142676.fb2 Dziecko mi?o?ci - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

Dziecko mi?o?ci - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

ROZDZIAŁ 13

Padał śnieg, kiedy wczesnym popołudniem Havard Gjelstad przybył do Stornes.

Beret po niego posiała, wyjaśniając, że musi z nim o czymś porozmawiać. Po długiej bezsennej nocy Mali w końcu się zgodziła, by obie z teściową poprosiły go o pomoc we dworze. Kiedy obudziła się rano, miała zaczerwienione oczy z niewyspania i czuła się oszołomiona. Nadal nie była pewna, czy dobrze robi. Przez pół nocy rozważała wszystkie za i przeciw; z jednej strony musiała przyznać, że Havard jest niezwykle pracowitym człowiekiem i będzie dobrym zarządcą, a z drugiej obawiała się, że jego obecność może spowodować kłopoty, jeśli chodzi o stosunki między nimi dwojgiem. A co z Sivertem? Jak mały zareaguje, kiedy H3vard pojawi się w domu? Reakcja syna była dla Mali nie mniej ważna. Sivert był w ostatnim czasie bardzo wrażliwy i nieswój i nie chciała stwarzać mu dodatkowych powodów do zmartwień. Ale i to mogło się udać dużo lepiej, niż myślała. Może Sivert ucieszy się z tej zmiany?

Nad ranem wreszcie zapadła w niespokojny sen, a kiedy się obudziła, podjęła decyzję. Poproszą Havarda o pomoc. Resztę zostawi Panu Bogu, pomyślała z ironią, albo raczej losowi. I tak nie da się uniknąć przeznaczenia.

Beret najwyraźniej poczuła ulgę, kiedy Mali zajrzała do jej domu i oznajmiła, że się zgadza na jej propozycję. Chciała jednak, żeby to Beret się z nim skontaktowała i sama określiła termin jego wizyty. Obie kobiety zgadzały się co do tego, że Havard powinien przybyć jak najszybciej. Chciały znać odpowiedź przed świętami Bożego Narodzenia.

Beret nakryła do kawy w swoim domu.

– Nie obraź się, że nie zaprosiłyśmy cię do salonu – zwróciła się do Havarda i ujęła go pod ramię. – Jednak Mali i ja… chciałyśmy z tobą porozmawiać bez świadków. Dzisiaj służące pieką ciasta, a te dziewczyny mają długie uszy. No i Sivert również – dodała z pewną dumą w glosie. – To zmyślny chłopiec, robi się coraz bardziej podobny do ojca.

Havard wziął Mali za rękę. Miał ciepłą dłoń, a ona – lodowatą. Mali nie spojrzała mu w oczy, ale poprosiła, by usiadł.

– Czuję się jak uczeń, który coś przeskrobał w szkole i został wezwany do dyrektora – rzekł i uśmiechnął się trochę niepewnie. – Muszę przyznać, że długo zachodziłem w głowę, czego te dwie kobiety mogą ode mnie chcieć i dlaczego im się tak spieszy.

– Chodzi o to, że… straciłyśmy w Stornes gospodarza -zaczęła Mali cicho. – Najpierw dziadka, a teraz… Johana. Nie zastanawiałam się zbytnio, jak sobie dalej bez nich poradzimy, ale Beret…

– Tak, kilka dni temu powiedziałam Mali, że nie można prowadzić tak dużego dworu, jakim jest Stornes, bez mężczyzny – Beret przejęła prowadzenie rozmowy. – Nie mówię o parobkach, mogłybyśmy pewnie nająć ich więcej. Ale potrzebny nam mężczyzna, który umiałby zarządzać takim majątkiem jak nasz i potrafiłby o niego zadbać. Tylko o to nam chodzi – wyjaśniła i przetarła ukradkiem oczy. – Johan zmarł nie tak dawno temu i wolałabym jeszcze o tym nie myśleć, ale musimy być realistami. Najważniejsze teraz jest to, żeby gospodarstwo nie podupadło, a jak mówiłam Mali, ona nie podoła wszystkiemu sama. W dodatku jest w ciąży, chyba o tym wiesz? – dodała.

