125982.fb2
Bronowski wyszperał w obszernej kieszeni marynarki jabłko, wyciągnął je i ugryzł. — Okay, właśnie widziałeś Hallama i zostałeś przez niego wyrzucony. Nie było to zresztą dla ciebie niespodzianką. I co teraz?
— Nie zdecydowałem jeszcze, ale cokolwiek to będzie, spowoduje, że Hallam wyląduje na tym swoim grubym zadzie. Widzisz, byłem kiedyś u niego, wiele lat temu, kiedy znalazłem się tu po raz pierwszy i kiedy myślałem, że jest wielkim człowiekiem. Wielkim człowiekiem… To największy łajdak w historii nauki. Napisał na nowo historię Pompy, wiesz, przeredagował to tu… — Lamont postukał się w skroń. — A najgorsze, że wierzy w te swoje fantazje i wałczy o nie z chorobliwą zaciętością. To Pigmej z jednym talentem — zdolnością do przekonywania innych, że jest gigantem.
Lamont spojrzał w szeroką, spokojną twarz kolegi, na której gościło teraz nie skrywane rozbawienie, i zmusił się do śmiechu.
— Dobra, wiem, że to nic nie da, a już ci to zresztą kiedyś mówiłem.
— Nie raz.
— Ale nie mogę zrozumieć, jak cały świat…