125790.fb2 Pomocna d?o? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 5

Pomocna d?o? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 5

Podeszli do straganu. Stary Cundalończyk siedział tam pośród stosu towarów: jaskrawo malowanych dzbanów, czarek i mis. Wyrób tubylczy. Jakaś kobieta targowała się o jeden z przedmiotów.

— Przyjrzyj się temu — rzekł do Thordina Skorrogan. — «— Czy oglądałeś kiedy stare wyroby? To tandeta, robiona tysiącami na sprzedaż turystom. Rysunek jest zniekształcony, wykonanie ohydne. Ale każda krzywizna, każda kreska w tych wzorach kiedyś coś oznaczała.

Wzrok ich padł na dzban, stojący obok starego kramarza i nawet niełatwy do wzruszeń Valtam aż drgnął z zachwytu. Dzban jakby płonął, wydawał się żywy. W połyskliwej, doskonałej prostocie czystych linii, w długich, smukłych wygięciach, ktoś jakby zawarł całą swoją tęsknotę i miłość. Myślał może: ten dzban będzie żył, kiedy mnie już nie będzie.

Skorrogan gwizdnął. — Najprawdziwszy autentyk! Stara rzecz — powiedział.

— Musi mieć grubo ponad sto fet. Muzealny okaz! Jak to trafiło do tej rupieciarni?

Stłoczeni Ziemianie trzymali się nieco z dala od olbrzymich Skontarian i Skorrogan patrzył na wyraz ich twarzy ze smętnym rozbawieniem: mają respekt przed nami. Solarianie przestali już nienawidzić Skontaru; podziwiają nas. Wysyłają swą młodzież, aby studiowała naszą naukę i język. Ale Cundaloa już się dla nich nie liczy.

Tymczasem kobieta idąc za jego spojrzeniem zobaczyła dzban, lśniący obok starego kramarza. Zawróciła. — Ile? — spytała.

— Nie sprzedać — rzekł Cundalończyk. Mówił zduszonymi szeptem i obciągnął na sobie wytartą opończę.

— Sprzedać — uśmiechnęła się sztucznie do starego. — Dać dużo pieniędzy. Dać dziesięć kredytek.

— Nie sprzedać.

— Ja dać sto kredytek. Sprzedać!

— To moje własne. Rodzina mieć długo lat. Nie sprzedać.

— Pięćset kredytek! — wymachiwał przed nim banknotami.

Stary przycisnął dzban do zapadłej piersi i spojrzał czarnymi wilgotnymi oczyma, w których ukazały się łatwe łzy sędziwego wieku. — Nie sprzedać. Idź. Nie sprzedać oamaui.

— Chodźmy — mruknął Thordin. Chwycił Skorrogana za ramię i pociągnął go silnie. — Chodźmy stąd. Wracajmy na Skontar.

— Już?

— Tak, tak. Miałeś rację, Skorrogan. Miałeś rację i chcę ciebie publicznie przeprosić. Jesteś naszym zbawcą. Ale wracajmy do siebie!

Pośpieszyli w stronę kosmoportu. Thordin pragnął zapomnieć jak najprędzej oczy starego Cundalończyka. Ale wątpił, czy kiedykolwiek mu się to uda.