123975.fb2 Ka?? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 6

Ka?? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 6

Peter nerwowo zatarł dłonie.

– Napije się pani kawy?

Największym i najbardziej skomplikowanym urządzeniem stojącym przy drzwiach okazał się automat do kawy. Irena w życiu takiego nie widziała.

– Macie też zmywarkę do naczyń?

Peter nie odpowiedział. Usiadł za miniaturowym monitorem, postukał w klawisze i zmęczonym głosem odezwał się do kogoś niewidocznego:

– Udostępnij nam jego dane fizyczne.

Automat do kawy zasyczał, wypuszczając strużkę aromatycznego płynu. Do jego syczenia dołączył inny dźwięk - jakby ścieżki dźwiękowej z filmu o lekarzach zabójcach.

Miarowe uderzenia serca. Szum powietrza – wdech-wydech... Ekran monitora ożył, rozświetlając się jakimś złożonym diagramem. Świetlne wskaźniki podskakiwały i opadały.

Irena podeszła bliżej i przysiadła na oparciu obrotowego fotela.

– To jest właśnie Andrzej – rzekł z napięciem Peter za jej plecami. – Teraz dane otwierają się w czasie realnym, co jest bardziej obrazowe i wygodniejsze. Choć jak pani może pamięta, model pracuje w reżimie czasowym dziesięć do jednego.

Irena milczała.

Trudno jej było uwierzyć, że samolubne serce Andrzeja bije na pokaz, przez głośniki. Przez chwilę zrobiło jej się nieswojo – jakby jakieś intymne szczegóły zostały wystawione na widok publiczny.

– Jest świadomy – rzekł Peter, przyglądając się trzymanej w dłoniach filiżance z kawą. – Eksperyment trwa już od miesiąca... realnego czasu. Mamy kolosalne zużycie energii. Model musi zostać zamknięty... Jeśli Kromar tego nie zrobi, oznacza to, że oszalał.

Irena przyjęła od niego filiżankę i z przyjemnością pociągnęła łyk kawy. Dotknęła dłonią szyi, wyczuwając własny puls. Serce Andrzeja zawsze biło wolniej. „Dusiciel – mawiała swego czasu Irena. – Zimnokrwiste, syte wężysko".

Odstawiła filiżankę na podstawkę. Nagle ją oświeciło i miarowe uderzenia przestały być fonogramem. To rzeczywiście biło serce konkretnego, znajomego człowieka.

– Sprawa wygląda tak – Peter westchnął. – Mamy możliwość... Możemy przerwać eksperyment, zamknąć model z zewnątrz... Nawet nie biorąc pod uwagę Kromara, który w takim wypadku niewątpliwie zginie. Nawet jeśli nie brać tego pod uwagę – eksplozja potencjalnych anomalii o takiej sile... może... wyrządzić niekontrolowaną szkodę... zainicjować nie do końca zbadane przez nas procesy... Nie wspominając już o międzynarodowym skandalu – mówiąc bez ogródek, czeka nas kataklizm, który...

– Co znaczy to: nie brać pod uwagę? – rzekła Irena ze zdziwieniem.

Peter zamilkł.

– To znaczy czego nie brać pod uwagę? Śmierci Andrzeja?

Peter ze zniecierpliwieniem zmarszczył brwi.

– Nie... to znaczy... Widzi pani, eksperyment od samego początku wiązał się z... zagrożeniem życia eksperymentatora. Kromar...

– Kromar nigdy nie miał skłonności do nieprzemyślanych kroków – rzekła Irena powoli. – I nigdy by nie ryzykował życiem tak po prostu... z naukowej ciekawości. Sądzę, że do końca był przekonany, że uda mu się przeprowadzić eksperyment do końca i pozostać przy życiu.

– Tak! – Peter skrzywił się do tego stopnia, że jego twarz zaczęła przypominać materac, z którego uszło powietrze. – Jednak eksperyment okazał się do tego stopnia udany... że graniczy to z katastrofą, pani Ireno. Obawiam się, że nawet Andrzej nie był w stanie przewidzieć...

Serce biło pewnie i miarowo – lecz Irenę nagle zmroziła myśl, że za kilka sekund może się ono zatrzymać. Niewidoczni pracownicy Petera zaczną miotać się i krzyczeć, a on sam wyleje sobie kawę na jasne spodnie i tylko ona, Irena, wciąż będzie siedzieć bez ruchu i nie drgnie nawet filiżanka w jej dłoni.

