125330.fb2
Kelly wstał z łóżka i nachylił się nad Stazzim.
– Zrozum wreszcie, że Hutts jako kierownik naukowy skutecznie sparaliżuje wszystkie nasze poczynania. Musimy skłonić Wernera, żeby go odsunął albo zawiesił. To nasza jedyna szansa.
– Dobrze, ale nie w ten sposób. Poza tym, nawet jeśli Werner nabierze podejrzeń w stosunku do Huttsa, to przecież nigdy nie zgodzi się na użycie profesora w charakterze królika doświadczalnego.
– Mamy jeszcze Kathreen Burns – powiedział Slayton.
Stazzi obrócił fotel w jego stronę.
– To ta kobieta, którą przysłali Ashcroft i Layne? – spytał.
– Tak. Zamiast na pogotowie przywieźli ją tutaj mając nadzieję, że wykonamy badania, które wyodrębnią wreszcie cechę powodującą podporządkowanie się Havocowi.
– Co jej właściwie jest?
– Szok po porażeniu prądem o wysokim napięciu. Drobiazg. Ale Layne dołączył szczegółowy opis zajścia i wszystkie swoje uwagi. To naprawdę świetny materiał do doświadczeń.
– Ale jednostkowy – wtrącił Kelly.
– Może uda nam się zbadać Huttsa.
– Na to nie liczcie – mruknął Stazzi w zamyśleniu.
– Dobrze – podjął po chwili. – Spróbuję. Dajcie mi pół godziny i spotkamy się w gabinecie szefa.
Werner nie był ani zaskoczony, ani zdziwiony zarzutami i oskarżeniami wysuwanymi pod adresem Huttsa. Patrzył spokojnie na Kelly’ego i Slaytona paląc papierosa, którego dym prawie zasłaniał jego twarz.
– Można by uznać – powiedział wreszcie – że wszystko, co usłyszałem, brzmi dość przekonywająco, abstrahując oczywiście od zupełnie fantastycznych założeń, które poczyniliście. Ale chciałbym jednak dysponować jakimiś dowodami.
– Czy formularz, który świadczy, że to Hutts posłał chorego pielęgniarza na dyżur, nie jest dowodem? – spytał Kelly.
– Nie.
– Myślę, że gdyby pan z nim porozmawiał – powiedział Slayton – wszystko wyszłoby na jaw.
– Mam go wezwać? Nie wiem nawet, gdzie jest w tej chwili.
– Czeka przed drzwiami. Stazzi już go przyprowadził.
Werner uśmiechnął się i zdusił papierosa.
– Mam nadzieję, że nie trzyma nabitego rewolweru przy jego skroni – nachylił się nad komunikatorem i szepnął coś sekretarce.
Po chwili Hutts i Stazzi zajęli miejsca w głębokich fotelach.
– Usłyszałem przed chwilą – zaczął Werner – kilka poważnych oskarżeń dotyczących pana…
Hutts spojrzał na Slaytona, ale ten odwrócił wzrok.
– Między innymi pojawiła się kwestia pańskiej odmowy na przeprowadzenie badań zaproponowanych przez Kelly’ego i Slaytona.
– Nigdy nie zgodzę się na te badania – powiedział ostro Hutts. – Nie przyłożę swojej ręki do topienia rządowych pieniędzy w tak idiotycznym programie.
– Chciałbym usłyszeć, dlaczego?
Twarz Huttsa poczerwieniała.
– I pan mnie jeszcze o to pyta? Przecież to bzdury! Stek wyssanych z palca bajek!
Werner nie spiesząc się zapalił drugiego papierosa.
– A jak pan wytłumaczy śmierć pielęgniarza? – spytał zaciągając się dymem. – Albo to, co stało się z Woodwardem i jednym z żołnierzy…
– Wszystko ma swoje wytłumaczenie i na pewno je znajdziemy. W odpowiednim czasie.
– To wszystko?
Hutts prawie poderwał się z fotela.
– Czego pan ode mnie chce? Chciałbym poznać wreszcie…
Przerwał mu sygnał telefonu.
– Przepraszam panów – Werner podniósł słuchawkę i długo milczał przybierając coraz bardziej zaskoczony wyraz twarzy.
W końcu powtórzył kilka razy: „tak jest, panie pułkowniku” i delikatnie, jakby bał się głośniejszego trzasku, odłożył słuchawkę z powrotem na widełki.
– No cóż – podjął po chwili – myślę, że nasz problem jest przynajmniej w części rozwiązany.
– Co się stało? – spytał Stazzi.
– Nasze dowództwo – Werner ruchem głowy wskazał na telefon – zawiadomiło mnie, że Havoc został ujęty dziś w nocy.
W zapadłej ciszy słychać było ciężki oddech Huttsa.
– Pytali, czy podejmiemy się – kontynuował Werner – zbadania Havoca…
– Co pan postanowił? – spytał Hutts.
– Odpowiedź mam dać jutro. Jednak przywiezienie tutaj zbiega uzależnili od podjęcia przez nas kompleksowych badań o charakterze… no, mniej więcej takich, jakie proponowali już wcześniej Kelly i Slayton.
– Myślę, że powinniśmy się zgodzić – powiedział Hutts.
– Słucham?
– Powinniśmy przyjąć tu Havoca znowu!