142514.fb2 Brylant czystej wody - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 9

Brylant czystej wody - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 9

Rozdział ósmy

Dziwne, Emily czuła lekką niechęć przed spotkaniem ze szwagierką, choć tak niecierpliwie czekała, aż Letty wynurzy się z narzuconego sobie odosobnienia. Jednakże ciekawość przemogła niechęć i Emily ostrożnie zbliżyła się do centrum wiru.

Wszystko było rezultatem pozostawionej Letty samej sobie. Najwyraźniej wprawiła się w stan wspaniałej histerii. Ale co mogło być bezpośrednim powode? Emily pomyślała, że Letty znowu zakradła się do pokoju dziecinnego.

Pierwszy zwiastun niebezpieczeństwa dosięgnął jej, gdy doszła do drzwi sypialni Letty.

Była tam Nancy, tłumaczyła się przed Letty nieskładnie, ale Letty niczego nie słuchała. Stała wyprostowana w pozie pełnej godności, godności lekko nadwyrężonej brakiem pohamowania w manifestacji uczuć i palcem wskazywała drzwi.

Dziewczyna płakała, lecz Emily była pewna, że Nancy nie zostaje wyrzucona. Bez względu na to jak rozgniewana czy zirytowana była Letty, nie potrafiłaby nigdy wyrzucić żadnego służącego. Niemniej jednak Emily zaniepokoiła się o Nancy. Za nic nie chciała, by dziewczyna z jej powodu miała kłopoty.

Opuszczając pospiesznie pokój, Nancy nie zauważyła Emily, ale Letty ją dostrzegła. Jej oskarżycielski wskazywał teraz prosto na Emily.

– Emily Meriton, wstyd mi za ciebie – powiedziała Letty donośnym głosem. Zawsze umiała dramatyzować. – Coś ty zrobiła?

Pytanie, czy Letty naprawdę wiedziała, co ona zrobiła? Powinna, oczywiście, oczyścić niańkę z zarzutów, lecz cóż więcej miałaby dodać? John zabronił jej niepokoić Letty rozmowami o Tonym. Co więcej, Emily wciąż nie wiedziała, jak Letty zareaguje na wiadomość o nim.

Prawdę mówiąc, niemożliwe byłoby z wyglądu Letty zgadnąć, co mogłaby uczynić. Wyglądała teraz jak całkiem szalona. Splątane włosy opadały jej na plecy, suknia była w nieładzie, na policzki wypełzły gorączkowe rumieńce. Wróci do łóżka? Nie będzie chciała o nim mówić? Czy Letty naprawdę wróciła do siebie, czy też tylko ukrywała nie dające się wytłumaczyć przerażenie aż do tej chwili?

Emily nie wiedziała, i dopóki się nie dowie, postanowiła ukryć udział Tony'ego w swojej nieszczęsnej tajemnicy.

– Nie rozumiem, Letty. O co mnie podejrzewasz? – spytała udając niewinną.

– Dobrze wiesz, o czym mówię, panienko – powiedziała Letty, wygrażając Emily palcem. – Nie myśl, że można mnie oszukać, opowiadając łgarstwa, tak jak tę głupią dziewczynę z dziecinnego.

Georgy! Emily pomyślała, że wydawało jej się, iż słyszała głos przyjaciółki parę minut temu. Musiała pobiec prosto do Letty i przedstawić jej wszystkie swoje podejrzenia.

Jednakże o ile Emily wiedział, w tych podejrzeniach brakowało nazwiska, a i Nancy nigdy go nie znała.

– Nie wiem, o czym mówisz – oświadczyła z uporem, przybierając pozę urażonej cnoty. – A jeśli oskarżasz mnie, że pod jakimś względem jestem nierozważna, Letty, chciałabym wspomnieć, że ty również nie świecisz przykładem rozwagi, biorąc pod uwagę sposób, w jaki to traktujesz.

Letty nagle zdała sobie sprawę, jak głośno mówiła. Przyłożyła drżące dłonie do ust i wyglądało, że zbiera się jej na płacz.

Jej krzyk "Och, Emily" bardzo pomógł w przełamaniu barier powstałych w ciągu ostatnich paru tygodni. Emily już miała uspokoić starą przyjaciółkę i spytać, co się stało, kiedy Letty podeszła do niej i uważnie spojrzała jej w twarz.

