Lata 1630 – 1631
Miłość jest wszystkim, co istnieje
– To wszystko, co o niej wiemy; (…)
Emily Dickinson
tłum. St. Barańczak
Czerwcowa Noc Świętojańska wypadała w połowie pomiędzy pierwszym maja i Świętem Dożynek pierwszego sierpnia. Ten rok był w Ulsterze wyjątkowo słoneczny. Owego dnia Kieran Devers jechał z Ernę Rock do Mallow Court, aby się upewnić, czy podczas jego nieobecności właściwie zarządzano posiadłością ojca. Zaskoczyła go obecność w Mallow Court siostry, lady Colleen Kelly.
Kiedy przyjechałaś? – zapytał, całując ją na powitanie.
Mama napisała z Anglii, że powinnam wracać i sprawdzić, co robisz – wyjaśniła mu z uśmiechem. – Gdzie byłeś, Kieranie? Jestem tu już od trzech dni, a służba jest bardzo tajemnicza. – Była śliczną młodą kobietą z ciemnymi włosami, jak u brata, i dużymi niebieskimi oczami. – Mama nadal jeszcze cierpi z powodu kosza, jaki Willy dostał od lady Fortune, ale już planuje jego ślub z Emily Annę. Twierdzi, że Willy jest tym zainteresowany, co oczywiście oznacza, że zmusiła go do podporządkowania się. – Colleen roześmiała się. Potem dodała: – Czy lady Lindley naprawdę jest taka straszna, jak utrzymuje mama?
Fortune Lindley jest niezależna, uparta, inteligentna, mądra i piękna – odpowiedział. – Unieszczęśliwiłaby Willa, bowiem byłby rozdarty pomiędzy nią i matką. Fortune była dość mądra, żeby to dostrzec, więc odmówiła mu delikatnie, jest bowiem miłą dziewczyną.
Chyba nieźle ją znasz, braciszku – cicho powiedziała Colleen.
– Żenię się z nią – padła szybka odpowiedź.
– Och, Kieran – wyjąkała jego siostra, ze zdumienia przyciskając rękę do serca. Otoczył ją ramieniem.
– Wiem, Colleen, wiem. Fortune i ja uczyniliśmy rzecz nie do pomyślenia. Pokochaliśmy się. Lady Jane i Willy nie wybaczą nam naszej lekkomyślności, no ale stało się. Sam z zaskoczeniem odkryłem, że nie sposób panować nad własnym sercem. – Uśmiechnął się do niej nieśmiało.
– Mama była zainteresowana Maguire's Ford, odkąd dowiedziała się od wielebnego Steena, że właścicielką posiadłości jest księżna, mająca córkę na wydaniu. Nigdy nie wybaczy ci zniewagi, jaką jest sprzątnięcie dziewczyny sprzed jej nosa, Kieranie – ostrzegła go siostra.
– Nie spodobała jej się Fortune, kiedy ją poznała, i zrobiła wszystko, żeby ustrzec Willa przed jej wpływem.
– Ale zdobycie Maguire's Ford, posiadłości dużo większej i bogatszej niż Mallow Court jest z twojej strony wielkim afrontem, zwłaszcza po koszu, jakiego Willy dostał od przyszłej dziedziczki. Wiesz o tym równie dobrze jak ja, bracie. Czy naprawdę sądzisz, że mama będzie siedziała bezczynnie, przyglądając się, jak zabierasz jej sprzed nosa taki tłusty kąsek, jeśli wcześniej nie zezwoliła, byś dziedziczył majątek po ojcu tylko dlatego, że nie chciałeś zostać protestantem?
– Maguire's Ford nie należy do Fortune – powiedział młodszej siostrze Kieran. – Jest własnością jej matki, księżny Glenkirk. Miał przypaść Fortune, gdyby poślubiła protestanta. Lady Leslie nie jest głupia, Colleen. Fortune i ja wyjeżdżamy do Anglii, a stamtąd może do Nowego Świata. Żadne z nas dotąd nie czuło się nigdzie jak w domu.
– Czemu nie możesz po prostu zostać protestantem? Pomyśl tylko, jak zirytowałoby mamę, gdyby po tylu latach jej bezskutecznych starań nawrócenia cię udało się to Fortune – zachichotała Colleen.
– Wiesz, dlaczego nie zmienię wiary – rzekł spokojnie.
– Kieranie, nasza mama nie żyje od dwudziestu siedmiu lat. Postawiłeś na swoim. Nie mogę znieść myśli, że wyjedziesz z Irlandii i że nigdy już cię nie zobaczymy. Gdybyś nie miał tej małej miniatury matki, nawet byś nie pamiętał, jak wyglądała – z rozpaczą zawołała Colleen.
– Wyglądała jak ty, Colleen. Miała jasną cerę, niebieskie oczy i kruczoczarne włosy, i miała zaledwie dwadzieścia lat, gdy umarła, wydając cię na świat. Nie winię cię za to, co się stało, Colleen. Miałaś tylko dwa latka, gdy tato ożenił się powtórnie. Nie winię też Moiry, bo nie chciała zostać usunięta z życia taty. Natomiast ja podjąłem swoją decyzję dawno temu i nie widzę powodu, żeby ją zmieniać.
– Ale przecież nie jesteś szczególnie pobożny – zauważyła siostra. – Nie pojmuję, czemu ci tak zależy.
– Jedź ze mną do Erne Rock poznać Fortune – powiedział brat. – Leslie są bardzo gościnnymi ludźmi.
– Nie – energicznie potrząsnęła głową Colleen. – Gdybym pojechała, musiałabym powiedzieć mamie, co wiem o twoich planach, a nie chcę tego robić, Kieranie. Wspominasz o naszej mamie, ale pamiętaj, że lady Jane jest jedyną matką, jaką kiedykolwiek znałam. Nie robiła żadnej różnicy pomiędzy mną czy Mary a dziećmi, które urodziła naszemu ojcu. Nawet kiedy ją rozczarowałam, wychodząc za mąż za irlandzkiego protestanta, a nie za Anglika, nigdy mnie nie odtrąciła. Nawet Mary ją kocha. Ty jesteś jedynym dzieckiem taty, które nie potrafiło się z nią dogadać, Kieranie.
– Wrócisz stąd prosto do domu – usiłował ją przekonać – i nie zobaczysz naszej macochy aż do dnia ślubu Willa z Emily Annę. A wtedy już wszyscy będą wiedzieli, że mamy się pobrać z Fortune. Nasza macocha będzie tak rozdarta pomiędzy radością ze zdobycia Emily Annę na synową a moim bezczelnym ślubem, że nie będzie się zastanawiać, czy poznałaś Lesliech podczas swojej wizyty w Ulsterze. Będzie sądziła, że sprytnie trzymałem wszystko w tajemnicy przed tobą, bo przecież gdybyś coś wiedziała, na pewno byś jej – powiedziała. Zawsze byłaś taka dobra, Colleen, że nasza macocha nie będzie cię podejrzewać o żaden podstęp. – Uśmiechnął się łobuzersko do młodszej siostry, po czym na powrót spoważniał. – Widzimy się pewnie po raz ostatni, Colleen, i jest to prawdopodobnie jedyna okazja, żebyś spotkała Fortune. Chcę, byś poznała dziewczynę, która ma zostać moją żoną. Jesteś moją ulubioną siostrą i ostatnim darem naszej prawdziwej mamy.
– A niech cię, Kieranie – powiedziała ze łzami w oczach – masz diabelski język. Dobrze, pojadę z tobą poznać twoją dziewczynę, a potem zmykam na południe, do siebie do domu. Mama wraca tu zaraz po Dożynkach na ślub Willa, który zaplanowano na Dzień Św. Michała.
– Potrzebuję paru godzin, żeby przejrzeć księgi rachunkowe – oświadczył. – Zostanę na noc, a jutro pojedziemy do Maguire's Ford.
– Będę musiała udawać, że wybieram się do domu. Nie chcę, żeby służący mamy plotkowali, kiedy wróci, a na pewno będą. Wiem, że dla ciebie nie ma to znaczenia, ale dla mnie jest istotne – rzekła Colleen.
– Naprawdę rozumiem, Colleen – odpowiedział. – Chcę tylko, żebyś jako jedyna z mojego rodzeństwa przekonała się, że Fortune nie jest straszliwą istotą, jak przedstawiają lady Jane.
– Na Boga, Kieranie! Jesteś zakochany! Naprawdę zakochany! Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała!
– Katolicy także mogą się zakochać – zauważył oschle. Roześmiała się.
– No, bracie, nie myśl o mnie tak samo, jak myślisz o mamie. Dzięki tobie nie jestem tak ograniczona. Zaśmiał się.
– Gdyby lady Jane kiedykolwiek dowiedziała się, że od czasu do czasu bywałaś ze mną na mszy, całkowicie by cię wydziedziczyła. A co gorsza, poznałaś nasze siostry przyrodnie i słodką Molly naszego taty. Wiedziałem, że mogę ci ufać. Nie Moirze, która nigdy nie zrobiłaby niczego, co mogłoby wywołać niezadowolenie naszej macochy. Ty jednak, w przeciwieństwie do reszty rodzeństwa, zawsze miałaś awanturniczą żyłkę.
– To cud, że nigdy nie zostałam przyłapana. Niewiele brakowało, gdy Bessie miała osiem lat. Bardzo ją interesowało, gdzie się włóczymy. Powiedziałam jej, że szukamy krasnoludka i jego złotego skarbu. Była bardzo podobna do mamy, więc zaczęła się ze mnie wyśmiewać, że wierzę w takie rzeczy. Ale zaspokoiło to jej ciekawość. Lecz nie Mary, która poszła za nami pewnego dnia, gdy udaliśmy się w odwiedziny do Molly i dziewczynek. Kiedy wróciłam, zagroziła, że powie mamie. Była taka podła! Powiedziałam, że jeśli to zrobi, rzucisz na nią irlandzką klątwę i urośnie jej pypeć na czubku nosa, przez co nigdy nie znajdzie sobie męża. Śmiała się ze mnie, ale wiem, że się przestraszyła, bo nigdy nie wyjawiła naszego sekretu.
– A więc dlatego nigdy więcej nie przyszłaś do Molly – powiedział. Colleen skinęła głową.
– Sądziłam, że tak będzie lepiej. Mary nigdy nie miała pewności, czy wizyta, którą wyśledziła, była wydarzeniem jednorazowym, czy też nie. Tak było lepiej. Tego wieczoru brat i siostra obserwowali ognie rozpalone na wzgórzach z okazji Nocy Świętojańskiej. W pobliskich wioskach planowano festyny i tańce. Kieran pozwolił służącym przyłączyć się do celebrujących, jeśli będą chcieli. Pod nieobecność lady Jane i bez jej dezaprobaty dom wyludnił się już wczesnym popołudniem. W jadalni została zimna kolacja, przygotowana dla rodzeństwa. Colleen poinformowała swojego woźnicę i pokojówkę, że następnego dnia będą wracać na południe i że chce wyruszyć jak najwcześniej.
Rankiem opuścili Mallow Court, ale gdy dotarli do głównej drogi, Colleen dala znak woźnicy, żeby się zatrzymał. Wysiadła z powozu, odwiązała swoją klacz, podążającą za powozem, dosiadła konia i powiedziała:
– Zanim pojedziemy na południe, muszę się jeszcze gdzieś zatrzymać, Josephie. Jedź za mną i moim bratem.
Koło południa znaleźli się w pobliżu Maguire's Ford. Fortune wyjechała im na spotkanie na swoim wielkim, szarym wałachu. Jej rude włosy powiewały, gdy galopowała przez zielone wzgórza. Stanęli, żeby na nią poczekać. Fortune zbliżyła się do nich i wstrzymała Pioruna.
– Jeśli mnie oszukałeś, Kieranie Devers, i to jest twoja żona, poderżnę ci gardło! – zawołała, uśmiechając się.
– To moja siostra, Colleen, którą przywiozłem, żeby cię poznała i żeby przynajmniej jedna osoba w mojej rodzinie mogła bronić twojej reputacji. A tymczasem ty, niewdzięcznico, wszystko zepsułaś – zażartował. Spojrzenie niebieskozielonych oczu Fortune napotkało wejrzenie lady Colleen Kelly.
– Jesteś ostatnim dzieckiem Mary Maguire – powiedziała Fortune. – Witaj w Maguire's Ford, milady. Czy zatrzymasz się na kilka dni?
– Chyba tak – Colleen usłyszała własną odpowiedź.
– Świetnie! – odpowiedziała Fortune. – Chodźcie ze mną, pojedziemy do domu. Mam nadzieję, że lepiej umiesz się ścigać niż twój brat. Kiedy przegra, a zdarza się to całkiem często, zawsze jęczy i woła, że wyścig był nieuczciwy.
– Ja nigdy nie jęczę – powiedziała Colleen, spięła nogami klacz i popędziła przed nimi drogą. Fortune ruszyła za nią z radosnym okrzykiem. Kieran potrząsnął głową i popędził za dwoma młodymi kobietami. Dogonił je dopiero na dziedzińcu zamku Erne Rock. Stały splecione ramionami i śmiały się jak szalone.
– Podejrzewałem, że jesteście siebie warte – rzekł, zsiadając z konia.
– Wejdźcie do środka – powiedziała Fortune. – Moi rodzice ucieszą się, mogąc cię poznać. Państwo Leslie byli w głównej sali Erne Rock. Jasmine siedziała przy kominku, a James stał obok. Po wstępnym powitaniu Fortune nagle zorientowała się, że jej rodzice sprawiają wrażenie przygaszonych, a może nawet nieco rozkojarzonych.
– Co się stało? Wszystko w porządku? – zapytała.
– Twoja mama otrzymała dość zaskakujące wiadomości – powiedział książę, opierając rękę na ramieniu żony i ściskając je lekko.
– Mamo? – Na ślicznej buzi Fortune malowała się troska. Uklękła koło matki.
– Może to nie jest najlepsza chwila na nieproszonych gości – odezwała się Colleen.
– Nie, moja droga, jesteś tu bardzo mile widziana – powiedziała Jasmine. – Po prostu spotkała mnie dzisiaj niespodzianka. Wygląda na to, że będę miała dziecko.
– Co? – Twarz Fortune pobladła. – Mamo! To niemożliwe! Jesteś za stara, żeby mieć dziecko! Jasmine roześmiała się i poklepała córkę po policzku. – Myślałam dokładnie tak samo, skarbie, ale wygląda na to, że jednak tak nie jest.
– A już na pewno ja nie jestem za stary – rzucił James Leslie.
Fortune spłoniła się, wyraźnie zakłopotana zachowaniem rodziców. Ale sama myśl o nowym dzidziusiu była dość przyjemna. Dzięki malcowi mama i tata będą mniej tęsknić, gdy wyjedzie z Kieranem.
– Kiedy ma się urodzić? – zapytała.
– W listopadzie – odpowiedziała matka.
– Serdeczne gratulacje, madam – powiedziała Colleen. – Sama mam trójkę dzieci.
– Jak możesz być pewna? – zapytała Fortune.
– Jestem pewna, bo urodziłam już ośmioro dzieci – powiedziała Jasmine. – Muszę jednak przyznać, że gdy nie pokazało się miesięczne krwawienie, sądziłam, że nadeszła jesień mojego życia. Ale potem zauważyłam… – Przerwała. – Nie sądzę, żeby to był dobry temat do rozmowy w mieszanym towarzystwie, skarbie. Powiedzmy, że jestem pewna, a Bride Murphy, która jest wioskową akuszerką, potwierdziła moje przypuszczenia.
– Musimy więc wracać natychmiast do Glenkirk – zawołała Fortune.
Jasmine potrząsnęła głową. – Nie. Bride poradziła mi, żeby w moim wieku nie wybierać się w żadną podróż. To dziecko urodzi się tutaj, tak jak ty. Posłałam już po Adama i Duncana, żeby mieszkańcy posiadłości poznali ich jak najszybciej. Twój brat Patrick będzie musiał sam dać sobie radę w Glenkirk. Posiałam do Edynburga z prośbą, żeby wuj Adam i ciotka Fiona przyjechali go pilnować. Lubi ich towarzystwo i nie będzie się czuł tak osamotniony. Wiem, że w ostatnich latach Adama i Fionę znudziło życie w mieście. Wierzę, że ucieszą się z możliwości powrotu do Glenkirk. A więc, moi drodzy, musimy się przygotować na dłuższy pobyt w Maguire's Ford – podsumowała Jasmine.
– Kieran i ja musimy się natychmiast pobrać – stwierdziła Fortune. – Colleen powiedziała mi, że Deversowie wrócą z Anglii po Dożynkach. Na Świętego Michała Will ma poślubić swoją kuzynkę Emily Annę.
– A więc z pewnością nie możesz wziąć ślubu z Kieranem przed weselem jego brata, Fortune – zdecydowanym głosem rzekł James Leslie. – Deversowie nie będą zachwyceni tym, co się wydarzyło, gdy przebywali za granicą. Gdyby po ich powrocie okazało się, że jesteście z Kieranem po ślubie, powstałoby napięcie pomiędzy mieszkańcami Maguire's Ford i Lisnaskea. William Devers poprosił cię o rękę, a ty mu odmówiłaś. Zrobiłaś to delikatnie, ale jednak była to odmowa. Jeśli wraz z Kieranem ogłosicie swoje zamiary i pobierzecie się, zanim William poślubi swoją kuzynkę, będzie to jeszcze większą obrazą. Wiesz, że masz naszą zgodę na poślubienie Kierana. Prosimy tylko, żebyście wstrzymali się do dnia Świętego Michała, po weselu Williama.
– Zgadzam się z panem, milordzie – pospiesznie powiedział Kieran Devers, wyprzedzając jakikolwiek protest ze strony Fortune, do której z kolei się zwrócił:
– Twój ojciec ma rację, kochanie. Kocham mojego ojca i mojego brata. Nie chcę, żeby z tego powodu wybuchła pomiędzy nami wojna.
