142827.fb2 Gor?czka zmys??w - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 9

Gor?czka zmys??w - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 9

ROZDZIAŁ ÓSMY

Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.

Chciała coś powiedzieć, ale oblizała tylko wargi i próbowała zebrać myśli. Kiedy ją całował, nie zastanawiała się nad niczym. A powinna była pomyśleć wcześniej – była niedoświadczona, ale przecież nie głupia.

– Prze… przepraszam – odezwała się bezradnie, nienawidząc siebie samej za to, że zadała mu ból. – Nie myślałam o tym, co t y czujesz. Nie chciałam sprawić ci bólu.

Zaklął i usiadł gwałtownie, widząc, jak bardzo się tym przejęła. Zamknął oczy, bo gdyby patrzył na nią dłużej, znów zacząłby ją całować i mógłby uwieść ją, zanim by się zorientowała. Nagle poczuł na dłoni ciepły oddech, a za moment usta dziewczyny dotknęły jego skóry i wyszeptały słowa przeprosin. Czuł, że Lisa cała drży i wiedział, że powodem jest nie tylko namiętność, ale także strach i poczucie winy. Ta świadomość uspokoiła płonący w nim ogień, który już wymykał się spod kontroli.

– To nie twoja wina – wyszeptał, przyciągając ją łagodnie do siebie i głaszcząc delikatnie. – To przeze mnie. Ja przecież wiedziałem, dokąd to wszystko prowadzi. – Uśmiechnął się. – Ale nie zdawałem sobie sprawy, że można pragnąć kogoś tak bardzo, jak ja pragnę ciebie. To mnie zupełnie zaskoczyło. – Musnął ustami jej policzek i poczuł słony smak łez. – Nie płacz, dziecinko. Wszystko w porządku. Teraz już będę ostrożny, nic mnie nie zaskoczy i nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała. Mogę całować cię, ile razy zechcesz, gdzie tylko zechcesz. Nie bój się, nie będę do niczego cię zmuszał. Wiesz o tym, prawda?

Uspokajała się pod wpływem tych słów, ale jeszcze bardziej pod wpływem delikatnych, czułych pocałunków w czoło, policzki, czubek nosa, kąciki ust. W końcu westchnęła głęboko i oparła się wygodnie o jego pierś. Wtulił twarz w jej jasne, jedwabiste włosy i wdychał ich zapach.

– Liso – wyszeptał po chwili.

Zobaczyła, że patrzy na jej pierś, wyzierającą spomiędzy fałd jasnobłękitnej bluzki.

– Czy ufasz mi na tyle, że pozwolisz mi się znów dotknąć?

– Tak! Nie. Och, Rye, wierzę ci, ale nie chcę, żeby dla ciebie to stało się nie do zniesienia. Nie jest w porządku, że cierpisz, kiedy ja czuję się tak wspaniale.

– Nie martw się o mnie – powiedział, gładząc ją po nodze, przesuwając dłoń coraz wyżej, poprzez biodro aż do talii. – Już dobrze, dziecino. Oboje będziemy czuli się wspaniale. Chyba że tego nie chcesz? – Dłoń znieruchomiała w oczekiwaniu pod jej piersią.

– Tego? – powtórzyła nerwowo, rozdarta pomiędzy obawą i pożądaniem, które przepalało ją na wylot. – Moich rąk, a potem ust. O, tutaj. Pieszczących cię, kochających cię.

Pochylił się i niemal dotknął ustami rubinowego czubka nabrzmiałej piersi. Ale zamiast pocałować go, dmuchnął tylko, jakby zdmuchiwał świeczki na urodzinowym torcie. Lisa chciała się roześmiać, ale wydała jedynie zdławiony okrzyk, kiedy ciepłe palce ujęły jej pierś. Rye wciąż jednak nie zwracał uwagi na sterczącą brodawkę, jakby nie domyślał się, że rozpaczliwie pragnie jego pieszczot.