Emily nie potrafiła ukryć poczucia winy z powodu rozmiaru swoich sekretów.

– A więc to prawda – ku przerażeniu Emily powiedziała Letty. – I pomyśleć, że musiałam się o tym dowiedzieć od kogoś obcego, kogoś spoza rodziny!

Teraz muszę Letty wszystko opowiedzieć – pomyślała Emily – choćby tylko dlatego, że mogła wyrzucić z głowy wszystkie śmiechu warte głupstwa, których najwidoczniej naopowiadała jej Georgy. Zrezygnowana, schwyciła Letty mocno za ramię i posadziła na sofie.

– Letty, daję słowo, że nie wiem, co, jak myślisz, wiesz – powiedziała szukając flakonika z solami trzeźwiącymi Letty. – Wątpię, czy to choć zbliża do prawdy, ale wyjaśnię ci, co robiłam, jeśli tylko mnie wysłuchasz.

Zamiast uspokoić szwagierkę, spowodowała następną burzę.

– To moja wina, wiem – oświadczyła Letty, ponownie gorliwie naśladując panią Siddons i odsuwając oferowany jej flakonik. – Co ze mnie za opiekunka, jeśli pozwalam ci chodzić bez dozoru? Utrzymywać znajomości z łobuzami!

Fakt, że Letty nigdy nie potrzebowała kontrolować Emily, został teraz zignorowany. Emily próbowała wprowadzić nieco logiki lub rozsądku do konwersacji, lecz jej się nie udało. Prawdę mówiąc nie mogła dojść do słowa.

Letty lamentowała bezustannie, wygłaszając długą listę "gdyby tylko" i przetrząsając garderobę w poszukiwaniu odpowiedniej do publicznego pokazania się sukni. Gdyby tylko Letty pilnowała jej, gdyby tylko Letty zawsze chętnie słuchała zwierzeń, gdyby tylko nie była taką głupią gęsią…

– Będziesz zgubiona – zawodziła Letty, głosem zdławionym od płaczu. Wyciągnęła z garderoby poważną czarną suknię, którą posiadała od czasu śmierci ciotecznej babki. To była jedyna w jej posiadaniu suknia, w której wyglądała mniej frywolnie. Letty nienawidziła jej i mówiła, że czuje się w niej jak guwernantka.

– Letty – Emily ponownie spróbowała zwrócić jej uwagę.

– Zgubiona! – Kiedy Letty jeszcze raz wyszeptała do siebie to słowo, jej łzy obeschły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przyszło jej coś jeszcze do głowy.

– Oczywiście, teraz nie możesz poślubić Edwarda. Nawet jeśli chiałby utrzymać zaręczyny, w co bardzo wątpię, będziesz miała z pewnością tyle rozsądku, by nie przekreślać jego widoków na przyszłość.

Emily przestraszyła się, czując jak te słowa zapalają w jej piersi płomień nadziei. To byłoby wyjście. Edward ze swoją dumą nie przyjmie spokojnie zdrady, jaką dostrzeże w jej postępowaniu. Jeśli pozwoli, by dowiedział się, że pomagała Tony'emu, Edward zerwie zaręczyny. Mogłaby być wolna – gdyby tylko chciała staremu przyjacielowi zadać taki ból.

Emily otworzyła usta, by jeszcze raz zaprotestować, lecz nic nie powiedziała. Zanim zdążyła złapać oddech, do pokoju wtargnął nowy kataklizm.

– Nianiu! – krzyknęła Letty. Zbladła.

To nie była pani Churm, niania bliźniąt, lecz dawna niania Letty, stara kobieta, którą wszyscy znali nie z nazwiska, lecz jako nianię, i której wszyscy się bali. Niania teoretycznie przeszła na emeryturę wiele lat temu. Jeśli kiedykolwiek Letty pozostawała w domu lub była chora, niania wracała i opiekowała się swoją pupilką – i nikt nie ośmielił się temu sprzeciwić. John wyznał, że ta stara kobieta go przeraża i kiedy wiedział, że nikt nie może go podsłuchać, oświadczył, że to wiedźma.

– No. – W głosie niani brzmiało oskarżenie. – Nie wezwać starej niani, która wie, co dla ciebie najlepsze, kiedy jesteś chora. Och, nie, nie rób tego. Pozwolić, żeby dowiedziała się od gospodyni.