– Tak czy inaczej będą się czuli urażeni – argumentowała Fortune.
– Ale ich obraza będzie mniejsza, jeśli Will pierwszy się ożeni – wtrąciła Colleen.
– Gwarantuję, że moja macocha będzie wściekła, ale po ślubie Willa będzie jej łatwiej zachować twarz niż gdyby po powrocie dowiedziała się o waszym małżeństwie i stanęła przed faktem dokonanym. Martwi mnie tylko jej chęć zagarnięcia Maguire's Ford, który miała nadzieję zdobyć poprzez małżeństwo Willa z Fortune. – Colleen zwróciła się do księżnej:
– Kieran mówi, że posiadłość należy do ciebie, milady. Czy to prawda? Proszę zrozumieć, że chociaż kocham moją macochę i nie będę wobec niej nielojalna, to kocham także brata. Lady Jane jest pazerna. Trudno jej się będzie pogodzić z myślą, że ten majątek przypadnie Kieranowi poprzez małżeństwo z pani córką, która wcześniej dała kosza jej synowi.
– Kieran nie dostanie Maguire's Ford – spokojnie powiedziała Jasmine. – Obaj młodsi synowie Leslie zostali wychowani w protestanckiej wierze. Jako najmłodsi w rodzinie mieli tylko dobre nazwiska. Mój najstarszy syn jest markizem Westleigh. Mój drugi syn nosi tytuł księcia Lundy. Mój trzeci syn pewnego dnia odziedziczy tytuł książęcy po ojcu. Tylko Adam i Duncan nie mają ani tytułu, ani majątku. Spokojnie dadzą sobie radę bez tego pierwszego, ale trudno jest żyć bez tego drugiego. Podzielę Maguire's Ford równo pomiędzy nich. Zabranie mi tej posiadłości z jakiegokolwiek powodu wymagałoby ogromnych wpływów na królewskim dworze. Nie wydaje mi się, żeby wasza macocha je posiadała. A ja tak.
– Gdzie więc się podzieje Fortune i Kieran, zwłaszcza wobec jego nieprzejednania w kwestii religii? – zastanowiła się Colleen. – Wspominał mi coś o Nowym Świecie.
– Tak. Sir George Calvert stara się założyć w Nowym Świecie kolonię opartą na zasadach wolności religijnej. Sam jest katolikiem, powszechnie lubianym i szanowanym. Król bardzo go ceni. Jeśli komuś pisany jest sukces w takim przedsięwzięciu, to z pewnością jemu. Jestem przekonana, że taka kolonia byłaby dobrym miejscem dla Fortune i twojego brata. Kiedy wrócimy do Anglii, przekonamy się, jakie poczyni! postępy. W międzyczasie napiszę do mojego syna Charliego, przebywającego na królewskim dworze. Zbierze wszelkie potrzebne mi informacje. Nie martw się o Kierana, moja droga. Ale teraz musimy się zająć waszym noclegiem. Pokoje gościnne są małe, ale bardzo wygodne. Jestem pewna, że Adali zdążył już pokazać twojej pokojówce, gdzie spocznie twoja śliczna główka. – Uśmiechnęła się do Colleen.
– Jest pani bardzo łaskawa, milady – rzekła młoda kobieta, dygając. – Jestem bardzo zadowolona, że Kieran tak nalegał, żebym przyjechała do Erne Rock i poznała Fortune i jej rodzinę. Teraz wiem, że mój brat jest bezpieczny i nie będę się denerwować.
Lady Colleen Kelly nie wyjechała z Erne Rock przez kilka następnych dni, pomimo szczerych zamiarów, żeby to uczynić. Odkryła, że lubi księcia i jego żonę. Fortune po prostu była zachwycająca, pomimo swojego niekonwencjonalnego zachowania. Doskonale rozumiała, czemu jej macocha nie polubiła dziewczyny, a także dlaczego nie była to właściwa dziewczyna dla Willa, za to idealna dla Kierana. Wiedziała, że w Dublinie intelekt, dowcip i uroda Fortune Lindley znalazłyby duże uznanie. Jej starszy brat i Fortune stanowili idealną parę, lecz przeczuwała, że to małżeństwo sprowadzi na nich kłopoty. Jej macocha znajdzie sposób, żeby się zemścić.
– Ustaliliście już datę ślubu? – zapytała młodych w noc poprzedzającą jej ostateczny wyjazd z Erne Rock do domu. Kieran spojrzał na Fortune.
– Parę dni po ślubie Williama. Kiedy lady Jane dowie się, że zamierzamy zostać w Maguire's Ford jeszcze przez kilka miesięcy, będzie musiała zaprosić moją rodzinę na wesele. Rodzice są wysoko urodzeni i należą do przyjaciół króla, więc pominięcie nas byłoby ogromnym nietaktem. My też nie będziemy mieli wyboru i pojawimy się na weselu, żeby nie uznano nas za snobów albo żeby nie powstały plotki, że to Will zerwał ze mną, woląc swoją kuzynkę, pannę Elliot. A to byłoby nie do przyjęcia – rzekła Fortune.
– Mamie by się to spodobało – szczerze przyznała Colleen. – Kiedy powiecie rodzinie o swoich planach? Fortune zmarszczyła czoło.
– Nie wiem – powiedziała. – Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, jak to zrobić. Nie chcę zepsuć wesela waszego młodszego brata, a boję się, że ta wiadomość mogłaby zwarzyć atmosferę. Colleen kiwnęła głową.
– Kieran będzie musiał wrócić do Mallow Court. Gdyby został w Erne Rock, nie byłoby końca plotkom, które z pewnością dotarłyby do uszu moich rodziców natychmiast po ich powrocie z Anglii. Służący mamy uwielbiają Kierana, ale ponieważ nie odziedziczy majątku, są lojalniejsi wobec mojej macochy i Willa. Dbają o swoją przyszłość i nie można mieć im tego za złe.
– Lady Kelly ma zupełną rację – wtrącił książę Glenkirk. Opiekuńczym gestem otoczył ramieniem Fortune. – Wiem, że się kochacie, skarbie, ale aż do dnia waszego ślubu musicie się rozdzielić. Deversowie będą wystarczająco źli, gdy dowiedzą się o tym, co się dzieje. Sir Shane jest rozsądnym człowiekiem i będę w stanie się z nim pogodzić. Ale jego żona i syn będą śmiertelnie obrażeni. Nie wybaczą tego, skarbie. Jeśli się nie mylę, wyjdą ze skóry, żeby przysporzyć kłopotów.
– Ale lady Jane będzie miała to, czego zawsze pragnęła. Will poślubi swoją kuzynkę, pannę Elliot – z rozpaczą rzekła Fortune.
– Mama nie ciebie chciała dla Willa, Fortune. Chodziło jej o bogatą posiadłość. Sądziła, że zdusi swoje rozczarowanie, że nie będzie ślubu z jej bratanicą i zaakceptuje cię jako synową, bo przyniesiesz jej synowi Maguire's Ford i zamek Erne Rock. Ale kiedy cię poznała i zobaczyła, jaka jesteś śliczna, mądra i jak bardzo zdecydowana, żeby samej panować nad własnym życiem, zrozumiała, że cię nie zniesie, bo zabierzesz jej Willa. A nieszczęsna Emily Annę nigdy tego nie zrobi – tłumaczyła Colleen.
– Jesteś bardzo przenikliwa – cicho zauważyła księżna.
– Proszę nie myśleć, że jestem nielojalna, madam – odpowiedziała Colleen. – Kocham całą moją rodzinę i chcę, żeby wszyscy byli szczęśliwi. Mama nie potrafi się zmienić. Jest ambitna. Wykorzystując część majątku, jaki dostała w spadku po swoim ojcu, wyswatała moje siostry Mary i Bessie z pomniejszymi angielskimi lordami. Była bardzo dumna z tych małżeństw. Tylko fakt, że matka mojego Hugha jest Angielką skłonił ją do ustępstwa i wyrażenia zgody na mój ślub. Nie lubi Irlandczyków, chociaż sama jest żoną jednego z nich. Nie ma nic złego na myśli. Stara się być dobrą żoną dla taty i dobrą matką dla wszystkich jego dzieci. Tylko Kieran wyrwał się spod jej opieki, ale ponieważ nie robił trudności, żeby Will zosta! spadkobiercą majątku po tacie, gotowa jest tolerować to, co nazywa niestosownym zachowaniem. Mawia, że w każdej rodzinie jest co najmniej jedna czarna owca.
– Kieran nie jest czarną owcą – powiedziała Fortune urażonym tonem. – To człowiek z zasadami.
– Na nieszczęście moje zasady są różne od zasad wyznawanych przez moją macochę – z przekornym uśmiechem zauważył Kieran Devers. Colleen roześmiała się. – Masz rację, zupełnie różne, braciszku.
Rankiem lady Kelly wyruszyła z Erne Rock w drogę do swojego domu na przedmieściach Dublina.
– Być może urażę mamę, madam – zwróciła się do Jasmine – ale jeśli ślub Kierana z pani córką odbędzie się wkrótce po weselu Willa, chciałabym na nim być. Czy zawiadomisz mnie, pani, o dacie ślubu? Jeśli się nie mylę, tata przybędzie razem ze mną. Nic nie mówi, bo kocha mamę, ale kocha również Kierana, chociaż nieprzejednana postawa brata bardzo go rani.
– Napiszę – obiecała Jasmine.
Powóz lady Kelly opuścił dziedziniec zamkowy i przejechał przez zwodzony most. Kieran i Fortune odprowadzili powóz aż do głównej drogi, wiodącej do Dublina. Tam karoca zatrzymała się na chwilę, aby siostra i brat mogli się czule pożegnać. Fortune z miłością ucałowała policzki Colleen. Potem powóz potoczył się dalej, a Kieran i Fortune stali machając, dopóki nie znikł z oczu za zakrętem.
Ostatni czerwcowy poranek był pochmurny i ciepły. Nie ulegało wątpliwości, że po południu rozpęta się burza. Długo jechali bez słowa, zmierzając ku swojemu ulubionemu miejscu, ku ruinom domu Czarnego Colma Maguire. Fortune pytała o to miejsce Rory'ego po swoim pierwszym ukryciu się tam z Kieranem. Czarny Colm zyskał sobie ten przydomek nie ze względu na swoje ciemne włosy, ale ze względu na swój czarny charakter. Kiedy porwał i zgwałcił żonę przywódcy swojego klanu, rozwścieczeni krewni wreszcie mieli go dosyć. Pewnej bezksiężycowej nocy załomotali do bram Czarnego Colma. Ale ten zniknął. Mówiono, że poszedł do diabła, do swojego pana. Nikt go więcej nie widział. Nieszczęsną ofiarę jego brutalności uratowano i odwieziono do domu, ale kobieta, ku rozpaczy męża, już nigdy nie odezwała się do nikogo nawet słowem. Dom Czarnego Colma zrównano z ziemią.
– To nieszczęśliwe miejsce – powiedział Rory, ale Fortune nie zgadzała się z nim, bo było to miejsce, gdzie mogli być z Kieranem sami, z dala od szpiegujących ich oczu. Ruiny były dla niej szczęśliwe. Letni deszcz zaczął się nagle, towarzyszył mu cichy pomruk grzmotu. Zaczęło lać, przesłaniając widok jeziora i odległych wzgórz. Konie, niemal zupełnie suche, skupiły się pod szerokim kamiennym łukiem. Nieopodal przycupnęli Kieran i Fortune, spleceni ramionami.
– Powinniśmy ustalić termin ślubu zanim mnie opuścisz – odezwała się dziewczyna.
– Tylko powiedz, kochanie, a będę na miejscu – odpowiedział. Pocałował czubek jej rudej głowy, mocniej opasując ją ramieniem. Przytuliła się do niego i oparła policzek o jego skórzany kaftan.
– Październik – powiedziała. – Najszybciej, jak tylko się da po ślubie Willa z kuzynką. Piąty października? – spojrzała na niego pytająco.
– Równie dobry termin jak każdy inny, najdroższa.
– Delikatnie przesunął wargami po jej ustach. – Słodka, słodka – wymruczał cicho.
– Kieranie, nie mogę znieść, że musisz mnie opuścić. Wiem, że zachowuję się jak dziecko, ale trudno mi myśleć o tym, że nie będę cię widywać codziennie – wyszeptała Fortune. Pochwyciła w dłonie jego ciemną głowę i przyciągnęła do siebie, żeby móc go pocałować.
– To nie będzie trwać w nieskończoność – uspokajał ją, skubiąc jej dolną wargę. Była cholernie podniecająca w tej swojej niewinności.
– Czy nie możemy się spotykać tutaj, gdzie nikt nas nie widzi? – kusiła go słodko, przesuwając językiem wokół jego ust.
– Rodzina powinna powrócić na Dożynki, a to już za miesiąc, Fortune. A kiedy wrócą, będzie mi trudno tak często znikać, nie wzbudzając podejrzeń. Kiedy moja droga macocha organizuje rodzinną uroczystość, wszyscy musimy jej pomagać i być na każde zawołanie. Wesele Willa będzie dla niej największym triumfem w życiu, bo jest przecież dziedzicem Mallow Court. Jeśli biedna Emily Annę wyobraża sobie, że jako zapłoniona panna młoda będzie bohaterką tego dnia, to się bardzo rozczaruje, przesłonięta przez swoją teściową. – Kieran zaśmiał się. – Możemy się tu spotykać parę razy w tygodniu, dopóki nie rozpoczną się przygotowania do ślubu. Nie umiem powiedzieć, kiedy będziemy mogli zobaczyć się później, kochanie.
Przez długą chwilę Fortune walczyła z ogarniającym ją rozczarowaniem, ale w końcu roześmiała się.
– Podejrzewam, że będę tak bardzo zajęta przygotowaniami do naszego ślubu, że wcale nie będę za tobą tęsknić. No, może prawie wcale – przyznała. – Czy nie będą zdziwieni, że pobieramy się zaledwie tydzień po Willu i Emily? – Jej oczy lśniły przekornie.
– Raczej zaszokowani – rzekł z uśmiechem. – Nie chcesz ich jakoś uprzedzić?
– Nie, Kieranie! To nie jest dobry moment, żeby powiedzieć twojej rodzinie o naszych planach. Zepsułoby to wesele Willa i wywołałoby taką wrzawę, że znaleźlibyśmy się w centrum uwagi wszystkich, a nie sądzę, żeby to zbytnio uszczęśliwiło lady Jane. A ponadto, choć nie lubię twojej macochy, czuję sympatię do Willa i nie chcę mu sprawić świadomie żadnej przykrości.
– Nasze małżeństwo nie ucieszy mojej macochy – powiedział.
– Z pewnością nie ucieszy, ale w gruncie rzeczy to nie jest jej sprawa, prawda? – rzekła Fortune z absolutną logiką. – Nie jesteś jej synem, ona zaś w swojej bigoterii sprawiła ci wielką krzywdę, kradnąc przypadający ci spadek na rzecz swojego syna. Nie żywię współczucia dla lady Jane.
– Jesteś taka silna i gwałtowna – stwierdził, biorąc ją w objęcia i całując mocno, niemal miażdżąc jej wargi.
– Kochaj się ze mną, Kieranie – wyszeptała mu do ucha. Połaskotała go czubkiem języka i, oddychając cicho, prowokacyjnie poruszała się, przywarta do niego. – Pragniesz mnie, Kieranie. Wiem, że mnie pragniesz. – Przesunęła dłoń, żeby pogłaskać jego kark, przeczesując palcami ciemne włosy ukochanego. Były jedwabiste, ale mocne.
– Jesteś okropna – rzucił przez zaciśnięte zęby. Czuł, że członek zaczyna mu sztywnieć. W odpowiedzi Fortune drugą ręką rozpięła guziki zamszowej kamizeli i rozsznurowała przód bluzki. Kiedy Kieran, nie potrafiąc się powstrzymać, wsunął dłoń pod cienki materiał i ujął jej pierś, uśmiechnęła się.
– Mmmm – mruczała, gdy ją pieścił. – Och! – zawołała, kiedy lekko, prowokująco uszczypnął ją w sutek. Przyparł ją do kamiennego muru.
– Nie powinnaś się ze mną drażnić, Fortune. Nie wiesz, co robisz – powiedział. Zaczynał dygotać z pożądania. Od jego bliskości zakręciło jej się w głowie.
– Owszem, doskonałe wiem, co robię, Kieranie – oświadczyła bez tchu. – Mam dość bycia dziewicą! Kochaj się ze mną!
– Nie – powiedział. – Podczas naszej nocy poślubnej przyjdziesz do mnie jako dziewica, Fortune. Skoro jednak jesteś tak cholernie ciekawa, udzielę ci drobnej lekcji namiętności. Ciekaw jestem, czy masz dość odwagi, żeby ją znieść. – I zanim zdołała cokolwiek odpowiedzieć, zdarł z niej kamizelę i bluzkę, obnażając ją do pasa.
– Ach – westchnął. – Ależ jesteś piękna, kochanie. – Ogromnymi dłońmi otoczył jej talię i przeniósł na kamienną ławkę, gdzie mógł lepiej nacieszyć nią swój wzrok. Z początku Fortune była zdziwiona, ale po chwili uśmiechnęła się uwodzicielsko, rozpięła pas i ściągnęła bryczesy, które opadły w dół, zatrzymując się na jej butach.
– A na ile tobie starczy odwagi? – zapytała.
– Jezu – wyjęczał, widząc ją niemal zupełnie nagą. Miała bladą skórę, bez żadnej skazy, a wzgórka Wenery nie porastały włoski. Słyszał, że wielkie damy usuwają sobie włosy, ale nigdy dotąd nic takiego nie widział. Tam, gdzie u jego wiejskich kochanek widniały loczki, wzgórek Fortune był różowy i gładki. Jej szparka, długa i wodząca go na pokuszenie, miała ciemniejsze zabarwienie.
