122368.fb2 Duch V - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 4

Duch V - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 4

— Chcesz przez to powiedzieć że wszystko mi się przywidziało? — Zrozum…

— To nie jest takie proste, — przerwał mu Arnold. — Longstead 42 działa bezpośrednio na podświadomość. Wyzwala, najmocniejsze podświadome lęki, stłumione koszmary z dzieciństwa. Ożywia je. I to właśnie widziałeś.

— Więc tak naprawdę to nic tu nie było?, — zapytał Gregor.

— Nic o realnej, fizycznej postaci. Ale te halucynacje są prawdziwe dla każdego kto je ma.

Gregor sięgnął po następną butelkę brandy. Trzeba było uczcić takie odkrycie.

— Bez trudu poradzimy sobie z Duchem V, — Arnold kontynuował, pewnym siebie głosem. — Longstead 42 można łatwo wyeliminować. I będziemy bogaci, wspólniku!

Gregor chciał już wznieść toast, kiedy przyszła mu do głowy niepokojąca myśl.

Jeśli to są tylko halucynacje, to co się stało z osadnikami?

Arnold milczał przez chwile.

— No cóż, — odezwał się — Longstead 42 może powodować instynkt śmierci. Osadnicy musieli zwariować. Pozabijali się nawzajem

— I nikt nie pozostał przy życiu?

— Oczywiście. Ci ostatni popełnili samobójstwo albo zmarli na skutek odniesionych ran. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Zaraz wsiadam na statek i przylecę zrobić te badania. Za dzień lub dwa zabiorę cię stamtąd

Na tym skończyli rozmowę. Tego wieczoru Gregor pozwolił sobie na wypicie reszty brandy. Uważał, że mu się to należy. Zagadka Ducha V była rozwiązana i wkrótce mieli zostać bogaci. Wtedy on będzie mógł wynająć człowieka na lądowania na dziwnych planetach, a sam będzie siedział w domu i dawał instrukcje przez radio.

Następnego dnia obudził się na kacu. Statek Arnolda jeszcze nie przybył, więc spakował swoje rzeczy i czekał. Nadszedł wieczór, a statku jeszcze nie było. Usiadł na progu baraku i przyglądał się jaskrawemu zachodowi słońca. Potem wszedł do środka i zrobił kolacje.

Sprawa osadników nadal go niepokoiła, ale postanowił nie myśleć o tym. Na pewno istniało jakieś logiczne wytłumaczenie. Po kolacji wyciągnął się na łóżku. Zaledwie zamknął oczy, kiedy usłyszał czyjeś nieśmiałe chrząkniecie.

— Cześć, — powiedział Szkartatno-purpurowy Pożeracz.

Postać z wyobraźni wróciła by go pożreć.

— Cześć, stary, — odpowiedział pogodnie, bez cienia strachu czy niepokoju.

— Czy zjadłeś jabłka?

— Bardzo cie przepraszam. Zapomniałem.

— Trudno. — Pożeracz starał sie ukryć rozczarowanie. — Przyniosłem sos czekoladowy. — Pokazał mu puszkę.

Gregor uśmiechnął się.

— Możesz już teraz zniknąć. Wiem, że jesteś tylko wymysłem mojej wyobraźni. Nie możesz zrobić mi nic złego

— Nie zrobię ci nic złego — powiedział Pożeracz. — Po prostu mam zamiar cię zjeść

Podszedł do Gregora. Gregor stał w miejscu i uśmiechał się, chociaż wolałby, żeby Pożeracz nie wyglądał tak realnie materialnie. Pożeracz pochylił się i spróbował ugryźć go w rękę.

Gregor cofnął się gwałtownie i spojrzał na rękę. Widać było na niej ślady krwi. Z ranek sączyła się krew — prawdziwa jego krew.

Ciała osadników były poszarpane, pogryzione i pocięte.

W tym momencie Gregor przypomniał sobie pokaz hipnotyzera, który kiedyś oglądał. Hipnotyzer powiedział wtedy swojemu medium, że dotyka jego ramienia zapalonym papierosem. Dotknął to miejsce długopisem. W ciągu kilku sekund na ramieniu medium pojawił sie czerwony ślad i pęcherz, dlatego że uwierzyło w oparzenie.

A wiec jeśli w podświadomości człowiek jest przekonany, że nie żyje, to naprawdę staje się martwy!

On nie wierzył w Pożeracza.

Ale jego podświadomość wierzyła.

Rzucił sie w kierunku drzwi. Pożeracz zastąpił mu drogę. Schwycił go w łapy i zbliżył uzębiony pysk do jego szyi.

Zaklęcie! Jak to brzmiało?

Gregor krzyknął:

— Alfoisto?!

— To nie to słowo, — powiedział Pożeracz. — Proszę, nie wyrywaj się.

— Regnastikio

— Nie. Przestań się wiercić, a będzie po wszystkim zanim…

— Woorspelhappilo!

Pożeracz wrzasnął z bólu i puścił go. Uniósł się do góry i zniknął. Gregor opadł bezwładnie na krzesło. Koniec był tak blisko. Zbyt blisko. Idiotycznie byłoby umrzeć w ten sposób — rozdarty przez swoją własną, pożądającą śmierci wyobraźnie, zabity przez przekonanie. Miał szczęście, że przypomniał sobie to słowo. Gdyby Arnold się pośpieszył…

Usłyszał cichy chichot.

Rozległ się w ciemności za przymkniętymi drzwiami pracowni. Przywołał wspomnienia z dawnych lat. Znów miał dziewięć lat i wrócił Zmrokotwór — jego Zmrokotwór — dziwne, chude, przerażające stworzenie, które kryło się za drzwiami, spało pod łóżkiem i atakowało tylko w ciemności.

— Zgaś światło, — powiedział Zmrokotwór.

— Nie ma mowy, — odpowiedział Gregor, chwytając miotacz. W oświetlonym pokoju był bezpieczny.

— Dobrze ci radzę, zgaś je.

— Nie!

— W porządku. Egan, Megan Deganl

Trzy małe stworzonka wbiegły do pokoju. Rzuciły się na żarówkę i zaczęły ją pożerać z apetytem.

W pokoju zrobiło się ciemniej. Gregor strzelał za każdym razem, kiedy zbliżały się do lampy. Szkło rozprysło się, ale zwinne stworki za każdym razem zdążyły uskoczyć z drogi.

I wtedy Gregor zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Stworki nie mogły naprawdę jeść światła. Wyobraźnia nie działa na przedmioty martwe. Jemu zdawało się, że w pokoju się ściemnia i…