125330.fb2 Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 13

Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 13

– Co się dzieje?! – krzyknął Ashcroft, obracając się do Muira.

Reżyser ostentacyjnie wzruszył ramionami.

– Sami widzieliście, jak Linda mówiła ostatnią kwestię…

Layne musiał przytrzymać Ashcrofta z całej siły za rękaw.

– Oni przestali filmować – powiedział z naciskiem. – Prawda? To był koniec sceny?

Muir uśmiechnął się prawie szczerze.

– Naturalnie, trzeba było jeszcze raz kadrować.

Fotel ciężko skrzypnął, kiedy Ashcroft obracał się w stronę ostatniego rzędu.

– Rekwiruję ten fragment jako dowód rzeczowy – powiedział chrapliwie. – Podpisze mi pan zaraz papier.

Muir wstał.

– A zezwolenie?

Ashcroft sięgnął do kieszeni bluzy i wyjął cienki flamaster.

– Wszystko po kolei.

* * *

– O rany, nic nie widzę! – krzyknął Slayton. – Kelly, gdzie jesteś?

Tuż obok rozległ się jakiś dźwięk, ale Slayton nie mógł zlokalizować jego źródła.

– Nic nie widzę! – krzyknął znowu. – Ratunku! Duszę się…

Kelly zerwał kołdrę z twarzy leżącego w łóżku kolegi.

– Obudziłeś się wreszcie? – mruknął.

Slayton zmrużył oczy i mętnym wzrokiem powiódł po pomieszczeniu. Znajdował się w ich własnym pokoju, ale w przeciwieństwie do sytuacji sprzed chwili było w nim stanowczo za dużo światła. Powoli rozmasował sobie skronie i usiadł na łóżku. Ból głowy nie ustępował i Slayton z zazdrością spoglądał na krzątającego się koło umywalki Kelly’ego.

– Nie bądź taki skowronek – powiedział pokonując ból w gardle. – Może i wypiłeś tyle co ja, ale nie sądź, że nie widziałem, jak bierzesz Alka-Selzer. Co najmniej pięć tabletek. Kelly przejrzał się w lustrze.

– Wstawaj. Zaraz zacznie się zebranie.

– Jakie zebranie?

– W sprawie tego faceta z sali intensywnej terapii.

Slayton z trudem wstał z łóżka.

– Odłączą go od aparatury? – spytał starając się stać pewnie.

– Jasne. Co prawda Hutts chce go leczyć, ale i tak go przegłosują.

– Leczyć? Hutts zawsze miał samarytańskie zapędy w stosunku do nieboszczyków – Slayton wyjął z lodówki puszkę piwa. – Chociaż może ma rację? Gdybym tak zaaplikował facetowi całe opakowanie aspiryny… Słyszałem, że to na wszystko pomaga.

– Kto ci to mówił?

– Agent reklamowy koncernu Bayera – Slayton kilkoma haustami wypił piwo.

Uporczywy ból głowy zaczął powoli ustępować i czuł, że krew zaczyna krążyć coraz szybciej. Jednocześnie jednak działo się z nim coś dziwnego.

– Potwornie wczoraj narozrabiałeś, Slayton.

– Ja? To ten grubas. W dodatku śnił mi się w nocy.

– A ja śniłem o policjantach. Zabierali mi legitymację i…

– I co?

– Wtedy się budziłem. Dopiero na jawie przypomniałem sobie, że mi ją oddali ze słowami: „Przepraszamy, panie doktorze”.

Slayton poruszył głową w nieokreślonym geście. Wyjął z lodówki drugą puszkę piwa i jak poprzednio wypił zawartość kilkoma łykami.

– Slayton, dobrze się czujesz?

– Tak, czemu pytasz?

– Jakoś tak dziwnie wywróciły ci się oczy do góry.

– Nie, czuję się świetnie.

– Bo myślałem… – Kelly nie dokończył, widząc, że jego kolega runął na łóżko. Podszedł do niego, ale kiedy po wielu staraniach udało mu się odwrócić leżącego na wznak, machnął ręką, zawiązał krawat i wyszedł z pokoju.

Sądząc po ogromnej ilości dymu w dużej sali konferencyjnej, spóźnił się dość poważnie. Starając się robić jak najmniej hałasu, przemknął za zajętymi fotelami i zajął miejsce w miarę możliwości maksymalnie oddalone od stołu prezydialnego.

– Reasumując to, co zostało powiedziane – kończył właśnie Werner – sądzę, że nie ma żadnych realnych przesłanek pozwalających mieć nadzieję na pozytywne zakończenie sprawy. Odczyty urządzeń rejestrujących pracę mózgu, niezmienne od wielu dni, brak jakichkolwiek odruchów i zgodne opinie lekarzy upoważniają mnie do zastosowania procedury specjalnej przewidzianej przez ustawę. Myślę, że powinniśmy przystąpić do głosowania.

Werner rozejrzał się po sali, ale nikt nie zgłosił sprzeciwu.

– Kto jest za całkowitym odłączeniem aparatury podtrzymującej pracę organizmu i stymulującej funkcje jego organów? – powiedział podniesionym głosem, sam jako pierwszy unosząc dłoń.

Wokół uniósł się las rąk. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom nawet Hutts głosował „za”. Werner nie był jednak zadowolony.

– A pan? – wycelował palcem w kogoś, kto siedział na samym przodzie.

– Ja?

– Tak, pan, panie Stazzi.

– Przecież jestem kierownikiem ochrony ośrodka. Nie mam zielonego pojęcia o medycynie.