129006.fb2 Toy Toy Song… - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 18

Toy Toy Song… - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 18

– Owszem. Obaj chcieli mnie zgwałcić na Księżycu. Czy sądzisz, że agent z tajną misją będzie gwałcić kogokolwiek? Ryzykując wszystko? Ryzykując, że się dowiesz i wyznaczysz im jakieś kary?

– OK. Ale dwóch ludzi to za mało, żeby spacyfikować trzydziestu najemników…

– Mobutu i Bokassa. – Co???

– Widziałeś "pana Browna", inżynierów? Widziałeś obsługę Moonsunga na Księżycu? To same WASP-y. "White Anglo Saxon Protestants". A Mobutu i Bokassa to Murzynki!

– Śnisz! Wiceprezesem Moonsunga jest Murzyn.

– Jasne. Na pokaz. Moonsung to Chińczycy. Są bardziej papiescy niż Ku Klux Klan. Nie wezmą Murzynek do niczego, bo i tak się za dużo gada, że kolorowi wykupują Amerykę. Nie znasz tych ludzi… Ale oczywiście to tylko… taka moja babska intuicja..

– Dobra – mruknął Dante. – Powierzałem już swoje życie rzeczom mniej pewnym niż babska intuicja… – przynajmniej potrafił podjąć szybką decyzję.

Uśmiechnął się nagle.

– Hot Dog, Yellow, Mobutu, Bokassa! – ryknął nagle. – Dwadzieścia kroków w tył…

Patrzył jak wykonują rozkaz. Choć przekleństw nagiej Mobutu chyba nawet on wolałby nie słyszeć.

– OK. Bierzcie na muszki cały oddział i strzelać, jak ktoś się poruszy… Właściwie wszyscy oniemieli. Jedynie wściekły Hot Dog zerknął na Mobutu, a ta, goła jak niemowlę, z żądzą mordu w oczach na niego.

– I co teraz, Toy?

– Włóż na twarz to europejskie urządzenie…

– Idiotko. Przecież facet musi być uwarunkowany, jak ty! Niczego nie zobaczymy na wykresach.

– Ciszej, Dante… – szeptała. – Co ty sobie wyobrażasz? Że znaleźli faceta, który rozwali walec z tysiącami osób na pokładzie??? Nakarmili jakiegoś prawdziwka kłamstwami tak, że już nie wie nawet, jak się nazywa. No, przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zabije jednym przyciskiem tysięcy ludzi. On jest nawalony kłamstwami jak ja kokainą za dawnych, dobrych czasów…

– LeMoy – rozkazał Dante. – Wyjmij z plecaka wykrywacz. Powoli!!! Powoli kretynko! Tak, żeby Toy przez cały czas widziała twoje ręce! LeMoy zbliżała się naprawdę powoli, trzymając urządzenie i obie swoje dłonie daleko z przodu. Ostrożnie, żeby nie dotknąć Colta, przykleiła to cudo Dantemu do twarzy. Potem cofnęła się, ciągle trzymając dłonie przed sobą.

Dante spojrzał na Toy. Dzięki temu europejskiemu urządzeniu zupełnie nagle zobaczył, że ona nie żartuje i naprawdę pociągnie za dwa spusty, jak coś pójdzie nie tak. Nie przestraszył się. Ale w jednym jego oku, tym, które było wolne od wizjera, dostrzegła coś na ślad szacunku. Powoli opuściła broń.

– Zagraj to dobrze.

Dante odwrócił się szybko.

– Słuchajcie gnoje, ktoś z was ma tu dwa spusty w kieszeniach. Dwa śliczne Moonsungowskie urządzenia, dwie maszyny sądu ostatecznego. Teraz wszyscy… głośno i wyraźnie powiecie mi, że to nie wy. Kto nie odpowie, tego zastrzeli mój pies, Toy. A jak ktoś powie nieprawdę… ja to zobaczę… – Uśmiechnął się wrednie. – Hot Dog, Yellow, Mobutu, Bokassa. Zastrzelić każdego, kto nie otworzy gęby i głośno nie powie, że to nie on. No dobra. Po kolei…

Pierwszy odezwał się Clash. – Dante… to nie ja!

Drugi był Caddilac. Potem Oouroo. LeMoy, Greenie, Slade, Chrustschov, Winnie Winnie, Maiden, Coffee, Easy Now, Whiskey, Last Chance, Vanguard… A potem jeden z inżynierów wyszarpnął z kieszeni dwa joysticki. Toy zarobiła ładunkiem elektrycznym w brzuch i poleciała w tył.