Mali zaczerwieniła się jak burak i odwróciła się bokiem do Havarda. Z tym Beret mogła trochę poczekać, pomyślała. Ale zaraz przyszło jej do głowy, że to akurat nie było takie głupie i dobrze się stało, że Havard jednak się o tym dowiedział, jeśli do tej pory się nie domyślił. Wtedy może zrozumie, że nie jest to polowanie na męża. Może się też zdarzyć, że właśnie odbierze to wręcz odwrotnie – że ma zostać i gospodarzem, i ojcem dla dwójki jej dzieci. Gdyby przypadkiem pomyślał w ten sposób, trzeba go jak najszybciej wyprowadzić z błędu.

W pokoju zapadła martwa cisza. Tylko od czasu do czasu rozlega! się trzask z pieca, kiedy spadało nadpalone drewno.

– Sądziłam, że Mali bardzo szybko ponownie wyjdzie za mąż – odezwała się Beret po chwili. – Wiesz, to nic niezwykłego w sytuacji, kiedy kobieta zbyt wcześnie zostanie sama, tym bardziej, jeśli jest w ciąży. Jednak ona twierdzi, że nie ma o tym mowy. Wiesz chyba również, że właściciele ziemscy ustawiają się w kolejce, kiedy kobieta w takim majątku zostaje wdową, więc…

Znowu zapadła cisza. W końcu Mali podniosła wzrok i napotkała spojrzenie Hśvarda. Zaczerwieniła się, czuła, że palą ją uszy.

– Nie zastanawiałam się nad tym zbytnio – powtórzyła. -Ale to oczywiste, że Beret ma rację. Potrzebny nam ktoś, kto może… może…

– Kto może wspólnie poprowadzić gospodarstwo – pomógł jej Havard. – Jednym słowem: doradca. Ponieważ, o ile dobrze cię znam, sama będziesz chciała nim zarządzać – dodał z nieznacznym uśmiechem.

– Chciałam… chciałam powiedzieć, że będę słuchała rad i pytała o radę – odparła Mali. – Uważam, że powinni śmy pracować razem, wspólnie uzgadniać sprawy, dyskutować, jak je załatwić. Dlatego my… to znaczy Beret – poprawiła się szybko – wpadła na pomysł, że powinien to być ktoś, na kim będziemy mogły polegać. Ktoś, kogo…

Zamilkła i nerwowo okręcała na palcach długi kosmyk włosów, który luźno opadał nad jej uchem.

– A więc pytacie mnie o to, czy zgodziłbym się przeprowadzić do Stornes i przejąć obowiązki gospodarza, oczywiście w zakresie prowadzenia gospodarstwa – dodał pośpiesznie.

– Tak właśnie o tym myślałyśmy – przytaknęła Beret.

– A od kiedy miałbym zacząć? I czy zastanawiałyście się nad tym, jak długo miałbym zostać w Stornes?

– Gdybyś się zdecydował przyjąć tę pracę, to chciałybyśmy, żebyś zaczął zaraz po Bożym Narodzeniu – odpowiedziała Mali. – Jeśli o mnie chodzi, mógłbyś przeprowadzić się już jutro, bo pracy jest dużo. Jednak nie wiem, czy ty chcesz, i nie mamy pewności, czy twojemu ojcu to się spodoba…

Havard się roześmiał. Jego śmiech rozładował napiętą atmosferę i w małej izbie zapanował swobodniejszy nastrój.

– Jestem dorosły – rzekł spokojnie. – Nie ma znaczenia, co o waszej propozycji pomyśli mój ojciec. A co on mógłby mieć przeciwko temu? W Gjelstad zostaje jeszcze dwóch synów i parobcy. Dla mnie będzie lepiej, jeżeli wyprowadzę się z domu i przyjdę do pracy w Stornes. Zdobędę doświadczenie, jak poprowadzić duże gospodarstwo. W domu bym się tego nie nauczył, ponieważ rządzi tam wielu, nie wyłączając ojca – dodał nieco kąśliwie.

– Ale myślałam… – Mali rzuciła mu szybkie spojrzenie. – Nie wiedziałyśmy, czy nie jesteś z kimś związany. Może masz zamiar się ożenić, na przykład z dziewczyną, która również ma dwór. Wtedy nie mógłbyś…

– Tak, mam zamiar się ożenić – odparł niespeszony, a Mali poczuła, jak zabiło jej serce.