Nie zastanawiając się, wygięła ciało, starając się zbliżyć do jego ust. Świat zawirował, kiedy Rye uniósł ją, obrócił i położył z powrotem na kocu. Odgarnął jej włosy i chwycił je lewą ręką. Poczuła, jak jego palce gładzą jej głowę i okazało się to tak niespodziewanie zmysłową pieszczotą, że zaczęła ocierać się o jego ręce jak kot. Jednocześnie mocniej wygięła plecy, odsłaniając całkiem piersi, których brodawki sterczały teraz jeszcze bardziej.

– O tak, maleńka – wyszeptał, przyciskając ją mocniej, zmuszając, by wyciągnęła się bardziej w stronę jego ust. Powoli pochylił się, ale jeszcze nie dotknął jej ciała. – Wyżej. Zobaczysz, że tak będzie przyjemniej… dla ciebie i dla mnie.

Lisa wreszcie zbliżyła piersi do jego warg. Tyle że to nie wargi dotknęły jej stwardniałych brodawek, a ciepły, wilgotny czubek języka. Ta nieoczekiwana pieszczota sprawiła, że dziewczyna wyprężyła- się jak naciągnięta cięciwa. Ręka Rye'a otoczyła jej plecy i przytrzymywała, podczas gdy jego usta powoli zamknęły się na jej piersi, najpierw całując delikatnie twardy czubek, apotem aksamitną otoczkę. Język obrysował kształt brodawki, jakby chciał utrwalić ją w pamięci, zaś zęby zacisnęły się na niej z delikatną zmysłowością, aż Lisa zaczęła wić się z rozkoszy. Wbiła palce w jego szerokie ramiona i zawołałajego imię, kiedy usta Rye'a wciąż pieściły pierś i rozpalały ogień w jej ciele. Odwrócił głowę i zajął się drugą piersią dziewczyny, najpierw drażniąc brodawkę zębami przez materiał bluzki, aż wyprostowała się gwałtownie. Potem zęby Rye'a zamknęły się na niej bardzo delikatnie, chociaż wstrząsały nim dreszcze pożądania. Fala rozkoszy przebiegła przez ciało Lisy i dziewczyna nawet nie zauważyła, że Rye do końca rozpiął jej bluzkę i odsłonił nagą skórę. Czuła jedynie jego pieszczoty i gorączkę, która w niej narastała. Potem Rye splótł jej palce ze swoimi i ułożył jej ręce wysoko nad głową, a ona znów wygięła się i wypięła nabrzmiałe piersi, domagające się pieszczot.

– Nie przestawaj – jęknęła, usiłując złagodzić pulsowanie w czubkach piersi ocieraniem się tors Rye'a. – Proszę, nie przestawaj.

Jego usta stłumiły te błagania. Lisa gwałtownie oddała mu pocałunek i przywarła do niego, jakby chciała w ten sposób uspokoić drżenie ciała. Rye mocno przyciskał jej usta, uspokajał nerwowe ruchy, powoli przekształcając je w rytmiczny akt miłości. Nie sprzeciwiała się, chciała tego tak bardzo jak on. Nigdy niczego w życiu nie pragnęła tak gwałtownie. Poczuła, że rozsuwa jej nogi ocierając się o nią i aż krzyknęła, przestraszona wrażeniem, jakie nagle poczuła.

– Rye!

– Spokojnie, maleńka, spokojnie – powiedział, sam walcząc z pulsującą w żyłach, domagającą się zaspokojenia namiętnością. Położył się na boku, pociągając Lisę za sobą. Przez chwilę uspokajał ją i zarazem siebie słowami i delikatną pieszczotą.

– Przytul się do mnie. Nie ma pośpiechu. Jesteśmy tylko my dwoje i mamy czas do końca świata, żeby się sobą nacieszyć.

Przylgnęła do niego, a on głaskał ją delikatnie i czule, mówiąc cichym głosem, pomimo pożądania powracającego na widok jej piersi unoszonych szybkim oddechem. Po kilku minutach powoli rozpiął koszulę i poczuł dotknięcie twardych brodawek na swojej piersi. Kontrast między jej gładką skórą a własnymi, stwardniałymi od pracy mięśniami sprawił, że pożądanie stało się niemal nie do wytrzymania. Starał się je stłumić, wiedząc, że niezależnie od tego, czy Lisa stanie się dziś jego kochanką, czy też ograniczą się do pocałunków, zasługuje ona na coś lepszego niż pospieszne i krótkie pieszczoty mężczyzny dążącego do szybkiego zaspokojenia.

