122757.fb2
RAPORT — MELDUNEK
Nr 011/99
KOMKON-2
Ural-Północ
Data: 20 marca 99 roku
Autor: Tojwo Głumow, inspektor
Temat: 009 „Wizyta starszej pani”
Treść: kosmofobie, syndrom pingwina
Analizując przypadki powstawania kosmicznych fobii wciągu ostatnich lat, doszedłem do wniosku, że w związku z tematem 009 mogą być dla nas interesujące materiały dotyczące tzw. syndromu pingwina.
Bibliografia:
Asmodeusz Moebius, referat na XIV konferencji kosmopsychologów, Ryga 84;
Asmodeusz Moebias, „Syndrom pingwina”, PKP („Problemy kosmicznej psychologii”) 42, 84,
Asmodeusz Moebius, „Ponownie o etiologii syndromu pingwina”, PKP 44, 85.
Dane biograficzne:
Moebius Asmodeusz Mateusz, doktor medycyny, członek korespondent Akademii Nauk Medycznych Europy, dyrektor filii Światowego Instytutu Kosmicznej Psychopatologii (Wiedeń), Urodzony w Insbruku 24.06.36. Wykształcenie: wydział psychopatologii (Sorbona)., Drugi Instytut Medycyny Kosmiczne; (Moskwa), Wyższe kursy bezprzyrządowej akwanautyki (Honolulu). Podstawowe dziedziny zainteresowań naukowych, nie związane z wykonywanym zawodem: kosmo — i akwafobie. Od 81 do 91 zastępca przewodniczącego Głównej Komisji Lekarskiej Zarządu Floty Kosmicznej. Obecnie uznany powszechnie założyciel i czołowy reprezentant szkoły izw. polimorficznej kosmopsychopatologii.
7 października 84-ego roku na konferencji kosmopsychologów w Rydze doktor Asmodeusz Mutibius wygłosił referat o nowym rodzaju kosmofobii, którą nazwał „syndromem pingwina”. Fobia ta jest rodzajem niegroźnej dewiacji, objawiającej się natrętnymi koszmarami, które nawiedzają chorych w czasie snu. Wystarczy, żeby chory zasnął, by natychmiast poczuł się zawieszony w kosmicznej pustce, absolutnie bezradny i bezsilny, samotny, przez wszystkich zapomniany, zdany na łaskę bezdusznych i nieprzezwyciężonych mocy. Odczuwa fizycznie okropną duszność, wie, że jego ciało przenika na wskroś unicestwiające, twarde promieniowanie, czuje jak zanikają i miękną jego kości, jak kipi i zaczyna wyparowywać mózg, ogarnia go nieprawdopodobnie intensywne uczucie rozpaczy i wtedy chory się budzi.
Doktor Moebius nie uznał tej choroby za niebezpieczną, ponieważ po pierwsze — nie towarzyszyły jej żadne uszkodzenia psychiki albo somy, a po drugie — bardzo łatwo poddawała się ambulatoryjnej psychoterapii. „Syndrom pingwina” zwrócił uwagę doktora Moebiusa przede wszystkim dlatego, że był jakościowo nowym zjawiskiem, — do tej pory nigdy i przez nikogo nie opisanym. Zaskakujące było, że choroba atakowała ludzi bez względu na płeć, wiek czy zawód, ale nie mniej zaskakujące było i to, że nie wykryto żadnego związku syndromu z indeksem genetycznym pacjentów.
Doktor Moebius, zainteresowany etiologią zjawiska, poddał zebrany materiał (około tysiąca dwustu przypadków) wielostronnej analizie według osiemnastu parametrów i z satysfakcją wykrył, że w siedemdziesięciu ośmiu procentach przypadków syndrom powstawał u ludzi, którzy odbywali dalekie kosmiczne podróże na statkach typu „Widmo-17— pingwin”. „Oczekiwałem czegoś podobnego — oświadczył doktor Moebius. — O ile pamiętam, to nie pierwszy przypadek, kiedy konstruktorzy oferują nam niedostatecznie atestowaną aparaturę. Właśnie dlatego nazwałem odkryty przeze mnie syndrom nazwą statku i niechaj posłuży to jako memento”.
Konferencja w Rydze, na podstawie referatu doktora Moebiusa, podjęła decyzje o czasowym zakazie eksploatacji statków typu „Widmo-17-pingwin” do czasu pełnego usunięcia wad powodujących fobie.
