124547.fb2 Limes Inferior - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 29

Limes Inferior - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 29

O jedenastej Sneer spotkał się z Filipem. Chłopak był wyraźnie uszczęśliwiony, zachwycony swą drugą klasą i pełen nadziei na przyszłe sukcesy. Na razie korzystał jeszcze z urlopu, okraszonego miłą perspektywą zaskoczenia przełożonego w pracy, który także był dwojakiem.

Niewiele ci to pomoże – myślał Sneer, inkasując resztę należności z Klucza Filipa. – Mimo wszystko, trapią cię wyrzuty sumienia z powodu tego liftu. Jesteś zbyt uczciwy, by coś osiągnąć w naszym świecie.

Około południa wybrał się do przychodni lekarskiej. O tej porze lekarze przyjmowali głównie niepracujących, więc duża liczba oczekujących pacjentów nie przeraziła Sneera. Stanął cierpliwie w kolejce do gabinetu znajomego lekarza. Po kilkunastu minutach był już przy drzwiach, a za nim zebrało się kilka następnych osób.

Poprzedni pacjent wyszedł, Sneer wkroczył do gabinetu. Nim zdążył zamknąć za sobą drzwi, usłyszał:

– Która klasa? Co dolega?

– Czwarta, jak zwykle – powiedział Sneer wesoło. – Jak się masz, Dan!

– Ach, to ty! – lekarz podniósł głowę znad biurka. – Jak się masz, stary oszuście!

– Nieźle, wydrwipunkcie. Mam sprawę za parę żółtych.

– O co chodzi? – lekarz sięgnął po bloczek. – Zaświadczenie? Świadectwo zgonu? Bo chyba nie chodzi o zwolnienie z pracy?

– Nic z tych rzeczy. Chciałbym, żebyś zajął się moją matką. Ma poważne kłopoty z żołądkiem.

– Kto dziś nie ma kłopotów z przewodem pokarmowym! – westchnął lekarz. – Wszystko przez te stupidatory.

– Przez co?

– To świństwo, które dodają do żarcia i piwa, sprzedawanych za czerwone. Daje niespodziewane efekty uboczne.

– Co to za domieszki? Nie słyszałem.

– Ogłupiacze. Nie mówi się o tym, ale to już przestało być tajemnicą. Będą musieli popracować nad czymś nowym. Szóstacy zaczynają protestować. Więc chodzi o twoją matkę?

– Tak. Mieszka w północnej dzielnicy, ale pokryję wszystkie twoje koszty, gdybyś zechciał zaopiekować się nią.

– Dobrze. Porozmawiamy za chwilę, tylko skończę z tym motłochem. To długo nie potrwa. Usiądź sobie tam, za parawanem, i zaczekaj.

Sneer wszedł za parawan, a lekarz zawołał następnego pacjenta. Spieszył się, by nie dać długo czekać koledze, a wyglądało to mniej więcej tak:

– Która klasa? Co dolega?

– Szósta. Mam ostre bóle głowy i…

– Pije pan?

– Nie.

– Pali.

– Tak.

– Dużo?

– Dwadzieścia dziennie.

– Za dużo. Jak pan przestanie palić, proszę się zgłosić. Pięć punktów. Następny.

– Klasa? Co dolega?

– Piąta. Bolą mnie stawy skokowe.

– Pije pan?

– Tak.

– Pali?

– Trochę.

– Musi pan przestać pić i palić. Pięć punktów. Następny.

– Klasa? Co dolega?

– Szósta. Boli mnie żołądek.

– Pije pan?

– Niewiele.

– Pali?

– Trochę.

– Bierze pan proszki nasenne?

– Czasami.

– Nie pić, nie palić, nie brać proszków, pięć punktów, następny. W ciągu kilku minut za drzwiami nie było już nikogo.

– To był wariant superekspresowy – usprawiedliwił się lekarz. – Zwykle rozmawiam z nimi trochę dłużej.

– Nie badasz ich? – zdziwił się Sneer. – Widzę tu pełny komplet najlepszej aparatury diagnostycznej!

– Szkoda czasu. Jak słyszałeś, każdy z nich pije albo pali. Czy sądzisz, że łatwo przestać pić i palić? Muszą wierzyć, że sami są winni swoim dolegliwościom. Nie mam czasu zajmować się zbyt długo pacjentem, płacącym według oficjalnego cennika pięć czerwonych za poradę. Moje uposażenie nie zależy od tego, ilu ich przyjmę. Klasy pracujące poczuwają się do dodatkowych honorariów w żółtych, a ci, tutaj, choćby chcieli, nie mają z czego.

– Ciekaw jestem, co byś zrobił, gdyby się okazało, że któryś z nich nie pali ani nie pije? – zaśmiał się Sneer.

– O, to drobnostka. Kazałbym mu wyleczyć albo wyrwać kilka zębów. To najprostszy sposób na pozbycie się pacjenta na dłużej. Oni boją się dentysty jak ognia. Zresztą słusznie. Pewnie nie korzystałeś z pomocy stomatologicznej za czerwone punkty? Oni tam dopiero mają metody pozbywania się pacjenta! Więc, kiedy wysyłam kogoś do dentysty, to wiem, że nie wróci do mnie, dopóki mu zęby same nie wypadną ze starości.

– A co wtedy?

– Mówię mu, że nie ma rady na jego dolegliwości. Starość, rzecz normalna, wszystko w człowieku się kończy.