125982.fb2
Dua czuła zdenerwowanie lewica wywoływane przez nią, było jednak niewyraźne i odległe. Jej buntowniczy nastrój wzrósł jeszcze bardziej.
Jeśli któryś z nich przyjdzie po nią, skończy się na zespoleniu, już sama myśl o tym rozwścieczała ją. Tritt myślał tylko o tym, no, może jeszcze o dzieciach. To wszystko, czego pragnął, oprócz może jeszcze trzeciego, ostatniego dziecka. Cały jego świat zaczynał się i kończył na dzieciach, szczególnie tym ostatnim, którego jeszcze nie mieli. A kiedy Tritt uparł się na zespolenie, zawsze je miał.
Wiedziony wrodzoną niecierpliwością, Tritt dominował nad całą triadą. Czepiał się jakiejś prostej myśli i nie popuścił, aż w końcu Odin i Dua mu ustępowali. Tym razem jednak ona nie ustąpi. Tym razem nie.
Nie uważała tego za nielojalność ze swojej strony. Nigdy nie angażowała się w ich związek tak intensywnie jak Odin i Tritt. Mogła sama się stapiać. Oni mogli to robić tylko dzięki niej. (Dlaczego więc jej nie doceniano bardziej?) Odczuwała niewymowną przyjemność w zespalaniu się w triadzie. Pewnie, że tak. Głupio byłoby temu przeczyć, ale była to przyjemność podobna do tej, jaką odczuwała, kiedy przenikała przez kamienną ścianę, co nieraz robiła po cichu. Dla Odina i Tritta przyjemność zespalania była jedyną w swoim rodzaju.
Ale zaraz, nie. Odin zaznawał jeszcze przyjemności w uczeniu się — w intelektualnym rozwoju. Dua zastanawiała się nad tym wystarczająco często, aby wiedzieć, czym może być dla niego nauka. Chociaż ta przyjemność różniła się od zespalania, mogła stanowić jednak substytut, przynajmniej na tyle, że Odin mógł przez jakiś czas wytrzymać bez zespalania się.
Co innego Tritt, dla niego istniały tylko zespalanie i dzieci. Tylko. A kiedy jego maleńki móżdżek uparł się przy czymś, Odin zawsze mu ustępował — a w końcu także Dua.
Raz się zbuntowała.
— Co się dzieje, kiedy jesteśmy zespoleni? Trwa to godzinami, a czasami całe dni. Co się dzieje w tym czasie?
Tritt spojrzał na nią pełen oburzenia. — Zawsze tak jest. Tak musi być.
— Nie podoba mi się, że coś musi być. Chcę wiedzieć, dlaczego?
Odin znowu był zażenowany. Czy potrafił się nie wstydzić? — Słuchaj, Duo, tak musi być. Żeby mogły powstawać… dzieci. — Kiedy wymawiał to słowo, zaczął pulsować.
— No, nie pulsuj tak wstydliwie — powiedziała ostro Dua. — Jesteśmy już dorośli, stapialiśmy się już tyle razy i wszyscy wiemy, że robi się to, aby mogły powstać dzieci. Nie ma się czego wstydzić. Dlaczego jednak zajmuje to tyle czasu?
— Bo jest to skomplikowany proces — odrzekł Odin pulsując. — Ponieważ zużywa wiele energii. Duo, bardzo dużo czasu musi minąć, zanim pocznie się dziecko i nie zawsze się to udaje. Staje się to coraz trudniejsze… Nie tylko dla nas — dodał pospiesznie.
— Trudniejsze? — zapytał zaniepokojony Tritt. Odin nie odezwał się już ani słowem.
W końcu mieli dziecko, Racjonałka, lewiątko. Fruwało i rozpuszczało się w powietrzu, wprawiając trójkę obserwujących je dorosłych w zachwyt. Nawet Odin brał je na ręce i pozwalał mu zmieniać kształt tak długo, jak Tritt na to pozwalał. Bo to Tritt właśnie je inkubował przez cały okres długiego preformowania; od niego oddzieliło się dziecko, przyjmując niezależny byt. To Tritt zajmował się nim przez cały czas.