– Za każdym razem, kiedy na ciebie patrzę wydajesz mi się jeszcze piękniejsza – powiedział jej na ucho, a potem ukąsił je, najpierw delikatnie, następnie nieco mocniej, i cieszył się, czując, że Lisa nie wyrywa się, a przeciwnie, poddaje się tym pieszczotom. Delikatnie przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie. – Czy tobie też sprawia to taką przyjemność?

Roześmiała się, nie czując już obawy przed tymi niespodziewanymi doznaniami. Teraz była raczej zaciekawiona i pragnęła znów poczuć coś takiego jak przed chwilą.

– Nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności.

Mówiąc to, poruszała się pod dotykiem jego rąk, rozkoszując się dreszczem, zaczynającym się w czubkach piersi i rozchodzącym po całym ciele.

– Czy chciałbyś… – przerwała, kiedy kolano Rye'a wsunęło się między jej nogi i rozsunęło je. Ciepłe, ciężkie udo posuwało się do góry, a potem zaczęło uciskać ją kołyszącym, powolnym ruchem, wywołując gorące fale, promieniujące na całe ciało. Znów wydała lekki okrzyk zaskoczenia i spojrzała z lękiem na Rye'a. To wrażenie nie było już tak silne, ale wciąż dawało jakąś trudną do wytrzymania rozkosz.

– Czy chciałbym? – powtórzył, poruszając się powoli między jej udami, przyzwyczajając ją do takich pieszczot.

– Czy… chcesz, żebym cię dotykała? – spytała niepewnym głosem..

– Tak. – Pochylił się i całował ją bez pośpiechu. – A chcesz mnie dotknąć?

– Tak, ale…

– Ale?

– Nie wiem, w jaki sposób – wyznała, zagryzając usta. – Chcę, żeby ci było dobrze, tak samo jak mnie.

Zamknął oczy porwany pragnieniem pociągnięcia jej rąk w dół swojego ciała, tam, gdzie pożądanie pulsowało boleśnie.

– Jeżeli będzie mi choćby odrobinę lepiej – powiedział prawie szorstko – to zaraz potem będzie po wszystkim. – Uśmiechnął się do niej. – Dotykaj mnie, gdzie chcesz. Wszędzie. Rób, co tylko ci się spodoba. Potrzebuję tego, maleńka. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Uniosła drżące ręce do jego twarzy. Powiodła palcem po ciemnych łukach brwi, linii nosa, brzegach uszu, a następnie zaczęła dotykać tych miejsc ustami. Z kocią delikatnością przesunęła końcem języka po krzywiznach ucha, aż poczuła wstrząsający Rye'em dreszcz.

– To ci się spodobało – szepnęła.

– Nie jestem pewien – odparł. – Może to był przypadek. Musisz spróbować jeszcze raz.

Popatrzyła zaskoczona, ale zaraz się roześmiała.

– Droczysz się ze mną.

– Nie, maleńka. To ty się ze mną droczysz.

Zamruczał cicho, kiedy chwyciła zębami za koniec ucha w sposób, jakiego się od niego nauczyła.

– Mam przestać się droczyć? – spytała, śmiejąc się cicho.

– zapytaj mnie jeszcze raz za godzinę.

– Za godzinę? To można tak długo wytrzymać, czując to, co ja teraz? '

– Nie wiem – przyznał. – Ale warto nawet oddać życie, żeby się przekonać.

Nie odpowiedziała, zaintrygowana nagle różnicą w dotyku, jaką sprawiała jego szorstka broda i delikatne ucho… Rye lekko przechylił głowę, żeby łatwiej mogła sięgnąć ustami, gdzie tylko chciała. Natknęła się na. przeszkodę w postaci jego koszuli, więc odsunął się na chwilę, zrzucił ją z ramion i cisnął za siebie. Jednak kiedy spojrzał na Lisę, przestraszył się, że popelnil błąd. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, jakby nigdy nie widziała nagiego do pasa mężczyzny.

– Mam ją włożyć z powrotem? – spytał spokojnie.

– Co takiego? – Lisa jakby otrząsnęła się i próbowała wrócić do rzeczywistości.

