125330.fb2 Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 38

Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 38

– Proszę, to „Archeologia Południowej Arabii” Cornsa z pięćdziesiątego drugiego roku. A to „Legendy perskie”. Unikatowe wydanie, oprawione w grubą cielęcą skórę. Tylko sześćset egzemplarzy. Rok wydania tysiąc dziewięćset drugi.

Layne dotknął szarego grzbietu książki.

– Co jeszcze ma przyjść? – spytał.

– A to już rzecz zupełnie nowa, choć niedostępna w księgarniach. Chodzi o uniwersytecki raport z prac archeologicznych prowadzonych przez ekipę Hartmana. Pana Havoca interesuje zeszyt: „Wzgórza 1114 i 1115”.

– Musimy zarekwirować te książki – powiedział Ashcroft.

– Hm, nie prowadzę przedsiębiorstwa charytatywnego.

– Ile jesteśmy panu winni?

– Trzysta pięćdziesiąt dolarów.

– Ile?!

– Już mówiłem, że to prawie unikatowe pozycje…

Ashcroft krzywiąc się wypisał czek.

– Przyjmie pan to? – spytał wyrywając podłużną karteczkę.

– Od pana oczywiście. Jak mógłbym nie wierzyć policji?

Ashcroft ciągle z kwaśną miną schował książeczkę do wewnętrznej kieszeni.

– Chcielibyśmy też prosić pana o współpracę…

– Tak…?

– Interesuje nas pan Havoc osobiście. Jeśli przyjdzie odebrać książki w piątek, nasi ludzie powinni na niego czekać i…

– Czy jest poszukiwany?

– Tak.

– No to dlaczego panowie nie powiedzieli od razu. Mogliście go przed chwilą aresztować.

– Co?!

Staruszek uśmiechnął się ponownie.

– Był tu przecież przed chwilą. Wyszedł, kiedy panowie przeglądali magazyn…

Ashcroft bez słowa rzucił się do drzwi. Layne chciał coś powiedzieć, ale chwycił tylko książki i pobiegł za nim. Dopadł do samochodu w momencie, kiedy Ashcroft zaczął krzyczeć do mikrofonu:

– Do wszystkich patroli w okolicy Pitt’s Center! Na Dellen Avenue lub w jej pobliżu kręci się poszukiwany George Havoc. Natychmiast podjąć poszukiwania. Powtarzam…

– Tu „Jane 200”. Zgłaszam się na wezwanie.

– Tu „Jane 217”. Jadę wzdłuż Dellen Avenue. Brak jakiegokolwiek ruchu na chodnikach…

Ashcroft nerwowo kręcił gałką odbiornika. Niestety, pochodzące od zakłóceń szumy i trzaski nie chciały ustąpić.

– Tu „Jane 200”. Widzę mężczyznę o wyglądzie odpowiadającym…

– Śledź go! Jedź za nim!

– Tu „Jane 200”. Podejrzany skręcił w zaułek obok sklepu Krugera. Wchodzi w jakąś bramę.

– Halo, „Jane 200”! Nakazuję natychmiastowe aresztowanie!

– Zrozumiałem. Opuszczamy samochód.

Ashcroft przekręcił kluczyk tak, jakby chciał wyrwać go razem ze stacyjką. Samochód ruszył zawadzając o zderzak furgonetki i ślizgając się na mokrej nawierzchni pomknął wzdłuż metalowej siatki zabezpieczającej chodnik. Przed sklepem Krugera skręcili gwałtownie. Piszczące opony na dłuższy czas straciły przyczepność i samochód zatrzymał się dopiero zrobiwszy prawie pełny obrót.

– Do której bramy weszli policjanci? – krzyknął Layne do niskiego, zanoszącego się kaszlem mężczyzny, którego podtrzymywała drobna dziewczynka.

Pojemniki z farbą w aerozolu wystające z jej kieszeni świadczyły, że to ona była autorką fantastycznych wężowych postaci namalowanych na ścianie domu.

– Hej, słyszy mnie pan?

Mężczyzna podszedł bliżej i nie odejmując od ust chusteczki wskazał na najbliższe przejście.

– Tam – wycharczał i znowu zaniósł się kaszlem. Wyskoczyli z samochodu i starając się nie upaść pobiegli w kierunku bramy. Zanurzyli się w gęsty mrok, ale już po chwili stanęli na widok dwóch rozglądających się bezradnie policjantów.

– Gdzie on jest? – spytał Ashcroft.

– Uciekł. – Starszy policjant schował rewolwer do kabury. – Wbiegł tutaj, ale można opuścić to miejsce w co najmniej pięciu kierunkach.

Layne dopiero teraz dostrzegł rozgałęzienie korytarza.

– Wracamy?

Ashcroft skinął głową. Powlekli się z powrotem, z wściekłością rozpryskując wodę kałuży. Tuż przed samochodem Layne przystanął nagle i ruchem ręki przywołał Ashcrofta. W poprzek chodnika biegł rozmazany jaskrawozielony napis:…AND CRY – HAVOC…!

Layne spojrzał na pobliski mur zaludniony również jaskrawymi, chorobliwie powykręcanymi postaciami. Ich wielkie błyszczące oczy zdawały się patrzeć wprost na niego.

– To twoja robota? – spytał Ashcroft na stojącą obok, samotną już dziewczynkę.

Mała skinęła głową.

– Dlaczego to zrobiłaś?

– Ten pan, który tu stał, prosił mnie o to – dziewczynka nagle okręciła się na pięcie i pobiegła przed siebie.

Na chwilę jeszcze jej twarz pojawiła się zza narożnika.