Wreszcie Tritt nie przebywał zbyt często z nimi i Dua była dziwnie ucieszona tą zmianą. Jego obsesja denerwowała ją, natomiast obsesja Odina… co dziwne… sprawiała jej przyjemność. Stawała się coraz bardziej świadoma jego pozycji. Fakt, że był Racjonałem, oznaczał zdolność do odpowiadania na pytania. Nie wiadomo, z czego to wynikało, ale Dua miała zawsze jakieś pytania. Odin był znacznie bardziej skory do odpowiadania na nie, kiedy Tritt był nieobecny.
— Dlaczego stapianie zabiera tyle czasu? Nie lubię, kiedy nie wiem, co się dzieje przez całe dni.
— Jesteśmy absolutnie bezpieczni, Duo — gorąco zapewniał ją Odin. — Nic przecież się nam nie przydarzyło, prawda? Czy słyszałaś, by kiedyś coś trafiło się jakiejś triadzie? A w ogóle, nie powinnaś zadawać pytań.
— Ponieważ jestem Emocjonałem? Bo one nie zadają pytań? Jeśli chcesz wiedzieć, nie znoszę ich i będę zadawać pytania.
Doskonale wiedziała, że Odin patrzył na nią, jakby w życiu nie widział kogoś bardziej atrakcyjnego i że gdyby był przy nich Tritt, natychmiast by się stopili. Pozwoliła sobie nawet na lekkie rozrzedzenie, leciutkie, niemniej jednak wyczuwalne, specjalnie kokieteryjnie.
Odin powiedział: — Ale możesz nie zrozumieć implikacji. Zainicjowanie nowej istoty wymaga ogromnej ilości energii.
— Wspominałeś już o energii. Co to jest? Dokładniej.
— To jest to, co jemy.
— W takim razie, czemu nie mówisz: jedzenie.
— Ponieważ jedzenie i energia nie są zupełnie tym samym. Nasze jedzenie pochodzi od Słońca i jest formą energii, ale istnieją jeszcze inne rodzaje energii, które nie są jadalne. Kiedy jemy, musimy się rozpłaszczać i wchłaniać światło. Najgorzej mają Emocjonały, ponieważ są bardziej przezroczyste. Światło przenika je, nie będąc absorbowane… Jak wspaniale to objaśnia, pomyślała Dua. Wiedziała, o czym teraz mówił, ale nie znała właściwych słów — długich, skomplikowanych terminów naukowych, którymi z łatwością posługiwał się Odin. Czyniły one, że wszystko, co się działo, wydawało się wyraźniejsze i nabierało znaczenia.
Będąc już dorosłą osobą i nie bojąc się już dziecięcych przedrzeźniań, kiedy miała prestiż, bo była częścią triady Odina, próbowała sporadycznie przebywać z innymi Emocjonałami i wytrzymywać paplanie i tłok. Czasami także czuła, że przydałby się jej większy niż zwykle posiłek, który spowodowałby lepsze zespolenie. Niekiedy bliska była zrozumienia radości, jaką inni znajdowali w przeciskaniu się i manewrowaniu, aby lepiej się usadowić w świetle Słońca, zadowolenia z luksusu zgęszczenia się i kondensacji, żeby dzięki większej gęstości absorbować ciepło znacznie wydajniej.
Dui odrobina tego luksusu zupełnie wystarczała, ale inne Emocjonały zdawały się być nienasycone. Falowały żarłocznie, czego Dua w żaden sposób nie potrafiła naśladować i czego po dłuższym czasie nie potrafiła znieść.
Racjonałowie i Rodziciele rzadko pojawiali się na powierzchni. Ich gęstość powodowała, że bardzo szybko się sycili i mogli wracać na dół wkrótce po wyjściu na posiłek. Emocjonały natomiast wierciły się w świetle Słońca godzinami. Nie dość, że jadły znacznie wolniej, to potrzebowały dużo więcej energii niż pozostali do zespalania się.
