122547.fb2
Cytheron szukał sposobu, w jaki mógłby wyrazić swoją wdzięczność, ale stracił chwilowo cały swój potencjał myślowy w związku z tworzeniem przez tanów antymaterii, na którą runął z furią po-gwałcony wszechświat.
Cytheron uświadomił sobie, że starszyzna słusznie oceniała źródło jego obaw.
Nie wyobrażał sobie, czym się stanie po wchłonięciu jego osobo-wosci przez zespołowy umysł. W poczuciu własnej odrębności nie był przygotowany do roli istoty dojrzałej, z jej całkowitością i przynależeniem, z jej transcendentnym spokojem. Ogarnąły go, jak świetlista chmura, mądrość i doświadczenie tysięcy lat, zmieniając, a jednocześnie ustanawiając i utwierdzając jego unikalność.
Zatrzymał się na krótko w pobliżu niepozornego słońca z dziewięcioma planetami — systemu najbliższego gwiezdnej masakry, ktorą wywołali tanowie z jego powodu. Słońce ze swoją świtą rodzących się światów płynęło bez żadnych przeszkód w galaktycznym nurcie, nieświadome burzy kosmicznej zbliżającej się do niego z prędkością prawie równą prędkości światła.
— Jak widzisz, Cytheronie — pomyślał zbiorowy umysł — nie ma tu życia, masa planetarna jest w bardzo wczesnym stadium rozwoju.
— Widzę. — Wskazał kulę z niezwykle dużym księżycem, trze-cią od słońca. — Wydaje mi się, że ten świat zapewni optymalne warunki do powstania inteligentnego życia. — Zgadzamy się z tobą.
— Muszę tu powrócić — pomyślał Cytheron. — Mimo wszystko jestem ciekaw, jak to życie będzie się rozwijało. A poza tym czuję się za to w jakiś sposób odpowiedzialny.
— Odpowiedzialny?
— Tak. Tego życia jeszcze tu nie ma, ale ogarnia mnie strach na myśl, że moje poczynania mogą mieć na nie w przyszłości niekorzystny wpływ. W każdym razie zmieni się sama struktura planety, kiedy napotka strumień neutronów z supernovej.
— Niepotrzebnie się martwisz, Cytheronie — powiedział zbiorowy umysł z rozbawieniem miarkowanym tysiącami lat doświadczenia. — Jedynym fizycznym efektem eksplozji, jeśli chodzi o ten świat, będzie wyższy stopień uwięzienia neutronów, co prowadzi do powstawania cięższych pierwiastków niż te, które normalnie występują na tego typu światach.
Wyczuwając rozbawienie tanów, wciągany coraz głębiej w umysł zbiorowy, Cytheron widział, jak jego niejasne obawy maleją i znikają. W tym nieograniczonym niemal banku wiedzy nie znajdował nic, co by przemawiało za tym, że na rozwój inteligentnego gatunku mogłaby mieć wpływ — w jakikolwiek zauważalny sposób — obecność metali ciężkich, takich jak złoto. Czy uran.