– Ale ja nie jestem chora, nianiu. Rozumiesz? – Letty, jak tylko to wyrzekła, zdała sobie sprawę, że jej obecny wygląd nie budzi zaufania co do jej zdrowia.

– Ciąża? – spytała niania. – Nie wyglądasz mi na to, ale tak mi powiedzieli.

– Nie! – Najwidoczniej Letty wcześniej nie pomyślała o tym, czemu przypiszą ludzie jej rzekomą chorobę.

– Dlaczego nie? – niania przez chwilę wpatrywała się w swoją wychowankę.

Mimo napięcia panującego wcześniej, Emily ogarnęło zdziwienie na widok, jak zmieniła się postawa Letty. Tłumionym chichotem zwróciła na siebie uwagę tyrana.

– Wyjdź – rozkazała jej po prostu niania, która znana była z krańcowych poglądów na temat, co jest niewłaściwe dla uszu młodych, niezamężnych kobiet.

Emily szybko wyślizgnęła się z pokoju. Powinna była wyjść nawet bez rozkazu niani. Najwidoczniej wyjaśnienie Letty wszystkiego musi trochę poczekać.

Ale tylko trochę. Dla dobra Tony'ego musi to być dobre wyjaśnienie.

* * *

Siedząc w zwykłym miejscu przy oknie, Tony od paru minut wiedział, że do jego drzwi zapuka posłaniec. Natychmiast, oczywiście, rozpoznał liberię. Zapamiętał szczególnie błyszczące złote guziki na uniformie dużego lokaja, który, jak mu zapowiedziano, wyrzuci go osobiście z domu.

Emily? Tony był jakoś pewny, że Emily znalazłaby bardziej dyskretny sposób, by się z nim skontaktować, nawet jeśli sprawa była zbyt ważna, żeby poczekać z nią do następnego ranka. Dopóki nie zwierzy się Letty i nie uzyska jej poparcia.

Wsłuchiwał się w kroki na schodach, aż w końcu usłyszał pukanie do drzwi.

– Proszę – odezwał się.

Serce biło mu mocniej, lecz przyjął list dosyć chłodno.

– Czy macie czekać na odpowiedź?

– Tak, sir. – Lokaj pewnie stanął przed drzwiami. Najwidoczniej wiedział, jak ważna będzie odpowiedź.

Tony podszedł do okna i odwrócił twarz od obserwujących go oczu. List był krótki i jasny: "Muszę z tobą pomówić. Przyjdź natychmiast". Podpisu nie było. lecz zawsze poznałby rękę Letty.

Nie było też nagłówka. Może Letty nie poznała go od razu. Może obawiała się spotkać z oszustem.

Ale musiała się z nim spotkać i to w ciągu pół godziny.

Dziwne, teraz, kiedy w końcu miał stanąć przed Letty, Tony poczuł obawę. Jego dawne wesołe zapewnienia, że wszystko między nimi będzie tak samo, straciły wartość. Tylko lojalność i przywiązanie Emily do Letty dowodziły, że Letty nie zmieniła się nie do poznania.

Pytanie, dlaczego w końcu zechciała teraz go spotkać, po tylu dniach uciekania przed nim i przed każdą wieścią o nim, męczyło Tony'ego przez całą krótką drogę do domu na Grosvenor Square. Gdyby Emily miała coś wspólnego z postępkiem Letty, był pewien, że dałaby mu jakiś znak.

Emily powiedziała mu, że jej szwagierka zaczyna być znudzona samotnością. Może po prostu oprzytomniała. Jeśli uciekła od świata na jego widok, napięcie oczekiwania na rezultat całej sprawy mogło w końcu przywieść ją do działania.

Albo może czegoś się dowiedziała.

W każdym razie prędko się to wyjaśni. Powóz zatrzymał się u drzwi. Wspominając, jak ostatni raz podszedł do tego wejścia, Tony uśmiechnął się. Chętnie zmierzyłby wzrokiem tego aroganckiego kamerdynera, ale drzwi otworzyła młoda pokojówka.

Dom wydawał się pełen dziwnej ciszy i napięcia. Służący i pokojówka, których Tony spotkał, patrzyli na niego nerwowo, jakby spodziewali się, że w każdej chwili wpadnie we wściekłość. O tej porze, uświadomił sobie Tony, powinno się tu krzątać więcej służących. Letty umiała kazać im się usunąć do czasu, aż skończą rozmowę.