Emocjonały zapewniały energię, wyjaśnił jej Odin (pulsując tak mocno, że jego słowa były ledwie zrozumiałe), Racjonałowie — nasienie, a Rodziciele — inkubację.
Kiedy Dua to pojęła, z dezaprobatą, którą czuła dla Emocjonałów wylegujących się i pochłaniających z prawie słyszalnym mlaskaniem purpurowe światło słoneczne, zaczęło się mieszać rozbawienie. Ponieważ nigdy nie zadawały pytań, była pewna, że nie wiedzą, dlaczego to robią i nie pojmują, iż w ich trzęsących się kondensacjach albo bezmyślnym chichocie towarzyszącym im, kiedy schodziły do jaskiń pełne nadmiaru energii, aby się dobrze zespolić, było coś obscenicznego.
Nauczyła się znosić irytację Tritta, kiedy schodziła pod powierzchnię bez śladu falistej matowości oznaczającej nasycenie się. Ale dlaczego mieliby narzekać? Jej szczupłość oznaczała bardziej wyrafinowane zespalanie się. Nie takie niechlujne i kleiste jak w innych triadach, ale zwiewne i delikatne. W końcu też mieli lewiątko i prawiątko.
Oczywiście, małe śródziątko, małe Emocjonalniątko, stanowiło największy problem. Wymagało znacznie więcej energii niż pozostałe, a Dua nigdy nie zgromadziła jej w wystarczającej ilości.
Nawet Odin zaczął o tym napomykać. — Duo, źle się odżywiasz.
— Wystarczająco dobrze — odpowiedziała pospiesznie.
— Triada Geni — dodał Odin — właśnie poczęła Emocjonała.
Dua nie lubiła Geni. Nigdy. Była zbyt pusta nawet jak na Emocjonała. Dua powiedziała wyniośle: — Myślę, że się tylko tym przechwala. Nie ma za grosz taktu. Już widzę, jak mówi: „Chyba nie powinnam o tym mówić, moja droga, ale nigdy byś nie zgadła, ile mój prawic i lewic mieli zachodu z…” — Naśladowała drżące sygnały Geni z perfekcyjną dokładnością, czym rozśmieszyła Odina.
Ale po chwili Odin powiedział: — Możliwe, że Geni jest głupia, ale poczęła Emocjonała, a Tritt bardzo się przejął tym faktem. Staraliśmy się to osiągnąć znacznie wcześniej niż oni…
Dua odwróciła się. — Jem tyle, ile jestem w stanie zjeść. Robię to tak długo, że kiedy kończę, nie mogę się nawet ruszyć. Nie wiem, czego jeszcze ode mnie chcecie.
— Nie gniewaj się. Przyrzekłem Trittowi, że z tobą porozmawiam. Sądzi, że mnie posłuchasz…
— Och, Tritt po prostu myśli, że to dziwaczne, iż wyjaśniasz mi naukowe zagadnienia. Nie rozumie… Czy chciałbyś mieć taką śródkę jak inni?
— Nie — odrzekł poważnie Odin. — Cieszę się z tego, że jesteś inna. Jeśli interesuje cię wiedza Racjonałów, pozwól mi, że ci coś zdradzę. Słońce nie dostarcza już takiej żywności jak w starożytnych czasach. Energia zawarta w jego świetle jest mniejsza, dlatego wymaga dłuższego czasu ekspozycji. Stopa przyrostu naturalnego spada już od wieków i populacja naszego świata wynosi ułamek niegdysiejszej liczby zaludnienia.
— Nic na to nie poradzę — powiedziała Dua opryskliwie.
— Twardzi być może to zmienią. Ich liczba także spada…
— Czy oni też odchodzą? — zainteresowała się nagle Dua. Zawsze myślała, że są nieśmiertelni, że nie rodzą się i nie umierają. Czy ktokolwiek widział dziecko Twardych? Nie mieli dzieci. Nie stapiali się. Nie jedli.
