123975.fb2 Ka?? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 32

Ka?? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 32

To kolejny wampir, odezwał się pesymistyczny, wewnętrzny głos. I podzielili się tobą...

– Pan Nick to ja. Odwróciła się.

W drzwiach salonu stał mężczyzna. Nie był to osiłek w wymiętym swetrze. Nowa persona przypominała raczej eleganckiego pensjonariusza prestiżowego sanatorium. Starannie wyprasowane, czarne spodnie, śnieżnobiała, wypuszczona na wierzch koszula i romantyczny, jedwabny szal wokół szyi. Stylowy facet, uznałyby studentki Ireny.

– Nick to ja. A pan Semirol, który musiał wyjechać w pilnych sprawach, rzeczywiście poprosił mnie, bym... dotrzymał pani towarzystwa podczas jego nieobecności. Tym bardziej że będziemy mieć teraz ze sobą wiele... hmm, wspólnego.

– Mieszka tu pan? – po chwili milczenia zapytała Irena.

– Tutaj – mężczyzna wykonał nieokreślony gest. – Na farmie.

– Czym się pan zajmuje?

– Z zawodu jestem lekarzem... Ale dlaczego stoimy pośrodku pokoju? Chodźmy do mnie; zapyta pani, o co chce, a ja chętnie zaspokoję pani ciekawość.

Irenie przypomniało się pytanie, które przerwało jej i bez tego krótki sen. Westchnęła przerywanie.

– Chodźmy.

Nick szarmancko podał jej ramię.

* * *

Minęli zamknięte drzwi gabinetu Semirola. Przeszli korytarzem dalej. Przy następnych Nick wyjął z kieszeni pęk kluczy, z czego Irena wywnioskowała, że jest on tutaj znacznie bardziej uprzywilejowany niż administrator.

– To biblioteka.

Irena i bez tego wiedziała, jak się nazywa pokój, w którym trzyma się książki. W okrągłym akwarium machały ogonkami rybki – Irenę zaskoczyła ich wielkość i jaskrawe ubarwienie.

Jeszcze bardziej wstrząsnął nią fakt, że biblioteka pachniała przychodnią. Szpitalem. Choć zapach był ledwie wyczuwalny.

– Poczuła to pani? W pobliżu znajduje się mój gabinet, a gdy jest się jedynym lekarzem w promieniu wielu kilometrów, do tego w górach... Trzeba brać pod uwagę wszelkie możliwe niespodzianki. Kiedyś operowałem tu wyrostek, nie mówiąc już o...

– Panie Nicku...

– Wystarczy Nick, zgoda? A ja będę zwracał się do pani po prostu: Ireno.

– Mmm... Nicku. – Tak?

Zamilkła. Rybki w akwarium pływały niezmordowanie, niekiedy ocierając się o siebie bokami; pełna harmonia, pomyślała Irena posępnie. Nikt nikogo nie goni, nie odpędza od karmnika.

Jej rozmówca cierpliwie czekał. Irena nie wiedziała, jak i o czym można rozmawiać z tym dziwnym jegomościem, który pojawił się tak niespodziewanie.

– Pan tu... pracuje, Nick? Jako lekarz? Dla pana Semirola?

Uśmiechnął się osobliwie. Dziwnie, choć jednocześnie czarująco. Przytaknął.

Miał krągłą twarz o wystających kościach policzkowych i szeroko rozstawione oczy. I w przeciwieństwie do Semirola jego skóra nie wyglądała na zdrową. Miał ogorzałą od wiatru, z kilkoma zmarszczkami, smagłą cerę.

– Pan Semirol ma tu całe gospodarstwo – rzekła z zadumą.

– Tak... Jego posiadłość jest znacznie większa, niż pani sądzi. I o wiele bardziej różnorodna.

Irena milczała przez chwilę. I na wszelki wypadek zapytała, odruchowo przykładając dłoń do tętnicy szyjnej.

– Nie jest pan przypadkiem wampirem?

Jej rozmówca parsknął, jakby usłyszał dobry kawał.

– Nie... niestety. Nie jestem też naukowcem, który bada tych... uzależnionych od hemoglobiny. Zresztą pan Semirol za nic w świecie nie pozwoliłby się zbadać.

– Jest pan jego... pomocnikiem?

Natychmiast zaczęła żałować tego pytania, gdyż życzliwa twarz Nicka wydłużyła się i sposępniała.