– Zakryj się – poprosił. – Jesteś zbyt piękna, Fortune. – Nie mógł się powstrzymać. Wyciągnął ręce i zaczął ją pieścić.
Z głębokim westchnieniem Fortune zamknęła oczy. Nie była w najmniejszym stopniu przestraszona, gdy pochwycił w dłonie jej pośladki i przyciągnął do siebie, wtulając twarz w jej miękki brzuch. Oddychała przerywanie, gdy pokrywał jej ciało lekkimi pocałunkami. Potem przesunął ręce w górę i mocno zacisnął dłonie na jej piersiach. Jej ciało wygięło się, silniej przywierając do jego twarzy. Poczuła na brzuchu piaszczystą szorstkość jego policzka.
Kieran Devers był wstrząśnięty do szpiku kości jej urodą i wyraźną gotowością oddania mu się bez żadnych zahamowań. Jego członek był teraz twardy jak z żelaza. Czemu nie? pomyślał. Co w tym było złego? Przecież wkrótce mieli się pobrać. Ale zaraz pojawiły się wyrzuty sumienia. Owszem, mieli się pobrać, ale darzył Fortune głębokim szacunkiem i miłością. Co będzie, jeśli zrobi jej dziecko? I co się stanie, jeśli, Boże broń, zginie w jakimś wypadku i ich dziecko przyjdzie na świat jako bastard? Nie była, jak jej matka, mogolską księżniczką z królewskiego rodu, on zaś nie był księciem z rodu Stuartów, którego nieślubny syn został przyjęty jak potomek z prawego łoża. Zaczął dygotać, docierając do granicy zdrowego rozsądku, gdy jeszcze mógł się pohamować. Z jękiem podciągnął do góry spodnie dziewczyny i zapiął jej pasek.
– Ubierz się – warknął gniewnie.
– Co się stało? – zapytała Fortune. – Co takiego zrobiłam, Kieranie, że mnie nie chcesz?
– Porozmawiamy, jak włożysz bluzkę – rzekł szorstko i odwrócił się do niej tyłem, dostrzegłszy w jej oczach łzy. Fortune, zmieszana i przepełniona uczuciami, jakich nigdy dotąd nie zaznała i zupełnie nie rozumiała, podniosła jedwabną bluzkę, włożyła ją przez głowę i zawiązała. Potem założyła kamizelkę i zapięła ją.
– Już jestem ubrana – powiedziała, stając na ławce. Odwrócił się, zestawił ją na ziemię i wziął w objęcia.
– Kocham cię – powiedział. – Chcę pozbawić cię dziewictwa w naszym małżeńskim łożu. Chcę mieć dużo czasu, aby pieścić i podziwiać twoje piękne ciało, aby całować cię długo i czule, nie tylko w usta, ale wszędzie. Gdyby mi się cokolwiek stało przed złożeniem małżeńskich ślubów, a ty byłabyś w ciąży z dzieckiem, z naszym dzieckiem, z dzieckiem powstałym z naszej miłości, nasz niewinny potomek uznany by został za bastarda i zepchnięty na margines. Nie zrobię tego, Fortune. Nie zrobię tego naszemu dziecku. Rozumiesz? Kiwnęła głową i powiedziała:
– Ale tak bardzo cię pragnę, Kieranie. Moje ciało aż mnie boli z tęsknoty za nieznanym.
– Podobnie jak moje płonie na myśl o tysiącu rozkoszy, jakie nas czekają, gdy w końcu się połączymy, kochanie – oświadczył. – Widzę, że lepiej będzie, jeśli teraz się rozstaniemy, zanim nasza namiętność weźmie górę.
– Ale będziemy się tu spotykać? – błagała. – Chociaż do Dożynek?
– My, Celtowie w Irlandii nazywamy je Lugnasadh – powiedział. – To święto zbiorów, ale w dawnych czasach była to coroczna uroczystość ku czci bardzo uzdolnionego boga, Lugha.
– Znasz stare mity? A mimo to twierdzisz, że w Irlandii nie ma dla ciebie miejsca. Jesteś tego pewny, Kieranie? – spytała Fortune. Uśmiechnął się do niej.
– Lubię dawne legendy, stare baśnie, kochanie, ale to nie oznacza, że czuję się tutaj jak w domu. Nie, moja słodka Fortune, nasza wspólna przyszłość będzie gdzieś indziej. Może w tej nowej kolonii, którą chce założyć ów znajomy twojej matki, lord Baltimore. Podoba mi się pomysł, żeby zacząć wszystko od nowa w nowym miejscu, gdzie będą nas akceptować dla nas samych, a nie oceniać na podstawie cudzych sądów.
– Zawsze się znajdą tacy, którzy będą sądzili – cynicznie odrzekła Fortune. Zaśmiał się. – Z jednej strony jesteś taka niewinna, a z drugiej tyle wiesz o świecie, kochanie.
– Wychowano mnie dość nietypowo – sucho odparła Fortune. – Za każdym razem, gdy mama udawała się na królewski dwór, zostawiała nas u swoich dziadków w Queen's Malvern. Szczerze mówiąc, było to moje ulubione miejsce, bo madam Skye była taka interesująca i miała ogromną wiedzę. Byliśmy wówczas bardzo mali. Miałam zaledwie cztery i pół roku, kiedy umarł mój dziadek de Marisco. Po jego odejściu madam Skye już nigdy nie była taka jak dawniej, chociaż nie przestała nas kochać i angażować się w nasze życie. Mieszkałam we Francji i w Szkocji. W Paryżu widziałam ślub per procura króla Karola. Nigdy się nie nudziłam, Kieranie. Niecierpliwie czekam na znalezienie tego nowego miejsca z tobą, bo chociaż nigdy nie uważałam się za poszukiwaczkę przygód i chcę tylko dobrego małżeństwa, coś pcha mnie do opuszczenia tego starego świata i poznania nowego. Zawsze uważano mnie za osobę praktyczną. Lecz ostatnio odkryłam, że być może jestem bardziej podobna do kobiet z mojej rodziny, niż początkowo sądziłam. A przecież nigdy nie chciałam być taka jak one. Są nieznośne i dziko namiętne, aż do granic bezpieczeństwa. Wybuchnął śmiechem.
– A ty nie sądzisz, że obnażenie się przed mężczyzną w ruinach, w ulewnym deszczu, jest zachowaniem nieznośnym i dziko namiętnym?
– Ależ chciałam tylko, żebyś się ze mną kochał – jęknęła. – Nie wiem tak naprawdę, na czym polega akt miłosny, wiem tylko, że muszę to zrobić, bo inaczej umrę z tęsknoty – oświadczyła. Przytulił ją mocno.
– Uwielbiam cię, Fortune Lindley. Jesteś szalona i cudowna! Nigdy nie sądziłem, że znajdę taką dziewczynę jak ty. Skoro cię znalazłem, nie pozwolę ci odejść! Fortune westchnęła ze szczęścia.
– Nie obchodzi mnie, dokąd pojedziemy, Kieranie, byle tylko być razem.
– Wracaj do domu, ty wspaniała kusicielko. Za trzy dni będę tutaj o tej samej porze – powiedział. – Jeśli moja rodzina ma powrócić do domu na początku sierpnia, wkrótce dostanę od nich wiadomość z Anglii. Moja macocha jest świetnie zorganizowana. Jeśli Will ma się ożenić dwudziestego dziewiątego września, już teraz będzie miała szereg poleceń dla służby, poza tym zechce, żebym do czasu jej powrotu był jej łącznikiem pomiędzy Deversami i Elliotami. Biedny Will! Od tej chwili całe jego życie będzie starannie zaplanowane.
– Ale twój brat będzie z tym szczęśliwy – odpowiedziała Fortune. – Nie sprawił na mnie wrażenia człowieka lubiącego ryzyko. Właśnie dlatego byłam taka przekonana, że do siebie pasujemy. Dopiero później stwierdziłam, że jednak nie jestem spokojną i powściągliwą dziewczyną. Parsknął śmiechem.
– Nigdy nie określiłbym cię mianem powściągliwej, Fortune. Raczej dzikiej i upartej. – Uchylił się przed ciosem dziewczyny, wycelowanym w jego głowę. – Chodź, wskakuj na Pioruna. Mam przed sobą dłuższą drogę do domu niż ty. Złapał jej wierzchowca i pomógł go dosiąść.
– Będę szczęśliwa, gdy dom będzie miejscem wspólnym dla nas obojga – powiedziała łagodnym głosem. Dzisiaj niemal udało jej się go uwieść. Zamierzała spróbować ponownie.
Wiedziała, że matka piła jakiś napój, którego recepturę przekazywano z pokolenia na pokolenie, a który zapobiegał ciąży. Nie chciała czekać do października, żeby poczuć na sobie jego twarde ciało i być kochaną, jak jeszcze nikt jej nie kochał. Pragnęła go teraz, a nie później!
– Za trzy dni, skarbie – powiedział, zastanawiając się jednocześnie, co oznaczał ów bojowy błysk w jej oczach.
Ujął jej dłoń i pocałował, po czym mocno klepnął zad Pioruna. Koń ruszył z kopyta, z Fortune przywartą do jego grzbietu. Z uśmiechem patrzył, jak się oddala, jego dzika i uparta dziewczyna. Dzisiaj niemal go zwiodła na pokuszenie, ale nie pozwoli, żeby taka sytuacja się powtórzyła. Był starszy od niej i cala odpowiedzialność za jej reputację spoczywała w jego rękach. Za bardzo ją kochał, żeby ją zawieść.
Co mama stosuje, kiedy nie chce mieć dziecka? – dopytywała się Fortune u Rohany, pokojówki matki. Nagle zachichotała. – Z pewnością nie używała tego ostatnio, bo nie byłaby znów w ciąży.
Rohana składała świeżo upraną bieliznę swojej pani.
Twoja matka sądziła, że jest już za stara na dawanie nowego życia – odpowiedziała i zamknęła skrzynię z ubraniami. – Jeśli zaś chodzi o twoje pytanie, nie mogę ci na nie odpowiedzieć. Spytaj mamę. Jestem pewna, że powie ci wszystko, zanim poślubisz pana Kierana.
Fortune tupnęła nogą.
Do diabła, Rohano! Przecież wiesz! Czemu mi nie powiesz?
Z tego samego powodu, dla którego nie chcesz zwrócić się z tym pytaniem do swojej mamy – padła szorstka odpowiedź. – Jesteś wnuczką Mogołów i płynie w tobie gorąca krew, Fortune. Próbujesz uwieść swojego ukochanego i uniknąć wszelkich konsekwencji złych czynów. Nie pomogę ci.
Fortune wzruszyła ramionami.
To nie ma znaczenia. Tak czy inaczej, będę go miała, gdy tylko zechcę – rzuciła opryskliwie.
Co się stało? Zawsze byłaś jedynym dzieckiem, o które nie musieliśmy się martwić. Co sprawiło, że stałaś się taką lekceważącą innych i upartą dziewczyną?
Fortune westchnęła.
– Wiem, wiem – rzekła. – Sama siebie nie rozumiem, Rohano. Byłam rozsądna i praktyczna, ale dłużej nie chcę już być taka. Chcę tylko być z Kieranem.
– To miłość – odpowiedziała spokojnie Rohana, a jej ciemne oczy rozbłysły w nagłym zrozumieniu. – Jesteś zakochana, dziecko. Miłość powoduje, że kobiety w twojej rodzinie stają się niespokojne. Ale mamy dopiero lipiec, wy zaś macie się pobrać za trzy miesiące. Bądź cierpliwa.
– A co będzie, jeśli się w końcu rozczaruję? – martwiła się Fortune. Rohana zaśmiała się.
– To się nie zdarzy, z pewnością nie rozczarujesz się tym wielkim, przystojnym, ciemnowłosym Celtem, który skradł ci serce, moje dziecko. Tylko słówko ostrzeżenia. Gdyby krowa podarowała przyszłemu nabywcy swoją śmietankę, a ten doszedłby do wniosku, że mu nie smakuje, może wówczas nie kupiłby krowy, co? Pan Kieran jest mężczyzną w każdym calu i może o tym zaświadczyć niejedna dziewczyna w wiosce. Ty zaś jesteś niedoświadczoną dziewicą, Fortune. Zachowaj cnotę, dopóki nie będziesz miała obrączki na palcu, bo może jeszcze stracić zainteresowanie.
– Nie myślałam o tym nigdy w ten sposób – stwierdziła Fortune. – Pozwoliłam, żeby zawładnęła mną namiętność i zachowuję się głupio. Masz rację, Rohano. Zanim oddam się Kieranowi Deversowi, lepiej mieć na palcu obrączkę i kółko w jego nosie, żeby móc nim kierować. Rohana się roześmiała.
– Owszem – przytaknęła. – Jeśli chcesz, możesz go prowokować, żeby podsycać jego zainteresowanie, ale pozwól mu ułożyć się pomiędzy twoimi nogami dopiero po ślubie, dziecko.
– Skąd wiesz tyle rzeczy, skoro nadal jesteś dziewicą?
– Dziewicą? W moim wieku? – parsknęła Rohana. – Wiem, bo w swoim czasie miewałam różne przygody. Wiem, bo mam zamężną siostrę. Wiem, bo byłam służącą twojej matki od dnia jej narodzin. Po prostu wiem.
– Czemu nigdy nie wyszłaś za mąż?
– Bo nigdy nie chciałam. Cenię wolność, jaką dawało mi panieństwo. Lubię pracować dla twojej mamy. To mi sprawia radość, Fortune, a każda kobieta ma prawo być szczęśliwą. – Z czułością otoczyła Fortune ramieniem. – A teraz, dziecko, żadnych kolejnych pytań i obiecaj mi, że zachowasz cierpliwość i będziesz się dobrze sprawować. Fortune kiwnęła głową.
– Powiesz mamie?
– Nie. Wiem, że mogę ci zaufać, więc niech ta rozmowa pozostanie pomiędzy nami. Nie zawiedź mnie, dziecko – łagodnie powiedziała Rohana.
– Nie będzie mi łatwo – przyznała Fortune.
– Wiem – padła pełna współczucia odpowiedź.
Parę następnych dni upłynęło szybko. Większość czasu Fortune spędzała poza domem, jeżdżąc na Piorunie. Tylko parę razy na krótko spotkała się z Kieranem. Straciła apetyt. W nocy nie mogła spać, a kiedy w końcu nadchodził sen, był przerywany i pełen niejasnych majaków, które z trudem mogła sobie przypomnieć następnego ranka. Pod koniec lipca Kieran i Fortune spotkali się w ruinach domostwa Czarnego Colma.
– To nasze ostatnie spotkanie na pewien czas – zapowiedział. – Mój brat wraca do domu pierwszego sierpnia. Moja najdroższa macocha tryska energią i jest gotowa do działania, jak zwykłe. Elliotowie przybędą z Londonderry piątego sierpnia, żeby sfinalizować przedślubne ustalenia i plany weselne. Nie będę mógł się wymykać, skarbie. Ojciec i jego żona zagospodarują mi każdą wolną chwilę, żeby dzień weselny Willa z jego kuzynką był bez skazy. Jeśli tylko mi się uda, spróbuję się wyrwać, ale nie będę w stanie przesłać wiadomości. Jeżeli cię tu nie będzie, zostawię dla ciebie liścik pod naszą ławką, przyciśnięty dużym kamieniem. Ty zrób to samo.
Fortune ponuro kiwnęła głową. Płacze i jęki niczego by tutaj nie zmieniły.
– Będzie mi trudno, Kieranie – powiedziała. Porwał ją w objęcia.
– Wiem. – Czule pocałował ją w usta. – Podczas naszych ostatnich spotkań nie próbowałaś mnie uwieść, Fortune. Kochasz mnie jeszcze, czy też ci się odwidziało?
– Uważasz, że jestem taka niestała i płocha? – zapytała na wpół zagniewana. – I co chcesz powiedzieć, mówiąc, że nie próbowałam cię uwieść? A niby kiedy usiłowałam cię uwieść, Kieranie? Podobno to kobiety są próżne, ale moim zdaniem to wy, mężczyźni, jesteście zarozumiali! Zaśmiał się.
– A co byś odpowiedziała, skarbie, gdybym teraz zaproponował, że będziemy się kochać, w tej chwili? – przekomarzał się z nią.
– Powiedziałabym, że jesteś nadętym głupkiem! – warknęła Fortune. Roześmiał się głośniej.
– Kocham cię, moja ty dzikusko i za niewiele ponad dwa miesiące zostaniesz moją żoną. Prawda jest taka, Fortune, że z trudem mogę się tego doczekać. Pocałowała go mocno. Nie odrywając warg od jego ust naparła na niego swoim młodym, prężnym ciałem.
Kieranowi wirowało w głowie. Przytulał ją tak mocno, że zastanawiał się, czy dziewczyna może jeszcze oddychać. Ale ona wiła się i kręciła w jego ramionach, budząc jego najprymitywniejsze namiętności. Tak bardzo jej pragnął, że z najwyższym trudem hamował się, żeby nie popchnąć jej na ziemię i nie zgwałcić. Czuł miękkie krągłości jej młodych piersi i płaskość jej brzucha, przywartego do jego muskularnego ciała. Pragnął jej, jak nie pragnął dotąd żadnej innej kobiety, ale czuł pewną różnicę. Miesiąc wcześniej uległaby jego erotycznym umizgom. Teraz jednak była w niej stal. Nie uwodziła go, ani on nie mógłby jej uwieść. Opuścił ręce i Fortune się cofnęła.
– Nie zapomnij o mnie do naszego następnego spotkania, Kieranie Devers – rzekła cicho, odwróciła się, dosiadła Pioruna i odjechała, nie oglądając się za siebie.