Nie rozumiała, dlaczego myśl o ślubie Havarda nagle stała się taka przykra. Pewnie dlatego, że wtedy nie przyszedłby do pracy do Stornes, tłumaczyła sobie, i musiałyby szukać kogoś innego.

– Ale jeszcze nie wiem kiedy – dodał Havard. – W każdym razie teraz jestem wolny. Zobaczymy. Z czasem może pojawi się kobieta, która i mnie zechce. I która mi się spodoba…

Kiedy Mali napotkała jego wzrok, w niebieskich oczach dostrzegła błysk. Havard uśmiechnął się do niej otwartym i szczerym uśmiechem, który tak lubiła. Potem wyciągnął rękę.

– Zgadzam się – powiedział. – Uściśniemy sobie dłonie, pani Stornes? Powinniśmy podpisać kontrakt, uzgodnić pensję, warunki pracy i tym podobne, ale możemy to załatwić po świętach. Na pewno się dogadamy, doskonale zdaję sobie sprawę, co robię – dodał, uścisnął Mali rękę i zajrzał jej głęboko w oczy. – Nie musisz się martwić, Mali. Umowa stoi?

– Stoi – odparła i uśmiechnęła się niepewnie. Jeśli myślał, że przestała się martwić, to się mylił. – Wybawiłeś nas z opresji, Havard – wyznała. – Mam tylko nadzieję, że sam nie wpędziłeś się w kłopoty.

– Jakie? – spytał, nie wypuszczając jej dłoni.

– Ze strony twojego ojca…

Mali cofnęła rękę i odgarnęła jedwabiste kosmyki. Stale opadały i łaskotały ją w szyję. Czuła, że się czerwieni i że pali ją twarz.

– Zapomnij o tym – zbagatelizował jej obawy. – Czy możemy się umówić, że wpadnę do was w przyszłym tygodniu? O ile wiem, przyda się wam chyba pomoc przy robocie w lesie?

– Tylko czy będziesz mógł przyjść tuż przed świętami? -zaniepokoiła się Beret. – Poradzimy sobie jakoś do Bożego Narodzenia, musisz o tym wiedzieć.

– Nie jestem dzieckiem, żebym musiał spędzać święta z rodzicami – rzeki i uśmiechnął się do Beret. – Jestem przekonany, że tu w Stornes obchodzicie Boże Narodzenie równie przyjemnie jak my w Gjelstad. Być może przydam się również do pomocy przy Sivercie. To dla was wszystkich trudny czas i pewnie mały bardzo tęskni za ojcem. Jeżeli spotka go teraz coś nowego i nieoczekiwanego, to może się trochę rozpogodzi. Przecież idą święta… – dodał.

Mali popatrzyła na niego. Zdziwiło ją, że Havard o tym pomyślał. Zastanawiające, że chce przybyć do Stornes tak wcześnie, również ze względu na Siverta. Ale Havard już taki był. To dlatego zawsze tak bardzo go ceniła, ponieważ myślał o innych, a nie tylko o własnej korzyści.

– Dziękuję, że o tym pomyślałeś – wyznała cicho. – Jestem pewna, że byłoby nam łatwiej, gdybyś pozostał u nas na święta. Zrobiło się tu tak pusto po śmierci mojego męża, najbardziej stratę ojca przeżywa Sivert. Bardzo kochał Johana i do dziś nic nie jest w stanie go pocieszyć…

– Zatem umawiamy się tak – zaproponował Havard. -Za parę dni przywiozę swoje rzeczy i mogę zacząć od poniedziałku. Już dziś możesz mi pokazać, gdzie będę mieszkał, Mali, a także trochę opowiedzieć, czym na początku przede wszystkim powinienem się zająć.

– Niech ci Bóg błogosławi, Havardzie Gjelstad – rzekła Beret; sztywno wstała z krzesła i podała gościowi rękę. Oczy jej błyszczały. – Nigdy ci tego nie zapomnimy.

Mali nie odezwała się. Również wstała, czując dziwną słabość w nogach, przygładziła włosy i ruszyła w stronę drzwi.

