124090.fb2
Na lewo od trybuny stało rzędem sześć starych samolotów myśliwskich, pomoc wojskowa Stanów Zjednoczonych dla San Lorenzo. Na kadłubie każdego samolotu wymalowany był z dziecięcym sadyzmem boa dusiciel miażdżący w swoim uścisku diabła. Krew tryskała z diabelskich uszu, nosa i ust, a z jego czerwonych palców wypadały widły.
Przed każdym samolotem stał pilot koloru płatków owsianych, również w milczeniu.
Nagle wśród nabrzmiałej ciszy rozległ się dokuczliwy dźwięk jakby brzęczenie moskita. Był to dźwięk zbliżającej się syreny. Syrena znajdowała się w czarnej limuzynie “Papy”.
Lśniący cadillac zatrzymał się przed nami z piskiem opon.
Wysiadł z niego “Papa” Monzano, jego adoptowana córka Mona Aamons Monzano oraz Franklin Hoenikker.
Na lekkie, władcze skinienie “Papy” tłum odśpiewał hymn narodowy San Lorenzo. Melodia była zapożyczona ze znanej amerykańskiej piosenki Dom na prerii. Słowa zostały napisane w roku 1922 przez Lionela Boyda Johnsona, czyli Bokonona. Brzmiały one następująco: