129006.fb2
Toy uśmiechnęła się jakby wbrew swej woli. – Naciąłeś się, Dante.
– No – mruknął. – Nie doceniłem cię, mała.
– A ja nie o tym – roześmiała się głośno. Nie wiedziała, jak sprawić, żeby zęby nie szczekały jej ze strachu. – Chcę ci pokazać, jak się zarabia dziesięć tysięcy dolarów podczas jednej sesji z dwoma gnatami w dłoniach.
– Nie rżnij Marlowe'a, mała. Mówiłem, że ci nie idzie… – Nie czytasz gazet, Dante.
– Co?
– A ja czytam. Nie mam co robić w tym swoim zasranym biurze, nudzę się i czytam. Wyciągam sobie wszystkie z koszów na śmieci i czytam od deski do deski…
– No i?…
– Naprawdę uwierzyłeś we wszystko, co powiedzieli spece od Moonsunga? Pokoleniowa kapsuła, tysiąc lat podróży, dziwne zjawiska fizyczne, które sprawiły, że walec wrócił zbyt szybko…
Wzruszył ramionami.
– Pracodawcy często mówią mi tylko część prawdy. Ale… jak to wytłumaczyć inaczej. Tę regresję wokół Cholera wie, co się stało przez tysiąc lat, co spotkali u celu podróży, co sprawiło, że są wcześniej z powrotem…
Uśmiechnęła się ciepło.
– Dante… A ile znasz źródeł energii, które mogą działać przez tysiąc lat?
Najpierw zmarszczył brwi. A potem, po chwili wybałuszył oczy.
– Jezu… Jezu Chryste! – patrzył na nią ogłupiały. Dłuższy czas usiłował się skupić. Trafiła go i zatopiła. – Chryste…
– Tysiąc lat podróży? – zakpiła. – To dlaczego jeszcze tu jest światło? Dlaczego płynie rzeka napędzana przez reaktor atomowy? Dlaczego inżynierowie tak łatwo otworzyli przez nikogo nie konserwowaną, metalową klapę w śluzie walca… Przecież powinna mieć tysiąc lat! Widziałeś już gdzieś tak stare drzwi, które otwiera się jednym ruchem ręki? A tlen, ciepło, zasilanie, woda, oczyszczanie powietrza… Ale spytam inaczej. Czy znasz komputer, który działa przez tysiąc lat? Czy wiesz, jak bardzo zmienił się język angielski przez ostatnie tysiąc lat? Myślisz, że zrozumiałbyś Wilhelma Zdobywcę, nawet gdyby ten mówił powoli i wyraźnie? "Thou art the men" – dzisiaj trzeba byłoby powiedzieć "You're this guy"… Wytłumacz mi: jakim cudem rozumiemy ten angielski, którym oni tu mówią?
Dante nie sprawiał wrażenia człowieka, który kiedykolwiek czytał stare książki. Zdawał się jednak doskonale wiedzieć, o co chodzi Toy. Uspokoił się momentalnie.
– OK. Co wywąchałaś, piesek? Uśmiechnęła się.
– Jakiś czas temu Europejczycy wpadli na pomysł, jak wykonać skok podprzestrzenny. Rewelacyjna teoria. Do dupy technologia. Tego ich pilota, Pierra Sauvage'a trzeba było potem zeskrobywać ze ścian pojazdu skalpelem przez jakieś trzy miesiące, bo się cholernik dostał do wszystkich szczelin w aparaturze. Tą technologię ukradli Chińczycy. Ale sami nic nie wypuścili. Dlaczego?… Europejczycy podejrzewali, że się szajs zrobił z projektu, bo ich statek był za mały. Obliczyli potem nawet, że potrzeba czegoś monstrualnego dla obwodów, jakiejś gigantycznej objętości, żeby umieścić odpowiednio wielkie akceleratory… To musiałoby być coś tak dużego, że Chiny musiały odpaść w przedbiegach…
– Moonsung?
– A jak myślisz? Ktoś odkupił technologię od Chińczyków albo ukradł Kto? No taka firma, która miała już w kosmosie coś bardzo dużego. Na przykład osiedle Vega, szybko przemianowane na "pokoleniową kapsułę" – Toy zaczynały cierpnąć ręce. – Czy wyobrażasz sobie, że ktoś wysyła "pokoleniową" kapsułę, nie mając odpowiednich źródeł energii i to dokładnie w momencie, kiedy istnieje już teoria skoków podprzestrzennych? Po co? Za pierwszym razem się nie udało, ale przecież obliczenia już są. Technologia dogoni bardzo szybko, czego dowodzi choćby historia lotnictwa. Po co wysyłać kapsułę?