– Pokażę ci twoją sypialnię, a potem możemy jeszcze porozmawiać – zaproponowała Mali, kiedy wyszli na korytarz. – Powinieneś też pójść ze mną do salonu i przywitać się z Sivertem. Teraz, kiedy mamy mieszkać razem, powinniśmy oznajmić wszystkim, że zostaniesz z nami. Tak, ludzie i w tym roku będą mieli o czym plotkować przy świątecznym stole – dodała i przebiegł ją dreszcz.

– Chyba jakoś to zniesiesz, prawda? – spytał, idąc tuż za nią po schodach. – Ja nie przejmuję się ludzkim gadaniem.

– Ja też nie – odparła Mali. – Chyba nie robię nic złego, najmując cię do pracy w majątku. Każdy powinien zrozumieć, że w Stornes potrzebny jest mężczyzna, lecz większość pewnie podejrzewa, że zamierzam…

Weszli na korytarz na poddaszu. Mali chwyciła za klamkę pierwszych drzwi po lewej stronie schodów. Havard położył swą rękę na jej dłoni i odwrócił Mali ku sobie.

– Mali…

– Nie tutaj – szepnęła szybko. – Wejdźmy do środka i porozmawiajmy o… o przyszłości…

Pokój był jednym z największych na poddaszu, z oknem wychodzącym na fiord, skromnie urządzony. Stały w nim łóżko, stół, krzesło, komoda i mały stolik z szafką, a na stoliku miska i dzbanek z wodą. W szafce był nocnik. Na tylnej ściance szafki znajdowała się niewielka półka na przybory do golenia i inne drobiazgi.

– Pomyślałam, że może przywieziesz z sobą jakieś rzeczy, więc nie wstawiłam nic więcej – wyjaśniła. – Szafa na ubrania stoi w korytarzu, ale możesz ją przesunąć do pokoju. A jeśli potrzebowałbyś jeszcze czegoś…

Hirvard chwycił Mali za ramiona i mocno przytrzymał.

– Pokój jest dobry – powiedział cicho. – Nie przejmuj się tym. Ty i ja powinniśmy porozmawiać o innych sprawach.

– Przecież rozmawialiśmy – odparła Mali i popatrzyła na Havarda. – Nie mamy chyba nic więcej do omówienia.

– Mamy. Wiem, że Johan niedawno umarł, ale mimo wszystko chciałbym o tym pomówić, ponieważ nigdy nie wierzyłem, że jesteś z nim szczęśliwa. Nie musisz odpowiadać – dodał szybko i przyłożył jej palec do ust. – Nigdy się nie skarżyłaś, ale twoje małżeństwo z Johanem… Trzeba było być ślepym, żeby nie zauważyć… żeby nie zauważyć, że nie jesteś szczęśliwa. Ale mnie nic do tego, wiem o tym. To twoja sprawa i twój wybór.

Niby przypadkiem odgarnął opadający kosmyk włosów Mali i dotknął palcami jej szyi. Mali drgnęła i poczuła, jak dostaje gęsiej skórki.

– Zgodziłem się dla was pracować. Wyraziłaś się najzupełniej jasno, że potrzebujesz mężczyzny, który mógłby razem z tobą pokierować tym gospodarstwem, tylko do pracy jako doradca. Mimo to chciałbym, abyś wiedziała o moich uczuciach do ciebie. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie jesteś mi obojętna, już wtedy, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Potem z upływem lat było już tylko gorzej. Chyba o tym wiesz, bo nie kryłem się ze swoją miłością, chociaż może powinienem. Mimo wszystko byłaś żoną innego.

Nadal bawił się kosmykami jej włosów przy policzku.

– Będzie mi ciężko mieszkać tu obok ciebie dzień po dniu, wiedząc, że ty nie… Mimo to zgodziłem się i dotrzymam umowy, którą zawarliśmy. Ale nie przestanę cię kochać, wiesz o tym. Przystałem na twoją propozycję, ponieważ mam nadzieję…

– Wiesz, że i ja cię kocham, Havardzie – wyznała Mali cicho. – Wiesz, że nie ma nikogo innego, kogo lubiłabym bardziej niż ciebie. Aleja nie… nie chcę znowu wychodzić za mąż. Na długo mi wystarczy tego małżeństwa, które przeżyłam, chociaż zdaję sobie sprawę, że ty i Johan jesteście skrajnie różni. W każdym razie tak teraz myślę. Jednak chcę pozostać wolna, nigdy więcej nie będę niczyją własnością, nikt nie będzie mną dyrygował, nie będzie mnie brał, gdy tylko mu przyjdzie na to ochota…

Havard stał obok i patrzył Mali w oczy. Delikatnie pogładził ją dłonią po policzku, po którym stoczyła się łza.

