124855.fb2 Maszyna, kt?ra nie lubi?a powtarza? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 3

Maszyna, kt?ra nie lubi?a powtarza? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 3

— Wygląda dosyć ładnie — zauważył Arnold.

— Mam nadzieję, że wytrzyma — powiedział Gregor. No, a teraz trzeba dorobić części do aparatu automatycznego sterowania.

Ale to była już zupełnie inna sprawa. Brak było czterech jednakowych, delikatnych, precyzyjnie wykonanych przyrządów ze szkła i cieniutkiego drutu. Tu nie można było stosować materiałów zastępczych.

Konfigurator wykonał pierwszą część bez wahania. Ale to było wszystko. Około południa podróżnicy stracili ochotę do dalszych prób.

— Masz jakiś pomysł? — zapytał Gregor.

— Nie w tej chwili. Zróbmy przerwę obiadową.

Zdecydowali, że najchętniej zjedzą sałatkę z krabów i wydali odpowiedni rozkaz maszynie. Konfigurator pomruczał przez chwilę, lecz nie wyprodukował nic.

— O co chodzi? — Gregor spojrzał pytająco na maszynę.

— Tego się bałem — powiedział Arnold.

— Czego? Przecież nie zamawialiśmy do tej pory krabów. — Nie. Ale żądaliśmy raków. Obawiam się, że konfigurator podejmuje decyzje zależnie od klas i gatunków. — No to trzeba otworzyć kilka puszek.

Arnold uśmiechnął się niewyraźnie.

— Gdy już kupiłem konfigurator, sądziłem, że nie będziemy musieli…

— Nie ma konserw? — Nie.

Powrócili do maszyny i zażądali łososia, tuńczyka i węgorza — bez rezultatu. Następnie spróbowali pieczonej wieprzowiny, baraniny i cielęciny. Nic.

— Boję się, że nasz konfigurator uważa rostbef za reprezentatywny dla wszystkich ssaków — powiedział Arnold.

— To ciekawe. Będziemy mogli tu rozwinąć całą nową teorię gatunków…

— Umierając z głodu — przerwał Gregor. Spróbował zamówić pieczoną kurę — i tym razem konfigurator wykonał polecenie natychmiast.

— Eureka! — wykrzyknął Arnold.

— Do diabła! — zaklął Gregor. — Powinienem był zażądać indyka, dużego indyka.

Deszcz padał dalej i woda ściekała po wielokolorowej rufie statku. Arnold usiadł w kącie i długo coś kombinował. Gregor dopił sherry, spróbował bez powodzenia zamówić butelkę szkockiej whisky i począł rozkładać pasjansa. Podczas tego zajęcia najlepiej mu się myślało.

Na kolację zjedli resztki kury, a następnie Arnold dokończył swe rachunki.

— Tak, z tego coś może być — powiedział wreszcie.

— Z czego?

— Zasada przyjemności i nudy.

Arnold wstał i począł się przechadzać po kabinie tam i na powrót.

— Ta maszyna ma quasi-ludzkie cechy. Niewątpliwie potrafi się uczyć. Sądzę, że potrafimy ją nauczyć doznawania przyjemności z produkowania tego samego przedmiotu wielokrotnie. A mianowicie części do mechanizmu automatycznego sterowania.

— Warto spróbować — zgodził się Gregor.

Do późnej nocy obaj podróżnicy pouczali łagodnym głosem maszynę. Arnold przekonywał ją o radości, jaką może dać powtarzanie. Gregor wyrażał się z uznaniem o wrażeniach estetycznych, czerpanych z produkowania tak pięknych obiektów, jak części do mechanizmu automatycznego sterowania i to w kilku identycznych egzemplarzach.

Konfigurator zapalał i gasił lampki, szczękał zębatymi kółkami pokazując w ten sposób, że słucha uważnie. I gdy wreszcie noc ustąpiła blademu świtowi, Arnold nacisnął guzik i wydał polecenie wykonania części do mechanizmu sterującego.

Maszyna się zawahała. Światła migotały niepewnie, wskazówki zegarów poczęły błądzić po skalach. Konfigurator wyraźnie się zastanawiał. Wreszcie aparat szczęknął i — wyrzucił jeszcze jedną żądaną część.

— Brawo! — zawołał Gregor i poklepał mocno po plecach Arnolda. Następnie szybko powtórzył swój rozkaz. Lecz konfigurator długo i przeciągle zamruczał i nie wyprodukował nic.

Gregor spróbował jeszcze raz, lecz tym razem maszyna nawet się nie zawahała, lecz stała spokojnie.

— Co się tam teraz zepsuło? — zapytał Gregor.

— Jasna rzecz — powiedział smutno Arnold. — Konfigurator zdecydował się spróbować powtórzenia, po prostu, żeby się przekonać, jak to wygląda. Lecz po tej próbie przestało mu się to podobać.

— Maszyna, która nie lubi powtarzać! — zawołał Gregor. — To nieludzkie!

— Przeciwnie, to jak najbardziej ludzkie!

Przyszła pora kolacji i partnerzy musieli się dobrze napocić, zanim wymyślili potrawy, które aparat zechciałby wyprodukować. Bukiet z jarzyn byłby najłatwiejszym rozwiązaniem, lecz było to danie mało pożywne. Udało im się uzyskać jeden bochenek chleba, lecz już nie ciasto. Wszystkie produkty mleczne były wykluczone, ponieważ kilka dni temu jedli ser.

Wreszcie, po godzinnych próbach, konfigurator dał im porcję wielorybiego mięsa.

Po posiłku Gregor ponownie rozpoczął wygłaszać przemówienia na temat rozkoszy powtarzania. Stały pomruk i błyskanie świateł wskazywały, że konfigurator słuchał z uwagą. Był to dobry znak.

Wilgoć zaczynała się wkradać do kabiny statku. Części stalowe pokryła rdza, a na ubraniach podróżników zjawiła się pleśń.

Na następny posiłek nic nie mogli wymyślić.

Wówczas Gregor wpadł na pewien pomysł. Powoli zbliżył się do konfiguratora. Arnold podniósł głowę, przerażony dzikim blaskiem oczu towarzysza.

— Gregor! Co chcesz zrobić?

— Mam zamiar wydać tej maszynie ostatni rozkaz. Drżącą ręką Gregor nacisnął guziczek i szepnął swoje polecenie. Nastąpiła chwila ciszy. Nagle Arnold krzyknął:

— Cofnij się! Cofnij się!

Konfgurator począł drżeć i trząść się, wskazówki jak szalone biegały po tarczach, światełka zapalały się spazmatycznie.

— Co mu kazałeś wyprodukować? — zapytał Arnold. — Nie kazałem mu nic produkować — powiedział Gregor. — Kazałem mu się zreprodukować!

Konfiguratorem wstrząsały konwulsje i z maszyny począł wydobywać się czarny dym. Podróżnicy zakaszleli i poczęli się dusić.

Gdy dym się rozwiał, aparat stał w dalszym ciągu na swoim miejscu z popękaną farbą i pokrzywionymi częściami. A obok niego, błyszczący nowością, stał drugi konfigurator.

— Brawo! — Arnold nie posiadał się z radości. Uratowałeś nas.