129688.fb2
Tak, już wtedy było tak samo. Opowiadaliśmy sobie nawzajem tę opowieść, pędząc na wyścigi całymi milami w nieznanym skwarze na poszukiwanie żywności i wody, tocząc te same, co dziś, wściekłe bitwy z gigantycznymi królikami o lepsze polanki. A przez cały ten czas, ciągle i nieprzerwanie wsysaliśmy rozpaczliwie powietrze, które ucieka z naszego świata w coraz większych ilościach przy każdym obłędnym skręcie orbity naszej planety.
Nadzy, spragnieni i głodni przyszliśmy na świat i nadzy, spragnieni pędzimy na nim życie pod olbrzymim i niezmiennym słońcem.
Opowieść brzmi ciągle jednako i ma zawsze to samo, tradycyjne już zakończenie, które słyszałem od mego ojca, on zaś słyszał od swego ojca. Wsysajcie więc powietrze, chwytajcie za chwasty i słuchajcie końcowej świętej uwagi o naszych dziejach:
Rozglądając się wokół, możemy ze zrozumiałą dumą powiedzieć, że zostaliśmy wyzwoleni tak gruntownie, jak tylko to jest możliwe dla jakiejś rasy i jakiejś planety.