122989.fb2
— To może i prawda, signor, co pan mówi — rzekł Mario z dziwną godnością — ale to nie znaczy, że nie jestem patriotą. Ze nie kocham mojej wspaniałej Italii.
— A co ma z tym wszystkim wspólnego patriotyzm?
— Wielki Leonardo jest najwspanialszym ze wszystkich artystów świata. To chluba mojego kraju — niech pan mi powie, signor, co by sobie świat pomyślał o Italii, gdyby się dowiedział, że nieśmiertelny Leonardo tak się prostytuował? Co by powiedział o narodzie, którego najszlachetniejszy artysta marnował swoje boskie talenty na… — głos odmówił Mariowi posłuszeństwa — …na jakieś średniowieczne filmy porno.
Potrząsnąłem głową. Mruganiem usiłowałem powstrzymać łzy, kiedy urządzenie załamało się do środka w kaskadach topazowych iskier. W miarę jak płomień pochłaniał resztki olejnych malowideł, pomieszczenie wypełniało się dymem.
Mario wskazał drzwi.
— W porządku. Możemy iść.
— A już nie zamierzasz nas zastrzelić?
— Nie potrzeba. Nawet gdybyście byli na tyle stuknięci, żeby o tym opowiadać, i tak nikt wam nie uwierzy.
— Chyba masz rację. — Spojrzałem na Maria ze zdziwieniem. — Ale powiedz mi, czy ci nie żal, że właśnie straciłeś sześćdziesiąt milionów dolarów?
Mario wzruszył ramionami.
— Raz się zyskuje, raz się traci. Nawiasem mówiąc, jeżeli chcecie wrócić do Mediolanu samochodem mojej matki, to w związku z tymi wszystkimi kłopotami, na jakie mnie naraziliście, będziecie musieli coś niecoś dopłacić…
Carole patrzyła na mnie w zadumie, kiedy sączyliśmy po kolacji drinka.
— Ze dwa razy okazałeś dzisiaj wielką odwagę, zwłaszcza z tą dubeltówką wycelowaną w ciebie.
— To nic wielkiego. Z tego, co wiem, Głupi Julio nie miał w niej nabojów. — Uśmiechnąłem się do Carole poprzez płomienie świec. — Bał się nawet kupić bateryjki do latarki.
— Nie. Byłeś naprawdę dzielny. Podziwiałam cię. — Carole znów zamilkła.
Zachowywała się tak przez cały czas trwania posiłku, nawet i wtedy, kiedy jej uświadomiłem, że dzięki obrazowi, który ma w Los Angeles, będzie bardzo bogata. Domyślałem się, że wypadki dnia wyczerpały ją nerwowo i że to była reakcja.
— To jest chyba zupełnie niemożliwe — powiedziała cicho. Ścisnąłem ją za rękę.
— Spróbuj o tym wszystkim zapomnieć. Najważniejsze, że wyszliśmy z tej groty cali…
— Ale ja mówię o Mona Lisie — przerwała mi. — O tej sztuczce z… hmm… z jej przyległościami. Czy myślisz, że ja bym coś takiego potrafiła?
Łyknąłem cały koniak na raz.
— Oczywiście.
— Jesteś specjalistą w tych sprawach?
— Cóż, widziałem kilka razy Bajeczną Fifi Lafleur, a jeżeli ona mogła to zrobić, to i ty najprawdopodobniej możesz.
— To chodźmy do mojego pokoju i spróbujmy — powiedziała Carole zmysłowym szeptem.
Podniosłem do ust pusty już kieliszek i mało nie rozbiłem go o zęby.
— Żartujesz — powiedziałem niezbyt błyskotliwie.
— Tak myślisz?
Spojrzałem na Carole i coś, co dostrzegłem w jej oczach, powiedziało mi, że nie żartuje. Ponieważ jestem dżentelmenem, nie będę mówił nic o tym, jak upłynęła nam noc, powiem tylko jedno: za każdym razem, kiedy patrzę na Monę Lisę, a szczególnie na jej słynny uśmiech, nie mogę nie odpowiedzieć jej uśmiechem.