Patrzył, jak się oddala. Wiedział, że należała do niego i że w końcu stanie się prawdziwą kobietą.
Pierwszego sierpnia wczesnym popołudniem Deversowie powrócili do Lisnaskea, a ich powóz z dudnieniem potoczył się po podjeździe do Mallow Court, żeby w końcu zatrzymać się przed frontowymi drzwiami. Z domu wypadł lokaj, żeby otworzyć drzwi, opuścić schodki powozu i pomóc wysiąść swojej pani. Jane Annę Devers rozejrzała się dookoła z uśmiechem zadowolenia i wygładziła spódnicę, która w czasie podróży mocno się wygniotła.
– Witaj w domu, madam – odezwał się Kieran wesoło, wysuwając się do przodu, żeby powitać macochę. – Tuszę, że moje siostry i ich rodziny mają się dobrze. Czy przybędą na zaślubiny Willa?
– Niestety nie, bo obie będą w tym czasie rodzić. W swoich dążeniach, by mieć dużą rodzinę, bardziej przypominają katoliczki niż protestantki – odpowiedziała mu macocha. – Wszystko wygląda doskonale, Kieranie. Świetnie się spisałeś, dziękuję ci za opiekę nad majątkiem, który przypadnie twojemu bratu. – Po czym minęła go i weszła do domu. Z powozu wysiadł ojciec, a za nim młodszy brat Kierana.
– Dzięki Bogu jesteśmy już w domu – odezwał się Shane Devers. – Obym nigdy więcej nie musiał oddalać się od Lisnaskea na więcej niż pięć mil, chłopcze. Twoja siostra Colleen pisała o tobie same dobre rzeczy i, jak widzisz, twoja macocha jest zadowolona. Teraz zaś, chłopcy, mam ochotę na łyk mojej whisky.
– Taca z trunkami czeka na ciebie w bibliotece, tato. Idziesz, Will? – Kieran spojrzał na brata, który był dziwnie spokojny.
– Żenię się z Emily Annę – rzekł ponuro William.
– Wiem.
– Nie kocham jej.
– Nauczysz się ją kochać – niecierpliwie rzucił ojciec. – Chodźmy już, napijmy się. – I ruszył pospiesznie do domu.
– Rodzina Lesliech pewnie jest już w Szkocji i nigdy więcej nie zobaczę Fortune – powiedział William.
– Nie, nadal są tutaj – wyjaśnił bratu Kieran. – Księżna, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu odkryła, że jest w ciąży. To był wielki szok. Dziecko ma przyjść na świat w listopadzie i jej książęcej mości zalecono, żeby do tego czasu nie podejmowała żadnych podróży. Wszyscy w Maguire's Ford mówią tylko o tym, a jak wiesz, mam w tej gościnnej wiosce paru przyjaciół.
– Jeśli są tutaj, muszę ich zaprosić na wesele – rzeki przerażony William Devers. – Nie wydaje mi się, żebym potrafił znieść jej widok w dniu mojego ślubu z inną kobietą. Starszy brat potrząsnął go za ramiona.
– Weź się w garść, Will. Nie jesteś już małym chłopcem, któremu zabrano upragnioną zabawkę. Jesteś mężczyzną. Lady Lindley odmówiła ci. Pogódź się z tym i ciesz się, że znalazłeś taką wierną dziewczynę jak Emily Annę, która chce wyjść za ciebie za mąż. Przestań użalać się nad sobą i ronić łzy nad tym, co mogłoby się zdarzyć. Zgodziłeś się poślubić swoją kuzynkę, która będzie dla ciebie doskonałą żoną, bez względu na to, czy sobie z tego zdajesz sprawę, czy nie. Nie skrzywdź Emily Annę swoimi egoistycznymi i dziecinnymi mrzonkami, że coś cię łączyło z lady Lindley. Nic między wami nie było. Nie mogło być i nigdy nie będzie – ostro powiedział Kieran. – A teraz chodź do domu, napijemy się z tatą.
– Widziałeś ją? – zapytał William, gdy wchodzili razem do domu.
– Owszem, na przejażdżce – odpowiedział Kieran.
– Była sama? – drążył brat.
– Tak, była sama. Nie było przy niej żadnego zalotnika, Will. Podejrzewam, że Irlandczycy nie przypadli jej do gustu.
– Nie jestem Irlandczykiem – rzeki William.
– Naturalnie, ze jesteś. Nasz ojciec jest Irlandczykiem. Mieszkasz w Irlandii. Jesteś Irlandczykiem – oświadczył Kieran.
– Ona też kiedyś powiedziała mi coś takiego – rzekł William.
– Ma więc o wiele więcej rozsądku, niż podejrzewałem – zauważył Kieran. Otworzył drzwi biblioteki.
– Jesteśmy, tato. Ich ojciec siedział przy kominku bez butów i wyciągał nogi w stronę paleniska, popijając whisky. Wskazał im ręką na blat pod ścianą, gdzie, na srebrnej tacy, stał dzbanek.
– Obsłużcie się, chłopcy, i usiądźcie tu ze mną – powiedział. – Ach, czekałem na to od chwili, gdy w czerwcu wasza mama stąd mnie wyciągnęła. Obie wasze siostry mieszkają na wsi i przez całe lato w ich domach panowała trudna do zniesienia wilgoć. Mary jest matką pięciorga dzieci, Bess ma czwórkę. Nigdy jeszcze nie widziałem tak hałaśliwych i źle wychowanych dzieci, nawet wasza mama się ze mną zgadza, chociaż to nasze wnuczęta. Wasze siostry nie potrafią zapanować nad rozgardiaszem w domach. Dzieci, nianie i psy, wszyscy biegają bezładnie, nie ma ani chwili spokoju. Was też było pięcioro, ale w moim domu, dzięki mojej Jane, nigdy nie było takiego bałaganu – stwierdził Shane Devers. Kieran Devers roześmiał się.
– Chyba muszę się z tobą zgodzić, tato. Moja macocha zawsze umiała zaprowadzić porządek w domu i przyznaję, że to jej zawdzięczam dobre maniery, jeśli jakoweś w ogóle posiadam.
Shane Devers oderwał wzrok od swojego kieliszka i obrzuci! starszego syna przenikliwym spojrzeniem.
– Gdybyś tylko… – zaczął. Kieran powstrzymał ojca podniesieniem ręki.
– Sam zdobędę to, czego zapragnę, tato – rzekł cicho. – Nie pasuję do waszego życia, tak jak Will. I nie żałuję tego, ani nie przepełnia mnie gniew. Wszystko jest w porządku, a Deversowie czystej krwi nadal będą mieszkać w Mallow Court.
– Jakiś ty cholernie szlachetny – nagle rzucił gniewnie William Devers.
– Idź do diabła, braciszku – odparł mu z uśmiechem Kieran.
– Ty nie musisz żenić się z kimś, kogo nie kochasz! – usłyszał opryskliwą odpowiedź. – A ja muszę. Całe moje życie zaplanowano za mnie! – Z wściekłością cisnął kryształowy kielich w ogień. Kieran Devers z irytacją zmrużył ciemnozielone oczy. Złapał młodszego brata za koszulę na piersiach i szarpnął do przodu tak, że stanęli twarzą w twarz.
– Posłuchaj, mały Willu – rzekł groźnym głosem. – Nie masz się na co uskarżać. Jesteś dziedzicem pięknej posiadłości i starego, szanowanego nazwiska. Masz poślubić dziewczynę, którą znasz od dziecka, która jest ci oddana i która, jeśli tylko jej na to pozwolisz, sprawi, że twoje życie będzie szczęśliwe. Co, u diabla, się z tobą dzieje? Jesteś prawdziwym synem swojej matki, więc nie pragniesz przygód i podniet w życiu. A teraz posłuchaj mnie uważnie, braciszku. Jeśli zniszczysz życie Emily Annę, osobiście stłukę cię na miazgę. Ta dziewczyna wchodzi do twojego domu ze swoimi nadziejami i marzeniami. Nie możesz ich zburzyć!
– Czemu ci na tym zależy? – warknął William.
– Zależy mi, bo tak szczodrze oddałem ci wszystko, co masz teraz i co dostaniesz pewnego dnia. Czy naprawdę myślisz, Will, że gdybym zdecydował się zostać protestantem, tata wyznaczyłby cię na swojego dziedzica? Zazwyczaj drugi syn nie ma tyle szczęścia, co ty. I wszystko to mogłoby się zmienić w mgnieniu oka, gdybym tylko zechciał, braciszku. Nawet twoja siejąca grozę mama nic by nie poradziła. Pogódź się więc ze swoim szczęściem i bądź miły dla kuzynki. W gruncie rzeczy wcale nie zasługujesz ani na Mallow Court, ani na Emily Annę, bo jesteś nieodpowiedzialnym smarkaczem. Dla dobra nas wszystkich postaraj się zmienić. – Puścił koszulę brata i odepchnął go. William Devers wypadł z pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi. Kieran roześmiał się i usiadł naprzeciwko ojca.
– Mam nadzieję, że będziesz żył długo i szczęśliwie, tato, bo wyraźnie widać, iż Will nie jest jeszcze gotowy na przejęcie po tobie całej odpowiedzialności. – Popijał whisky, rozkoszując się ciepłem rozlewającym się w jego żyłach.
– Zamierzam żyć jak najdłużej, chłopcze – odpowiedział Shane Devers. – Widzę, że mój młodszy syn musi jeszcze trochę dojrzeć. Muszę przyznać, że podróżowanie z nim nie było niczym przyjemnym. Stale opłakiwał utratę lady Lindley. Szkoda, że dziewczyna w ogóle pojawiła się w Ulsterze! Chyba musi być czarownicą, skoro tak opętała Williama. Nie pojmuję tego, Kieranie.
– Fortune Lindley nie rzuciła żadnego czaru na Williama, tato. Obawiam się, że to wszystko jest wyłącznie wytworem jego wyobraźni. Na Boga, w jaki sposób mojej macosze udało się go skłonić do poślubienia Emily Annę Elliot?
– Oświadczyła mu, że nie ma innego wyboru, bo nie zna żadnej innej młodej kobiety, która chciałaby wyjść za niego za mąż. Powiedziała mu, że jego obowiązkiem jest ożenić się i spłodzić kolejne pokolenie Deversów z Mallow Court. Znasz swoją macochę, Kieranie. Kiedy czegoś chce, nic jej nie przeszkodzi. Początkowo William się opierał, ale kiedy Mary i Bess poparły matkę, nie mógł już dłużej walczyć ze swoim przeznaczeniem. Nawet ja przyznaję, że to dla niego najlepsze rozwiązanie.
– Dopilnuj, tato, żeby William był miły i okazywał uczucie swojej kuzynce, kiedy Elliotowie przybędą tu za parę dni.
– I ja z nim porozmawiam, i jego matka. Jeśli nie będzie właściwie traktował dziewczyny, ponownie zostaniesz prawowitym dziedzicem tej posiadłości bez względu na to, czy jesteś katolikiem – wojowniczo oświadczył Shane Devers.
– Boże broń! – zaśmiał się Kieran. – Wobec takiej groźby sam porozmawiam z bratem, tato! Mężczyźni roześmiali się. Shane Devers kochał obu swoich synów, ale bardziej lubi! starszego. Kieran był zdumiewająco wrażliwy jak na człowieka o takim upartym charakterze, a do tego był nieskazitelnie uczciwy. Łatwa rezygnacja Kierana z majątku zmartwiła Shane'a Deversa, ale jednocześnie w jakiś dziwny sposób rozumiał syna. Ze swoim celtyckim dziedzictwem nawiązywał do dawnych, bardziej awanturniczych przodków. Posiadający angielską matkę William raczej się nadawał do przejęcia Mallow Court, zwłaszcza w tak szybko zmieniającym się świecie. Rolniczy Ulster, pełen szkockich i angielskich emigrantów, nabierał kształtu bardziej przypominającego środkową część Anglii niż północną Irlandię.
Jane Devers była przerażona, gdy dowiedziała się, że książę i księżna Glenkirk pozostali w zamku Erne Rock. Nie było sposobu uniknięcia zaproszenia ich na ślub Williama i Emily. W okolicy nie mieszka! nikt wyższy od nich rangą, a wszyscy wiedzieli, że Deversowie znają Lesliech i że swaty pomiędzy nimi się nie udały. Chociaż nikt nie był specjalnie zaskoczony małżeństwem Williama i Emily, które pomimo próby Deversów zdobycia ręki lady Lindley zawsze było czymś oczywistym, skandal jaki wybuchłby, gdyby Leslie z Glenkirk nie zostali zaproszeni na wesele Deversów, byłby nie do wytrzymania.
Wysłano więc zaproszenie, które zostało przyjęte. Adali osobiście przywiózł ogromną srebrną czarę do ponczu, rzeźbioną w liście i winne grona wraz z dwudziestoma czterema małymi czarkami i dużą srebrną chochlą z wygrawerowanym herbem rodowym. Lady Devers ledwo mogła powstrzymać podniecenie, gdy służący w białym turbanie delikatnie wypakował czarę i pozostałe elementy z wykładanej aksamitem, hebanowej szkatułki, okutej srebrem, ze srebrną plakietką z wyrytym nazwiskiem Deversów. Udało jej się pohamować na tyle, żeby powiedzieć:
– Proszę podziękować księciu i księżnej za ich szczodrość. Panna młoda na pewno napisze do nich podziękowania, gdy tylko w przyszłym tygodniu przyjedzie z Londonderry. Czekamy na ich książęce mości na ślubie. – Uśmiechnęła się słabo. Adali ukłonił się najeleganciej, jak umiał.
– Przekażę pani mile słowa mojemu panu i pani – rzekł i wyszedł z komnaty. Po jego wyjściu Jane Devers nie usiłowała dłużej kryć swojego zadowolenia.
– Spójrz na to, Shane! Wspaniałe! Williamie, czyż to nie cudowny prezent? Kochana Emily będzie taka szczęśliwa. Każdy podziwiający prezenty będzie miał coś do powiedzenia. Powinieneś mieć okazję, by wspomnieć, że to dar od księżnej i księcia Glenkirk, którzy są spowinowaceni z samym królem! Co za szczodrobliwość, zwłaszcza zważywszy… – Głos jej zamarł. – Są prześliczne – dokończyła cicho.
– Za każdym razem, gdy na nie spojrzę, będę myślał o Fortune – stwierdził William.
– Przestań! – krzyknęła jego matka. – Naprawdę odnoszę wrażenie, że odjęło ci rozum, Williamie. Pozostaje mi jedynie modlić się za ciebie. Przestań myśleć tylko o sobie! Pomyśl o Emily Annę. Prawie wcale się do niej nie odzywałeś, gdy była tutaj w sierpniu. Elliotowie sądzili, że to dziwne zachowanie, ale powiedziałam im, że jesteś zmęczony po podróży do Anglii. W przyszłym tygodniu, po przyjeździe twojej kuzynki oczekuję, że będziesz okazywał czułość Emily i należny szacunek jej rodzinie.
– Wybierz się ze mną na przejażdżkę, chłopcze – odezwał się Kieran, puszczając oko do macochy. – Wrześniowe powietrze rozjaśni ci w głowie i zaczniesz logiczniej myśleć.
Jane Devers niemal niezauważalnie kiwnęła głową swojemu pasierbowi.
Ostatnimi czasy Kieran był taki pomocny i, chociaż nigdy, poza kwestią wiary, nie przysparzał jej zbytnich kłopotów, zastanawiało ją jego zachowanie. Była mu jednak wdzięczna, bo w tych dniach William zdawał się słuchać tylko jego. Z okna swojego pokoju obserwowała odjeżdżających razem braci.
– Czujesz na sobie jej wzrok? – odezwał się William, gdy ruszyli kłusem. – Tak bardzo się boi, że w ostatniej chwili zerwę zaręczyny i zniszczę jej plany. Ale nie zrobię tego. Nie pozostało mi nic innego do wyboru. Poślubię moją kuzynkę, spłodzę potomstwo i zrobię wszystko, czego się ode mnie oczekuje. A dlaczego? Bo głęboko wierzę, że tata mógłby zmienić zdanie i przekazać majątek w twoje ręce.
– Nie chcę Mallow Court – odpowiedział Kieran.
– Ale ja go chcę – rzekł brat, po raz pierwszy przyznając głośno to, co Kieran wiedział od zawsze. Will był w każdym calu synem swojej matki. Przez jakiś czas jechali w milczeniu. Nagle Kieran zorientował się, że zmierzają w stronę domu Czarnego Colma. Dostrzegł innego jeźdźca nadciągającego z przeciwnej strony. Rozpoznał Pioruna i starał się odwrócić uwagę brata, ale William również rozpoznał konia Fortune i pospiesznie ruszył do przodu. Kieran podążył za nim, klnąc pod nosem.
Fortune poznała braci i cicho zaklęła. Trudno było jej w tym momencie odwrócić się i zacząć uciekać. Przynajmniej zobaczy Kierana, chociaż ten był w towarzystwie Willa. Od końca lipca tylko raz udało jej się z nim spotkać, i to też na krótko, bo nie chciał słyszeć jej pytań, dlaczego tak długo go nie było. Kiedy zatrzymali się przed nią, Fortune się uśmiechnęła i ściągnęła cugle Pioruna.
– Dzień dobry – powitała ich. – Co za niespodzianka. Will, jak było w Anglii? Mam nadzieję, że wasze siostry czują się dobrze. Moje najszczersze gratulacje z powodu zbliżającego się ślubu. Nie mogę się doczekać, kiedy poznam twoją wybrankę.
– Kocham cię – wykrzyknął William Devers. – Powiedz tylko słowo, Fortune, a powiem mojej kuzynce, że nasz ślub nie może dojść do skutku! – Jego błękitne oczy patrzyły na nią błagalnie. Fortune spojrzała tak, jakby ją głęboko uraził. Kieran uprzedził ją o niewygasłej namiętności Willa. Musiała ją teraz powstrzymać, ze względu na dobro ich wszystkich.
