125745.fb2 Planeta Smierci 1 - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 19

Planeta Smierci 1 - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 19

18

Po śniadaniu powiedział Rhesowi, że chce wrócić do miasta.

— A więc masz już dość oglądania naszego barbarzyńskiego świata i chcesz wrócić do przyjaciół. Może nawet pomóc im nas zetrzeć z powierzchni planety? — Rhes powiedział to niby żartem, ale był w jego słowach odcień zimnej złośliwości.

— Mam nadzieję, że nie mówisz tego poważnie — odparł Jason. — Musisz zdawać sobie sprawę, że jest całkiem przeciwnie. Bardzo bym chciał, żeby ta wojna domowa się skończyła i żebyście wy też mogli korzystać ze wszystkich dobrodziejstw nauki i medycyny. Zrobię wszystko, żeby do tego doprowadzić.

— Oni się nie zmienią — rzekł Rhes posępnie — więc nie marnuj czasu. Ale musisz zrobić jedno dla własnego i naszego dobra. Nie przyznawaj się, że zamieniłeś choćby kilka słów z którymkolwiek z karczowników!

— Czemu?

— Czemu!… Czyżbyś, do nagłej śmierci, był taki tępy? Oni są gotowi na wszystko, żeby nie dać nam się za wysoko wznieść, i dużo bardziej woleliby zobaczyć nas martwych. Czy sądzisz, że zawahaliby się przed zabiciem ciebie, gdyby mieli choć cień podejrzenia, że skontaktowałeś się z nami? Oni zdają sobie sprawę, że możesz sam, w pojedynkę, zmienić cały układ sił na tej planecie. Przeciętny śmieciarz uważa nas za istoty stojące tylko o stopień wyżej od zwierząt, ale ich przywódcy nie są tacy głupi. Wiedzą, czego chcemy i czego nam trzeba. Zapewne mogliby nawet odgadnąć, o co zamierzam cię teraz poprosić. Pomóż nam, Jasonie dinAlt. Wróć między te ludzkie świnie i kłam. Mów, że nigdy z nami nie rozmawiałeś, że ukrywałeś się w lesie i my cię zaatakowaliśmy, a wtedy ty musiałeś strzelać do nas, żeby się uratować. Aby poprzeć twoje słowa, dostarczymy zwłok kogoś, kto niedawno zmarł. Postaraj się, żeby ci uwierzyli, a kiedy uznasz, że ich przekonałeś, mniej się nadal na baczności, bo będą cię obserwowali. Później powiedz, że skończyłeś pracę i możesz wracać. Wydostań się bezpiecznie z Pyrrusa na inną planetę, a mogę ci obiecać, co tylko chcesz we wszechświecie. Będziesz miał, co tylko zechcesz. Pieniądze, władzę…w s z y s t k o. To jest zasobna planeta. Śmieciarze wydobywają kruszec i sprzedają, ale my moglibyśmy to robić znacznie lepiej. Sprowadź tu pojazd kosmiczny i wylądujcie byle gdzie na kontynencie. My nie mamy miast, ale nasi ludzie wszędzie mają farmy, znajdą cię. Stworzymy własny handel… bez pośrednictwa. Tego właśnie pragniemy wszyscy i gotowi jesteśmy podjąć wszelki trud, aby to osiągnąć. I ty zrealizujesz nasze pragnienia. Damy ci, co tylko zechcesz. To nasza obietnica, a my nie łamiemy obietnic.

Wielkość i znaczenie sprawy, którą Rhes przedstawił, wstrząsnęły Jasonem. Wiedział, że Rhes mówi prawdę i że wszystkie zasoby mineralne planety stałyby się jego własnością, gdyby tylko poprosił. Przez chwilę czuł pokusę, aby to uczynić, delektując się myślą, jak by to było wspaniale. I zaraz zdał sobie sprawę, że byłby to tylko półśrodek, w dodatku lichy. Gdyby ci ludzie mieli siłę, jakiej pragną, usiłowaliby przede wszystkim zniszczyć mieszkańców miasta. Wynikłaby krwawa wojna domowa, która prawdopodobnie skończyłaby się zgubnie dla obu stron. Rozwiązanie, które proponował Rhes, było dobre… ale tylko połowiczne.

Jason musiał znaleźć lepsze. Takie, które zakończy wszelkie wojny na planecie i pozwoli obu grupom żyć w pokoju.

— Nie zrobię nic, co mogłoby zaszkodzić twoim ludziom, Rhesie… i postaram się uczynić, co tylko w mojej mocy, żeby im dopomóc — przyobiecał Jason.

Ta połowiczna odpowiedź zadowoliła Rhesa, który potrafił ją zinterpretować w jeden tylko sposób. Resztę ranka spędził przy komunikatorze, wydając różne dyspozycje w związku ze zwożeniem żywności na punkt wymiany handlowej.

— Żywność jest na miejscu i daliśmy sygnał — rzekł w końcu. — Ciężarówki przyjadą tam jutro i ty będziesz na nie czekał. Wszystko jest ułożone tak, jak ci mówiłem. Wyruszysz zaraz z Naxą. Musisz tam zdążyć przed ciężarówkami.