143237.fb2 Osobowo?? ?my - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 24

Osobowo?? ?my - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 24

Basia wypiła jednym haustem wino i wydawało jej się, że jasność umysłu paruje z niej i ogarnia cały pokój.

Sięgnęła do szuflady, wyjęła czyste płyty i wsunęła jedną z nich do stacji dysków. Przesunęła kursor ze zdjęć i powoli informacje zaczęły przefruwać na płytę CD.

Była wstrząśnięta.

Właściwie nie była wstrząśnięta.

Nigdy by się tego nie spodziewała! Nigdy!

Właściwie tego spodziewała się od zawsze.

Przypuszczała.

Podejrzewała.

Czuła.

A teraz odczuwa tylko ulgę.

*

– Mam nadzieję, kochanie, że przemyślałaś to, co robisz.

– Matka Julii stara się mówić łagodnie, ale przecież całkiem nie może przestać się martwić.

– Tak, mamo, wynajęłam wcale miłą kawalerkę, mam nadzieję, że przyjdziesz niedługo.

– Jeśli tylko mnie zaprosisz, kochanie. Weź czajnik elektryczny, ja i tak wolę gotować na gazie, wodę się powinno gotować dłużej niż trzydzieści sekund, i tę kołdrę z dużego pokoju. I dzwoń do mnie, jak będziesz czegoś potrzebowała, dobrze?

– Oczywiście, mamo.

– Wydaje mi się, że jesteś w dobrej formie, prawda?

– Tak, oczywiście.

– A co u Basi i Piotra? Widziałam ich w lecie, robią bardzo miłe wrażenie. To chyba jedyni twoi przyjaciele, którzy ułożyli sobie życie.

Ach, to jedyni twoi przyjaciele z ułożonym życiem! Po co ten sarkazm, tak kiepsko ukryty! Ja nie ułożyłam sobie życia, ja się puszczałam, ja nie myślałam, ja nie szanowałam cudzych związków, ja…

– Pozdrów ich ode mnie.

– Dobrze.

– Nie martw się, tobie się też uda.

– Nie martwię się, mamo. Dzięki, po kołdrę wpadnę z Piotrem. Na razie te pudełka zostawiam w swoim pokoju.

Ach, błąd, znowu przejęzyczenie, w swoim byłym pokoju, w pokoju, który był moim pokojem, jak byłam dziewczynką, w pokoju, do którego wchodziłaś bez pukania, więc nigdy nie był moim pokojem. W małym pokoju zostawiam te trzy pudła.

– Może weźmiesz telewizor ode mnie?

Ode mnie, to znaczy z twojej sypialni, duży stoi w dużym pokoju, mały w twojej sypialni. Jest włączony przed snem, przez szybę widzę ten trupi blask, jak możesz zasypiać przy telewizorze?

– Nie, dzięki, odzwyczaiłam się.

– To pa, córciu. – Pa.

Dotykają się policzkami, udają, że to nic, doprawdy nic takiego, przecież da się przeżyć takie dotknięcie, ono nie zostawia śladów, bąbli, zaczerwienienia nawet. Już.

*

Basia znajduje tabliczkę z napisem „Zespół Adwokacki”, trzecie piętro, strzałka w prawo. Jest umówiona, nie powinna czekać, potem pojedzie do Julii, pomoże jej w przeprowadzce, Buba też obiecała, że będzie, ale Buba i tak nie może nosić, bo podobno dysk jej wypadł. W tym wieku? I Róża wpadnie, ale też nie bardzo będzie pomocna, bo lekarz ostrzegał, że poszły jej jakieś więzadła.

A jej, Basi, poszło tylko małżeństwo. Ot co, kręgosłup ma zdrowy i świetnie się czuje. I rozpocznie na nowo życie. Może na okres przejściowy Róża pozwoli jej mieszkać u siebie. Bo w tym gównianym fałszu nie będzie tkwić ani chwili dłużej.

Basia sztywno wyprostowana siedzi naprzeciwko wyprostowanej pani mecenas. Pani mecenas mówi szybko, teraz nachyla się ku niej, wyciąga palec wskazujący i dziobie powietrze w okolicach serca Basi.

– I właśnie dlatego pozwany będzie chciał powódkę natychmiast wykorzystać.

– Jaką powódkę?

– Jaką powódkę? – Pani mecenas patrzy na nią z niesmakiem. – Jak to jaką powódkę?! Panią! Pamiętam taki przypadek, jak pewna kobieta, nie wymienię jej nazwiska, rozumie pani, tajemnica służbowa, z tym że śmieszne to nazwisko miała, po mężu, cha, cha, cha, no, ale cóż, nie mogę… Otóż ta kobieta była przekonana, że mąż będzie lojalny. Naiwna!

Zupełnie jak pani! Nic bardziej błędnego!

Pani mecenas podnosi się, ma wąską spódnicę, z rozporkiem z tyłu, uderza pięścią w stół, Baśka podskakuje, pani mecenas patrzy jej prosto w oczy.

– Nic! Nic nie dostała!

– Mieszkanie nie jest moje. – Basia składa ręce na kolanach, dlaczego się poci, nigdy nie ma mokrych rąk, a teraz ma.

– Musi pani walczyć, zobowiązuję panią do walki we własnym dobrze pojętym interesie. Ona też czekała, i proszę. Do podziału było ogołocone ze wszystkich sprzętów mieszkanie! Wszystkich! Wziął nawet jej maszynkę do golenia nóg!

– Piotr ma swoją. – Basia próbuje coś zrozumieć, ale zrozumienie przychodzi jej z trudem.

– Więc pozwany, tu, w tym przypadku, zachowa się tak samo. Proszę uporządkować te sprawy, a resztę… zostawić mnie.

– Ale jemu naprawdę nie jest potrzebna moja maszynka…

Ma swoją…

Mecenas patrzy na nią z politowaniem.

– Proszę pani! Ja mogłabym tu wymienić nie takie przypadki jak pani! Zobaczy pani sama w sądzie, co się będzie działo!

– Ale myśli pani, że nie ma nadziei? Jest przecież rozprawa pojednawcza…

– To jak już pani uważa – mówi sztywno pani mecenas. – Proszę przyjść do mnie, jak się pani zdecyduje. Tracimy czas.

– Ale on ma kogoś innego – szepcze Basia. Dowody na to spoczywają w jej plecaczku, obok postawionym, przy krześle!

– Oczywiście!