123975.fb2
„A czy nie była to pani, ciociu Ireno?"
Wtedy, w domu, nie miała czasu – ani potrzeby – przetrząsać szafy w poszukiwaniu zaginionych ubrań.
– Jego spalałam – odparła niechętnie kobieta. – chciałam... A potem... niepotrzebne łachmany...
Trzeba się zastanowić. Trzeba położyć się na kanapie, przykryć kocem i niech wszyscy oni idą do diabła.
– Proszę to wyłączyć!!
Podskakiwał na ziemi czarny, gumowy szlauch. Ekran zamigotał i zgasł.
– Przepraszam, Ireno. Ale sama...
Przełknęła gorzką ślinę.
– Co to było?
– Materiały operacyjne... Nieoficjalne, prywatne śledztwo. Mam takie możliwości.
– Czyją... to naprawdę ona? Toczy się w jej sprawie śledztwo?
– Zwróć uwagę na datę, Ireno... Minął już prawie miesiąc.
– Już po rozprawie?!
– Nie było procesu.
Irena milczała, do bólu zaciskając palce.
– Ona nikogo już nie zabije, Ireno. Czy to ci nie wystarczy?
– Dlaczego... byłam... sądzona? A ona nie?!
Semirol znów przeszedł przez pokój. Przewinął kasetę, wyjął z magnetowidu i starannie odłożył na miejsce.
– Dlatego, że już w godzinę po tym nagraniu ta kobieta... – Irena odniosła wrażenie, że Semirol się zawahał – odebrała sobie życie.
Spotkali się wzrokiem.
– Ireno... Pociąg już odjechał. Nie możesz się zrehabilitować. Ale ta maniaczka też już nie żyje. To wszystko.
Milczała. Przyglądała się swym paznokciom i każdy z nich wydawał jej się obojętną, różową twarzą.
Pewnego ranka Andrzej wstał z łóżka rozpromieniony jak choinkowa ozdoba.
– Przyśnił mi się temat! Dla ciebie! Zdobędziesz „Wulkan", bez wysiłku, i praca zajmie ci tylko godzinę; ależ to jest temat!
– Jaki? – zapytała.
W narzuconym na gołe ciało szlafroku, ze śladem od poduszki na policzku i pełnym natchnienia błyskiem w oku, Andrzej roztaczał zapach dopiero co obudzonego mężczyzny, specyficzny, naturalny zapach z nutką świeżości i wody kolońskiej.
– Posłuchaj... Wyobraź sobie – tłusta ryba przygląda się z głębi wody, z dna, jak na cienkim lodzie dwoje ludzi uprawia seks – a lód jest naprawdę cieniutki. Jak delikatna skóra. Ugina się pod każdym ich ruchem. Ryba widzi to spod spodu i niczego nie może zrozumieć, chociaż lód jest prawie przezroczysty... Drży. Jak żywe lustro. Jak migotliwe ścianki kieliszka. Jak miękkie, szklane prześcieradło... Zakochani dochodzą do ekstazy, lód pęka – przecież jest zbyt cienki – i oboje wpadają do wody, nie przestając uprawiać miłości.
Andrzej zrobił efektowną pauzę.
– I na czym polega ów temat?
– Wystarczy ci dziesięć minut? Żeby to skojarzyć?
Milczała przez chwilę. Westchnęła.
– Trzeba przyznać, że masz ciekawe sny... Na obiad przygotuję rybę. I wiesz, może wcześniej położymy się dziś spać.
Andrzej poszedł do pracy obrażony.
Nie mogła zebrać rozbieganych myśli. Czekała na noc, by metodycznie wszystko przeanalizować – jednak nie dali jej spokojnie doczekać nocy.
Po śniadaniu Semirol znów zaprosił ją do gabinetu; intuicyjnie wyczuła, że nie będzie to przyjemna wizyta i nie pomyliła się.
– Powiedz mi, Ireno... gdzie naprawdę byłaś przez te dziesięć miesięcy?
Nie wytrzymała i usiadła. Przycupnęła na skraju fotela. Semirol z przyjemnością usiadł także.
– Widzisz, Ireno... zebrałem pewne informacje, a mam dość rozległą sieć informatorów... No więc rzeczywiście nikt nie natrafił na twój ślad. Nigdzie. To tak dziwna okoliczność, a ty uparcie ukrywałaś tę informację przed sądem. Czy możesz powiedzieć to mnie?
Muszę się zastanowić, myślała spanikowana Irena. Muszę pomyśleć... Czas...
– To bardzo ważne, Ireno. Nikt oprócz mnie nie pozna twojej tajemnicy... Proszę mówić.
Odruchowo złapała się za tętnicę szyjną.
– Teraz?
– A potrzebujesz czasu, by sobie przypomnieć?
– Ja?
Muszę się zastanowić, muszę się zastanowić, muszę... Semirol skrzywił się boleśnie.
– Ireno... będziesz musiała to zrobić.
– Nie uwierzysz mi – wydusiła z siebie, patrząc na jego niedawno jeszcze wypielęgnowaną, a teraz drapieżną i wysmaganą wiatrem twarz. – Jestem... pisarką... lecz jeśli powiem ci prawdę, na pewno mi nie uwierzysz. Uznasz, że jestem kiepską... blagierką.
Trzeba się zastanowić. Koc do podbródka... Nie. Wampir nie da jej takiej możliwości. Straciła czujność; zapomniała, jak walczy się o życie; sama tego nie podejrzewając, znalazła się na skraju lodowej przepaści i teraz ześlizguje się z niej, próbując się utrzymać.
– Nie uwierzysz mi – rzekła z żałosnym uśmiechem.