– Tak więc, pani Ireno, nie możemy zamknąć modelu z zewnątrz... nie możemy też pozwolić, by wciąż funkcjonował. Gdyż każda minuta jego istnienia rodzi problemy... także, proszę wybaczyć, natury etycznej. Gdyż to coś, stworzone przez pana Andrzeja, z każdą chwilą staje się... jak by to ująć... bardziej samodzielne. Natomiast gdy będzie w pełni autonomiczne... Widzi pani... To jak rak na prawdopodobnej strukturze rzeczywistości.

Coś jeszcze mówił – kwieciście i naukowo. Irena piła kawę i słuchała, jak Andrzej oddycha. Zdaje się, że oddech i puls nieco przyspieszyły – być może czymś się emocjonuje, a może biega...

Przy słowie „model" wyobraziła sobie powiększoną kopię zapałczanego miasteczka zapakowaną do hermetycznej kapsuły. Przecież nie mógłby tam nawet pobiegać.

Uśmiechnęła się zjadliwie. Peter zauważył jej uśmiech i umilkł.

– Rozumiem, że wszystko to brzmi dość fantastycznie, czy może nie w pełni przekonująco... lecz naszą jedyną szansą jest znalezienie modelatora wewnątrz modelu i, proszę wybaczyć, skłonienie go... zmuszenie do zakończenia eksperymentu.

Zamilkł. Co dziwne, na jego twarzy malowała się ulga – jakby w końcu przezwyciężył swe wahania i otworzył duszę. Wyznał całą prawdę.

Kawa się skończyła. Irena z żalem zajrzała do pustej filiżanki. A może poprosić o dolewkę?

– Dlaczego do tej misji potrzebujecie właśnie mnie, a nie kogoś innego? Sądzicie, że będę w stanie przekonać Andrzeja? Mylicie się – nawet w lepszych czasach nikt nie miał na niego wpływu.

Peter z rozdrażnieniem postukał w klawisze – w pokoju zrobiło się cicho, ekran monitora zgasł, zabierając ze sobą tajemnicę ciśnienia krwi Andrzeja Kromara, temperatury jego ciała i wielu innych wskaźników, z których Irena, nie będąc lekarzem, niczego nie rozumiała.

– Wyślijcie lepiej oddział komandosów – poradziła Irena z powagą.

Peter sapnął. Wstał, przeszedł się po wąskim korytarzyku między urządzeniami, w charakterystyczny sposób zacierając dłonie.

– Widzi pani... Po pierwsze, wychodzimy z założenia, że Andrzej Kromar jest, delikatnie mówiąc, niepoczytalny wskutek przeżytego wstrząsu... I kobieca delikatność będzie tu znacznie bardziej skuteczna od każdej siły. Po drugie, a właściwie po pierwsze i jedyne... Do modelu prowadzi tylko jeden kanał. Czy była to ironia losu, czy też dziwaczny pomysł Andrzeja... a może przyczyna była jeszcze inna – ale jest to pani kanał, Ireno. Model nie wpuści do środka nikogo oprócz pani.

– Można jeszcze kawy?

– Oczywiście...

Zawirowały kawowe ziarna, zmieniając się w pył. Zasyczał automat do kawy, dusząc się własną parą.

A sławetne zapałczane miasteczko wybudował jej stary przyjaciel.

Zawsze osiągał swój cel. Zawsze. Nie dało się przewidzieć żadnego z jego ekstrawaganckich pomysłów. Na miejscu Petera nigdy nie wiązałaby się z...

Łatwo jest dawać rady innym. A ona sama?! Być może tysiące kobiet od czasu do czasu powtarzają sobie: na miejscu tej Chmiel nigdy bym nie...

– Gdzie znajduje się ten model?

– Słucham? – Peter nie wiedzieć czemu drgnął.

– Gdzie jest ten jego model? – Widzi pani...

Cieniutki, ciemny strumyczek wlewał się w porcelanową otchłań filiżanki.

– Widzi pani, nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. My kontrolujemy tylko wejście do modelu, właśnie ten kanał.

Irena milczała.

– Pani Chmiel. Nie wiem, jak to sobie pani wyobraża... Rzecz w tym, że w trakcie eksperymentu Andrzejowi Kromarowi udało się stworzyć samowystarczalną, samorozwijającą się... rzeczywistość. Proszę tylko pamiętać, że jest pani zobowiązana do zachowania tajemnicy!!!

Automat wypluł ostatnią kroplę świeżej kawy.