– Tę koszulę. Czy mam ją włożyć z powrotem?

– Zimno ci?

– Ani odrobinę. Tyle że wyglądałaś, jakbyś była… zaskoczona, kiedy ją zdjąłem.

– Przypomniało mi się, jak skończyłeś rąbać drzewo i poszedłeś się umyć w strumieniu. Opłukałeś piersi i ramiona, a potem wyprostowałeś się i krople wody błyszczały w słońcu jak brylanty. Miałam ochotę zlizać je z twojej skóry. Czy to by ci się spodobało?

Chwycił ją w ramiona i znów zaczął całować, jednocześnie wstrząśnięty i podniecony tym, co właśnie powiedziała. Po chwili jednak musiał ją uwolnić, ponieważ zdał sobie sprawę, że traci samokontrolę. Położył się na kocu i założył ręce za głowę, żeby nie dotykać różowo zakończonych piersi, które tak kusząco wyglądały spod rozpiętej bluzki.

– Czy masz dobrą pamięć? – spytał.

– Chyba tak.

– W takim razie zamknij oczy i spróbuj przypomnieć sobie wszystkie krople, które widziałaś. Jesteś w stanie to zrobić?

– O, tak – odparła, uśmiechając się.

– A teraz zrób to, co chciałaś z nimi zrobić.

Patrzyła, jak leży wyciągnięty przed nią, z uśmiechem jednocześnie wesołym i zmysłowym, który sprawiał, że traciła oddech. Drżąc, pochyliła się nad nim.

– Jedna była tutaj – powiedziała, całując nasadę szyi. – I tu… i tu – mówiła dalej, przesuwając wargami wzdłuż obojczyka, do środka piersi. – A tędy spływała cienka strużka.

Rye zamknął oczy i czuł tylko to, że czubek jej języka przesuwa się w dół, rozgarniając przy tym jego gęste włosy i liżąc gorącą skórę.

– Te krople płynęły w dół, aż za pasek od spodni – powiedziała, wahając się, z pytaniem w głosie.

– Dobry Boże, mam nadzieję…

Dotykała językiem żeber, spróbowała zębami sprężystości mięśni. Zatrzymała się przy klamrze paska, a Rye'a kusiło, żeby powiedzieć jej, że woda spływała pod ubraniem aż do jego stóp. Zaczął oddychać szybciej, kiedy całowała i skubała zębami skórę na jego brzuchu. Splótł razem palce obu rąk, żeby powstrzymać się od przyciągnięcia jej do siebie, a ona tymczasem podążała w górę, zatrzymując się jedynie na chwilę przy sutkach ukrytych w gęstwinie czarnych włosów. Kiedy już znalazła się z powrotem przy jego szyi, mruknął z niezadowoleniem.

– Opuściłaś kilka kropli.

– Naprawdę? Gdzie? Może tutaj? – spytała, dotykając językiem wgłębienia przy obojczyku.

– Niżej.

– Tu? – Wargami pociągnęła delikatnie ze kędzierzawe włoski na środku klatki piersiowej.

– Już prawie. Teraz na prawo.

– Jesteś tego pewny?

– Wszystko jedno, kochanie. Tak czy owak je znajdziesz.

Zrozumiała nagle i zaśmiała się cicho.

– Oczywiście, jak mogłam zapomnieć.

Odszukała płaski sutek i zaczęła drażnić go zębami i językiem, tak jak robił to Rye z jej piersiami. Potem palce jej błądziły po jego piersi, dotykały szorstkich włosów i twardych mięśni, pocierały, głaskały, rozkoszowały się jego ciepłem. Ustami wciąż drażniła twarde, małe punkciki jego sutków. Nie mógł już dłużej trzymać rąk z dala od niej, więc pociągnął ją na siebie, aż na nim usiadła. Zsunął jej bluzkę z ramion, zanim zdążyła wypowiedzieć choć słowo. Czubeczki jej piersi stwardniały pod wpływem jego wzroku, domagając się pieszczoty równie mocno, jak on pragnął ich dotknąć.

– Rye…?

– Chodź tu bliżej, maleńka – wyszeptał.

Pochyliła się powoli, żeby mógł sięgnąć do jej piersi.