1. Stwierdziłem, że typ „Widmo-17-pingwin” został poddany wyjątkowo starannemu przeglądowi, w czasie którego nie wykryto jakichkolwiek istotnych konstruktorskich niedociągnięć, a wiec bezpośrednia przyczyna powstawania „syndromu pingwina” nadal ukryta jest we mgle niejasności. (Zresztą, chcąc sprowadzić ryzyko do zera, Zarząd Floty Kosmicznej wycofał „pingwina” z linii pasażerskich i zalecił przystosowanie go do pilotów automatycznych). Przypadki „syndromu pingwina” zaczęły gwałtownie maleć i o ile wiem, ostatni był zarejestrowany trzynaście lat temu.
Jednak nadal nie byłem usatysfakcjonowany. Niepokoiło mnie te 22 procent badanych, których związki ze statkami typu „Widmo-17-pingwin „pozostawały niejasne. Z tych 22 procent (według danych doktora Moebiusa) 7 procent nigdy nie widziało „pingwina” na oczy, a pozostałe 15 procent nie mogło na ten temat powiedzieć nic rozsądnego; albo nie pamiętali, albo nigdy nie interesowały ich typy statków, na których wychodzili w kosmos.
Rzecz jasna, znaczenie statystyki w hipotezie o związku „pingwinów” z powstawaniem fobii nie ulega żadnej kwestii. Jednak 22 % to wcale nie mało. Ponownie poddałem materiały Moebiusa wielopłaszczyznowej analizie według dwudziestu dodatkowych parametrów, przy czym parametry te wybierałem, przyznaje, najzupełniej przypadkowo, ponieważ nie miałem w zapasie żadnej, nawet najskromniejszej, hipotezy. Parametry były na przykład takie: daty startów z dokładnością do miesiąca, miejsce urodzenia z dokładnością do regionu, hobby z dokładnością do klasy… i tak dalej…
Jednakże sprawa okazała się nad wyraz prosta i tylko odwieczne przywiązanie ludzkości do przekonania o izotropowości Wszechświata nie pozwoliło doktorowi Moebiusowi zauważyć tego, co mnie udało się dostrzec. Stwierdziłem co następuje: „syndrom pingwina” atakował ludzi latających trasami kosmicznymi na Saule, na Redutę i na Kasandre. Inaczej mówiąc przez podprzestrzenny sektor przejścia 41/02.
„Widmo-17-pingwin” nie był niczemu winien. Po prostu znakomitą większość statków w tym czasie (początek lat sześćdziesiątych) bezpośrednio z doków kierowano na trasę Ziemia — Kasandra — Zefir i Ziemia — Raduta — EN 2105. 80 % statków na tych trasach stanowiły wówczas „pingwiny”. W ten sposób staje się jasne 78 % doktora Moebiusa. Co zaś dotyczy pozostałych 22 % chorych, to 20 latało tą trasą na statkach innego typu, a reszta, czyli 2 %, nie latała nigdy i nigdzie, ale to nie odgrywa już żadnej roli.
2. Dane doktora Moebiusa są z całą pewnością niepełne. Wykorzystując zebrane przez niego historie choroby, a także dane archiwów Zarządu Floty Kosmicznej, stwierdziłem, że w interesującym nas okresie wymienioną trasą podróżowało 4512 osób w obie strony, spośród których 183 ludzi wielokrotnie (przede wszystkim członkowie załóg). Ponad dwie trzecie tej grupy nigdy nie znalazło się w polu widzenia doktora Moebiusa. Nasuwa się wniosek, że albo okazali się odporni na „syndrom pingwina”, albo z nieznanych nam przyczyn nie uznali za konieczne zwracać się do lekarza. W związku z tym wydało mi się nadzwyczaj ważne ustalenie:
— czy byli wśród członków tej grupy ludzie, którzy okazali się odporni na syndrom;
— jeśli tacy byli, stwierdzić, czy nie da się ustalić przyczyn tej odporności albo chociażby bio-socjo-psychologicznych parametrów, według których osoby te różnią się od podatnych na chorobę.
Z tymi pytaniami zwróciłem się do doktora Moebiusa. Odpowiedział mi, że ten problem nigdy go nie interesował, ale intuicyjnie skłonny był przypuszczać, że istnienie tego rodzaju parametrów jest bardzo mało prawdopodobne. W odpowiedzi na moją prośbę zgodził się zlecić zbadanie lego problemu jednemu ze swych laborantów, ostrzegając mnie, że na rezultaty przyjdzie czekać co najmniej dwa, trzy miesiące.
Aby nie tracić czasu, rozpocząłem poszukiwania w archiwach Centrum Medycznego Zarządu Floty Kosmicznej i spróbowałem przeanalizować dane dotyczące wszystkich 124 pilotów, którzy regularnie latali interesującą nas trasą, w interesującym nas czasie.