Tony wkroczył do uroczystego salonu z lekkim drżeniem. Letty sztywno wyprostowana siedziała na małym wrzecionowatym krześle. Jej piękne złote włosy ściągnięte były do tyłu w nietwarzowy węzeł i ubrana była jak na pogrzeb. Jednakże gdy napotkała jego spojrzenie, jej sztywność jakby się roztopiła i znowu ujrzał przyjaciółkę z dzieciństwa bawiącą się w przebieranie.

– Tony? – odezwała się pierwsza, trochę bez tchu. Lekko zmrużyła oczy. Wstała, zrobiła krok. – Tony. To ty. Och, mój drogi, co musisz o mnie myśleć? – Ruszyła do przodu i ujęła jego dłonie.

Na jej słowa napięcie opuściło również Tony'ego. Uśmiechnął się.

– Myślę, że jesteś niemądrą gąską. Ale tak zawsze myślałem.

– Tak myślałeś – szepnęła prawie do siebie.

– Piękna i przekochana gąska – przypomniał jej; głowę pełną miał wspomnień. Letty jako urocze i naiwne dziecko, czekające na każde jego słowo. Letty jako dziewczyna, jeszcze bardziej urocza i wciąż przyjmująca każdą bajkę za prawdę.

– Bałabym się spytać, co widzisz teraz – Letty spuściła oczy.

Tony spostrzegł, że jego przyzwyczajenie pocieszania smutnej Letty nadal trwa. Jedną dłonią uniósł jej podbródek.

– Widzę pękną, młodą łobuzicę… która najwidoczniej przekonała londyńskie towarzystwo, że jest poważną matroną. Wyglądasz tak samo jak wtedy, gdy widziałem cię ostatni raz.

To nie całkiem była prawda. Czas zmienił żądną życia dziewczynę w dojrzałą kobietę. Letty, tak jak i Tony, stała się zupełnie inną osobą, lecz pomimo wszelkich zmian, ich stara przyjaźń pozostała taka sama.

– Kłamczuch – powiedziała. – Miły, ale kłamczuch. Wiem, co lata ze mną zrobiły.

– Były ci chyba posłuszne.

– Tak – przyznała Letty. – Lecz nie pozostawiły mnie bez zmian.

– No, może nie – powiedział Tony. – Lata i na mnie pozostawiły swoje ślady.

Nie zamierzał w ten sposób jej oskarżać, lecz rumieniec Letty świadczył, że tak to odebrała. Drżącymi palcami pogłaskała małą bliznę na jego policzku.

– I nie były łaskawe. Ale powinnam była cię poznać. Gdybym ośmieliła się spojrzeć uważnie, poznałabym. To głos wzbudził moje wątpliwości. Brzmiałeś tak zimno, Tony. Tak groźnie. Przestraszyło mnie to. Ale wstyd mi, tak mi wstyd, że nic nie zrobiłam wcześniej. Chodź. – Pociągnęła go na sofę. – Usiądź tu i opowiedz wszystko.

– Wszystko? – zaśmiał się Tony. – To zabrałoby prawie tyle samo czasu. Mamy dwanaście lat do uzupełnienia.

– Tak. Wiesz, że jestem mężatką – powiedziała pospiesznie.

– Wiem. I bardzo szczęśliwą. Powiedziano mi o tym wcześniej, ale teraz sam mogę zobaczyć.

Letty popatrzyła na niego z przejęciem, usilnie próbując sprawić, by zrozumiał to, co spostrzegł już jakiś czas temu, lecz ona o tym nie wiedziała.

– John to dobry człowiek, Tony. Spokojny i solidny. To może nie brzmi bardzo romantycznie, ale jest nie tylko bardzo dobry dla mnie, jest dobry za mnie. Bardzo go kocham.

– Rozumiem – powiedział Tony z uśmiechem. – Letty, nie musisz się przede mną usprawiedliwiać. Cieszę się z twojego szczęścia.

– Prawdziwie?

– Prawdziwie. – Nie pochlebiłby Letty mówiąc, jak szybko zmieniły się jego uczucia. Zamiast tego zapytał: – Czy to dlatego chowałaś się w swoim pokoju? Jakieś głupie poczucie winy, dlatego że na mnie nie poczekałaś?

Letty obgryzała paznokieć.