– Mmm... Nie. On obywa się bez pomocy medycznej. Wampiry, przepraszam za wdawanie się w detale, posiadają naturalną broń, w rodzaju skalpela... – dla podkreślenia swych słów Nick wskazał palcem na usta. – Tyle że ostrzejszą. Oraz ślinę o antyseptycznym, przeciwbólowym działaniu... Interesuje to panią?

– Bardzo – odparła Irena i wstrząsnął nią dreszcz. – Proszę mi wybaczyć głupią podejrzliwość. Nie jest pan pomocnikiem Semirola. Jest pan jego osobistym lekarzem.

– Gdybyśmy wszyscy mieli takie zdrowie – rzekł Nick ze smutkiem. – Jedyną medyczną usługą, jaką mogę okazać panu Semirolowi, jest masaż... No, z wyjątkiem leczenia urazów oczywiście. Regeneruje się jak wampir, lecz ktoś przecież musiał mu złożyć kości, gdy w zeszłym roku złamał rękę na trasie narciarskiej... Dużo pani straciła, nie widząc tego zjazdu, Ireno. Normalny człowiek w mgnieniu oka roztrzaskałby się o skały.

„Normalny człowiek".

Irenie przypomniała się wczorajsza rozmowa. – po raz kolejny – ta zła myśl, która przyszła jej do głowy nad ranem.

– Coś panią trapi? – Nick starannie poprawił swój romantyczny szal.

– „Normalny człowiek" – wymamrotała Irena z goryczą.

– Dla pana jest to rzeczywiście normalne, Nick. Skoro rozmawia pan ze mną, chociaż zostałam skazana za potrójne morderstwo... Przecież wie pan o mnie wszystko. Wydaje mi się również, że moja niewinność nie wzbudza pańskich wątpliwości. A także fakt, dla którego zostałam tu przywieziona... A także, ilu skazańców przebywało tu przede mną. Wie pan o tym wszystkim. I gawędzi pan ze mną jak przy filiżance kawy?!

– A właśnie, napiłbym się kawy – mruknął Nick w skupieniu.

– Proszę się nie obrażać... To prawda, jestem trochę gadatliwy... A pani jest raczej milcząca... Stanowimy dobraną parę. Tak, wiem o pani wszystko. Proszę sobie wyobrazić, że kiedyś czytałem nawet pani nowele i przyznam, że mi się podobały... Wiem, czemu Jan pani nie zabił. Wiem, do czego jest mu pani potrzebna. Przecież byłem jego konsultantem, gdy zdobył wyniki medycznej ekspertyzy sądowej! I jako pierwszy zaakceptowałem jego wybór; niezależnie od pani wieku... A pani ma ochotę na kawę, Ireno? Polecę Sitowi przygotować dwie filiżanki, mocnej, z czekoladą.

Irena kiwnęła w milczeniu. Nick rzeczywiście wyskoczył z pokoju, wydał rozporządzenia i wrócił; Irena wciąż próbowała sobie przypomnieć, kto po raz ostatni częstował ją kawą? Czy także w jakichś dziwnych okolicznościach? I czy nie był to przypadkiem przeklęty Peter?

– A więc macie tu całą procedurę – rzekła Irena, gdy wrócił Nick. – Doboru... i dalszego wykorzystania... skazanych na śmierć potencjalnych matek?

– Nic podobnego – odparł Nick z oburzeniem. – Pani jest pierwszą... i mam nadzieję ostatnią pretendentką do tej niełatwej roli. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by zminimalizować ryzyko. By nie było żadnych komplikacji ani niespodzianek. Kopia pani ekspertyzy medycznej leży u mnie w szufladzie. Sam jestem zresztą najwyższej klasy specjalistą.

Irenie przypomniały się słowa Semirola – ujął to niemal tak samo. Słowo w słowo. Jakby się zmówili. Tyle że jeden był adwokatem, a drugi, najwyraźniej, ginekologiem i położnikiem.

– Nad czym się pani zamyśliła, Ireno?

Przyglądała się rybkom. Dopiero teraz zorientowała się, że nie są prawdziwe. Były to plastykowe zabawki z magnesami w środku – magnetyczne rybki, które dokładnie imitowały ruchy żywych.

Nabrała powietrza w płuca.

– A co przeszkodzi pana, hm, szefowi – to słowo zabrzmiało w jej ustach dość sarkastycznie – w wykonaniu wyroku po urodzeniu się dziecka? W zwróceniu mi wolności... na dobre? Zgodnie z wyrokiem sądu?