Elementarna analiza dowiodła, że w każdym razie dla pilotów prawdopodobieństwo zachorowania na „syndrom pingwina” wynosi mniej więcej 1/3 i NIE ZALEŻY od liczby rejsów na „niebezpiecznej” trasie. Tak wiec wydaje się bardzo możliwe, że: a) dwie trzecie ludzi jest odpornych na „syndrom pingwina „i b) człowiek pozbawiony odporności ma szansę zachorować z prawdopodobieństwem bliskim 1. Właśnie dlatego kwestia odróżnienia człowieka uodpornionego od nieodpornego wydaje się szczególnie interesująca.
3. Uważam za konieczne dosłowne przytoczenie uwag doktora Moebiusa zawartych w przypisach do jego artykułu» Raz jeszcze o etiologii „syndromu pingwina”«. Doktor Moebius pisze:
„Otrzymałem interesującą informacje od kolegi Kriwokłykowa (krymska filia Drugiego Instytutu Medycyny Kosmicznej). Po publikacji mojego referatu na ryską konferencje napisał do mnie, że od wielu miesięcy śnią mu się sny, których fabuła jest niezwykle podobna do koszmarów dręczących chorych dotkniętych „syndromem pingwina” — wydaje mu się, że jest zawieszony w przestrzeni kosmicznej, daleko od gwiazd i planet, nie czuje swojego ciała, ale widzi je, podobnie jak nieprzeliczone obiekty kosmiczne, zarówno fantastyczne, jak i realne. Ale w odróżnieniu od innych chorych nie odczuwa przy tym żadnych negatywnych emocji. Przeciwnie, przeżycia te wydają mu się interesujące i przyjemne. Ma wrażenie, że jest samodzielnym ciałem niebieskim, które porusza się po wybranej przez siebie trajektorii. Sam ten ruch daje mu zadowolenie, ponieważ zmierza do określonego celu, obiecującego mnóstwo ciekawych przeżyć. Widok konstelacji gwiezdnych wywołuje u niego uczucie niepojętego zachwytu itd. Przyszło mi do głowy, że w osobie kolegi Kriwokłykowa mamy do czynienia z przypadkiem pewnej inwersji „syndromu pingwina”, która w świetle zreferowanych przeze mnie w artykule wyników badań może być niezmiernie interesująca teoretycznie. Jednakże rozczarowałem się — okazało się, że kolega Kriwokłykow nigdy nie podróżował na gwiazdolotach typu „Widmo-17-pingwin”. Niezależnie od tego wciąż mam nadzieje, że inwersja „syndromu pingwina” jednak realnie istnieje jako zjawisko psychiczne i będę wdzięczny każdemu lekarzowi, który zechce nadesłać mi jakiekolwiek nowe dane dotyczące tego tematu”.
Informacja:
Kriwokłykow Iwan Georgiewicz, lekarz psychiatra bazy „Lemboy” (EN 2105), w interesującym nas okresie niejednokrotnie przebywał trasę Ziemia — Reduta — EN 2105 na gwiazdolotach różnych typów. Zgodnie z danymi WMI Kriwoklykow w chwili obecnej znajduje się w bazie „Lemboy”.
W czasie mojej rozmowy z doktorem Moebiusem dowiedziałem się, że w ostatnich latach stwierdził „pozytywną” inwersje „syndromu pingwina” jeszcze u dwóch ludzi. Odmówił podania ich nazwisk ze względu na obowiązujące go zasady etyki lekarskiej.
Nie podejmuje się komentowania zjawiska inwersji „syndromu pingwina” w szczegółach, jednakże wydaje mi się oczywiste, że nosicieli tej inwersji powinno być więcej niż jest to nam wiadome obecnie
Tojwo Głumow
(koniec Dokumentu — 3)
Dokument nr 3 przytoczyłem tu nie tylko dlatego, że był to jeden z najbardziej obiecujących raportów złożonych przez Tojwo Głumowa. Czytając go wciąż od nowa, poczułem, że — jak mi się wydaje — po raz pierwszy wpadliśmy na prawdziwy trop, chociaż wtedy nawet mi do głowy nie przyszło, że od niego rozpocznie się łańcuch wydarzeń, które odegrają decydującą role w moim związku z Wielką Iluminacją.
21 marca przeczytałem meldunek Tojwo o „syndromie pingwina”.
25 marca Szaman urządził swoją demonstracje w Instytucie Dziwaków (dowiedziałem się o tym dopiero w kilka lat później).
A 27 marca Tojwo przedstawił mi raport-meldunek w sprawie fukamifobii.