– Może trochę. Poczułam się, jakbym znowu cię porzuciła i nie chciałam cię oglądać, mając to na sumieniu. Częściowo też obawiałam się, że się okaże, że to nie ty. Nie chciałam cię znowu opłakiwać, gdyby okazało się niezbicie, że umarłeś.

– Letty…

Nie zezwoliła mu mówić dalej.

– Nie, pozwól, że przyznam się do najgorszego.

– A co jest najgorsze?

– Bałam się też, że to ty, bo wówczas musiałabym przyjść ci z pomocą. Rozumiesz, nigdy nie powiedziałam Johnowi.

Tony nie musiał pytać, czego nigdy mężowi nie powiedziała.

– Letty, nie możesz myśleć, że ja mógłbym to wyciągnąć.

– Myślałam i myślałam, Tony, i jedyna znana nam rzecz, która absolutnie dowiedzie twojej tożsamości to… wiesz sam.

– To nieważne. Moją tożsamość można z pewnością udowodnić bez tych rzeczy. Jestem wstrząśnięty, że mogłaś nawet pomyśleć, że ja biorę to pod uwagę. – I lekko potrząsnął ją za ramię.

Letty nie wyglądała na szczególnie uspokojoną.

– Jesteś głupcem, jeśli nie bierzesz. – Westchnęła. – Sądzę, że powinnam w każdym razie powiedzieć Johnowi. Jeśli się na mnie rozgniewa, nie wiem, jak potrafię to znieść.

Tony milczał chwilę. Uspokajanie zdenerwowanych żon nie było dziedziną, w której miałby wiele doświadczenia. Któż zgadłby, że będzie to praktykował z Letty?

– Zaraz, zaraz, Letty. Jeśli on kocha cię choć w połowie tak, jak mówisz, z pewnością zrozumie. Poza tym to było bardzo dawno.

– Zatem opuściłam cię, prawda? – powiedziała Letty.

Tony pomyślał o swoim niepotrzebnym gniewie, oskarżaniu Letty, że go zawiodła. Teraz wydawał się to być szczęśliwy przypadek. Wzruszył ramionami.

– Może tak ma być. Ty i John.

– I moje dzieci. Wiesz, że mam bliźnięta?

– Tak, wiem…

Z zawrotną szybkością Letty przeszła od posępnego samopotępienia do oskarżeń.

– Tak, rzeczywiście, wiesz. I skąd wiesz? W jaki sposób się dowiedziałeś? Zwabiając w swoje szpony moją szwagierkę…

A więc dowiedziała się.

– Moje szpony? Doprawdy, Letty. Czy nie posuwasz się za daleko?

Letty zignorowała go.

– I używając moich niewinnych dzieci do ukrycia waszych sekretnych spotkań.

W głosie jej nie było prawdziwego gniewu czy nieufności. Widocznie znała w końcu Emily, jeśli nie jego, zbyt dobrze, by zakładać, że zaszło między nimi coś niewłaściwego. Jednakże odkąd wiedziała, że to on, prawdziwy Tony spotyka się z Emily, musiała zastanowić się nad jego intencjami. Teraz jasne, skąd to jej dziwaczne przebranie.

– I dlatego tak się wystroiłaś? Żeby onieśmielić kanalię, która próbuje narobić kłopotów twojej rodzinie, hmmm?

– Mogłeś być oszustem. Skąd mogłam wiedzieć. A to, czego się dowiedziałam, to dosyć, by spowodować alarm… – Głos jej opadł, nie skończyła zdania. Cokolwiek jej powiedziano, najwidoczniej ją to martwiło.

– Zatem to co usłyszałaś, musi być porządnie przesadzone – zapewnił ją Tony. – Twoja szwagierka – nie ufał sobie na tyle, by głośno wymówić imię Emily – zgodziła się, w imię sprawiedliwości, pomóc mi w mojej sprawie. To wszystko. – Przeszywające spojrzenie Letty zaczynało go denerwować. – Mam nadzieję, że panna Meriton nie będzie ukarana za swój prosty akt dobroci.

– Dobroci, tak? A co cię popchnęło, żeby ją odnaleźć?

Oczywiście, odpowiedź brzmiała, że to dlatego, iż była bliska Letty, lecz Tony jakoś dziwnie o tym nawet nie pomyślał. Wracając myślą do tego wieczoru, kiedy pierwszy raz ją ujrzał, odniósł wrażenie, że Letty doprawdy niewiele miała wspólnego z jego decyzją. To sama Emily ściągnęła jego spojrzenie. Zauważyłby ją, nawet gdyby nie stała obok Letty i nie miała na sobie jego opalowej szpilki. Nawet gdyby w ogóle nie była związana z Letty i tak musiałby odwołać się do jej pomocy, ponieważ była jedyną osobą na tyle różniącą się od reszty towarzystwa, by go wysłuchać.