– Ty dzieciaku! – warknęła. – Nie chcę wyjść za ciebie za mąż! Czy moja rodzina nie przedstawiła tego jasno? Jeśli nie, to ja to zrobię. Jesteś miłym młodzieńcem, Willu Deversie, ale nie wyszłabym za ciebie nawet gdybyś był jedynym mężczyzną na całym świecie.
– Ale dlaczego? – zawył. Fortune westchnęła. Najwyraźniej jej takt nie zadziałał.
– Dlaczego? Bo mnie nudzisz, Will. Jesteś najnudniejszym człowiekiem, jakiego znam. Nawet zarządca mamy włości, Rory Maguire, ma w sobie więcej życia niż ty i jest o wiele bardziej oczytany. Dlaczego? Bo nie mamy ze sobą nic wspólnego. Jestem wykształcona. Ciebie guzik obchodzi wiedza. Wierzę, że kobieta może prawie wszystko. Ty uważasz, że kobiety nadają się wyłącznie do prowadzenia domu i zajmowania się dziećmi. Nigdy nie mogłabym poślubić kogoś takiego jak ty. Teraz już rozumiesz? Gapił się na nią, zaskoczony usłyszanymi słowami.
– Nie kochasz mnie? – zapytał tępo.
– Nie, nie kocham cię i nigdy cię nie pokocham, Willu.
– Czemu więc nie umiem usunąć cię z serca i duszy? Prześladujesz mnie, Fortune, na jawie i we śnie. Czemu mnie opętałaś?
– Nie opętałam cię. Po prostu przez całe życie byłeś otoczony miłością całej swojej rodziny i nikt ci nigdy niczego nie odmawiał. Jestem pewnie pierwszą rzeczą, której zapragnąłeś i której nie możesz mieć. Masz ogromne szczęście, że się żenisz ze swoją kuzynką. Mówiono mi, że jest dla ciebie idealna i będzie świetną żoną. Niech cię to zadowoli, Willu Deversie. Spojrzał na nią niewidzącym wzrokiem, po czym odwrócił konia i szybko się oddalił.
– Byłaś twarda wobec niego – rzekł cicho Kieran.
– A nie powinnam?
– Doskonale wiedziałaś, co należy zrobić, i zrobiłaś to – przyznał. – Tęsknię za tobą, kochanie!
– A ja za tobą, lepiej jednak jedź już za bratem, żeby nie nabrał podejrzeń. Zobaczymy się za dwa tygodnie na weselu. – Zawróciła Pioruna i odjechała. Nie obejrzała się. Nie śmiała. Tęsknota za Kieranem zawładnęła nią, gdy tylko zobaczyła go nadjeżdżającego w jej kierunku. Dopiero po chwili zauważyła Willa. Do tej chwili było jej go żal. Teraz jednak odczuwała irytację. William Devers był głupcem. Jej rodzice odmówili jego propozycji. Spędził lato z dala od Ulsteru, mógł więc zapomnieć. Wrócił, jakoby gotów poślubić swoją kuzynkę. Fortune współczuła dziewczynie. Ale ku zadowoleniu wszystkich William Devers entuzjastycznie powitał swoją narzeczoną, która przybyła na tydzień przed ślubem. Była to śliczna, szesnastoletnia panienka o okrągłej, słodkiej buzi i ogromnych, niebieskich oczach. Jej jasne, zakręcone w anglezy włosy otaczały młodziutką twarz. Miała mały, prosty nosek i zmysłowo wydęte usta. Jej cera była brzoskwiniowa. William z zapałem pocałował ją w usta, aż się spłoniła.
– Och, William – udało jej się wykrztusić.
– Witaj w domu, najdroższa Emily – powitał ją i podał jej ramię.
– Co spowodowało tę zmianę? – mruknął pytająco Shane Devers do starszego syna.
– Parę dni temu na przejażdżce wpadliśmy na lady Lindley. Will zrobił z siebie głupca, a ona zmyła mu głowę tak, jak jeszcze nigdy nie słyszałem. O ile pamiętam, słowa głupiec i nudziarz padły wielokrotnie, tato. Nie zostawiła mu pola do manewru i żadnej wątpliwości, że go nie kocha, nigdy go nie kochała i nigdy nie pokocha. Całkowicie zburzyła jego marzenia i myślę, że właśnie dzięki temu oprzytomniał. Był całkiem zaskoczony, bo od miesięcy pielęgnował tę swoją chłopięcą fascynację.
– Dzięki Bogu! – cicho powiedział sir Shane. – Ostatnio twoja macocha była nie do wytrzymania, bo bała się, że Will w ostatniej chwili zerwie zaręczyny. Zawsze pragnęła tego małżeństwa. Gotowa była z niego zrezygnować jedynie za cenę Maguire's Ford, ale odkąd poznała lady Lindley, widziała w niej wroga, który może zabrać jej Williama. Poczuła ulgę, gdy dziewczyna odtrąciła zaloty jej syna.
– Ale nie przestała pożądać Maguire's Ford – zauważył Kieran.
– To prawda – przyznał ojciec.
– Podobno lady Leslie dzieli majątek pomiędzy swoich dwóch młodszych synów, którzy są wiernymi protestantami. Słyszałem, że już tu przyjechali ze Szkocji. Spodziewam się, że poznamy ich na ślubie – powiedział Kieran.
– Twoja macocha już o tym wie – odparł Shane Devers. – Ma nadzieję, że Emily najpierw urodzi Williamowi córkę, którą będzie można wydać za któregoś z chłopców Lesliech. Skoro nie może dostać całego Maguire's Ford, wyciąga ręce chociaż po połowę.
– Podziwiam twoją żonę, ojcze – odpowiedział Kieran Devers.
– Tak jak my wszyscy – cierpko rzucił ojciec. – Tak jak my wszyscy. Dzięki Bogu, że ten ślub nastąpi już za parę dni. Nie zniósłbym dłużej tego szaleństwa, chłopcze.
Kieran parsknął śmiechem. Wiedział, jak się czuje ojciec, bo sam czuł się podobnie, chociaż z odmiennych powodów. Ale w sześć dni po ślubie brata z Emily Annę Elliot on sam weźmie ślub z lady Fortune Lindley w starym kościele w Maguire's Ford. Marzył o tym dniu. Uważał, że rodzina Lesliech jest nadmiernie ostrożna w sprawie jego ślubu z Fortune. Bardzo chciał podzielić się swoją radością przynajmniej z ojcem, ale dziś zrozumiał, że rodzice Fortune mieli rację. Na przeszkodzie stało zaślepienie uczuciowe Williama. Nie ufał teraz bratu, podejrzewał bowiem, że pomimo brutalnego odtrącenia, Will nadal darzył uczuciem Fortune Lindley. Jego zachowanie wobec młodej Emily nie było w pełni autentyczne. Gdy dowie się, że jego starszy brat poślubił kobietę, której on w sekrecie pożądał, może rozpętać się prawdziwe piekło. Trzeba więc było poczekać, aż William wyruszy w podróż poślubną do Dublina, zanim piśnie choćby słowo.
Ponieważ jednak poczuł nagłą potrzebę porozmawiania z kimś, udał się do Lisnaskea, na której północnym krańcu mieszkała wieloletnia kochanka ojca, Molly Fitzgerald i jego dwie przyrodnie siostry. Mówiło się, że Molly mieszka w chacie, choć w rzeczywistości był to solidny dom z cegieł, zbudowany przez Shane'a Deversa dla kochanki. Kiedy zapukał, drzwi otworzyła stara służąca Molly, Biddy, i na jego widok jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
– Panie Kieranie, to naprawdę pan? Proszę wejść, proszę wejść! Pani i pana siostry bardzo się ucieszą. – Zaprowadziła go do salonu, gdzie w kominku buzował ogień. – Wie pan, gdzie jest whisky. Pójdę zawiadomić moją panią. – I wyszła z pomieszczenia.
Nalał sobie whisky i wypił, bo zmarzł podczas drogi. Na dźwięk otwierających się drzwi do salonu, odwrócił się z uśmiechem.
– Molly, wybacz mi tę niezapowiedzianą wizytę.
– Zawsze jesteś mile widziany, Kieranie Deversie, zawsze – powiedziała zachrypniętym głosem. Była naprawdę piękną kobietą o bujnych, ciemnych włosach i ciepłych, bursztynowych oczach. – Dziewczynki stęskniły się za tobą, ale słyszałyśmy, że jeździsz na przejażdżki z młodą Angielką z Erne Rock i często spotykasz się z nią w ruinach domostwa Czarnego Colma. Roześmiał się.
– A ja sądziłem, że jesteśmy tacy dyskretni, Molly – stwierdził. – Dzięki Bogu, że nikt nie rozpuszczał plotek, bo miałbym w domu ogromne kłopoty. Wiesz przecież, że odtrąciła Willa. Cóż, mnie nie odmówiła. Piątego października ojciec Butler udzieli nam ślubu.
– A twój ojciec nic nie wie? – Molly sprawiała wrażenie przejętej.
– Jak mogę teraz mu powiedzieć? Williamowi nadal się wydaje, że jest zakochany w Fortune, chociaż parę dni temu, gdy spotkaliśmy się na przejażdżce, został przez nią ostro złajany. Teraz udaje, że jest zadowolony ze związku ze swoją kuzynką. Ale znam Willa. Nadal darzy uczuciem Fortune. Nie chcieliśmy zepsuć ślubu mojego brata naszym oświadczeniem o zaręczynach. Powiem wszystko tacie, gdy Will i Emily wyjadą w podróż poślubną do Dublina. Będziemy bardzo szczęśliwi, jeśli tata zechce przybyć na nasz ślub. A jeśli nie, to i tak się pobierzemy.
– Mam nadzieję, że ja i twoje siostry też zostaniemy zaproszone – spokojnie powiedziała Molly Fitzgerald. Wzięła go za rękę i poprowadziła do miękkiej kanapy przy kominku.
– Oczywiście! – odparł, siadając koło niej.
– A więc, będziesz panem Erne Rock i Maguire's Ford. Obawiam się, że pani Devers niezbyt się to spodoba.
– Nie, Molly, nie dostanę ani Erne Rock, ani Maguire's Ford. Matka Fortune doskonale rozumie sytuację w Ulsterze. Wie, że jeśli przekaże posiadłości Fortune, która wyjdzie za mnie za mąż, moja macocha i brat stworzą wiele problemów, próbując zabrać mi te ziemie, bo jestem katolikiem. Zamiast tego więc postanowiła, że Maguire's Ford przypadnie jej dwóm najmłodszym synom, którzy są protestantami. Ja i Fortune nie pozostaniemy w Ulsterze. Najpierw pojedziemy do Anglii, a potem do Nowego Świata. Księżna powiedziała, że pewien cieszący się względami króla dżentelmen zakłada kolonię w Nowym Świecie dla katolików i innych, którzy cierpią prześladowania. Tam właśnie rozpoczniemy nasze nowe, wspólne życie.
– Książę i księżna nie mają nic przeciwko twojemu ożenkowi z ich córką? Słyszałam, że to dziwni ludzie i że księżna ma służącego noszącego komiczne nakrycie głowy w kształcie białego placka. Czy to wszystko jest prawdą, Kieranie? Roześmiał się.
– Śmieszne nakrycie głowy nosi nazwę turbanu. Adali jest pół – Francuzem, pół – Hindusem. Księżna urodziła się jako księżniczka w odległym kraju i jest córką potężnego monarchy. Jako szesnastolatka przybyła do Anglii i mieszka tam do tej pory. Jest bardzo piękna i bardzo miła. Jej mąż, prawdziwy dżentelmen, uwielbia ją. Fortune jest córką księżnej z drugiego małżeństwa. Księżna dwukrotnie owdowiała, zanim poślubiła Glenkirka. Ma siedmioro dzieci. Czy to zaspokaja twoją ciekawość, Molly?
– Na początek tak – odparła z uśmiechem Molly Fitzgerald. – Słyszałam, że księżna spodziewa się kolejnego dziecka.
– Tak, i muszę ci powiedzieć, że było to dla niej ogromne zaskoczenie. Zamierzają pozostać w Irlandii do następnego lata, kiedy dziecko będzie już dość duże i będzie mogło znieść podróż.
– Czy zostaniecie z Fortune z nimi? Wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Od czasu powrotu mojej rodziny z Anglii nie miałem okazji wybrać się do Erne Rock, żeby omówić tę kwestię. Zrobią wszystko, co należy, Molly, i na razie muszę na tym poprzestać. To dziwne, bo przyzwyczajony jestem do decydowania o własnym życiu.
– Jeszcze będziesz, Kieranie. Ale teraz opowiedz, jak się miewa twój ojciec. Nie widziałam go od czasu jego powrotu. Tak, wiem, jest pochłonięty przygotowaniami do ślubu. Powiedz mu, że tęsknimy do niego, ja i dziewczęta.
– Gdzie są Maeve i Aine? – zapytał.
– W kuchni, uczą się, jak zrobić delikatne mydło – odpowiedziała Molly. – Nie pozwolę, żeby biegały po wiosce i psuły sobie opinię. Mieszka tu dość ograniczonych ciemniaków, którzy sądzą, że można sięgnąć po moje dziewczynki, bo nie jestem osobą szanowaną. Moje dziewczęta dobrze wyjdą za mąż, dopilnuję tego!
– Nie ma tu już wielu katolickich chłopców, Molly – zauważył spokojnie. – Może będziesz musiała zdecydować się na protestanckich zięciów albo wyślesz dziewczęta do klasztoru we Francji czy w Hiszpanii.
– Do klasztoru? – parsknęła Molly. – Moje dziewczynki będą żonami i matkami. Nie obchodzi mnie, czy będą to protestanci, czy katolicy, jeśli tylko wyjdą zapowiedzi, a ceremonia zaślubin odbędzie się w obecności wszystkich mieszkańców Lisnaskea. Chcę, żeby obie dały mi wnuczęta!
– Kieran! Obie przyrodnie siostry wpadły do salonu. Byty to śliczne dziewczęta o długich, ciemnych włosach. Maeve miała bursztynowe oczy swojej matki, ale młodsza, Aine, odziedziczyła niebieskie oczy po ich wspólnym ojcu. Wycałował je serdecznie w policzki i mocno przytulił. Maeve miała już siedemnaście lat i istotnie już niedługo należałoby znaleźć dla niej męża. Natomiast Aine była czternastolatką, która dopiero wyrastała ze swoich źrebięcych lat. Przysiadła obok niego na kanapie.
– Powiadają, że masz kochankę – rzekła Aine.
– Aine! – Jej matka była przerażona.
– Ale tak mówią – broniła się Aine.
– Żenię się, ale musisz zachować tę informację dla siebie, panno Łasiczko – zwrócił się Kieran do swojej młodszej siostry.
– Dlaczego? – zapytała Aine.
– Bo piątego października żenię się z lady Fortune Lindley i zaproszę cię, jeśli będziesz się dobrze sprawować – oświadczył.
– Z dziewczyną, która miała poślubić Williama Deversa? – spytała zaskoczona Maeve.
– Z dziewczyną, która dała kosza braciszkowi Willowi – rzeki Kieran. – Nie chcemy jednak psuć jego ślubu z Emily Annę Elliot ani prowokować go do wyzwania mnie na pojedynek, bo w tajemnicy nadal darzy uczuciem Fortune.
– Musi być bardzo płocha, skoro najpierw bawiła się nim, a potem wybrała ciebie – zauważyła krytycznie Maeve.
– Wcale nie jest płocha – Kieran pospieszył z obroną Fortune. – Została przywieziona do Ulsteru, żeby się przekonała, czy odpowiadają sobie z Willem. Zorientowała się, że Will do niej nie pasuje i powiedziała o tym swoim rodzicom, którzy natychmiast odbyli rozmowę z tatą i lady Jane. – Wyjaśnił dokładnie całą sytuację, a na koniec dodał: – Fortune Lindley ma wszystko, czego mógłbym szukać w kobiecie. Polubicie ją.
– Kieran się zakochał! – zaśpiewała Aine. – Kieran się zakochał! Wyszczerzył do niej zęby i zwichrzył jej ciemne włosy.
– Pewnego dnia ty też się zakochasz, panno Łasiczko. Żałuję tylko, że nie będzie mnie tu wtedy. – Odwrócił się do stojącej przy kominku Maeve. – I co, Maeve?
– Rzadko zgadzam się z Aine – padła odpowiedź – ale wydaje mi się, że tym razem ma rację. Zakochałeś się, Kieranie. Nigdy nie sądziłam, że ten dzień kiedykolwiek nastanie. Roześmiał się.
– Wszystko się może zdarzyć, Maeve – oświadczył.
– Nawet ty pewnego dnia możesz być zakochana.
– Nie wydaje mi się, żeby pisany mi był ten luksus, bracie – z powagą odparła Maeve. – Mama, chociaż sama wybrała miłość, stale powtarza, że muszę być szanowana i poślubić szanowanego mężczyznę.
– Gdy wasz ojciec przyszedł do mnie, byłam szanowaną wdową – z energią powiedziała Molly. – Byłam dojrzałą kobietą, która dokładnie wie, co robi i zna konsekwencje swoich posunięć. A ty, Maeve, jesteś młodą dziewczyną bez żadnego doświadczenia. Zrobisz to, co ci mówię, dziecko, bo jestem twoją matką i nie będę tolerować żadnego nieposłuszeństwa!
– Spokojnie, dziewczęta, spokojnie – wtrącił Kieran. – Przyszedłem, żeby się z wami zobaczyć, a nie żeby wnosić niepokój w wasz dom. Powiedz mi, Molly, co mi dasz na kolację? Jestem dużym mężczyzną i przebyłem długą drogę w chłodzie i wilgoci. – Uśmiechnął się czarująco do starszej kobiety.
