125330.fb2 Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 27

Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 27

– A gdzie jest… no… – zdyszany Stazzi z trudem dobierał słowa.

– Tam za wzgórzem. Pilnuje jej reszta ludzi – sierżant wskazał palcem najbliższy płaski wierzchołek. – Ten chłopak mówi, że wszystko widział.

– Tak, chłopcze? – Ashcroft nachylił się nad nim. – Skąd się tu wziąłeś?

– Przyjechałem z wujkiem. Ale on cały czas łazi z innymi, a ja się nudzę.

– I naprawdę widziałeś wszystko?

– Tak, proszę pana. Kiedy tam niedaleko znalazłem Jacka…

– Kto to jest Jack?

– Nie wie pan? – chłopak zdjął z ramienia torbę, ale nie otworzył jej, tylko obracał w palcach spoglądając nieufnie na Ashcrofta.

– A ile Jack ma nóżek? – spytał przymilnie Kelly.

– Jack nie ma ani jednej nóżki. – Chłopak wyjął z torby wijącego się węża.

Stojący najbliżej odskoczyli, ale nie był to grzechotnik ani żmija piaskowa.

– Kelly, niech mu pan zabierze to zwierzę! – warknął Stazzi.

Kelly rozejrzał się bezradnie.

– Eee… Sierżancie, proszę zaopiekować się Jackiem.

Sierżant usiłując ukryć drżenie ręki zabrał chłopcu węża i trzymając go z dala od siebie za sam ogon, odrzucił kilkadziesiąt kroków dalej. Chłopak popatrzył na niego spokojnie i nagle, jak to tylko dzieci potrafią, wybuchnął płaczem. Odtrącił wyciągniętą w jego kierunku rękę Stazziego z gumą do żucia i przyjął dopiero pistolet Ashcrofta. Odbezpieczył go zupełnie fachowo, na szczęście z powodu braku magazynka nie udało mu się zarepetować broni.

– Mógłbyś opowiedzieć, co widziałeś?

Chłopak uśmiechnął się i wycelował w Layne’a.

– Kiedy tam, przy budynkach, coś wybuchło, przybiegło dwóch panów skutych kajdankami. A tu – chłopak wycelował w podnóże pagórka – stał terenowy willys 1700D.

– Samochód czekał na nich?

– Chyba nie, kierowca opalał się z taką panią, a potem się całowali…

– Może robili to dla niepoznaki.

Chłopak wzruszył ramionami.

– Byli całkiem rozebrani. Ale jak ten pan, co się chwiał na nogach, kiwnął na nich ręką, to od razu do niego pobiegli.

– I co było dalej?

– Ten pan coś powiedział do drugiego pana, z którym był skuty. I tamten obciął sobie dłoń.

– Co? Jak to obciął?

– No, wyjął nóż i…

– To przecież niemożliwe.

– Jak mi pan nie wierzy, to niech pan tam idzie i zobaczy.

Stazzi powstrzymał Ashcrofta.

– Co zrobili potem? – spytał.

– Wskoczyli do auta i pojechali.

– Pamiętasz może numer?

Chłopak zrobił obrażoną minę.

– Panowie mają mnie za amatora? – wyjął zza koszuli pomięty komiks z Flashem Gordonem.

W poprzek tylnej strony okładki biegł rząd cyfr i liter. Ashcroft przepisał go do swojego notesu.

– Co o tym myślisz? – spytał Layne’a.

– Nie wiem. Nie mam na przykład pojęcia, dlaczego strażnik mógł to zrobić.

– Właśnie – wtrącił się Kelly. – Można to zrobić w szale, mając dajmy na to siekierę. Ale nożem… To zupełnie niemożliwe. Zresztą po co…?

Stazzi zdjął z szyi łańcuszek z przyczepionym do niego kluczykiem.

– Tylko tym można było otworzyć kajdanki. – Przez chwilę patrzył przed siebie. – Może pan Havoc chciał być szybko wolny…

Kelly spojrzał na Slaytona i zauważył, że ten lekko się uśmiecha.

* * *

Klimatyzacja ukryta za stylową boazerią szumiała jednostajnie. Ashcroft odłożył sztućce i wycierając usta zerknął na Layne’a. Ten wpatrywał się osowiale w wystygłą porcję. Ashcroft przechylił się do kelnerki i charakterystycznym gestem rozwarł palce na kilka centymetrów.

– Nie lubisz ketchupu? – spytał życzliwie.

– Po pierwsze – Layne uniósł oczy – źle dziś spałem, po drugie chciałem kiedyś iść na medycynę…

– I co?

– I przypomniałem sobie o zajęciach w prosektorium.

– Może sobie chlapniesz? – Przyniesiony kieliszek lśnił wilgocią.

– Samo przejdzie…

Hałas za ich plecami sprawił, że odwrócili głowy. Freddie uśmiechnął się przepraszająco do kelnerki i podszedł do nich.