129713.fb2 Z?odziej w czasie - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 3

Z?odziej w czasie - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 3

Rozdział następny zatytułowany był: „Nieparadoksalność czasu”. Autor rozpoczynał od przytoczenia klasycznego paradoksu Achillesa i żółwia, po czym obalał go, używając rachunku całkowego. Traktując ten zabieg jako logiczną podstawę dalszego rozumowania, przechodził do tak zwanych paradoksów czasowych — zabicia własnego praprapradziadka, spotkania samego siebie i temu podobnych. Okazały się one równie nietrwałe, jak starożytny paradoks Zenona. Kontynuując Alfredex wyjaśniał, że wszystkie paradoksy czasowe były wynalazkami autorów z talentem do tworzenia intelektualnego bałaganu.

Eldridge nie rozumiał powikłanych symboli logicznych użytych w tej części, co wydawało się żenujące, ponieważ to on był tu cytowany jako główny autorytet w tej kwestii.

Kolejny rozdział miał tytuł: „Upadek potentata”. Mówiło się tu o tym, jak Eldridge spotkał Viglina, właściciela dużego sklepu sportowego w sektorze pierwszym. Szybko stali się przyjaciółmi. Przedsiębiorca wziął nieśmiałego młodego człowieka pod swoje skrzydła. Zorganizował dla niego kilka tras z cyklami wykładów. Potem…

— Przepraszam pana uprzejmie — powiedział ktoś. Eldridge podniósł wzrok znad książki. Okazało się, że stoi przed nim blady bibliotekarz, a obok niego dziewczynka w okularach z pełnym satysfakcji uśmieszkiem na twarzy.

— Tak? — spytał Eldridge.

— W czytelni nie zezwala się na noszenie przy sobie transporterów czasowych — powiedział surowo pracownik biblioteki.

To zrozumiałe — pomyślał Eldridge. Używając przenośnika można było przecież schwycić tyle wartościowych książek, ile zdoła się unieść, po czym bezpowrotnie zniknąć. Prawdopodobnie transporterów nie wolno było mieć przy sobie również w bankach.

Problem polegał na tym, że on nie zamierzał oderwać się od tej książki.

Uśmiechnął się, popukał w ucho, po czym pospiesznie wrócił do lektury.

Wyglądało na to, że młody i błyskotliwy Eldridge pozwolił, by Viglin zajął się wszystkimi jego kontraktami i dokumentami. Któregoś dnia odkrył ku swemu zdziwieniu, że w zamian za niewielką finansową rekompensatę przepisał wszystkie swoje prawa do transportera czasowego na Viglina.

Wtedy wniósł sprawę do sądu. Przegrał ją. Złożył apelację.

Pozbawiony środków do życia i zgorzkniały, Eldridge wkroczył na drogę przestępstwa, kradnąc Viglinowi…

— Proszę pana! — odezwał się stanowczo bibliotekarz. — Niezależnie od tego, czy jest pan głuchy, czy nie, musi pan natychmiast opuścić to miejsce. W przeciwnym wypadku wezwę strażnika.

Eldridge odłożył książkę, wymamrotał: „gadka-szmatka” pod adresem dziewczynki, po czym w pośpiechu opuścił czytelnię.

Teraz już wiedział, dlaczego Viglin tak skwapliwie dążył do aresztowania go. Ponieważ jego sprawa wciąż była w toku, Eldridge, wsadzony za kratki, znalazłby się w bardzo kiepskiej sytuacji.

Dlaczego jednak dopuścił się kradzieży?

Ewentualna chęć rewanżu wydawała się w tym wypadku zrozumiałym motywem, jednak Eldridge był pewien, że nie jest to motyw prawdziwy. Ukradzenie czegoś Viglinowi nie mogło sprawić, by poczuł się lepiej, a tym bardziej nie naprawiłoby zła. W takiej sytuacji prawdopodobnie podjąłby walkę lub się wycofał, by być jak najdalej od całego tego zamieszania. Zrobiłby wszystko oprócz kradzieży.

