125330.fb2
Reżyser ostentacyjnie wzruszył ramionami.
– Sami widzieliście, jak Linda mówiła ostatnią kwestię…
Layne musiał przytrzymać Ashcrofta z całej siły za rękaw.
– Oni przestali filmować – powiedział z naciskiem. – Prawda? To był koniec sceny?
Muir uśmiechnął się prawie szczerze.
– Naturalnie, trzeba było jeszcze raz kadrować.
Fotel ciężko skrzypnął, kiedy Ashcroft obracał się w stronę ostatniego rzędu.
– Rekwiruję ten fragment jako dowód rzeczowy – powiedział chrapliwie. – Podpisze mi pan zaraz papier.
Muir wstał.
– A zezwolenie?
Ashcroft sięgnął do kieszeni bluzy i wyjął cienki flamaster.
– Wszystko po kolei.
– O rany, nic nie widzę! – krzyknął Slayton. – Kelly, gdzie jesteś?
Tuż obok rozległ się jakiś dźwięk, ale Slayton nie mógł zlokalizować jego źródła.
– Nic nie widzę! – krzyknął znowu. – Ratunku! Duszę się…
Kelly zerwał kołdrę z twarzy leżącego w łóżku kolegi.
– Obudziłeś się wreszcie? – mruknął.
Slayton zmrużył oczy i mętnym wzrokiem powiódł po pomieszczeniu. Znajdował się w ich własnym pokoju, ale w przeciwieństwie do sytuacji sprzed chwili było w nim stanowczo za dużo światła. Powoli rozmasował sobie skronie i usiadł na łóżku. Ból głowy nie ustępował i Slayton z zazdrością spoglądał na krzątającego się koło umywalki Kelly’ego.
– Nie bądź taki skowronek – powiedział pokonując ból w gardle. – Może i wypiłeś tyle co ja, ale nie sądź, że nie widziałem, jak bierzesz Alka-Selzer. Co najmniej pięć tabletek. Kelly przejrzał się w lustrze.
– Wstawaj. Zaraz zacznie się zebranie.
– Jakie zebranie?
– W sprawie tego faceta z sali intensywnej terapii.
Slayton z trudem wstał z łóżka.
– Odłączą go od aparatury? – spytał starając się stać pewnie.
– Jasne. Co prawda Hutts chce go leczyć, ale i tak go przegłosują.
– Leczyć? Hutts zawsze miał samarytańskie zapędy w stosunku do nieboszczyków – Slayton wyjął z lodówki puszkę piwa. – Chociaż może ma rację? Gdybym tak zaaplikował facetowi całe opakowanie aspiryny… Słyszałem, że to na wszystko pomaga.
– Kto ci to mówił?
– Agent reklamowy koncernu Bayera – Slayton kilkoma haustami wypił piwo.
Uporczywy ból głowy zaczął powoli ustępować i czuł, że krew zaczyna krążyć coraz szybciej. Jednocześnie jednak działo się z nim coś dziwnego.
– Potwornie wczoraj narozrabiałeś, Slayton.
– Ja? To ten grubas. W dodatku śnił mi się w nocy.
– A ja śniłem o policjantach. Zabierali mi legitymację i…
– I co?
– Wtedy się budziłem. Dopiero na jawie przypomniałem sobie, że mi ją oddali ze słowami: „Przepraszamy, panie doktorze”.
Slayton poruszył głową w nieokreślonym geście. Wyjął z lodówki drugą puszkę piwa i jak poprzednio wypił zawartość kilkoma łykami.
– Slayton, dobrze się czujesz?
– Tak, czemu pytasz?
– Jakoś tak dziwnie wywróciły ci się oczy do góry.
– Nie, czuję się świetnie.
– Bo myślałem… – Kelly nie dokończył, widząc, że jego kolega runął na łóżko. Podszedł do niego, ale kiedy po wielu staraniach udało mu się odwrócić leżącego na wznak, machnął ręką, zawiązał krawat i wyszedł z pokoju.
Sądząc po ogromnej ilości dymu w dużej sali konferencyjnej, spóźnił się dość poważnie. Starając się robić jak najmniej hałasu, przemknął za zajętymi fotelami i zajął miejsce w miarę możliwości maksymalnie oddalone od stołu prezydialnego.
– Reasumując to, co zostało powiedziane – kończył właśnie Werner – sądzę, że nie ma żadnych realnych przesłanek pozwalających mieć nadzieję na pozytywne zakończenie sprawy. Odczyty urządzeń rejestrujących pracę mózgu, niezmienne od wielu dni, brak jakichkolwiek odruchów i zgodne opinie lekarzy upoważniają mnie do zastosowania procedury specjalnej przewidzianej przez ustawę. Myślę, że powinniśmy przystąpić do głosowania.
Werner rozejrzał się po sali, ale nikt nie zgłosił sprzeciwu.
– Kto jest za całkowitym odłączeniem aparatury podtrzymującej pracę organizmu i stymulującej funkcje jego organów? – powiedział podniesionym głosem, sam jako pierwszy unosząc dłoń.
Wokół uniósł się las rąk. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom nawet Hutts głosował „za”. Werner nie był jednak zadowolony.
– A pan? – wycelował palcem w kogoś, kto siedział na samym przodzie.
– Ja?
– Tak, pan, panie Stazzi.
– Przecież jestem kierownikiem ochrony ośrodka. Nie mam zielonego pojęcia o medycynie.