Wzdrygnęła się pod wpływem przeszywającej rozkoszy, jaką sprawił dotyk ciepłych, zręcznych palców. Nie potrafiła powstrzymać cichego krzyku, takjak nie była w stanie zatrzymać gorąca, które rozlało się po jej ciele. Rye podciągnął ją wyżej i poczuła język drażniący brodawkę jej piersi. Z jękiem wyciągnęła się jak struna, ulegając tym pieszczotom.

Jego ręce objęły ją w talii, przesuwały się po pośladkach, ocierały o uda, błądziły tam i z powrotem kołyszącym ruchem, który sprawiał, że Lisa cała drżała. Wsunął kciuki pod dolny brzeg szortów i gładził jej gładkie ciało.

– Rye – odezwała się, gdy palce powędrowały dalej.

– Co? – wyszeptał, unosząc głowę do drugiej piersi.

– Czuję się… kręci mi się w głowie.

– Mnie też.

– Naprawdę?

– No pewnie. Nie ustałbym teraz na nogach.

– Myślałam, że to tylko ja… – Zaśmiała się trochę uspokojona.

– Oczywiście, że to ty. W twoim ciele jest dość żaru, żeby stopić górę lodową.

– Czy to… dobrze?

– Nie – odpowiedział szeptem. – O niebo lepiej niż dobrze. To jest niewiarygodne i piekielnie podniecające. Tęskniłem za tobą przez całe życie i nawet o tym nie wiedziałem.

J ej śmiech przeszedł w westchnienie pod wpływem zmysłowej pieszczoty, jaką było delikatne ssanie i pociąganie za pierś. Nagle jego ręka powędrowała między nogi i Lisa zamarła zaskoczona.

– To też należy do tego – powiedział, nie przerywając pieszczoty i uważnie obserwując jej twarz.

– T e g o? – wyjąkała.

I nagle wszystkie myśli rozsypały się na tysiąc migocących odłamków rozkoszy, jaką dawały ruchy jego ręki. Poruszała się bezradnie, obsypując go kaskadą lśniących włosów.

– Czujesz to? – wyszeptał cicho. – Tu rodzi się ta gorączka. Jesteś taka słodka i piękna… tak piękna.

Lisa dygotała w jego objęciach, a jej ciało odpowiadało na każdą pieszczotę. Rye rozpiął jej dżinsy, a następnie odsunął zamek błyskawiczny. Leżała na nim, cała drżąca, nie mówiąc nic, kiedy zsuwał z niej wszystko, obnażając ciało, i patrzyła w płonące gorączkowym blaskiem oczy mężczyzny. Przytrzymywał ją nagą na sobie i uspokajał delikatnym głaskaniem, jednocześnie usiłując uspokoić samego siebie.

– Rye?

– Cii, dziecinko. Wszystko w porządku. Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciała.

Westchnęła i powoli się odprężała.

– Tak – wyszeptał. – Po prostu ciesz się słońcem i pozwól mi trochę nacieszyć się sobą.

Już po chwili przestała czuć się nieswojo z powodu swojej nagości. Westchnęła i przeciągnęła się zmysłowo, a potem spróbowała pieścić go tak, jak on to robił. Kiedy jednak przesunęła ręce niżej, natrafiła na dżinsy, które uzmysłowiły jej, że w przeciwieństwie do niej, on nie jest całkem nagi.

– To nie w porządku – szepnęła.

– Wytrzymam to jakoś – odpowiedział, źle zrozumiawszy jej słowa.

– Ja mówię o twoich dżinsach.

– A co z nimi?

– Przeszkadzają mi.

Nastała pełna napięcia cisza.

– Łatwo cię zaszokować? – przerwał milczenie Rye.

– Raczej nie.

– Jesteś tego pewna?

– Tak – odpowiedziała, patrząc mu prosto'w oczy.

– Zupełnie pewna.

– Ja nie żądam tego od ciebie – powiedział.

– Wiem. Ja chcę…

– Ale? – spytał w napięciu.

– Nie wiem, jak to zrobić. Chcę, żeby ci było dobrze. Tak bardzo tego chcę.

Przyciskając ją jeszcze mocniej, odwrócił się na bok i pocałował czule dziewczynę.