Cóż, musi wybadać, co się zdarzyło. Ukryje się w sektorze drugim, być może znajdzie tu pracę. Będzie mógł kawałek po kawałku…

Z obu stron wzięli go pod ramiona dwaj mężczyźni. Trzeci błyskawicznie odebrał mu transporter. Zostało to wykonane tak gładko, że Eldridge wciąż miał otwarte ze zdumienia usta, gdy jeden z nich pokazywał mu oznakę.

— Policja — oznajmił. — Będzie pan zmuszony pójść z nami, panie Eldridge.

— Pod jakim zarzutem? — spytał.

— Kradzież w sektorze pierwszym i drugim.

A więc kradł także tutaj!

Zabrano go na posterunek, gdzie został wprowadzony do małego, zagraconego biura zwierzchnika policji. Okazał się on smukłym, łysiejącym mężczyzną o pogodnej twarzy. Polecił gestem swoim podwładnym, by wyszli z pokoju, wskazał Eldridge’owi fotel i poczęstował go papierosem.

— A więc to pan jest tym słynnym Eldridge’em — powiedział.

Eldridge markotnie kiwnął głową.

— Już w dzieciństwie rozczytywałem się w opowieściach o panu — stwierdził z nostalgią szef policji. — Był pan jednym z moich bohaterów.

Kapitan wydał się Eldridge’owi dobre kilkanaście lat starszy od niego, jednak postanowił nie pytać o to szefa policji.

W końcu to on powinien być ekspertem od paradoksów czasowych.

— Zawsze uważałem, że zrobił pan kiepski interes na tej kradzieży — oznajmił kapitan, bawiąc się dużym, zrobionym z brązu przyciskiem do papieru. — Nie rozumiałem też, w jaki sposób ktoś taki jak pan może kraść. Myśleliśmy przez jakiś czas, że to mógł być przejściowy atak obłędu.

— A może był? — zapytał Eldridge z nadzieją.

— Niestety, to zostało wykluczone. Sprawdziliśmy dokładnie pańskie dane. Nie ma pan żadnych skłonności do choroby umysłowej. W tym momencie wyjaśnienie całej sprawy staje się dla mnie dość trudne. Na przykład: dlaczego ukradł pan akurat te konkretne przedmioty?

— Jakie przedmioty?

— Nie pamięta pan?

— Hm… jakoś wyleciało mi z głowy — wyjaśnił szybko Eldridge. — Chwilowa amnezja.

— Rozumiem to doskonale — stwierdził kapitan ze współczuciem, po czym wręczył Eldridge’owi jakiś dokument. — Proszę, oto lista — powiedział.

PRZEDMIOTY SKRADZIONE PRZEZ THOMASA MONROE ELDRIDGE’A

PRZEDMIOTY UKRADZIONE NA SZKODĘ SKLEPU SPORTOWEGO VIGLINA, SEKTOR PIERWSZY:

(Wartość w kredytkach)

4 wielkoładunkowe pistolety ręczne: 10.000

3 nadmuchiwane kamizelki ratunkowe: 100

5 puszek płynu Oilena przeciw rekinom: 400

UKRADZIONE ZE SPECJALISTYCZNEGO SKLEPU AFGHANA, SEKTOR PIERWSZY.

2 mikroflexowe zestawy literatury światowej: 1.000

5 kaset z muzyką symfoniczną Teeny — Toma: 2.650

UKRADZIONE ZE SKLEPU WARZYWNEGO LORRIEGO, SEKTOR DRUGI:

4 tuziny paczek ziemniaków, gatunek: Biały Żółw: 5

9 opakowań nasion marchwi (luksusowej): 6

UKRADZIONE ZE SKLEPU GALANTERYJNEGO MANORIEGO, SEKTOR DRUGI:

5 tuzinów luster posrebrzanych (ręcznych): 95