W końcu to ten właściwy Emily talent sprawił, że Tony przyznał:

– Ona wysłucha – powiedział – każdego.

Tak – zgodziła się Letty, lecz z jakiegoś powodu nie była zadowolona z jego odpowiedzi. – Powinnam była wiedzieć, że tak będzie. Powinnam była wiedzieć, że ta głupia dziewczyna, Georgy Parkhurst się myli.

– Panna Parkhurst? – Tony wymówił to nazwisko z pewną niechęcią. – Co ona ma do panny Meriton?

– Z pewnością o niej słyszałeś. Nie powinnam się dziwić. Udało jej się być bohaterką zbyt wielu plotek, ale to dobra dziewczyna. Dziś wytropiła mnie, kiedy odwiedzałam bliźnięta i wystraszyła opowieścią, że Emily popadła w szpony łotra bez skrupułów. To znaczy ciebie – wyjaśniła Letty ze śmiechem.

Tony roześmiał się również, lecz nie był rozbawiony. Nie odniósł wrażenia, po ich krótkim spotkaniu, że panna Parkhurst jest głupia. Dlaczego podejrzewała Emily? Co ważniejsze, dlaczego podejrzewała, że Emily jest w kimś zakochana?

Och, nie bądź głupi, powiedział sobie. Romans – to właśnie to, co musi podejrzewać panna Parkhurst, czy ma powód, czy nie. Nie mam powodu do strachu. Ani nadziei.

– Z pewnością zmusiła cię do działania – podsunął Tony.

– I mam jej za to podziękować? No, może – przyznała Letty. Jednakże wciąż wyglądała na zmartwioną.

– O co chodzi, Letty? Czy wciąż podejrzewasz, że doprowadzę twoją szwagierkę do zguby? – zażartował.

– Och, nie – odpowiedziała z bynajmniej nie pochlebną pewnością. – Oboje was znam za dobrze. Czy to jednak nie dziwne? Jak tylko przeszedł mi pierwszy szok, prawie miałam nadzieję, że tak się stanie.

– Letty!

– Naprawdę to nie, oczywiście. Chciałam tylko zerwać te jej okropne zaręczyny.

Gdy tylko wymówiła te słowa, Letty zdała sobie sprawę, że powiedziała za dużo. Przycisnęła dłoń do ust, lecz było za późno. Słowa zostały już wypowiedziane.

Przeszyły serce Tony'ego.

– Zaręczyny?

Wstał i podszedł do okna, aby Letty nie mogła widzieć jego twarzy, podszedł niby przypadkiem, tak że mogła wziąć jego pytanie za zwykłą ciekawość. Dlaczego Emily mi nie powiedziała? – bezradnie pytał sam siebie. Powinna była mu powiedzieć.

– Proszę, nie mów nikomu, że ci powiedziałam – błagała Letty. – To miała być tajemnica.

Ku zdziwieniu Tony'ego odbicie jego twarzy nie ukazywało żadnych emocji, żadnych. Może mógłby bezpiecznie się odwrócić.

– Sekretne zaręczyny? Doprawdy. Letty, zadziwiasz mnie.

– Przypuszczam, jeśli tak to bierzesz, że to brzmi dziwnie – wyznała Letty, szarpiąc koronkę swej chusteczki. – Zanim się pojawiłeś, to wyglądało na wspaniałą partię.

– Zanim się zjawiłem. – Teraz wiedział; w jakiś sposób zawsze wiedział.

– Nie rozumiem, dlaczego nie miałabym ci powiedzieć. Poza tym to twoja rodzina. – Letty pochyliła się, by wszystko wyjaśnić. Najwyraźniej Letty umierała z chęci zwierzenia się komuś. Jej obecne odosobnienie bez wątpienia wzmocniło tę chęć. Letty zawsze była gadatliwa. Tym razem jej słowa w jego uszach brzmiały zimno, mrożąc tę nikłą nadzieję, na jaką sobie pozwolił.

– Ach, rozumiem, zaręczyła się z moim kuzynem Edwardem – powiedział, jakby dopiero na to wpadł.