– Nie zwiedziesz mnie, Kieranie – powiedziała. – Jesteś takim samym uwodzicielem, jak twój tata. Niech Bóg ma w opiece twoją dziewczynę. Przyprowadzisz ją do nas, żeby poznała twoje przyrodnie siostry?
– Przyprowadzę – obiecał – ale dopiero po ślubie Willa. Dzisiaj mogę z wami zostać tylko do kolacji. Potem muszę wracać do domu, żeby macocha nie zaczęła się zastanawiać, gdzie się podziewam i dlaczego nie ma mnie na każde jej skinienie.
– Podobno to straszna praca dla tych, którzy zostali wezwani do czasowej pomocy – powiedziała Molly.
– Chciałabym tam być – z żalem rzuciła Aine.
– Ale nie możesz – warknęła Maeve. – Gdyby dwie śliczne córki z nieprawego łoża pojawiły się na ślubie prawowitego syna i dziedzica naszego taty, echo skandalu przez lata krążyłoby po całym Fermanagh. Ciesz się, że lady Jane nie wygoniła nas i mamy z Lisnaskea.
– Nie mogłaby tego zrobić! – krzyknęła zaniepokojona Aine.
– Nie mogłaby? Zrobiłaby to, gdyby tak było jej wygodniej, tak samo jak przekonała tatę, żeby wydziedziczył Kierana. To diabeł w ludzkiej skórze!
– Wystarczy – spokojnie odezwał się Kieran. – Posłuchaj mnie, Maeve, bo jesteś już dość duża, żeby zrozumieć, co powiem. Nie chciałem Mallow Court. Gdybym chciał, zrobiłbym, co trzeba, żeby zachować posiadłość. A teraz przestań się gniewać i zobacz, co Biddy przygotowuje dla mnie na kolację. – Wstał i wyciągnął do niej ręce.
Maeve wpadła mu w ramiona.
Nie wyjeżdżaj, Kieranie! Nie opuszczaj Irlandii, a jeśli musisz, zabierz ze sobą Aine i mnie! Mama ma swoje ambitne plany i marzenia, ale nie ma tu nikogo, kto poślubiłby nieślubne córki Shane'a Deversa. Musimy rozpocząć nowe życie, tak samo jak ty!
Kieran mocno przytulił siostrę do piersi i ponad jej ciemną głową spojrzał na Molly.
Ona może mieć rację, Molly – zauważył spokojnie. – Jeśli ta kolonia istotnie okaże się bezpiecznym miejscem, może być lepszym miejscem dla obu dziewcząt.
Po twarzy Molly Fitzgerald zaczęły płynąć łzy. Wolno skinęła głową.
Zawsze wiedziałam, że zakończę życie samotnie – zwróciła się do niego. – Może masz rację, Kieranie, ale czy gotów jesteś wziąć na siebie odpowiedzialność za nie obie? I co na to twoja Fortune?
Nie wiem, dopóki jej nie spytam – odpowiedział.
Ale to praktyczna dziewczyna i ma dobre serce. Najpierw niech was pozna, a potem zobaczymy, zgoda, Molly?
Ślicznie dzisiaj wyglądasz, madam – książę Glenkirk obdarzy! komplementem lady Jane Devers. – To radosny dzień dla pani i dla sir Shane'a. Żałuję, że moja małżonka nie może dziś być z nami, ale jej stan uniemożliwia nawet najkrótszą podróż, rozumie pani. – Ukłonił się i ucałował jej dłoń.
Jane Bevers pomyślała, że jest bardzo przystojny. I taki elegancki i dystyngowany w zdobionej klejnotami kamizelce i w czarnych aksamitnych spodniach. Doda tyle splendoru ślubnym uroczystościom. Uśmiechnęła się, po czym przeniosła wzrok na jego towarzyszkę.
Fortune dygnęła.
– Wspaniały dzień na ślub – rzekła słodko. – To bardzo miło, że mnie pani zaprosiła, madam.
– Jak mogłabym tego nie zrobić? – odpowiedziała Jane Devers i uważnie zlustrowała dziewczynę. Fortune była ubrana w głęboko wyciętą suknię z fioletowego aksamitu z niezwykłym, koronkowym kołnierzem, udrapowanym na ramionach. Rękawy sukni były zebrane w bufki jedwabnymi tasiemkami w kolorze lawendy. Suknia miękkimi fałdami opadała do ziemi, a w rozcięciu spódnicy można było dostrzec kremową halkę, wyszywaną delikatną złotą nicią w motyle i stokrotki. Nisko nad karkiem jej rude włosy zebrane były w węzeł, a pojedynczy lok przewiązała jedwabną, lawendową wstążką. Miała długi sznur pereł i ametystowe kolczyki. Wyglądała niezwykle modnie, niewątpliwie modniej niż pozostali goście, lecz jej strój nie był ostentacyjny i nie na tyle wspaniały, żeby odwrócił uwagę od panny młodej.
Lady Jane Devers musiała przyznać, że młoda lady Lindley ubrała się bardzo właściwie. Stała wsparta na ramieniu ojca, skromnie spuszczając oczy. Jane Devers złościło, że Fortune może sprawić na gościach tak dobre wrażenie. Miała nadzieję, że ludzie nie będą się zastanawiać, dlaczego taki wzór doskonałości dał kosza jej synowi. Mogłoby się to źle odbić na nich wszystkich. Niestety, teraz już nic nie mogła na to poradzić! Uśmiechnęła się do mijających ją księcia i Fortune i odwróciła się, żeby powitać kolejnych gości.
Sam ślub odbył się w ogromnym salonie Mallow Court, gdyż kościół w Lisnaskea był za mały, aby pomieścić wszystkich. Panna młoda wyglądała prześlicznie w różowej sukni z satyny, tafty i koronki. Jej głowę zdobił wianek z delikatnych stokrotek. Ubrany w błękitny strój pan młody miał ponury wygląd. Na jego twarzy widniał posępny grymas, chociaż panna młoda stale się do niego uśmiechała, nie umiejąc powstrzymać radości. Jej odpowiedzi były wyraźne, William mruczał cicho pod nosem. Kiedy w końcu ogłoszono ich mężem i żoną, goście zaczęli wiwatować. William Devers, jak przystało, pocałował swoją nowo poślubioną żonę.
Fortune nie czuła ani krzty żalu. Miała wzrok utkwiony w Kieranie, prezentującym się bardzo elegancko w ciemnozielonym ubraniu. Ledwo mogła się doczekać, kiedy wreszcie zostaną sami. Tak dawno się nie widzieli. Westchnęła głośno i zaczerwieniła się, słysząc śmiech Jamesa Lesliego.
– Spokojnie, dziewczyno – ostrzegł ją, widząc, w jakim kierunku patrzyła. – Przez tyle tygodni udawało się wam nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Nie zepsuj tego teraz, gdy cel jest tak blisko.
– Tato! – Policzki ją paliły.
– Trochę dyskrecji, moja panno – rzekł cicho. – Mamy tu pozostać do przyszłego lata. Nie życzę sobie wojny pomiędzy naszymi rodzinami.
– A nie boisz się, że nasz ślub napsuje wiele krwi? – zapytała niemal kpiąco.
– Owszem, na początku nie będą zbyt szczęśliwi, ale popracujemy nad nimi, dziewczyno, co powinno być o tyle łatwiejsze, że twój mąż nie dostanie Maguire's Ford. Wiesz dobrze, czego tak naprawdę pragnęła lady D – odpowiedział książę. Przyjęcie weselne przygotowano w obszernej jadalni, która kiedyś była główną salą Mallow Court. Służący kręcili się tam i z powrotem, nosząc półmiski z łososiem, wołowiną, kapłonami, kaczkami i dzikim ptactwem. Były szynki i kotlety baranie, karczochy w białym winie i duszona sałata, zielony groszek doprawiony miętą, chleb, krążki słodkiego masła, delikatny angielski czedar i miękkie sery francuskie. Kielichy stale napełniano winem, najlepszym, jakie byli w stanie sprowadzić Deversowie. Niektórzy kręcili nosem, że nie ma piwa, ale lady Jane nie uważała piwa za dość wykwintny trunek.
Goście świetnie się bawili, wznoszono toast za toastem na cześć młodej pary. Pośród wiwatów wniesiono lukrowany tort weselny. Był to zaiste niezwykły luksus, ale podczas pobytu w Anglii lady Devers dowiedziała się, że jest to najmodniejsza ekstrawagancja na weselach ważnych osobistości. Dlatego podanie takiego tortu na weselu jej jedynego syna było absolutnie konieczne.
Potem gości zaproszono do tańców w ogromnym salonie, gdzie wcześniej odbyła się uroczystość zaślubin. Podczas posiłku uprzątnięto stamtąd wszystkie meble, a w jednym kącie komnaty ustawiono podwyższenie dla orkiestry. W rogach pokoju przy przeciwległej ścianie rozstawiono pomalowane parawany, za którymi goście w razie potrzeby mogli znaleźć krzesła oraz nocniki. Początkowo tańczono jedynie tańce ludowe, a tancerze wykonywali poszczególne kroki, trzymając się za ręce, w kole albo w szeregu. Lady Devers zmarszczyła brwi i wdała się w rozmowę z muzykami, którzy zaczęli grać żwawego galliarda.
Kieran Devers poprowadził Fortune na parkiet. Trzymał ją za rękę gorącą dłonią, a ich pełne milczącej pasji spojrzenia spotkały się. Muzyka do galliarda była lekka i szybka. Tańczyli tylko młodzi ludzie, wszyscy, poza młodą parą. William Devers wpatrywał się w swojego brata i Fortune. Do tego momentu jej nie dostrzegał. Ale gdy teraz paradowała przed nim z jego bratem, nie mógł jej ignorować. Jej pierś odcinała się bielą od fioletu jej sukni. Jakże jej pożądał!
– Kim jest ta piękna dziewczyna, tańcząca z twoim bratem? – niewinnie zapytała go żona.
– To lady Lindley – cierpkim tonem odparł William.
– Och – cicho szepnęła Emily Devers. Jej matka bardzo szczerze wyjaśniła jej całą sprawę z lady Lindley, zanim pozwoliła córce przyjąć oświadczyny kuzyna Williama. William Devers poprosił lady Lindley o rękę, a ona mu odmówiła. Pani Elliot powiedziała córce, że był bardzo przejęty jej odmową. Możliwe, że nadal ją kochał.
– Sprawię, że zapomni o niej – odpowiedziała matce Emily Annę z czystą niewinnością, typową dla młodości. Ale teraz, widząc byłą rywalkę we własnej osobie, młoda pani Devers wcale nie była już taka pewna, że wymaże z pamięci Williama piękną i fascynującą Fortune Lindley. Emily Annę poczuła pierwsze ukłucie zazdrości.
Galliard skończył się. Fortune radośnie uśmiechnęła się do Kierana Deversa.
Był doskonałym tancerzem, co odkryła ku swemu ogromnemu zadowoleniu. Twarz zaróżowiła się jej z wysiłku, policzki płonęły. Gładki węzeł włosów na karku rozluźnił się i burza płomiennorudych loków spłynęła jej w nieładzie na plecy.
– Jesteś taka piękna – wyszeptał pochylony do jej ucha. – Gdybym nie był człowiekiem honoru, zaciągnąłbym cię do ciemnego kąta i kochał się z tobą, moja śliczna.
Fortune zaczerwieniła się jeszcze bardziej z radości, jaką wywołały jego słowa.
Muzycy znów wzięli do rąk instrumenty. Rozległy się dźwięki wdzięcznej, eleganckiej pawany. Kieran znów złapał Fortune za rękę i znów zatańczyli, nagle tak bardzo zaabsorbowani sobą, że zapomnieli o wszystkich innych, obecnych w salonie. Wyglądali razem tak wspaniale, że inni goście przerwali taniec i cofnęli się, patrząc na wirującą parę młodych ludzi.
Uniosła głowę, wpatrując się w partnera. Jej twarz rozjaśniała miłość do niego. Oczy dziewczyny błyszczały niczym drogocenne kamienie. Lekko rozchyliła usta w uśmiechu. Ciemna głowa Kierana pochylona była ku dziewczynie tak nisko, że niemal dotykali się wargami. Wyginali się, okręcali, wyczuwając najlżejsze zmiany rytmu zmysłowej muzyki. Patrzył na nią z oczywistą miłością i namacalną namiętnością. Stanowili jedność i nagle w jednym błysku uświadomili to sobie wszyscy obecni w salonie.
O Boże! – patrząc na nich pomyślał James Leslie. – Teraz już nie da się utrzymać sekretu.
Przeniósł spojrzenie na pana młodego, i na widok nagłego zrozumienia i ślepej furii, malującej się na twarzy młodzieńca, nagle uświadomił sobie, że nie jest uzbrojony.
Głos Williama Deversa przerwał otaczającą wszystkich magię i czarowną muzykę.
– Ty draniu! – wrzasnął. – Ty kłamliwy draniu! Pragnąłeś jej przez cały czas, chociaż zaprzeczałeś! Mógłbym cię zabić!
– William! – rzucił ostrzegawczo jego ojciec.
– Skoro ja nie mogę jej mieć, czemu miałaby przypaść tobie? – zapytał udręczonym głosem William Devers. Był bliski płaczu. Jane Devers pomyślała, że zaraz spali się ze wstydu. Teraz w całym Fermanagh, nie, w całym Ulsterze będą plotkować o tym straszliwym skandalu.
– Ty dziwko! – krzyknął William z ponownie budzącym się gniewem, wymierzonym tym razem w Fortune. – Zwodziłaś mnie, a przez cały czas puszczałaś się z moim bratem!
Głowy gości kręciły się, śledząc kolejno postaci tego trio. Kieran Devers milczał wobec zarzutów brata. Lecz Fortune nie była taka powściągliwa.
– Jak śmiesz, panie? – odezwała się swoim najbardziej władczym tonem.
Jej głos był pełen pogardy. Potem odwróciła się od niego i podeszła do Emily Devers, która stała pobladła, trzęsąc się. Odezwała się do dziewczyny łagodniejszym tonem:
– Madam, przepraszam, że moja obecność zepsuła pani wesele. Oddalę się teraz z nadzieją, że za chwilę wszystko powróci do normy. – Po czym dygnęła, aż fioletowa suknia zamiotła parkiet.
James Leslie natychmiast wyrósł u boku swojej pasierbicy. Ukłonił się pannie młodej, lady Jane i sir Shane'owi, ale nie odzywał się. Wyprowadził Fortune z salonu, pocieszająco kładąc rękę na jej dłoni, wspartej na jego ramieniu.
Kiedy William ruszył za nimi, Kieran Devers wyciągnął rękę i złapał młodszego brata za ramię.
– Nie wystarczy ci, Willu, że złamałeś serce swojej młodej żonie i tą obsesją zepsułeś jej dzień weselny? – powiedział cicho, przez zaciśnięte zęby. – Idź i przeproś Emily, albo osobiście cię zabiję, aby bronić honoru rodziny, o który zdajesz się w ogóle nie dbać. Twoja żona zostanie wdową, zanim odbierzesz jej dziewictwo! – Odwrócił głowę i dał znak muzykom, żeby znów zaczęli grać. Muzycy rozpoczęli żywy taniec, a Kieran popchnął brata w stronę Emily. Potem podszedł do macochy, która stała z poszarzałą twarzą, pocałował ją w rękę i poprowadził na parkiet.
– Proszę, madam – rzekł do niej cicho – spróbujmy zatrzeć to fatalne wrażenie, jakie wywarł twój syn. Chyba pierwszy raz w życiu było mu jej żal.
– Och, Kieranie, uważasz, że możemy? – wyszeptała Jane Devers drżącym głosem.
– Musimy, madam – odparł zdecydowanie. Sir Shane przezwyciężył pierwszy szok i skłonił się przed matką Emily.
– Może zatańczymy, pani, i pozwolimy dzieciom wyjaśnić sobie ten incydent? – Poprowadził zmieszaną panią Elliot na parkiet, gdzie dołączyli do tworzącego się kręgu tańczących. Jej małżonek, nie rzuciwszy okiem na córkę i jej świeżo poślubionego męża, skłonił się przed najbliższą damą i poprosił ją do tańca. Państwo młodzi znaleźli się teraz sami w kącie salonu.
– Opętała cię – spokojnie powiedziała Emily Annę. – Widzę to, mój biedaku. Musi być bardzo niegodziwa. Ale ja cię kocham, Williamie. Pomogę ci przezwyciężyć rzucony przez nią czar, jeśli tylko mi na to pozwolisz. – Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. – Już nigdy nie będziesz musiał jej widzieć. Jutro wyjedziemy w podróż poślubną do Dublina. A kiedy wrócimy, twoja mama dopilnuje, żeby lady Lindley nigdy nie pojawiła się w Mallow Court, ani na żadnym przyjęciu, gdzie moglibyśmy ją spotkać. Byłam wstrząśnięta jej otwartym, wyuzdanym zachowaniem wobec twojego brata. Musimy się postarać, żeby Kieran również nie był tu mile widziany, prawda? Twoja matka wykazała ogromną tolerancję, zgadzając się na jego obecność, ale on się nie zmieni, my zaś nie możemy mieć koło siebie katolika, który miałby wpływ na nasze dzieci, mój kochany. W końcu pewnego dnia to będzie nasz dom, więc i tak się stąd wyniesie. Wszystko będzie dobrze, najdroższy. Czeka nas wspólne, szczęśliwe życie. Wpatrywał się w nią zaskoczony. Do tej chwili nie zdawał sobie sprawy, jak silną jest istotą. Nagle uświadomił sobie, że potrzebuje jej siły.
– Emily – zaczął – bardzo mi przykro. Szczupłymi palcami zakryła mu usta.
