125330.fb2 Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 29

Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 29

– Kathreen Burns – powiedziała dziewczyna wyciągając rękę. – Czy George naprawdę żyje?

Ashcroft poczekał z odpowiedzią, póki nie wgramolił się na wąskie siedzenie.

– Nie tylko żyje, ale i uciekł ze szpitala.

Dziewczyna spojrzała przez ramię.

– To niemożliwe.

– Fakt… lekarze mówili nam coś takiego i dlatego chcemy uzyskać pewne informacje o nim.

Z cichym szumem zajechali przed wejście „C”.

– Rozumiem. – Kathreen zeskoczyła na podjazd. – Postaram się pomóc.

Zawieszoną na nadgarstku plakietkę wsunęła w szczelinę identyfikatora. Rozległo się parę melodyjnych dźwięków i drzwi zniknęły w ścianie. Layne wszedł ostatni, wyraźnie nadsłuchując.

– To chyba Chopin… – zaczął spoglądając na dziewczynę.

Uśmiechnęła się szeroko.

– Brawo.

Z głębi korytarza wyłoniła się dwójka mężczyzn. Pchali przed sobą na wózku prostopadłościenny pojemnik, cały oblepiony żółto-czerwonymi znakami. Blondyn o płowych włosach uśmiechnął się na ich widok.

– Kate – powiedział. – Widzę, że masz dwie nowe ofiary.

Otaksował wzrokiem najpierw Ashcrofta, potem Layne’a.

– Pan to może ma już dzieci – westchnął. – Ale ciebie, młodzieńcze, szkoda…

– Nie przesadzaj, Mark.

Drugi z mężczyzn również odwrócił głowę i obydwaj z blondynem wyszczerzyli zęby.

– Co to było? – spytał Layne, kiedy przeszli kilka dalszych metrów sterylnie białego korytarza.

Dziewczyna żachnęła się.

– Mark, główny dyspozytor. Myślał, że was przyjmuję do pracy i jak zwykle…

– Chciałem wiedzieć, co było w tej skrzyni…

– W skrzyni? Paliwo. – Odruchowo poprawiła przypięty do kieszonki kostiumu długopis. – Dostajemy je z oczyszczalni w Knops. Pracują tam na uraninicie.

Layne skinął głową.

– Od razu będziemy mogli dostać wydruk z danymi Havoca?

Dziewczyna zatrzymała się.

– Kłopot w tym, że siadł mój terminal. Mają go wymienić po południu.

Layne skrzywił się.

– Właściwie to najważniejsze…

– Marty, nas interesuje nie tylko życiorys, ale też i sam wypadek. Po dane przyjedziemy później. Pani tu będzie? Ashcroft odwrócił się do dziewczyny.

– Wieczorem z pewnością. Robimy symulowany rozruch reaktora termojądrowego, chcę przy tym być. Ale teraz mogę wam pokazać miejsce wypadku.

Skinęli głowami i ruszyli do jednego z bocznych korytarzy. Potem były schody i zamykające je drzwi. Dziewczyna otworzyła stojącą obok szafkę. W jej dłoni znalazły się dwa długopisy, identyczne z tym, który nosiła przy kieszonce.

– To dozymetry. Przypnijcie je.

– Grozi jakieś niebezpieczeństwo? – zamruczał Ashcroft mocując się z zapięciem.

– Nie, ale będziemy na rampie ponad halami i takie są przepisy.

Oczom ich ukazała się potężna, sztucznie oświetlona hala. Pod kopulastym sufitem biegły stalowe belki suwnic zbiegając się przy ścianach, gdzie warkocze kabli tworzyły swoistą plątaninę. Na obwodzie kopuły widniały czarne łukowate skrzynie detektorów.

Kiedy weszli na rampę, Burns spojrzała w dół.

– Tam będzie nasz reaktor, a tam… – uniosła dłoń – jest centralna dyspozytornia.

Jedyne co mogli obejrzeć w głębi hali, to wielki betonowy krąg z potężnymi wypustami. Dyspozytornia musiała się kryć gdzieś za ścianą. Layne oparł dłonie na barierce i przechylił się stojąc na palcach.

– O ile wiem… – powiedział – reaktory termojądrowe jeszcze nie istnieją.

– Zgadza się. Mamy nadzieję, że to będzie pierwszy – wycelowała palcem w stronę długich, ustawionych wokół kręgu rur. – Lasery elektronowe…

Chrząknięcie Ashcrofa zabrzmiało szczególnie znacząco.

– Widzę, że również interesujesz się fizyką, ale możesz odłożyć to na później – uśmiechnął się przymilnie. – Panna Burns miała nam opowiedzieć o wypadku Havoca.

Dziewczyna puściła barierkę i przeszła na drugą stronę.

– To, o czym mówię, ma o tyle związek z wypadkiem, że zdarzyło się właśnie podczas pierwszego rozruchu.

– Rozruchu? – Stukając butami o nity Ashcroft zbliżył się do niej.

– Uruchamiania programu symulującego dla reaktora termojądrowego. Tam, w starym budynku… – wskazała dłonią, gdzieś za mury – mamy inny reaktor, zamontowany na początku pracy ośrodka. Jest to reaktor basenowy, praktycznie zerowej mocy.

Ashcroft przyglądał się anonimowym pulpitom umieszczonym w dole na niewysokich postumentach. Dalej, za grubą szybą, przesuwały się jakby ludzkie sylwetki.

– Tego dnia Havoc miał za zadanie sprawdzenie sprężarki przy pompie podającej wodę destylowaną do basenu – kontynuowała Burns. – Reaktor umyślnie przerzucono na bieg jałowy, tak aby obciążenie pompy było najmniejsze. Kiedy Havoc zdjął zabezpieczenie i miał przystąpić do oględzin, jeden z ludzi nadzoru popełnił kardynalny błąd. Uniósł rdzeń na poziom roboczy. Siedział właśnie tam…

Wskazała na widoczne w oddali pulpity.