Pogrążywszy się w zamyśleniu, Odin stwierdził: — Wydaje mi się, że odchodzą. Nigdy o sobie nie rozmawiają przy mnie. Nie wiem nawet, czym się żywią, ale oczywiście coś jeść muszą. I jakoś muszą się rozmnażać. Niedawno pojawił się nowy. Nie widziałem go jeszcze… Ale to nieważne. Istotne jest, że pracują nad stworzeniem syntetycznej żywności…
— Wiem — powiedziała Dua. — Próbowałam jej.
— Naprawdę? Nic o tym nie wiedziałem!
— Grupka Emocjonałów rozmawiała o nowym jedzeniu. Mówiły, że Twardzi szukają ochotników, którzy by je spróbowali, ale te głuptaki bały się. Mówiły, że mogłyby stwardnieć na stałe i że nigdy nie mogłyby się już stopić.
— To niemądre — skwitował Odin.
— Wiem. Dlatego się zgłosiłam. To je zatkało. Wiesz, trudno z nimi wytrzymać.
— I jak to smakowało?
— Strasznie — odpowiedziała Dua gwałtownie. — Było ostre i gorzkie. Oczywiście, nic o tym nie powiedziałam pozostałym Emocjonałom.
— Ja też tego próbowałem. Ale nie było aż tak niesmaczne.
— Racjonałowie i Rodziciele nie zwracają uwagi na smak jedzenia.
— Nowa żywność jest jeszcze w fazie eksperymentów. Twardzi intensywnie pracują nad ulepszeniami. Szczególnie Estwald — ten, którego jeszcze nie widziałem. Losten mówi o nim, jakby był kimś szczególnym — wielkim naukowcem.
— Jak to się stało, że go nie spotkałeś?
— Jestem tylko Miękkim. Chyba nie sądzisz, że mówią i pokazują mi wszystko? Zobaczę go w końcu. Wymyślił nowe źródło energii, które może uratować nas wszystkich…
— Nie chcę sztucznego jedzenia — oznajmiła Dua i zostawiła Odina samego.
Rozmowa ta odbyła się całkiem niedawno. Odin nie wspominał już o Estwaldzie, ale Dua wiedziała, że prędzej czy później o nim usłyszy. Rozmyślała o tym na powierzchni w świetle Słońca. Widziała tę syntetyczną żywność tylko raz. Przypominała małe Słońce w specjalnym zagłębieniu przygotowanym przez Twardych. Jeszcze teraz czuła jej gorzki smak.
Czy uda się ją poprawić? Czy będzie smakować lepiej? Może będzie nawet apetyczna? Czy wtedy musiałaby to jeść i wypełniać się aż do uczucia sytości, które z kolei wywoływałoby w niej trudną do opanowania chęć zespolenia się?
Obawiała się tego samorodnego pożądania. Co innego, gdy pożądanie wywoływane było gorączkową stymulacją prawica i lewica. Samorodne pożądanie oznaczać będzie, że jest gotowa spowodować poczęcie śródziątka. A… a ona tego nie chce!
Sporo czasu zabrało jej przyznanie się do tego. Nie chciała począć Emocjonalniątka! Kiedy już triada ma trójkę dzieci, nadchodzi nieubłaganie czas odejścia, a ona nie chce odejść. Przypomniała sobie dzień, gdy jej Rodziciel na zawsze ją opuścił i nigdy już nie było tak jak przedtem.
Inne Emocjonały nie przejmowały się tym, bo były zbyt puste, żeby o tym myśleć. Ale ona — dziwaczka, Emlew, bo tak właśnie ją przezywano — nie dopuści do odejścia. Dopóki nie będzie miała trzeciego dziecka, dopóty nie odejdzie, dalej będzie żyła.
Nie będzie trzeciego dziecka. Nigdy. Nigdy!
Ale jak się od tego uchronić? I jak zapobiec temu, by Odin się o tym nie dowiedział? I co się stanie, jeśli Odin się o tym dowie?