Frelaine nie był zachwycony myślą, że ma zabić kobietę; ale cóż, zgłosiła się. To nie jego wina. Nie miał zamiaru oddać walkowerem tego swojego siódmego polowania.
Resztę przedpołudnia poświęcił na zapamiętywanie danych swojej ofiary, potem umieścił list w kartotece.
Janet Patzig mieszkała w Nowym Jorku. To dobrze. Lubił polować w wielkich miastach i zawsze chciał zobaczyć Nowy Jork. Wiek ofiary nie był podany, ale sądząc z fotografii miała niewiele ponad dwadzieścia lat.
Frelaine telefonicznie zamówił miejsce do Nowego Jorku, potem wziął natrysk. Ubrał się starannie w nowy Ochronny Strój, specjalnie zamówiony na tę okazję. Wybrał ze swojej kolekcji pistolet, wyczyścił go i naoliwił, potem wsunął do kieszeni z wyrzutnikiem. Na koniec spakował walizkę.
Podniecenie pulsowało w żyłach. Dziwne, myślał, jak każde zabójstwo było nowym przeżyciem, czymś, co nigdy się nie nudziło w przeciwieństwie do francuskiego ciasta, kobiet, alkoholu i wszystkiego innego. Było to za każdym razem coś nowego, odmiennego.
I jeszcze przebiegł wzrokiem grzbiety książek, zastanawiając się, co wybrać. W swojej bibliotece miał wszystko na temat polowania. Nie przyda mu się nic z książek dla ofiar, jak „Taktyka ofiary” Freda Tracy’ego, Podkreślająca wagę ścisłej kontroli otoczenia, albo „Nie myśl jak ofiara!” doktora Frischa.
Przydadzą mu się bardzo za kilka miesięcy, kiedy znów będzie ofiarą. Teraz potrzebował książki dla myśliwego.
„Taktyka polowania na ludzi” była dziełem klasycznym, ale znał ją prawie na pamięć. „Powstanie i rozwój pułapki” to nie to, o co mu teraz lodziło.
Wybrał „Polowanie w miastach” Mitwella i Clarka, „Jak tropić tropiciela” Algreena i „Ofiara i jej ekipa” tegoż autora.
Wszystko było w porządku. Zostawił kartkę dla mleczarza, zamknął mieszkanie i pojechał taksówką na lotnisko.
W Nowym Jorku zarejestrował się w hotelu, niedaleko od miejsca zamieszkania swojej ofiary Pracownicy hotelu uśmiechali się czujnie, co nie podobało się Frelaine’owi. Nie chciał być tak łatwo rozpoznawany jako zamiejscowy zabójca.
Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mu się w oczy po wejściu do pokoju, była broszurka na stoliku nocnym „Jak w pełni skorzystać z Emocjonalnego Katharsis?”. Frelaine uśmiechnął się i przekartkował ją pobieżnie.
Ponieważ był w Nowym Jorku po raz pierwszy w życiu, popołudnie spędził na zapoznawaniu się z ulicami w sąsiedztwie domu ofiary. Później odwiedził kilka sklepów.
Dom towarowy Martinsona Blacka zafascynował go. Były tam lekkie kuloodporne kamizelki dla ofiar i chroniące czaszkę kapelusze Richarda Arlingtona.
Całe jedno stoisko reklamowało nowy pistolet kalibru 0.38. „Zaopatrz się w nieomylnego malverna. Zatwierdzony przez BEK 12-strzałowy magazynek. Sprawdzone odchylenie mniejsze niż 0,001 cala na 1000 stóp. Koniec z pudłowaniem!1 Pistolet malvern najlepszym ubezpieczeniem na życie!”
Frelaine uśmiechnął się. Ogłoszenie było dobre i niewielka czarna broń budziła respekt. Ale on był zadowolony z tego co miał.
Gdzie indziej odbywała się promocyjna sprzedaż lasek maskujących. Czterostrzałową broń, która obiecywała bezpieczeństwo nie rzucając się w oczy. Jako młody człowiek Frelaine przepadał za nowościami, teraz jednak już wiedział, że to, co staromodne jest zwykle najlepsze.