– Czy właśnie Johan taki był? – spytał z troską. – Brał cię wbrew twojej woli?

Mali spróbowała wyśliznąć się z jego ramion, ale Havard jej nie puścił.

– Nie chcę o tym rozmawiać – odparła. – Długo się zastanawiałam, czy powinnam cię poprosić o pomoc, ale Beret stwierdziła, że jesteś najlepszy. Ja też tak uważani, lecz wiedziałam, że ty… Obawiałam się, że jeśli przyjdziesz, może nam być dużo trudniej, niż to sobie wyobrażamy, ale…

– Ale w końcu się zgodziłaś – stwierdził, bawiąc się jedwabistymi lokami nad jej uchem.

– Tak, ale byłam szczera, mówiąc, jak będzie między nami. Bardzo cię cenię i lubię, i uważam, że jesteś moim najlepszym przyjacielem. Ale… ale nie wyjdę za ciebie, Havard, i jeśli nie będziesz mógł z tym żyć, lepiej do nas nie przychodź. Unieszczęśliwisz nas oboje.

Przez dłuższą chwilę stał w milczeniu, przyglądając się Mali, pochłaniał wzrokiem jej piękną twarz, złociste włosy, które coraz bardziej wymykały się i opadały na ramiona, ciemnobrązowe oczy, miękkie, zmysłowe usta. Zdawał sobie sprawę, że tylko jej pragnie, żadnej innej, i cieszył się, że wreszcie jest wolna. Jednak czuł również jej siłę i wiedział, że nie będzie łatwo jej kształtować, jeśli w ogóle kiedyś jeszcze komuś na to pozwoli. Doświadczenia, które zdobyła w małżeństwie z Johanem, najwyraźniej nie zachęcały, by je powtórzyć. Poza tym znał ją dobrze i wiedział, że to nie jedyny powód.

Mali należała do silnych kobiet, które nie potrzebowały mężczyzny, w którym szukałyby oparcia. Doskonale poradzi sobie bez niego. Jednocześnie jednak wiedział, że nie była nieczuła. W jej żyłach płynęła gorąca krew, przekonał się o tym niejeden raz. Nawet jeśli nie chciała wychodzić za mąż, to z czasem będzie może potrzebowała znaleźć ujście dla innych potrzeb. W dużym stopniu dlatego zgodził się przeprowadzić do Stornes, do tego przyznawał się przed sobą, żeby być tu tego dnia, kiedy Mali nie zdoła już dłużej tłumić tęsknoty za mężczyzną. Jeżeli nawet okazałoby się, że potrzebowałaby go tylko po to, by zaspokoić to pragnienie, to również nie miał nic przeciwko temu. Trawiła go tęsknota, żeby ją mieć, kochać się z nią i tulić. Pocieszał się, że nigdy nie wiadomo, jak to się może skończyć, jeśli tylko będzie cierpliwy. Rozumiał też, że przez długi czas będzie musiał trzymać się od niej z daleka i respektować umowę, w przeciwnym razie Mali wyrzuci go za drzwi – bardziej obawiając się swych własnych uczuć niż jego. Pogładził ją po włosach i uśmiechnął się.

– Zawarliśmy umowę – rzekł i puścił Mali. – Przyjąłem ją i będzie tak, jak chcesz.

Odwzajemniła uśmiech i przytuliła swój policzek do jego policzka.

– Dziękuję – szepnęła mu do ucha. – Wszystko będzie dobrze. Tak się cieszę, że zechciałeś przyjść, Havard – wyznała cicho i podeszła do drzwi.

Mogę czekać, pomyślał Havard, patrząc na szczupłe, proste plecy Mali. Mogę czekać ze sto lat, Mali Stornes jest tego warta.