– I co? – Dante był skupiony, nawet na nią nie patrzył.
– Nie wiem co. Polecieli, zrobili skok, który najwyraźniej się udał, skoro są z powrotem. Ale… Coś się popieprzyło. Coś skasowało im zawartość umysłów… Przynajmniej w dużej części.
– Ile lat ma ten walec?
– Nie wiem. Ale nie sądzę, żeby więcej niż kilkanaście, może kilkadziesiąt… Ale tylko wtedy, gdyby się tu czas rozciągnął – zakpiła. – Bo tak naprawdę nie ma nawet dziesięciu lat.
– OK – mruknął – przekonałaś mnie, że jestem bardziej ślepy niż ty bez okularów.
– Najlepsze zostawiłam na koniec. Zagryzła wargi. Musiała to dobrze rozegrać.
– Kotek… Skoro już wspomniałeś o swoim słowie honoru… – No?
– Daj mi takie. Daj słowo, że mnie nie zabijesz, że nie tkniesz palcem, że wrócę żywa na Ziemię.
Chciał skinąć głową ale lufa Colta Springfielda na czole skutecznie to uniemożliwiła.
– OK.
– Myślałam tak… Moonsung za połowę swojego budżetu wysyła w kosmos "pokoleniową kapsułę". Ale zamiast reaktorów, które przetrzymają tysiąc lat, bo tego jeszcze nikt jeszcze nie potrafi zrobić, umieszcza tu wielkie akceleratory. Kapsuła wykonuje skok podprzestrzenny, wraca, wszystko OK. Powiedz mi, dlaczego tak spanikowali, żeby aż wysyłać tu najemników?
– Nie wiem – powiedział szczerze Dante.
– Bo ten sprytny komputer, to wścibskie gówienko, powiedziało im nie tylko, że wraca. Powiedziało im wyraźnie, że coś skasowało zawartość mózgów załogi. Parę tysięcy osób ze "skasowanymi mózgami". Jak Moonsung to przetrzyma?
– No jak?
– Odpowiedź brzmi: nie przetrzyma tego w żaden sposób. – I co?
– Właśnie… I co? Uboczny efekt skoku to "Ultimate Delete" dla ludzi w środku. OK. Jak to wytłumaczyć przed prasą? Jak to wytłumaczyć przed rządem? Nie da się?… A od czego są najemnicy?
– Że niby zabijemy wszystkich tutaj? – Dante!… Rozpierdolą cały walec!!! Zrozumiał. Popatrzył na nią poważnie.
– Rozwalą wszystko – powiedziała. – Plan był taki. Jak się już nie udało, to teraz… Najemnicy lądują w walcu. Demontują komputer, bo to są niezmiernie ważne dane. Najemników się zabija… A jakiś pan inicjuje reakcję w reaktorach i po kapsule pozostają jedynie pojedyncze atomy. Nikt nic nie wie. Oficjalnie: "wysłaliśmy kapsułę, ale się nie udało". Zresztą, kto sprawdzi po tysiącu lat.
– Toy – warknął. – Chyba masz rację.
– I teraz – uśmiechnęła się. – Przed nami następujący dylemat. Tych, co mają rozwalić nasz oddział nie musimy się bać. Wymyśliłam, jak ich spacyfikować. Problem mamy jeden. Jest tu ktoś, kto ma spowodować eksplozję całej kapsuły, jeśli tylko wsiądziemy do "Złomowiska". A potem nas. Gwarancją naszego życia jest ten walec. Musimy sprawić, żeby dotarł nietknięty w zasięg ziemskich radarów.
– Po co?
– Ależ to proste. Rząd będzie miał swój walec. Moonsung już nie podskoczy. A jak to zrobić?… Nie chcę, żebyś mnie kazał karmić moimi piersiami. Powiem ci później.
– OK – Dante ciągle nie był zdenerwowany. To było niesamowite. Facet na krawędzi świata. Facet poza ostateczną granicą. I nie wpływało to na jego wyraz twarzy… – Co chcesz zrobić?
– Musimy spacyfikować nasz oddział. – To wiem. Ale jak?
– Ludzi, którzy nas mieli zabić możemy się nie obawiać. Nie uderzą tutaj, tylko w "Złomowisku". A to potrafię powstrzymać. Musimy się bać
faceta, który ma urządzenie zdolne rozpieprzyć ten walec. – A kto to jest?
– Nie wiem.
– Komu można ufać? – Hot Dog i Yellow.
– Jezu… Im??? Tym dwóm półgłówkom?