125330.fb2 Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 30

Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 30

– Na stanowisku bezpośrednim. W centralnej dyspozytorni Mark był zajęty symulacją i zanim spostrzegł, co się dzieje, zadziałał automat podając wodę, i to pod dużym ciśnieniem. Pompa odprowadzająca, którą naprawiał Havoc, nie wytrzymała. Zanim go wyciągnęliśmy, dostał grubo ponad LD, nie mówiąc o urazach mechanicznych.

– LD?

– Letalis dosis.

– Co było później? – Ashcroft oparł się plecami o poręcz.

– Pracę przejął układ awaryjny, a Havoca odtransportowaliśmy do szpitala. To cud, że żyje.

– A ten człowiek, ten, który uniósł rdzeń?

– Odesłaliśmy go do uniwersytetu stanowego na testy psychofizyczne. Nie potrafił powiedzieć, dlaczego uruchomił dźwig. – Burns popatrzyła w stronę niewyraźnych ludzkich postaci. – Nie sądzę, aby miał tu wrócić.

Layne podążając za jej wzrokiem zmarszczył brwi.

– Poddaliście wszystko dezaktywacji?

– Całą przepompownię, dlatego dopiero dzisiaj ponawiamy symulację.

– I już weszli tam ludzie?

– To nie są ludzie…

Burns ruszyła szybkim krokiem.

– Pozwólcie… pokażę wam coś.

Niemal biegiem przemierzyli pomost i weszli do windy.

– Jeśli nie ludzie, to co? Roboty…?

Dziewczyna poprawiła kostium.

– W pewnym sensie. Zaraz pokażę…

Ashcroft spojrzał na jej plecy i bezgłośnie poruszył wargami. Przez całą długość korytarza miał głęboko zamyślony wyraz twarzy.

– Zajrzyjcie – dziewczyna wskazała podłużne okienko biegnące wzdłuż ściany.

Posłusznie podeszli bliżej. Wewnątrz pogrążonego w półmroku pomieszczenia siedziało pięciu mężczyzn. Wyprostowani, z głowami zanurzonymi całkowicie w głębokich hełmach, tkwili przed pulpitami. Zielone światło ekranów rzucało łagodny blask na sufit, mżąc na powierzchni szyby.

– Poprzez te hełmy sterują robotami?

– Dokładnie tak. – Policzki Burns pokrył rumieniec emocji. – To system łączności bezpośredniej. Po wypadku przyznano nam dotację i mogliśmy zakupić serię robotów używanych przy testowaniu wahadłowców. Teraz żaden człowiek nie musi wchodzić tam, gdzie istnieje choć cień ryzyka.

Ashcroft odpiął dozymetr.

– Gratuluję, ale na nas już pora. Będziemy koło siódmej, dobrze?

– W sam raz, będę czekała.

Droga do elektrycznego wózka i jazda trwały nie więcej jak dziesięć minut. Stojąc przy bramie, razem ze strażnikiem przyglądali się niknącej sylwetce dziewczyny, kiedy z tyłu rozległ się donośny dźwięk klaksonu. Za ich samochodem tarasującym wjazd widniała potężna ciężarówka. Bez słowa wsiedli do wozu.

– Nikt ci nie mówił o obiciach z koca? – wycedził Layne patrząc ze zgrozą na przylepiony do deski rozdzielczej termometr.

Ashcroft splunął na dłonie i przerzucił dźwignię automatu.

– Zastanawiam się – powiedział przekrzykując hałas ryczącego silnika – czym te kobiety się różnią?

Layne rozpostarł chustkę.

– Taki upał… a jemu się chce.

– Co mówisz?

– Tym się różnią – powiedział Layne mrużąc oczy na wietrze – że mając Maureen za żonę musiałbyś jeździć kabrioletem.

Ashcroft odwrócił twarz.

– Czemu?

Layne z zadowoloną miną poprawił okulary.

– Dlatego… że w innym rogi nie zmieściłyby ci się pod dachem.

* * *

– Głosuj na Malle’a! Głosuj na Malle’a! Jeśli nie chcesz być ze sfrustrowaną mniejszością, przyłącz się do większości. Głosuj na Malle’a! To nie będą wybory! To będzie jatka przeciwników demokracji i dobrobytu…

– Mam dość jatek na dzisiaj – mruknął Layne i zakręcił szybę samochodu.

Jednak wzmocniony przez ręczny megafon głos mężczyzny machającego różnobarwną flagą stanu dobiegał do nich z tym samym natężeniem:

– Głosuj na Malle’a! Ostatnie badania wykazały, że obecny burmistrz ma zapewnione osiemdziesiąt siedem procent głosów. Przyłącz się do większości! Głosuj na dobrobyt i demokrację!

– To tutaj? Niezły hotel – Layne pochylił się do przodu oceniając wysokość wieżowca.

Ashcroft zaparkował pod plastikową markizą i rzucił kluczyki boyowi w liberii.

W hallu było chłodno i przyjemnie. Podeszli do obitego prawdziwą skórą kontuaru, oddzielającego recepcję od rzędu foteli otaczających wielką fontannę.

– Chcielibyśmy odwiedzić panią Havoc. Który pokój zajmuje? – spytał Ashcroft stojącego w cieniu rozłożystej palmy portiera.

– Panowie też do niej? – tamten uśmiechnął się złośliwie. – Tak od razu? Radzę zająć miejsce w kolejce… – wskazał na kilku playboyów okupujących najbliższe fotele.

– Policja! – warknął Ashcroft nawet nie sięgając po odznakę.

– Tak, tak, przepraszam. Już mówię! – portier krzyknął nagle, patrząc przerażony na Layne’a sięgającego do wewnętrznej kieszeni marynarki.

Odetchnął, kiedy zobaczył paczkę papierosów.