– To już zapomniane, najdroższy Williamie. Zostałeś zwiedziony i opętany przez szlachetnie urodzoną kobietę o swobodnych obyczajach. Stało się to przed naszym ślubem, więc nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Chociaż w zasadzie nie pochwalam publicznej manifestacji uczuć, wydaje mi się, że powinieneś pocałować mnie w usta, żeby nasi goście poczuli się swobodniej. A potem zatańczmy. – Uniosła ku niemu śliczną buzię. Pocałował ją czule. Pomyślał, że Emily miała rację. Fortune rzeczywiście musiała go opętać. Była przewrotną, libertyńską dziwką, która pewnie nie panowała nad swoim pożądaniem wobec jego brata, tak jak nigdy nie panowała nad swoim językiem.
– Jesteś idealną żoną dla mnie, kochana Emily – powiedział. – I powiedziałaś wiele rzeczy, które wydają mi się bardzo rozsądne. Kieran naprawdę musi opuścić Mallow Court. Jest tak samo podły, jak ta kobieta. Nie chcę go w pobliżu dzieci, które będziemy mieli. – Potem ponownie ją pocałował. Emily ślicznie się zaczerwieniła. – Dziękuję za wybaczenie, moja najdroższa żono – rzekł i poprowadził ją w stronę tancerzy.
Wyglądało tak, jakby nic się nie wydarzyło. Widząc pogodzonych małżonków, goście odetchnęli z ulgą. Uroczystości ciągnęły się długo w noc. Państwo młodzi zostali odprowadzeni do sypialni z wielką pompą. Potem goście rozjechali się. Służący uprzątnęli pozostałości po przyjęciu. Lady Devers udała się do swojej sypialni z pokaźną karafką wina, a sir Shane spoczął przy rozpalonym kominku w swojej bibliotece ze szklaneczką whisky w towarzystwie starszego syna.
– Udany dzień, tato – zwrócił się Kieran do ojca.
– Owszem – odpowiedział starszy z mężczyzn. – Nikt nie został ranny ani zabity, pomimo wysiłków naszego Williama. Całe szczęście, że książę Glenkirk przybył nieuzbrojony, bo po takiej obrazie mógłby bronić honoru swojej pasierbicy. Ta dziewczyna ma twardą głowę. Nie znam żadnej młodej kobiety, która nie wywołałaby jeszcze większej sceny, broniąc się i w obecności wszystkich wyjawiając całą prawdę, upokarzając twojego brata. To silna dziewczyna. Kieran wiedział, że to doskonały moment.
– Pobierzemy się piątego października, tato – powiedział spokojnie. – Chciałbym, żebyś przyjechał, ale zrozumiem, jeśli się nie pojawisz. Will nie powinien nic wiedzieć do czasu swojego powrotu z Dublina. Rozumiesz dlaczego. Shane Devers kiwnął głową.
– Tak, rozumiem.
– Nie wydajesz się zaskoczony – stwierdził Kieran.
– Odkąd was dziś zobaczyłem razem, już nie jestem, chłopcze – odpowiedział mu ojciec. – Jak to się stało? Pragnąłeś jej od początku, Kieranie? Czy oskarżenia Williama były słuszne?
– Szczerze mówiąc, sam nie wiem, tato. Spotkaliśmy się z Fortune w dniu waszego wyjazdu do Anglii, gdy wracałem po odprowadzeniu was. A potem… – Wzruszył ramionami. – Pokochaliśmy się.
– Twoja macocha nie może się o tym dowiedzieć przed waszym ślubem – rzekł Shane Devers. – Kiedy się dowie, że przypadnie wam Maguire's Ford i Erne Rock, rozpęta się piekło.
– Ale to nieprawda, tato. Posiadłości dostaną dwaj młodsi synowie Lesliech. Moja macocha może dalej marzyć o wyswataniu pierwszej córki Willa z jednym z tych chłopców. Być może nawet jej się to uda. Fortune i ja wyjedziemy do Anglii z księciem i księżną. Lord Baltimore szykuje ekspedycję do Nowego Świata, aby założyć tam kolonię, gdzie wszyscy mogliby żyć w pokoju, bez względu na wyznawaną religię, zwłaszcza katolicką. Chcemy z Fortune dołączyć do tej wyprawy i zacząć wszystko od nowa. Nie będziemy drażnić naszym widokiem mojego brata i macochy. Sir Shane zamilkł na dłuższą chwilę, w końcu jednak przemówił ze smutkiem.
– Ze też musiało do tego dojść. Żeby mój najstarszy syn musiał opuścić swoje dziedzictwo i kraj, gdzie się urodził. – Powoli wychylił do dna swoją whisky i wyciągnął szklaneczkę, żeby mu dolać, a po jego pomarszczonej twarzy popłynęły łzy. – Miałem złe przeczucia, kiedy poślubiłem Jane, ale nie chciałem walczyć. Pragnąłem tylko spokoju i wygody dla nas wszystkich. A teraz nas opuszczasz. Kieran nalał do szklaneczki ojca bursztynowy trunek i odstawił karafkę.
– Tato, wiesz przecież, że nigdy nie czułem się tu jak w domu. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Moje miejsce nie jest w Ulsterze. Fortune czuje to samo. Mieszkała w Anglii, we Francji, w Szkocji. Jest kochana przez swoją rodzinę, ale również nigdzie nie czuła się dobrze. Jesteśmy bratnimi duszami, przyciągającymi się wbrew swej woli. Nowy Świat nas wabi, tato. Musimy być razem. Musimy wyjechać z tego kraju.
– Jesteś tego pewny, chłopcze? Czy to nie kompromis, bo zakochałeś się w Fortune Lindley? – Sir Shane patrzył synowi prosto w oczy, szukając prawdy. Kieran uśmiechnął się.
– Jesteśmy tego pewni, tato.
– Niech więc ci Bóg błogosławi, i twojej dziewczynie także. Będę na waszym ślubie bez względu na wściekłość twojej macochy.
– Colleen też tam będzie – cicho powiedział Kieran. Starszy mężczyzna pokiwał głową.
– To będzie moja pierwsza tajemnica przed Jane, chłopcze. Robię to, bo bardzo cię kocham.
– Och, tato, przez wszystkie lata po śmierci mamy byłem pewny tylko jednego, że mnie kochasz. Ja też cię kocham i dziękuję za twoje błogosławieństwo dla mnie i dla Fortune.
– Mówię ci, chłopcze, patrząc, jak ten świat się zmienił, cieszę się, że większość życia mam już za sobą – rzekł z żalem Shane Devers.
– Chyba zmienianie się wraz z otaczającym nas światem przy jednoczesnym mocnym trzymaniu się własnych ideałów i zasad etycznych jest jedyną metodą przetrwania – spokojnie zauważył Kieran.
– Młodzi mogą się zmieniać. Starzy nie mogą i nie chcą – smutno stwierdził jego ojciec. Kieran się roześmiał.
– Nie jesteś jeszcze taki stary, tato.
– Jestem dość stary, żeby pragnąć spokoju w moim domu i w kraju – rzekł sir Shane. Potem wychylił swoją whisky i wstał. – Idę teraz do łóżka, chłopcze. Proponowałbym, żeby nie było cię tu rano, gdy twój brat z żoną będą wyjeżdżali do Dublina. Kieran kiwnął głową.
– Zgadzam się, tato. Może dziś w nocy pojadę do Erne Rock. Księżyc mocno świeci i nie pada. Powiedz Colleen, że zobaczymy się piątego października. Molly i dziewczęta także będą. Wszystkie twoje czarne owce, tato. – Zaśmiał się. Ojciec także się roześmiał.
– Czarne owce są o wiele ciekawsze niż potulne białe – stwierdził i opuścił bibliotekę.
Kieran posiedział jeszcze parę minut przed ogniem, tlącym się na kominku.
Potem wstał i odstawił kryształową szklaneczkę po whisky na srebrną tacę koło fotela. Wyszedł do pustego przedpokoju i spojrzał w górę, na schody. Ojciec na pewno jest już w łóżku. Macocha spała, ukołysana winem. Należało mieć nadzieję, że Williamowi udało się już pozbawić Emily Annę dziewictwa. Kieran podejrzewał, że bratu udało się nawet coś więcej. Uśmiechnął się do siebie. Zastanowiło go, czy jego brata i śliczną bratową połączyło jakieś głębsze” uczucie, jakaś namiętność. I szybko pomyślał, że to nieistotne. Wyszedł z domu, udał się do stajni i osiodłał konia.
Wyjeżdżając, rozmyślał nad swoją nocą poślubną z Fortune, o wiele ciekawszą od nocy poślubnej brata. Ale Will wykona swoją powinność i zapewni Mallow Court następne pokolenie. Kieran uświadomił sobie nagle, że to następne pokolenie będzie bardziej angielskie niż irlandzkie i westchnął ze smutkiem. Zrozumiał, że zachodzą zmiany, które mu się nie podobają.
Podróż minęła bez przeszkód, chociaż widział poruszające się cienie lokalnych kłusowników. Ci jednak rozpoznawali jego konia i ignorowali go, gdy przejeżdżał. Wjechał na główną drogę w Maguire's Ford i minął dwa domy, w których z pewnością byłby mile widzianym gościem. Kopyta jego konia zastukały na drewnianym mostku, prowadzącym do Erne Rock, a potem na zamkowym dziedzińcu. Zaspany chłopiec stajenny wyszedł, żeby wziąć od niego wierzchowca, Kieran zaś wspiął się po schodach i wszedł do budynku. W holu oczekiwał na niego przyszły teść.
– Tak myślałem, że przyjedziesz tu dzisiaj – odezwał się książę.
– Powiedziałem tacie, że się żenię z Fortune – rzekł w odpowiedzi Kieran.
– I?
– Będzie na ślubie i udzielił nam swojego błogosławieństwa. Zaś moja macocha planuje wyswatanie wnuczki z jednym z waszych chłopców.
James Leslie wybuchnął głośnym śmiechem.
– Nie poddaje się łatwo, prawda? Cóż, mężczyźni Lesliech, którzy nie zostaną wyswatani jeszcze w kołysce, później mają zwyczaj zwlekać z ożenkiem. W odległej perspektywie lady Jane może zrealizować swoje pragnienie. Nie chcę wojny pomiędzy naszymi rodzinami, Kieranie. Jedyną trudnością jest twój brat. Do twojego ojca i macochy będzie należało utrzymanie Williama w ryzach. Nie pozwolę, żeby moja dziewczynka znów została znieważona. To szczęście, że dzisiaj nie byłem uzbrojony, bo panna młoda zostałaby wdową jeszcze przed postradaniem dziewictwa.
– To samo powiedziałem Willowi – rzekł Kieran. Książę skinął głową.
– Jesteś dobrym człowiekiem. Z dumą nazwę cię moim synem. Żałuję tylko, że twoja buntownicza natura odbierze rodzinie Fortune, ale skoro ma chęć jechać z tobą, musimy się z tym pogodzić.
– Czy kiedyś pańska rodzina nie była katolicka, milordzie? – zapytał Kieran.
– Owszem. Ale czasy się zmieniają, chłopcze. Liczy się wiara. Nasz miłosierny Pan, Jezus Chrystus, powiedział kiedyś, że w domu jego ojca jest wiele pokoi. Z pewnością prowadzi do nich niejedna droga. Ale chociaż ja nie potępię cię za sposób, w jaki się modlisz, są tacy, którzy to zrobią, a istniejące prawo skarżę cię, jeśli się nie dostosujesz. Nie zgadzam się z takim prawem, ale dopóki będzie obowiązywało, będę mu posłuszny. Kiedy znajdziemy się w Anglii, będziesz musiał przestrzegać praw ustanowionych przez króla, przez wzgląd na bezpieczeństwo nas wszystkich. Nie nadajesz się na męczennika, chłopcze, a ja nie pozwolę, żebyś swoim buntem narażał moją rodzinę. Rozumiesz, Kieranie Deversie? Jeśli chcesz mojej pomocy, musisz grać według moich zasad.
– Tak, milordzie, rozumiem. Przysięgam, że zrobię wszystko, byśmy mieli z Fortune dobre życie!
– Nie widzę powodu, żebyś wracał do Mallow Court, chyba że po swoje rzeczy. Potrafisz znaleźć pokój, który dzieliłeś z bratem, kiedy ostatnim razem gościliście u nas?
– Potrafię, milordzie – z uśmiechem odpowiedział Kieran.
– Witaj więc w Erne Rock, chłopcze, i witaj w naszej rodzinie. Nie masz pojęcia, w co się wpakowałeś, Kieranie – zaśmiał się książę. – Och, i postaraj się nie pozwolić Fortune, żeby cię uwiodła przed ślubem. Ponosi ją, ale wydaje mi się, że dzień czy dwa zwłoki nie mają znaczenia. – Tu James Leslie wybuchnął śmiechem, bo jego przyszły zięć spiekł raka. – Idź spać, chłopcze – powiedział książę. – Byłbym głupi, gdybym nie znał kobiet w mojej rodzinie, choć muszę przyznać, że czasami udaje im się zaskoczyć nawet mnie. Kieran pokłonił się starszemu mężczyźnie, pospiesznie przeszedł przez hol, wspiął się po schodach i skierował ku gościnnej sypialni, gdzie nocował już dwukrotnie. W holu panował przenikliwy, październikowy chłód. Wszedł do pokoju, zamknął drzwi, odwrócił się i wstrzymał oddech, zaskoczony.
– Wiedziałam, że przyjedziesz dziś w nocy – cicho rzekła Fortune. Leżała naga na łóżku, okryta jedynie złocistorudymi włosami.
– A więc masz zamiar mnie uwieść, tak? – odparł równie cicho, przeszedł przez pokój i stanął nad nią.
– Tak – przytaknęła. – Chyba tego chcesz? – Wyciągnęła rękę i pociągnęła go na łóżko.
– Jesteś najzuchwalszą dziewicą, jaką znam – oświadczył.
– Nie wiedziałam, że znasz wiele dziewic – odparowała Fortune z przewrotnym uśmiechem. – Kieranie, wiesz dobrze, że szaleję za tobą, i wiem, że mnie kochasz. Za niecały tydzień będziemy mężem i żoną. Dlaczego mamy czekać do tego czasu, żeby móc się sobą cieszyć? – Jej usta znajdowały się niebezpiecznie blisko jego ust, kusząco wilgotne, rozchylone.
Gdy ją całował, powoli, głęboko, pomyślał, że nigdy nie zostanie świętym. Jej bliskość zakręciła mu w głowie.
– Tylko jeden raz, kochanie, a potem już nic więcej, aż do naszej nocy poślubnej – rzekł stanowczo. – Nie chcę, żebyś szła do ołtarza z wyrazem nasycenia i pełnego zaspokojenia na twarzy. Czy będziesz umiała zachować ten nasz mały sekret, ty zuchwała niewinności? – Powoli przesunął rękę w dół, wzdłuż krzywizny jej ciała, aż zatrzymał się, żeby popieścić jej pośladek.
Taki sugestywny dotyk był zupełnie odmienny od tego, czego się spodziewała. Gdy Fortune postanawiała zaczekać na Kierana w jego sypialni, wydawało jej się, że robi słuszną rzecz. Teraz nagle nie była już taka pewna, czy jest gotowa na podobną intymność. Kiedy popchnął ją z powrotem na poduszki, serce zaczęło jej łomotać jak szalone. Zafascynowana obserwowała, jak jego palce wędrują po jej jedwabistej skórze. Było to absolutnie cudowne wrażenie, ale pomyślała z niepokojem, czy teraz, gdy z taką swobodą oferowała mu swoje ciało, będzie się jeszcze chciał z nią ożenić. Wielkimi dłońmi lekko przytrzymał jej ramiona, pochylił ciemną głowę i zasypał jej piersi drobnymi pocałunkami, które wprawiły ją w drżenie.
To był błąd. Musi mu natychmiast powiedzieć, żeby przestał. Jęknęła w napięciu i cała zesztywniała, gdy dłoń Kierana musnęła jej brzuch i spoczęła na wzgórku Wenery.
Kieran czuł, że Fortune drży ze strachu i z rosnącego pożądania. Uniósł się lekko i zdjął kamizelkę i koszulę. Jej oczy rozwarły się szeroko na widok gładkiej, szerokiej piersi. Ponownie pochylił się i przywarł swoim nagim torsem do jej obnażonych piersi. Drażniąc językiem jej ucho, wyszeptał gorąco:
– Podoba ci się to, moja słodka Fortune? Och, skarbie, jesteś taka miękka i gorąca.
To było cudowne! Fortune westchnęła i zuchwale oplotła go ramionami. Za nic w świecie nie mogła jednak wydać z siebie głosu. Chwila była zbyt namiętna. Kochała go. Byli ze sobą jak prawdziwi kochankowie. Nieśmiało pogładziła go dłońmi po plecach.
Nagle zesztywniała. Przytulił się do niej całym ciałem i poczuła twardą wypukłość jego spodni, napierającą na jej nagie ciało.
– Nie mogę! – wystękała. Usiadł natychmiast.
– Całkiem dużo czasu zajęło ci dojście do tego wniosku, ty mała prowokatorko – warknął na nią, ujął jej rękę i położył na czymś, co wydawało jej się nieprawdopodobnie wielkim wybrzuszeniem. Próbowała cofnąć dłoń, ale trzymał ją mocno.
– Twój dotyk przyniesie ukojenie – powiedział. – Albo to, albo…
– Skąd wiedziałeś? – zażądała wyjaśnień.
– Bo mam doświadczenie, kochanie – powiedział. – I chociaż jesteś namiętną istotą, nie jesteś ladacznicą, Fortune.
– Ale ja nie chcę już być dziewicą! – zawołała.
– Za parę dni nie będziesz.
– Czy czujesz się już ukojony? – zapytała, pieszcząc go ręką. Uświadomiła sobie, że znów ogarnia ją ciekawość.
– Owszem – wyszczerzył się do niej w uśmiechu.
