125330.fb2 Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 21

Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 21

– Utopili się!

– Nie zdążyli – Ashcroft przejechał palcami po twarzy. – To już drugi przypadek dzisiaj.

– Neal… to rośnie.

Ashcroft pochylił głowę tak nisko, że widać było tylko bujną czuprynę.

– Wiem – zabrzmiał głuchy głos. – A ty mi tu serwujesz idiotyczne zbiegi okoliczności. Może jeszcze jakąś klątwę Tutenchamona…?

Uniósł głowę i spojrzał w przesłonięte okularami oczy Layne’a.

– W porządku – powiedział po chwili. – Przepraszam, trochę przesadziłem.

Layne nie musiał nic mówić. Głośny stukot w szklaną szybę drzwi był wystarczająco natarczywy.

– Wejść! – krzyknął Ashcroft, a potem zamarł z na wpół otwartymi ustami.

– Kim pani jest? – spytał wreszcie.

Kobieta podchodząc do biurka zdążyła jeszcze posłać uśmiech w stronę Layne’a.

– Ten oficer na dole skierował mnie tutaj – powiedziała stukając wysokimi obcasami. – Chcę złożyć zażalenie na Szpital Wojskowy.

Layne przestał się gapić na obcisły sweterek spięty w talii paskiem, bez wątpienia nieseryjnej produkcji, i spojrzał na Ashcrofta. Ten miał nieszczęśliwą minę.

– Człowiek na dole – odezwał się wreszcie – nie jest oficerem… Nie rozumiem, dlaczego skierował panią do mnie.

Kobieta przerzuciła swój gruby warkocz na plecy, nieomal policzkując Layne’a. Sądząc po grubości, warkocz również nie był seryjnej roboty.

– Ten człowiek powiedział, że pan jest od nietypowych spraw.

Spojrzenia obydwu mężczyzn skrzyżowały się.

– Co to znaczy nietypowych…? – zaczął Ashcroft, lecz kobieta przerwała mu:

– Jestem Maureen Havoc, mój mąż George miał wypadek w zakładach atomowych, a teraz jest przetrzymywany w szpitalu.

Stanęła tak, że Layne nie mógł nie pomyśleć o jej nogach. Odsunął się na tyle, na ile pozwalała mu ściana.

– Co to znaczy: jest przetrzymywany? – Ashcroft był zirytowany. – Skąd takie podejrzenia?

– Byłam tam wczoraj, nie chcieli mnie dopuścić do niego. Boję się, że robią na nim jakieś eksperymenty.

Ashcroft krzywiąc z niechęcią twarz zerknął za okno. Niebo było gładkie jak emaliowana patelnia.

– Nie przesadzajmy, to koniec XX wieku…

– Ale tam, w samym szpitalu, coś się działo – Maureen Havoc była nieustępliwa. – Słyszałam jak mówili, że ktoś zmarł w dziwny sposób. Pan musi mi pomóc.

Ashcroft odwrócił twarz od okna.

– Zmarł – powtórzył. – W szpitalach ludzie często umierają, statystycznie częściej niż gdzie indziej – łypnął w stronę Layne’a.

– Dobrze – powiedział po chwili. – Wyjaśnimy to, ale proszę nie histeryzować.

Layne uniósł się z krzesła równo z nim.

– Przepraszam – powiedział przygładzając brodę. – Długo pani hodowała warkocz?

Dziewczyna uśmiechnęła się chwytając sploty w palce.

– Ładny, prawda? – stwierdziła przesuwając po nim dłonią i wyszła za Ashcroftem.

Layne’owi nie pozostało nic innego, jak tylko postawić budzik na właściwe miejsce.

* * *

– Zakochałem się – powiedział Slayton, patrząc na szare, nieciekawe kobiety przechodzące korytarzem.

– W kim? – spytał Kelly.

– Czy to ważne? W tej chwili jest mi wszystko jedno – Slayton włożył do ust papierosa. – Nuda panująca w tym ośrodku doprowadziła mnie do takiego stanu, że runę do stóp pierwszej kobiecie, która pojawi się w tych drzwiach.

– To będzie miłość twojego życia?

– Tak.

Kelly zaciekawiony wystawił głowę na zewnątrz.

– O rany, chodźmy stąd – cofnął się i popchnął Slaytona na taras. – Nie chcę, żebyś resztę życia spędził na kontemplacji mioteł i odkurzaczy.

Ruszyli wzdłuż szeregu przyciemnionych szyb, starając się trzymać cienia rzucanego przez światłochron.

– Gdzieś tutaj jest chyba gabinet Wernera – Kelly przesłonił ręką łzawiące od blasku oczy.

– Tego starego pryka? Nie, to te okna tam, na lewo.

– A skąd… Ten tłusty sklerotyk pracuje tam, bardziej w prawo.

Okno, pod którym stali, rozsunęło się z głuchym łoskotem.

– Obaj się mylicie, jestem dokładnie pośrodku – nabrzmiała twarz Wernera nie wyrażała żadnego uczucia.

Kelly w pierwszym odruchu rzucił się do ucieczki, ale wpadł na Slaytona i obaj zatoczyli się w kierunku barierki.

– Ostrożnie – syknął Werner. – Proszę do środka, właśnie miałem was wezwać… Nie przez okno, drzwiami – wtrącił widząc usiłowania Kelly’ego. – Mamy ważną naradę.

Wewnątrz, wokół dużego stołu konferencyjnego, siedziało jednak tylko kilka osób. Zdenerwowany Woodward przerzucał leżące przed nim papiery, zerkając co chwila w stronę Stazziego.

– Chcielibyśmy bardzo przepro… – zaczął Slayton, ale Werner powstrzymał go ruchem ręki.