– Jest mi bardzo dobrze – powiedział zdławionym głosem.

Najpierw całował ją delikatnie, lekko, ale po chwili znów zatracili się w gwałtownych pieszczotach. Rye niechętnie oderwał się od niej i wstał. Zdjął buty i skarpetki, rozpiął pasek i spojrzał na Lisę. Leżała na boku, włosy miała w nieładzie, przez ich paqsma prześwitywały różowe sutki, perłowa skóra bioder i kępka o wiele krótszych, kędzierzawych włosów.

– Jeszcze możesz zmienić zdanie – powiedział, zastanawiając się równocześnie, czy mówi to szczerze.

Lisa uśmiechnęła się tylko..

Rozpiął suwak i wciąż ją obserwując, zsunął spodnie razem z bielizną. Kopnięciem odrzucił je na bok i stał wstrzymując oddech, modląc się, żeby okazała się rzeczywiście tak dzielna, jak obiecywała" ponieważ jeszcze nigdy w życiu nie był tak podniecony. Pragnął, żeby jej to wszystko sprawiało równie wielką rozkosz jak jemu, ale przecież była taka niedoświadczona i sądził, Ze się wystraszy.

Oczy jej rozszerzyły się i wyglądały jak dwa ametystowe jeziorka w pobladłej twarzy. Odwrócił się, sięgając po swoje dopiero co odrzucone rzeczy.

– Nie! – zawołała, zrywając się na kolana, otoczona chmurą platynowych włosów. Objęła ramionami jego nogi i przycisnęła do nich twarz. – Wcale się nie boję. Naprawdę. Widywałam mężczyzn którzy prawie nic na sobie nie mieli, ale nie… Nie… To mnie po prostu zaskoczyło.

Zadrżał, czując jej włosy jak dotyk jedwabiu na rozpalonym ciele.

– To? – spytał. – Lubisz używać tego słowa, prawda?

Spojrzała w górę i zobaczyła, że w jego oczach błyszczących ledwie powstrzymywaną namiętnością skrzą się tam iskierki humoru. Wiedziała, Ze nie powinna się niczego obawiać – nieważne jak bardzo Rye jest silny i jak wielkie czuje pożądanie, ale na pewno jej nie skrzywdzi.

– Dziecinko – wyszeptał osuwając się na kolana, gdyż nie mógł ustać ani chwili dłużej – chyba zaraz umrę, ale nie mogę się tego doczekać.

Palce przeniknęły przez miękką zasłonę jej włosów, objęły, przyciągnęły dziewczynę bliżej. Wstrzymała oddech, czując, jak dłonie Rye'a gładzą powierzchnię jej ud w dół i w górę, za każdym razem wślizgując się głębiej między nogi, rozsuwając je odrobinę szerzej. Powstrzymała jęk, kiedy jego ręka powędrowała w dół jej brzucha i znalazła miejsce, gdzie skóra była wilgotna i nie wyobrażalnie miękka. Zamknęłaoczy i kołysała się pod wpływem tej pieszczoty.

– Załóż mi ręce na szyję – wyszeptał.

Zrobiła to, wciąż z zamkniętymi oczami, ponieważ stał się jedyną prawdziwą, namacalną rzeczą w świecie, który wirował coraz szybciej i szybciej przy każdym dotknięciu wślizgujących się w nią palców. Nie czuła onieśmielenia ani wstydu z powodu tak intymnej pieszczoty, ponieważ powstający w niej żar spalał wszystko, zostawiając tylko nieodparte pożądanie.

– Właśnie tak, maleńka. Trzymaj się mocno i chodź ze mną. Zaufaj mi, ja wiem, dokąd dojdziemy.

Znalazł najbardziej' wrażliwe miejsce i pieścił je kolistymi ruchami. Jęczała, czując, jak gorące, migotliwe fale zagarniają jej ciało, az nie mogła juZ dłużej wytrzymać i przepełniła ją rozkosz.

– Tak – powiedział, delikatnie kąsając jej szyję, na tyle jednak mocno, że zostały drobne znaki. – Jeszcze raz, kochanie, jeszcze. Tak będzie łatwiej dla ciebie, dla mnie, dla nas obojga. O, tak.

