125330.fb2 Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 48

Nostalgia za Sluag Side - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 48

– Dobra. Ja pójdę do Wernera i zaraz wszystko załatwię.

– Ty lepiej zostań – Slayton zaczął kompletować swój strój. – Ja pójdę.

– A my? – zaprotestowała jedna z dziewczyn. – Mamy tu siedzieć same?

– Zaczekajcie chwilę – Slayton skinął na Stazziego i obaj zniknęli za drzwiami.

Po półgodzinie prawie jednocześnie zjawili się z powrotem.

– I co załatwiłeś? – spytał Stazzi.

– Werner zasadniczo nie ma żadnych obiekcji, ale twierdzi, że samemu trudno mu podjąć taką decyzję. Obiecał, że skonsultuje się z kim trzeba…

– To już nieaktualne – wpadł mu w słowo Kelly.

– Dlaczego?

– Dzwonił tu przed chwilą i…

– Telefonował tu Werner? – oczy Slaytona zrobiły się okrągłe. – A ty oczywiście odebrałeś?

– Tak. I co z tego?

Slayton opadł na kanapę.

– No tak. Skoro usłyszał twój przepity głos, to mamy zapewnione kilka dyżurów poza kolejnością…

– Wprost przeciwnie, był bardzo grzeczny – Kelly zrobił obrażoną minę. – Pytał nawet, czy może tu wpaść… Nie, żartuję – dodał, widząc że Slayton rzuca się w kierunku stosu puszek, żeby zrobić porządek. – W każdym razie powiedział, że skontaktował się z Huttsem, a ten jako kierownik naukowy kategorycznie odmówił udzielenia swojej zgody na nasze badania.

– To było do przewidzenia – powiedział cicho Stazzi.

– Jak to?

– W dowództwie powiedziano mi, że chorego pielęgniarza skierował do pracy właśnie Hutts.

Slayton chciał coś powiedzieć, ale stojąca ciągle na środku pokoju dziewczyna ziewnęła szeroko i potrząsnęła za ramię leżącą koleżankę.

– Idziemy stąd, kochanie – powiedziała. – Znajdziemy sobie prawdziwych mężczyzn, takich, którzy potrafią coś jeszcze oprócz trzepania językiem.

* * *

Earl ziewał rozdzierająco, jednak na widok Ashcrofta zsunął się z biurka usilnie starając się przybrać inteligentniejszy wyraz twarzy.

– Tego brodatego nie ma z tobą? – spytał.

– Jest – dobiegło zza drzwi.

Z wciąż rozłożoną gazetą do gabinetu wkroczył Layne.

– Nic nie piszą – cisnął dziennik na biurko. – Gwardia widać nie ma czym się chwalić.

– Dennis znowu zabrał Lionela i Freddie’ego – stwierdził Earl odrywając wzrok od okna. – Jeszcze trochę, a razem z obyczajówką będziemy biegać po burdelach.

Ashcroft skrzywił się, jakby zabolało go gardło.

– Jest coś nowego?

– Żadnych nowych morderstw, a stare sprawy bez zmian – Earl wyglądał na szczerze zmartwionego.

Ashcroft przesunął dłonią po jakiejś głębszej rysie na powierzchni stołu.

– Od dzisiaj – powiedział – musisz uważać na jeszcze jedno. Przestrzeliwanie albo ćwiczenia z bronią w okolicach miasta. Mogą się tym parać całkiem porządni obywatele.

– Broń rejestrowana?

– Nie… M-16, AR-10…

Earl cicho gwizdnął, potem zgarbiony przemaszerował kilka razy wzdłuż ściany.

– To może pasować – powiedział nachylając się nad raportami. – O…

Ashcroft rozłożył papiery, słuchając komentarza.

– Przyszło z trzeciego komisariatu. Ludzie pracujący u Manganellego słyszeli w piwnicach dziwne odgłosy. Przypominały palbę karabinową.

– Zgadza się – Ashcroft trzepnął kartkami. – Ale posterunkowy pisze, że dźwięki dobiegały jakby zza ściany. Sprawdził, czy nie ma tam innego pomieszczenia?

– Rozmawiałem z nim dzisiaj – Earl wsparł się plecami o ścianę. – To rozsądny facet, na pewno tego nie przeoczył. Wokół piwnic Manganellego nie ma nic… chyba że kanały ściekowe.

– Dobra. – Chybocząc się na krześle Ashcroft złożył na powrót sprawozdania. – Gdyby coś takiego powtórzyło się, melduj.

– O.K. – Earl skinął głową. Potem machnął im ręką i wyszedł.

Layne przestał manipulować przy zapięciu zegarka.

– Gdzie jest ten market? – spytał.

Ashcroft zerknął na niebo przez dawno nie myte szyby.

– Na końcu ciągu handlowego. Kilkanaście lat temu zburzono sporo domów pod centrum usługowe.

– A starej sieci kanalizacyjno-wodociągowej nie zasypano?

– Nie ruszono tam niczego. Wygląda, że będziemy musieli się rozejrzeć.

– A plany?

– Fabryka uzdatniania wody. – Ashcroft uniósł się z miejsca. – Samochodem będziemy za kwadrans.

Kompleks budynków leżał nad niewielką, jedyną w promieniu wielu mil rzeką. Można było podejrzewać, że właśnie wodzie miasto zawdzięczało swoją lokalizację na tym kawałku pustynnego wybrzeża. Budynek kontroli jakości znajdował się pół kilometra dalej. Ashcroft i Layne, idąc wzdłuż rurociągu, zbliżali się do jego walcowatego kształtu.