– Właśnie. Rozumiesz, w czym trudność, Tony. Miało to być ogłoszone na tym balu na cześć pełnoletności, ale, jak wiesz, wystąpiły tam raczej spektakularne zakłócenia. – Jej oczy błysnęły ku niemu z rozbawieniem, którego nie mógł dzielić, choć udało mu się wydobyć słaby uśmiech.

– Więc popsułem mu szyki? – Lecz nie dość wcześnie, pomyślał.

– Edward poprosił, żebyśmy na razie nic nie mówili. Prawdę mówiąc, sądziłam, że próbuje się asekurować, ale okazuje się, że miał rację. Jakie to kłopotliwe, ogłosić, że Emily zaręczyła się z markizem Palinem, kiedy on nim nie jest.

W tej chwili Tony zignorował chęć wypytywania, która naszła go, gdy Letty mówiła o ślubie Emily.

– Nie aprobujesz Edwarda – powiedział, żałując, że nie wie więcej o swoim kuzynie. Wiedział tylko, że Edward jest politykiem. I że rozczarował Emily.

– Nie, nie aprobuję – westchnęła Letty. – Gdyby go kochała, to byłaby inna sprawa, ale ona go nie kocha.

Słowa jej rozpaliły w nim nadzieję. Emily nie kocha Edwarda. Jednakże nie ma to znaczenia. Emily dała słowo.

– Nie przypuszczam, byście mogli odmówić teraz, kiedy okoliczności tak się zmieniły? – podjął bez nadziei. Te zmienione okoliczności będą ważnym czynnikiem angażującym współczucie Emily. Nigdy nie opuściłaby przyjaciela w potrzebie.

Letty zachichotała.

– Nie poznałeś jeszcze mojego Johna, inaczej nie zadawałbyś takich pytań. Wygląda na to, że muszę się modlić o inny cud. Ale – powiedziała wstając, by go objąć – mój najlepszy przyjaciel zmartwychwstał po dwunastu latach. Wszystko jest możliwe!

Tony oddał Letty czuły uścisk, lecz jego nastrój nie polepszył się. Mógł teraz być pewny tytułu i majątku, ale wszystko, co miał przed oczyma, to długie, samotne życie bez Emily.

Emily nie potrafiła na niczym się skoncentrować. Ciążyła jej perspektywa przerażającego spotkania z Letty. Kilkakrotnie podchodziła do drzwi Letty z zamiarem wejścia, lecz za każdym razem coś zawracało ją z powrotem. Tym razem nie zamierzała zawrócić. Jednakże tym razem pokój Letty był pusty i przerażona pokojówka, sprzątająca ślady porannego wybuchu Letty, potłuczoną porcelanę i porozrzucane stroje, była w stanie tylko potrząsnąć głową i wskazać palcem w dół schodów.

Drugi służący ustawiony u szczytu schodów, usiłował zabronić Emily poszukiwań, lecz nic z tego nie wyszło. Dopiero kiedy była o kilka stopni od otwartych drzwi salonu i usłyszała męski głos, przystanęła na chwilę. Wiedziała, że John jest w swoim klubie. W chwilę później rozpoznała znajomy akcent.

Tony jest tutaj. A więc Letty w końcu zgodziła się z nim spotkać. Głosy były ciche, Letty – spokojny, Tony'ego – trochę smutny.

Czy powinnam do nich wejść? – zastanawiała się Emily. Jeśli Tony będzie przy niej, tłumaczenie z pewnością pójdzie łatwiej. Letty mniej będzie też skłonna dokuczać Emily w czyjejś obecności. No i w końcu wszystkie dziwaczne nieporozumienia co do jej spotkań z Tonym powinny się już wyjaśnić.

Emily z wahaniem postąpiła naprzód, nie chcąc przeszkadzać, jeśli usłyszy, że rozmowa jest zbyt osobista. Pojednanie, po tak długiej rozłące może równie dobrze być pełne emocji. Może lepiej najpierw zajrzeć.

Emily przygotowana była na łzy, ale nie na to. Zaglądając zza drzwi, ujrzała, jak się obejmują.