Przed sklepem czterech ludzi z Zakładu Oczyszczania Miasta ładowało na wózek świeżego nieboszczyka. Frelaine pożałował, że nie był świadkiem finałowego strzału.
Potem zjadł obiad w dobrej restauracji i wcześnie poszedł do łóżka.
Czekał go pracowity dzień!
Następnego dnia mając przed oczami twarz ofiary przeszedł się po okolicy jej domu. Nie przyglądał się ludziom, szedł żwawym krokiem, jakby rzeczywiście miał cos do załatwienia — jak przystało na wytrawnego myśliwego.
Minął kilka barów, wszedł do jednego z nich na drinka. Potem skręcił z alei Lezingtona w boczną ulicę gdzie przeszedł obok sympatycznej kawiarni z ogródkiem.
W kawiarni była ona! Nie miał cienia wątpliwości. Przy stoliku, zapatrzona w swoją szklankę, siedziała Janet Patzig. Nic podniosła wzroku, kiedy ją mijał.
Frelaine doszedł do najbliższego rogu, skręcił i stanął czując, jak mu drżą ręce.
Czy ona zwariowała, żeby się tak wystawiać na strzał? Myśli, że jest zaczarowana czy co?
Zatrzymał taksówkę i kazał się obwieźć dokoła bloku. Niewątpliwie to była ona. Frelaine przyjrzał się jej uważnie.
Wyglądała młodziej niż na zdjęciach Na oko miała niewiele ponad dwadzieścia lat. Ciemne, równo rozdzielone włosy zaczesywała za uszy, co nadawało jej wygląd zakonnicy. Wyraz jej twarzy, o ile Frelaine mógł się zorientować, zdradzał smutek i rezygnację.
Czyżby nie miała zamiaru się bronić?
Frelaine zapłacił taksówkarzowi, wszedł do najbliższego drugstoru i znalazłszy wolny automat zadzwonił do BEK-u.
— Czy jesteście pewni, że ofiara Janet-Marie Patzig została uprzedzona?
— Proszę zaczekać. — Frelaine bębnił palcami po aparacie, podczas gdy urzędnik szukał informacji. — Tak jest, proszę pana. Mamy jej osobiste potwierdzenie. Czy ma pan jakieś zastrzeżenia?
— Nie — powiedział Frelaine. — Chciałem tylko sprawdzić. Ostatecznie to nie jego sprawa, jeżeli dziewczyna nie chce się bronić.
Tak czy owak miał prawo ją zabić. To była jego kolej.
Mimo to odłożył sprawę o dzień i poszedł do kina. Po kolacji wrócił do swojego pokoju i przeczytał broszurę BEK. Potem położył się na łóżku i zapatrzył się w sufit.
Wystarczyło posłać jej kulę. Przejechać taksówką i strzelić.
Uznał, że to nie byłoby sportowe zachowanie, i zasnął.
Następnego popołudnia Frelaine znów przeszedł koło kawiarni.
Dziewczyna siedziała przy tym samym stoliku co wczoraj Frelaine złapał taksówkę.
— Proszę jechać wolno dookoła tego bloku — polecił.
— Rozumiem — powiedział taksówkarz ze zrozumieniem.
Frelaine rozglądał się z taksówki za tropicielami. O ile się nie mylił, dziewczyna nie miała ani jednego. Obie jej ręce były widoczne na stole.
Łatwy, nieruchomy cel.
Frelaine dotknął guzika przy swojej dwurzędowej kamizelce. Otworzyła się kieszeń i broń znalazła się w jego dłoni. Złamał ją, sprawdził naboje, zatrzasnął.
— Teraz powoli — powiedział do kierowcy.
Taksówka przepełzła obok kawiarni. Frelaine starannie wycelował. Jego palec naprężył się na spuście.
— Cholera! — zaklął.
Koło dziewczyny przeszedł kelner. Frelaine nie chciał ryzykować zranienia osoby postronnej.
— Jeszcze raz dookoła bloku — powiedział kierowcy. Taksówkarz znowu wyszczerzył zęby w uśmiechu i schował się głęboko za kierownicą.
Ciekawe, czy facet byłby taki zadowolony, gdyby wiedział, że bierze udział w polowaniu na kobietę, pomyślał Frelaine.