– Spokojnie – wrzasnął inżynier. – Ta wasza broń jest dezaktywowana.

Klik – powiedział cicho zamek w karabinie Hot Doga. Klik, klik, klik – powiedziały zamki w karabinach Mobutu, Bokassy i Yellowa.

– A teraz… – inżynier podniósł drugi joystick. – Shainee!!! wrzasnęła Toy.

Wyostrzony jak brzytwa, aluminiowy nóż poszybował w przód, by wbić się w gardło inżyniera. Winnie Winnie, rosły Australijczyk, podskoczył chwilę później i złamał mu kark:

– Co wy robicie??? – zawył "pan Brown". – Jego też? – spytał Dante.

– Nie… za wielki sukinsyn, żeby wiedzieć, o co chodzi… – tylko na filmach ktoś, kto jest z wyglądu gnojem skończonym okazuje się gnojem naprawdę. "Pan Brown" był świnią, karierowiczem, ale wyglądał za brzydko, by być tajnym mordercą.

Toy uniosła się na łokciu. O kurde! Zsikała się po elektrycznym szoku. Szlag! Szlag, szlag!!! Kucnęła, osłaniając się rękami. "Pan Brown" pomstował, nie mając nawet pojęcia, że uratowała mu życie. Dwóch pozostałych inżynierów odsuwało się od nieruchomego ciała trwożliwie. Mobutu podbiegła do Shainee.

– Oddawaj mi moje ciuchy! – wrzasnęła.

Shainee na sam widok wielkiej dłoni Murzynki zaczęła się rozbierać bez słowa.

– Kto to jest? – spytał Dante.

– Pani porucznik, zakonnica, w siódmym miesiącu ciąży – powiedziała Toy.

Roześmiał się. – A jakbyś jej nie znalazła?

– To pod kocami leżałby Hot Dog. I wtedy nam by się nie udało… – Nie wiedziałaś, że mogą zdezaktywować broń?

– Przez myśl mi nie przeszło… – usiłowała zasłonić dłońmi obsikane spodnie. – Ale jestem głupia. Przecież Mobutu prawie mi to powiedziała…

Mobutu podeszła już w swoim mundurze:

– Myślałam, że cię zabiję – warknęła. Spojrzała w dół i zagryzła wargi. – Ale teraz trochę mi przeszło… Masz – rzuciła jej własne majtki. Przebierz się.

Maybe Not, już uwolniona z knebla i więzów, wracała biegiem. – Zabiję tę małą gnidę!!!

– Daj se na wstrzymanie – Bokassa zatrzymała ją ruchem ręki. – Co?

– Nie wiesz co? Dante ma nosa do swoich psów. Mobutu skinęła głową.

– No. Nie wiem, o czym tam pieprzyli, bo jestem za głupia – palnęła przyjacielsko Toy w głowę. – Ale jak zwykle… psa wynalazł dobrego! Dante podszedł z boku.

– Mówiłaś, że wiesz, kto ma załatwić nasz oddział – mruknął.

– Nie mówiłam niczego takiego. Ta wiedza już nam niepotrzebna. – Co?

– Nie uderzą- Toy wbiła swojego kałasznikowa lufą w ziemię. Rozpięła rzepy swojej kamizelki przeciwodłamkowej i pozwoliła jej upaść. Zdjęła hełm i odrzuciła w krzaki. – Na wszystkim są moje odciski palców.

– No to co?

– Wszystkie nasze odciski są w odpowiednich kartotekach. Przynajmniej na dwóch lotniskach nam pobierali.

– Nam nawet wcześniej…

– No właśnie. Teraz walec wleci spokojnie w zasięg ziemskich radarów. Pojawią się setki komisji, niezależni specjaliści… I znajdą tu naszą broń, z naszymi odciskami. Będą wiedzieć, czyje to jest, prawda? Od razu! I co się stanie, jeśli przypadkiem okazałoby się, że ludzi od tych odcisków już nie ma wśród żywych? Co zrobi nasz kochany rząd Moonsungowi? Co zrobi mu opinia publiczna?

Dante uśmiechnął się. Zdjął swój hełm i upuścił na ziemię. – Zrzucać wyposażenie – rozkazał.