129234.fb2 Urwisko - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 19

Urwisko - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 19

Stavenger westchnął.

— To piękne marzenie. Kiedyś sam w to wierzyłem. Stwierdziliśmy jednak, że koszty przekraczają zyski.

— Selene wysłało statek kosmiczny z ekspedycją do asteroid bliskich Ziemi — przypomniał Dan.

— Nie na długo, Dan. To jest naprawdę zbyt kosztowne. Już dawno temu zdecydowaliśmy, że możemy egzystować, korzystając z zasobów, jakie zapewnia Księżyc. Musimy. Bez asteroid.

— Dzięki napędowi fuzyjnemu eksploatacja asteroid bliskich Ziemi stanie się opłacalna, asteroid z Pasa też.

— Jesteś tego pewien? — spytał cicho Stavenger.

— Absolutnie — potwierdził Dan. — To taka sama sytuacja jak z kliprami rakietowymi. Twoje klipry zmniejszyły koszt wynoszenia ładunków na orbitę do takiego poziomu, że stało się opłacalne budowanie stacji kosmicznych, satelitów energetycznych i całych fabryk.

— To nie są moje klipry rakietowe, Dan.

— Masterson Corporation to firma rodzinna, czyż nie? Stavenger poruszył się w fotelu, a jego uśmiech zgasł.

— Firma Masterson została istotnie założona przez moją rodzinę. Mam spory pakiet akcji, ale jestem tylko prezesem honorowym. Tak naprawdę już nie angażuję się w działalność firmy.

— Ale oni cię posłuchają.

Uśmiech powrócił, ale jakby z rezerwą.

— Czasem słuchają.

— Może więc Masterson Corporation zaangażowałaby się w mój napęd fuzyjny? To może być żyła złota.

Stavenger zawahał się przed udzieleniem odpowiedzi.

— Powiedziano mi, że Humphries Space Systems popiera ten program.

— Tak, Martin Humphries złożył mi taką propozycję — przyznał Dan.

— I jest ona do przyjęcia?

— Nie wiem, czy mogę mu ufać. Wpada do mojego biura i rzuca mi na kolana projekt napędu fuzyjnego. Po co? Dlaczego sam tego nie zrobi? Czego chce ode mnie?

— Może chce Astro Manufacturing — zasugerował Stavenger.

Dan pokiwał ochoczo głową.

— Tak, i tego się boję. Ten człowiek ma reputację rabusia. Zbudował Humphries Space Systems przejmując inne firmy.

Stavenger znów się zawahał. W końcu rzekł:

— On już prawie zdobył pakiet większościowy akcji Masterson.

— Co? — Dan nie był w stanie ukryć zaskoczenia.

— Tak naprawdę to nie powinienem o tym wiedzieć — przyznał Stavenger. — Wszystko jest załatwiane po cichu. Humphries jest bliski wykupienia dwóch naszych największych akcjonariuszy. Jeśli mu się uda, wpakuje do zarządu swoich ludzi.

— Do diabła. — Dwakroć do diabła, jak do piekła i z powrotem.

— Obawiam się więc, że będziesz musiał grać z Humphriesem, czy tego chcesz, czy nie. On gra na swoim boisku.

Powstrzymując chęć, by wstać i zacząć walić pięściami w ściany, Dan usłyszał swój głos:

— Może jednak nie. — Nie?

— Jest inna możliwość.

— Jaka? — Stavenger znów się uśmiechał, jakby wiedział dokładnie, do czego Dan zmierza.

— Selene.

— Ach — rzekł Stavenger, opierając się wygodnie w swoim miękkim fotelu. — Tak właśnie myślałem.

— Selene dysponuje wyszkolonym personelem technicznym i zakładami produkcyjnymi. Mogę tu ściągnąć moich ludzi od fuzji i możemy razem zbudować prototyp.

— Dan — rzekł łagodnie Stavenger. — A kto zapłaci personelowi technicznemu Selene? Kto zapłaci za korzystanie z naszych fabryk?

— Możemy się podzielić kosztami. Sprzedam parę firm Astro i zdobędę trochę gotówki. Selene może przeznaczyć…

Wyraz twarz Stavengera sprawił, że zamilkł. Przypominał mu wyraz twarzy nauczyciela w liceum, kiedy Dan źle obliczył tangens.

— Wiesz o czymś, czego ja nie wiem — rzekł Dan i Stavenger zaśmiał się lekko.

— Niezupełnie. Ty też o tym wiesz, tylko o tym nie pomyślałeś. Zapominasz o czymś oczywistym.

Dan zamrugał oczami z zaskoczeniem.

— Patrzysz właśnie na rozwiązanie naszego problemu — podpowiedział mu Stavenger.

— Patrzę na ciebie, a ty mówisz, że… — Dan wreszcie doznał olśnienia. — Och, moja słodka ciociu Sadie! Nanomaszyny.