał stamtąd.

Matkę też łatwo jest odnaleźć po woni. Tak samo łatwo, jak człowiekowi z dobrym węchem łatwo jest odszukać rzeźnię.

„Klaudiuszu... Proszę nie wierzyć, że w duszy wiedźmy po inicjacji zamieszkuje inna istota. Że one się zmieniają... przestają być sobą... to nieprawda...”

Uśmiechnął się. Nie był to dobry uśmiech. Krzywy. Czy to ty, Iwgo?! Taka ciężka woń dookoła ciebie, przypominająca o uboju?!

„Świat... on nie jest taki, jakim go widzicie. Jakim my go... razem... widzieliśmy. On jest inny. Nie mogę

tego objaśnić.”

Inny. Pusty, wypełniony dymem, śmiercią, przerażeniem... Jak pisał Atrik Ol: ludzie uciekają do lasów, włażą do nor, dziczeją...

„Świat nie jest taki, jakim go widzicie”.

A jaki, żeby to licho?!

„One przychodzą i płaczą, pytając mnie: dlaczego owa moc wielka, która stworzyła świat, nie zjawi się nam z pomocą? Odpowiadam im: a dlaczego jesteśmy sami tacy niemocni? Dlaczego silne i wolne są tylko panie moje wiedźmy, nawet jeśli drugą stroną ich wolności jest zło?”