Straszliwy ból w okolicy serca unieruchomił ją na długą chwilę. W ciągu tej chwili obraz, jaki widziała, szczegółowo wyrył się w jej pamięci. Długie palce Tony'ego na złotych włosach Letty, jego wysoka, sztywna postać i, najgorszy ze wszystkiego – straszliwy brak jakiegokolwiek wyrazu na jego twarzy. Kiedy znowu mogła oddychać, Emily zgarnęła suknię drżącymi rękami i uciekła tak szybko, jak mogła, uciekła od tej sceny do swojej względnie bezpiecznej sypialni.

Jednakże żadne miejsce nie było teraz bezpieczne, nie chroniło przed jej własnymi myślami. Silne uczucie, spowodowane faktem, że ujrzała Tony'ego obejmującego Letty, zdumiało Emily i doprowadziło ją do bolesnego objawienia. Georgy jednak miała rację. Emily kochała Tony'ego.

Jakże głupia była nie widząc tego, nie rozumiejąc, czemu tak ochoczo spieszy na spotkanie każdego ranka! Zamiast tego trzeba jej było widoku Tony'ego obejmującego kobietę, którą niegdyś kochał, by mogła pojąć, dlaczego tak zła była na Letty. Tak zazdrosna.

Bez wątpienia nie chciała zwierzyć się Letty. KIedy Letty przebywała w swoim odosobnieniu, Tony należał do niej. Im bardziej Emily pragnęła, by Tony, jak na to zasługuje, został rozpoznany, tym bardziej w głębi ducha lękała się, że utracą swój osobliwy prywatny świat. Nie będzie już powodu do sekretnych spotkań.

A Letty nawet go nie kochała, nie chciała go! Emily nie była tak głupia, by nie dostrzec, że ich uścisk nie był uściskiem połączonych kochanków. No, może przez chwilę tak myślała. Jednakże nie tylko rozsądek i pamięć pomogły jej poznać prawdę. Emily widziała uściski brata i szwagierki. Nawet najbardziej zdawkowe nie były tak beznamiętne jak ten. Letty poklepała jego ramię w taki sam sposób, w jaki uspokajała bliźnięta, kiedy były niespokojne.

Jednakże dręczyła ją twarz Tony'ego, odbita w lustrze holu. Pustka, jaka się na niej malowała, świadczyła o bólu nie do zniesienia. To był wyraz twarzy mężczyzny żegnającego swoją miłość.

Równie dobrze mogła zrobić to samo. Nigdy nie będzie w stanie rywalizować z Letty,nie mogłaby z pewnością rywalizować z uczuciem, które przetrwało dwanaście lat rozłąki.

On się nie może nawet dowiedzieć. To było by straszliwie żenujące. Cóż z tego, że Tony zawsze dostrzegał, kiedy była niespokojna. Nic nie pomoże fakt, że kiedy odzyska swoją pozycję, będzie bliskim sąsiadem. I kuzynem Edwarda.

Przez kilka ostatnich tygodni Emily unikała tej jednej, prostej konkluzji. Nie może poślubić Edwarda, nie teraz. Nie tylko dlatego, że Edward okazał się tak inną osobą, inną od tej, którą, wierzyła, że jest. KIedy przyjęła jego oświadczyny, zrobiła to z całego serca. Bez względu na nieporozumienia, które ich teraz dzieliły, Emily nie mogła go tak paskudnie nabrać i poślubić go kochając innego, w dodatku jego własnego kuzyna.

Jak zatem mogłaby zerwać zaręczyny, nie raniąc głęboko Edwarda? Ich długoletnia przyjaźń wymagała, by koiła jego ból najlepiej jak umie. Będzie zraniony, choćby ona nie przysporzyła mu bólu z powodu utraconej miłości. Duma Edwarda ostatecznie ucierpi z powodu utraty pozycji i majątku. Czy zatem mogłaby mu powiedzieć, że nie tylko pomagała jego rywalowi, lecz także pokochała go?

NIe, nie mogła. Emily miała nadzieję, że Edward zgodzi się na dalszą zwłokę w ogłoszeniu ich zaręczyn, dopóki nie urządzi się jako zwykły dżentelmen. Albo, co najgorsze, ona może zgodzić się na to ogłoszenie i odłoży ślub jeszcze na rok. W międzyczasie będzie mogła powoli zerwać. Może pomyślała z krótkotrwałym zadowoleniem, będzie nawet mogła znaleźć Edwardowi inną narzeczoną.

W międzyczasie musi się uśmiechać i udawać przed Tonym i przed resztą świata, że nic się nie zmieniło.