Lisa ledwo słyszała te słowa. Poczuła, że unoszą ją jego ramiona i znów układają delikatnie na kocu. Położył się razem z nią, ale teraz już jej nie dotykał. Otworzyła oczy i zaczęła niespokojnie, gorączkowo poruszać głową.

– Rye?

– Jestem tutaj. Czy chcesz tego?

– Tak – wyszeptała i sięgnęła ręką w dół, żeby dotknąć go tak, jak on jej dotykał przed chwilą.

Rye zamknął oczy pod wpływem nagłego dreszczu, który przeszył całe jego ciało. Dotyk jej małej ręki był bardziej podniecający niż wydawało mu się to możliwe.

– Maleńka – szepnął – pozwól…

Zaczął całować ją, przekazując jej całą namiętność, która zdawała się palić go żywcem. Kiedy jej usta odpowiedziały na jego pocałunek, wszedł w nią powoli, aż napotkał delikatny opór.

– Rye – odezwała się. – Rye!

Powoli unosząc biodra wsunął rękę między ich ciała i zaczął ją pieścić kołyszącym ruchem. Lisa jęknęła, czując, jakby z jego dłoni żar rozprzestrzeniał się po jej całym ciele. On tymczasem wchodził w nią powoli, poruszał się delikatnie, pieścił ją ręką i ciałem, aż rozkosz spłynęła na nią rytmicznymi falami, rozkosz tak wielka, niemal niszcząca, że w zapamiętaniu raz po raz wołała jego imię. Chciała powiedzieć, że nie zniesie już tego dłużej, a on wciąż pieścił ją, kołysał się w niej głęboko. W końcu też zamarł w bezruchu, w niewyobrażalnej rozkoszy bycia w niej, całkowicie nią otulony.

– Lisa – wyszeptał. – Maleńka!

Powoli otworzyła nic nie widzące, jakby oślepione oczy.

– Myślałam… myślałam, że to będzie bolało – wyznała.

– Bo tak było. Ale tego nie czułaś, rozkosz przytłumiła cały ból. Czy boli teraz?

Poruszył się wolno, a z jej list wyrwał. się jakiś urywany dźwięk, coś, co miało być jego imieniem.

– Jeszcze – powiedziała łamiącym się głosem.

– Och, Rye, jeszcze.-Popatrzyła w jego oczy. -A może tobie nie było tak dobrze?

– Dobrze? -Jego Ciałem wstrząsnął dreszcz, kiedy znów zatopił się w niej głęboko. – Na to nie ma… nie ma słów. Chodź ze mną, maleńka, pójdziemy tam, gdzie już raz byłaś.

Nigdy nie odczuwał czegokolwiek, co można było porównać z aksamitną gładkością jej ciała, nigdy nie współuczestniczył w niczym nawet w połowie tak fascynującym, nie przypuszczał, że jest zdolny dotrzeć do tak silnych przeżyć. Poruszał się w niej powoli, przeżywając jednocześnie coś strasznego i wspaniałego, chciał, żeby to się nigdy nie skończyło i wiedział, że jeżeli nie skończy się zaraz, to on zginie od tej słodkiej męki. Okrzyki Lisy przebijały się przez gęstniejącą ciemność, oznajmiały, że ona jest już po drugiej stronie, że wzywa go do siebie. Chciał podążyć za nią i chciał jeszcze zostać tu, chciał, żeby ta gorączka jeszcze bardziej się wzmogła. Otaczała go ciemność, a w niej wirowały kolorowe płatki, tętniły tysiące maleńkich pulsów, naciskały, domagały się… Z urywanym krzykiem wbijał się w nią, aż nie mógł już pójść głębiej i nagle musiał się poddać sile, która zerwała wszelkie tamy, której nie sposób było zatrzymać.

Jego ostatnią myślą było, że skłamał mówiąc, iż wie, dokąd się udają. Lisa zaprowadziła go tam, gdzie jeszcze nigdy nie był, owijając go aksamitną gładkością swego ciała, spalając go, zabijając, wypalając aż do samej duszy złączonej z jej duszą w ekstazie, która była jednocześnie śmiercią i zmartwychwstaniem.