123106.fb2
Dwa dni później odebrał Ra Mahleine ze szpitala. Doktor Nott miała ponurą minę. Jej podbródek wydawał się bardziej obwisły, ramiona zaś jeszcze bardziej wieszakowate niż zwykle. Najgorsze zaś były wiadomości: Po wielokrotnym pobiciu przez strażniczki, Ra Mahleine miała trwale zrosty czy blizny wewnętrzne i najprawdopodobniej była bezpłodna. Na dodatek musiała przejść operację, ponieważ miała nowotwór, chociaż nie wiadomo, czy złośliwy, bo nie zgodziła się na badanie wycinkowe w obawie, by się nie rozsiał po nożu. Doktor Nott zdecydowała się zbadać guz dopiero po wycięciu.
Haigh przyniósł Gaveinowi artykuł wydarty ze szmatławej popołudniówki, „Kuriera Centralnego Davabel”, pod znamiennym tytułem: „Śmierć jest rodzaju męskiego i ma na imię David”. Dalej widniało, co następuje:
(Inf. wł.) Według poufnych danych Urzędu Hierarchii i Klasyfikacji, znacząco wzrosła śmiertelność. Wszystkie zgony miały miejsce w Centralnym Davabel. Ofiary zetknęły się wcześniej z niejakim Davidem, S, który niedawno przybył z Lavath. Wprawdzie policja wyklucza bezpośredni udział wyżej wymienionego w którymkolwiek z przypadków, jednakże wszyscy zmarli, bez wyjątku, zetknęli się z nim przed śmiercią. Umierają zarówno osoby, które zetknęły się z nim bliżej, jak i ci, z którymi zamienił chociaż parę słów. Zjawisko dotychczas nie zostało wyjaśnione, chociaż prowadzone są szeroko zakrojone badania. Z całą pewnością stwierdzono, że w każdym z przypadków śmierć nadeszła tak, jak mówiło Imię Ważne denata.
Na koniec pozostaje jedynie radzić, abyście Państwo w miarę możności unikali Davidów, którzy właśnie przybyli z Lavath, gdyż jeden z nich może okazać się Davidem Śmiercią. A jeśli już… No cóż, jeśli już go znacie, to dbajcie o jak najlepszą z nim zażyłość, gdyż ponoć zwiększa to szansę przeżycia…
– Wyrwałem to, żeby matka nie zobaczyła. To jest syf.
Ja w to nie wierzę – skwitował Haigh. – Matka histeryzuje, a na dodatek trafiła na idiotę policjanta.
W telewizji właśnie pokazywali ofiary eksplozji na lotnisku. Łóżka w izolatkach obwieszone kroplówkami, lub kolorowymi przewodami. Następnie zbliżenie jednej z osób: szczelnie zabandażowana twarz, rurka wsunięta do nosa, wąskie szparki oczu, wywinięte, opuchłe wargi.
– Irma Rahm, P – mówiła spikerka – została ciężko poparzona w wypadku. Stała na końcu kolejki pasażerów, którzy właśnie przybyli z Lavath. Wczoraj po południu odzyskała przytomność. Można się z nią porozumieć.
Kamera zrobiła przeskok do innej z sal. Na łóżku leżał mężczyzna cały w gipsie.
– Walden Ravitzer, S, oprócz oparzeń ma złamany kręgosłup. Wydobyto go spod zwalonych konstrukcji. Także był jednym z pasażerów z Lavath oczekujących na odprawę celną. Obecnie jest przytomny i posiada czucie w obu nogach. Stan pozostałych ofiar jest zadowalający.
– Chwilami zaczynam wierzyć w to, co mówi Medvedec – powiedział Gavein. – Ta katastrofa prawie mnie przekonała. Dla ciebie to byłby niezły temat pracy mistrzowskiej. Lokalne zaburzenia prawdopodobieństwa zdarzeń w przestrzeni fizycznej.
– Myślisz? – Zadumał się Haigh. – Brzmi nieźle.
– Trzydzieści osiem, trzydzieści dziewięć – Ra Mahleine zaczęła głośno liczyć oczka. Oznaczało to, że chce dodać coś ważnego, ale nie może przerwać liczenia, żeby się nie pomylić. Miała na nosie nowe okulary w ładnej niebieskiej oprawie.
– Takiego osła to trzeba lać dechą po głowie. Po ciemieniu! – wybuchnęła, gdy już mogła. – Co głupi pomysł, to w łeb. Aż w końcu przestanie wymyślać.
Zaterkotał telefon. Gavein podniósł słuchawkę: znowu Medvedec.
– Lewis zmarł na zawał serca. To policjant, który przyjechał z Tobianym i ujął Haifana Tonescu, on zakładał Haifanowi kajdanki. Był tu też, kiedy wybuchł gaz i zginęła Gunda i dziewczynka Hougassianów.
Skończył, ale Gavein milczał, więc dodał:
– Poza tym nie było innych zgonów w Davabel.