– Cóż, mnie też przydałaby się jakaś osłoda. Czy nie ma sposobu, żeby mnie zadowolić? Na pewno coś mógłbyś zrobić. Oczy mu zabłysły.
– Na ile wystarczy ci odwagi, Fortune?
– Nie wiem.
– Leż spokojnie i zaufaj mi, skarbie – rzekł łagodnym głosem. Przekręcił się na bok i wyciągnął rękę, żeby ponownie położyć ją na wzgórku łonowym dziewczyny. Zaczął go pieścić prowokacyjnymi ruchami palców.
Fortune przymknęła oczy, trochę przestraszona, ale zdecydowana dowiedzieć się, co zamierzał. Jego dotyk zaczął budzić w niej podniecenie. Jęknęła cicho, nie mogąc się pohamować. Zmusiła się do koncentracji na doznaniach, jakie w niej wzbudzał. Gdy naparł na miękkie fałdki różowego ciała, Fortune zastygła.
– Wszystko w porządku, kochanie – obiecał. – Zaufaj mi.
Fortune próbowała się zrelaksować, ale nagle wstrzymała oddech, gdy dotknął niewątpliwie najwrażliwszego miejsca jej ciała.
– Kieran! – udało jej się wykrztusić.
– To twój miłosny pączek – powiedział. – Dotykany we właściwy sposób może ci dostarczyć niebywałej rozkoszy. Uważasz, że to przyjemne, Fortune? – Przesuwał palcem w tę i z powrotem po nabrzmiałej wypukłości.
– O tak! To było cudowne. Dlaczego nie pokazał jej tego wcześniej? Przeszył ją dreszcz emocji. To było niebiańskie uczucie. Mruknęła cichutko, gdy ogarnęła ją fala rozkoszy, a potem zaczęła jęczeć, gdy palec Kierana, chwilę wcześniej drażniący ją, nagle wtargnął w jej ciało. I zaczął się w niej poruszać, tam i z powrotem.
– Och! Och! Tak!
Pochylił się nad nią i pocałował ją dokładnie w tej samej chwili, w której osiągnęła szczyt. Odnalazł językiem jej język. Pocałunek pogłębił się. Kieran pomyślał, że za chwilę sam może eksplodować z pożądania. Nie posiądzie jej, dopóki nie zostanie jej mężem, ale na Boga, to będzie szalenie trudne!
– Już się nie boję – oświadczyła Fortune, odsuwając głowę. – Nie chcę dłużej czekać, Kieranie. Proszę! Wysunął palec z jej wilgotnej szparki.
– Nie, skarbie, dopiero kiedy zostaniemy sobie poślubieni, pójdę z tobą naprawdę do łóżka. – Pocałował ją łagodnie, unikając rozczarowanego spojrzenia. Fortune przetoczyła się na bok i odwróciła się do niego plecami.
– Nienawidzę cię! – mruknęła. – Nie wydaje mi się, żebym w ogóle chciała wychodzić za ciebie za mąż, Kieranie Deversie!
Zerknął na jej rozkoszny tyłeczek i nie potrafił się powstrzymać, żeby go nie pogładzić.
– Skoro już posmakowałem twoich wdzięków, kochanie, nie zamierzam ci teraz pozwolić mi się wymknąć – oświadczył. – Już za kilka dni będziemy mężem i żoną, a wówczas, moja kochana, zaspokoję twoje wszystkie grzeszne pragnienia, a nawet jeszcze więcej. – Wymierzył jej lekkiego klapsa. Fortune przetoczyła się na plecy i wbiła w niego wzrok.
– Podejrzewam, że teraz chcesz, żebym wróciła do swojej sypialni – mruknęła.
– To chyba niezły pomysł. Postaraj się nie obudzić Rois. Obawiam się, że byłaby zaszokowana. Rozumiesz, dlaczego tak postępuję, prawda, Fortune? Pokręciła przecząco głową.
– Dlaczego?
– Istnieje stary zwyczaj, żeby po nocy poślubnej rozwieszać zakrwawione prześcieradło z małżeńskiego łoża, by wszyscy sąsiedzi zobaczyli, że panna młoda naprawdę była niewinna. Jutro w Mallow Court lady Jane z dumą zaprezentuje splamione prześcieradło, które leżało pod Willem i jego żoną. Nie lubi tego zwyczaju, ale wie, że tego od niej oczekują i gdyby skrwawione prześcieradło się nie pojawiło, powstałyby plotki. Nie chcę, żeby ktokolwiek, a już zwłaszcza mój głupi brat, twierdził, że w dniu ślubu nie byłaś równie czysta, jak Emily Annę. Nie chcę walczyć z moim bratem, bo zabiłbym go. A gdyby cię znów znieważył, byłbym do tego zmuszony. Wyciągnęła ręce i przytuliła jego głowę do piersi.
– Ja też nie chcę mieć na sumieniu śmierci Willa – powiedziała. – Nigdy bym nie pozwoliła, żebyś znalazł się w takiej sytuacji, Kieranie. Ale jeśli twój brat ponownie mnie znieważy, sama go zabiję i niech diabli wezmą moje sumienie! Zaskoczony jej tonem wyprostował się i spojrzał na nią. Była bardzo poważna.
Doskonale władam mieczem – wyjaśniła. Kieran Devers roześmiał się głośno.
Nigdy mnie nie znudzisz, skarbie – powiedział. – A teraz zarzuć coś na swoje rozkoszne ciało i wracaj do swojej sypialni. Chyba miałaś jakieś ubranie? Z przekornym uśmiechem Fortune podniosła się z łóżka, przeszła przez pokój, otworzyła drzwi i zamknęła je za sobą, znikając w mroku korytarza. Jezus! – jęknął i roześmiał się serdecznie.
Nie ruszaj się, milady – poprosiła Rois swoją panią, szczotkując długie, złocistorude włosy Fortune.
Nie rozumiem, dlaczego muszę mieć włosy rozpuszczone – narzekała Fortune. – Przecież Emily Annę nie musiała, gdy brała ślub z Willem. Anglicy nie przestrzegają właściwych obyczajów – skrzywiła się Rois. Jestem w części Angielką – przypomniała służącej Fortune. Być może – szybko odpowiedziała Rois – ale zostałaś wychowana przez ojca Szkota, który podobnie jak twoja mama świetnie wie, co jest właściwe. A teraz proszę się nie kręcić jeszcze przez chwilę, bo muszę rozczesać ostatnie supły.
Fortune zamilkła i powędrowała spojrzeniem w stronę swojego odbicia w lustrze. To był dzień jej ślubu. Nawet gdyby brata ślub w Londynie na królewskim dworze, jej strój nie byłby bardziej modny. Chociaż w Irlandii nadal panowała moda na głębokie wycięcia w karo, dekolt sukni Fortune rozciągał się daleko na ramiona, co dziewczyna uważała za o wiele bardziej eleganckie. Suknia ze złocistobrązowego aksamitu przybrana była kremowym, udrapowanym koronkowym kołnierzem. Złote wstążki przedzielały rękawy na dwie bufki. Górną część rękawów zdobiły drobne guziczki w kolorze topazów, śmiało rywalizujące z półszlachetnymi kamieniami, na jakich były wzorowane. Mankiety wykończono podwójną falbanką z koronki. W talii przepasana była zawiązaną na boku szarfą ze złotego jedwabiu. W rozcięciu sukni widać było dół halki z kremowej, jedwabnej tafty, haftowanej złotą nicią w spiralne wzory. Suknia opadała do ziemi prostymi fałdami. Fortune miała na sobie złociste, jedwabne pończochy i pantofelki wyszywane perłami, a w uszach perły o złocistym połysku, które pasowały do długiego sznura pereł na jej piersiach.
– Gotowe – głos Rois przerwał jej rozmyślania. – Masz najpiękniejsze włosy, milady. Sprawiają wrażenie, jakby żyły własnym życiem. Jest pani podniecona? – Bystre oczy Rois błyszczały w oczekiwaniu na wydarzenia tego wspaniałego dnia.
– Pan Kieran jest diabelnie przystojny i – ściszyła głos – dziewczęta twierdzą, że jest wspaniałym kochankiem, gorącym, a jednocześnie czułym. Jak udało ci się tak długo zachować cierpliwość, milady? Fortune roześmiała się słabo.
– To nie było specjalnie łatwe – wyjaśniła służącej. – Wydaje mi się, że chciałam pójść z nim do łóżka od pierwszej chwili, kiedy go ujrzałam, chociaż nie mogłam się do tego przyznać. – Westchnęła pożądliwie. Rois zachichotała.
– Dziś w nocy zaspokoisz pragnienie swojego serca, milady, a jutro rano twoja mama z dumą rozwiesi prześcieradło, żeby wszyscy mogli je zobaczyć. – Głośno pociągnęła nosem. – Tak się wszyscy cieszymy! Przyjechała pani do Ulsteru, żeby znaleźć swoją miłość, i udało się! Kiedy wyjedzie pani do Anglii, będzie mi pani bardzo brakowało! Zaskoczona Fortune odwróciła się, żeby spojrzeć na pokojówkę.
– Ale ja chciałabym, żebyś pojechała ze mną – powiedziała. – Nie poradzę sobie bez ciebie, Rois.
– Nie mogę zostawić mojego Kevina.
– Musicie więc się pobrać i on też pojedzie. W Nowym Świecie będziecie mieli o wiele więcej możliwości niż w Irlandii. Twój Kevin zna się na koniach, a podobno ta część Ameryki, gdzie jedziemy, jest dobrym miejscem dla koni. Zamierzam zabrać ze sobą sporą liczbę tych zwierząt. Kevin mógłby się nimi opiekować. Czy to nie jest lepsze niż czekanie tutaj, aż Rory Maguire się zestarzeje? Wątpię zresztą, żeby to się kiedykolwiek stało – zachichotała. Na ślicznej buzi Rois pojawiło się zastanowienie. Możliwość wcześniejszego poślubienia ukochanego z pewnością była bardzo kusząca. Czy wystarczy jej odwagi podczas podróży do Nowego Świata? Gdyby Kevin znajdował się u jej boku, jej odwaga by wzrosła.
– Muszę zapytać Kevina – rzekła powoli. – To wspaniała propozycja, milady. Drzwi otwarły się i do komnaty weszła Jasmine.
– Niech ci się przyjrzę – powiedziała. – Ach! – Jej turkusowe oczy wypełniły się łzami wzruszenia. – Jesteś piękna, skarbie – oświadczyła księżna Glenkirk swojej najmłodszej córce. Usiadła ciężko na łóżku. – Nie mam pojęcia, kiedy minęły te wszystkie lata – westchnęła. – Wydaje się, jakby to było wczoraj, kiedy urodziłaś się tutaj, w Erne Rock. Rowan byłby z ciebie bardzo dumny, Fortune. Czuję to. Fortune nachyliła się i z wilgotnymi oczami uściskała matkę.
– Jestem taka szczęśliwa – rzekła cicho. Księżna poklepała córkę po ramieniu:
– Rois, idź, poinformuj zebranych na dole, że niedługo do nich zejdziemy. I zostań tam, dziecko. Nie ma potrzeby, żebyś wracała do nas na górę.
– Dobrze, milady – odpowiedziała Rois, dygnęła i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Nie była głupia i ciekawiło ją, co takiego księżna chciała omówić na osobności z córką. Wiedziała, że rozmawiały już o powinnościach małżeńskich.
– Dlaczego odesłałaś Rois? – zapytała Fortune.
– Bo chcę ci coś powiedzieć w cztery oczy – odpowiedziała matka. – Od miesiąca, codziennie rano Rohana przynosiła ci napar wzmacniający. Płyn, który piłaś, Fortune, nie ma nic wspólnego ze wzmocnieniem. To receptura, jaką twoja prababka Skye O'Malley otrzymała od swojej siostry Eibhlin. Zapobiega zajściu w ciążę. Nie chciałam, żebyś dziś szła do ołtarza z sekretem w swoim brzuchu. Fortune zaczerwieniła się jak burak z zakłopotania.
– Ale my nie… – zaczęła. Jasmine się roześmiała.
– Wiem. To bardzo uparty młody człowiek, prawda? I honorowy. Niemniej odrobina ostrożności nigdy nie zawadzi – oświadczyła córce. – Teraz masz wyjść za mąż za Kierana Deversa. Wiem, że oboje będziecie chcieli mieć dzieci, Fortune, ale jeśli mogę radzić, nie róbcie tego, dopóki nie opuścicie Irlandii. Nie ufam Deversom, bo sir Shane, biedny człowiek, pragnie spokoju za wszelką cenę. William wciąż uważa, że cię kocha, co czyni z niego niebezpiecznego wroga, pomimo jego ożenku. Lady Jane nadal pożąda Maguire's Ford, chociaż oddałam go moim dwóm najmłodszym synom. Miesiąc temu napisałam do twojego brata, księcia Lundy, żeby porozmawiał z królem o Maguire's Ford i potwierdził ich prawo do majątku. Właśnie wczoraj otrzymałam od niego wiadomość, że król się zgodził i że przygotowano nowe dokumenty nadania, ale dotrą one tutaj nie wcześniej niż na wiosnę. Dopóki zaś nie przedstawię publicznie tych dokumentów, obawiam się, że Deversowie, matka i syn, będą się starali to wykorzystać, żeby nas dręczyć i przysparzać nam kłopotów, z powodu twojego ślubu z Kieranem, który jest katolikiem. Musimy chronić Maguire's Ford i wszystkich jego mieszkańców, zarówno protestantów, jak i katolików przed fanatykami, Fortune. Twój ojciec został zamordowany przez jednego z nich i od tego czasu się nie zmienili. Fanatycy nigdy się nie zmieniają. Powinnam natychmiast wyprawić cię z Kieranem do Anglii, ale jestem samolubna i chcę cię mieć przy sobie troszkę dłużej. Kiedy wyjedziecie do Nowego Świata, pewnie się już nigdy nie spotkamy, córeczko. A poza tym zaczęły wiać jesienne, północne wiatry i przeprawa do Anglii czy Szkocji mogłaby być teraz niebezpieczna.
– Zostanę z tobą, mamo, jak długo będę mogła – odpowiedziała Fortune. – Zgadzam się, że nie jest to najlepsza pora na posiadanie dziecka. Oczywiście Kieran nic nie będzie wiedział. Podejrzewam, że tata też nigdy nie wiedział i tak było chyba lepiej, prawda? Jasmine kiwnęła głową.
– Zawsze byłaś najpraktyczniejsza z moich dzieci – powiedziała z czułością. Gorąco uściskała Fortune. Potem wstała. – Chodźmy na dół, skarbie. Ojciec Cullen czeka, żeby dać wam prywatny ślub, zanim staniecie na ślubnym kobiercu na publicznej uroczystości, celebrowanej przez wielebnego Steena. Rohana nadal będzie ci przynosić co rano napar, a kiedy nadejdzie czas wyjazdu, da ci przepis i składniki. Sama zadecydujesz, czy Rois ma o tym wiedzieć, czy też nie.
– Dlaczego zaniechałaś picia naparu, mamo? – zapytała Fortune. Jasmine położyła rękę na dużym brzuchu i uśmiechnęła się.
– Myślałam, że już nie mogę mieć dzieci – powiedziała ze śmiechem. – Oboje z Jemmiem od dwóch lat bez żadnych ograniczeń cieszyliśmy się nieskrępowanymi przyjemnościami alkowy. Ale Bride Murphy powiedziała mi niedawno, że to się może przydarzyć kobiecie w każdym okresie życia. Obiecuję, że w przyszłości będę ostrożniejsza. Już zapomniałam, jak ciężko jest nosić dziecko, gdy zbliża się czas porodu. Ten ostatni malec jest bardzo żywą istotą. Matka i córka zeszły po wąskich schodach na parter zamku. Tam też, w niewielkiej komnacie, Fortune Mary Lindley i Kieran Sean Devers zawarli związek małżeński według zasad Kościoła katolickiego. Potem ojciec Cullen odpuścił Kieranowi grzech, który ten za chwilę miał popełnić, mając się ponownie ożenić, tym razem publicznie przed protestanckim pastorem Samuelem Steenem, w małym, kamiennym kościele, służącym niekatolickim mieszkańcom wioski, którzy szybko stawali się większością w Maguire's Ford. Wszyscy katolicy, którzy mieli uczestniczyć w tych uroczystościach, już wcześniej otrzymali rozgrzeszenie i Cullen Butler, odłożywszy swoje księżowskie szaty i przyodziawszy modny strój z czarnego welwetu, dołączył do swojej kuzynki Jasmine i jej rodziny.
Fortune szła przez wioskę wsparta na ramieniu ojca. Jej matka podążała za nimi w zaprzężonym w kucyka powozie, w towarzystwie księdza. Rory Maguire i Bride Duffy w swojej najlepszej sukni kroczyli dumnie za ich chrzestnym dzieckiem. Kościół był wypełniony po brzegi. Sir Shane, jego córka lady Colleen Kelly i jej małżonek siedzieli we frontowej ławce. Za nimi zasiadała Molly Fitzgerald i jej dwie córki, Maeve i Aine. Jeśli nawet ktoś uważał to za dziwne, nie padły żadne komentarze.
Książę poprowadził pannę młodą do ołtarza. Smukła dłoń dziewczyny wspierała się na jego ramieniu. W drugiej trzymała mały bukiecik herbacianych róż, przewiązanych złotymi wstążeczkami. Wielebny Samuel Steen uśmiechnął się do młodej pary. W końcu, po tych wszystkich latach, pojawiła się nadzieja dla Kierana Deversa. Jego narzeczona, doskonale wyuczona przez rodziców, sprowadzi go bezpiecznie na łono prawdziwego Kościoła. Zostanie ocalony przed grzesznym losem papistów. Miłość naprawdę potrafi przenosić góry. Podbudowany tym szczęśliwym rozwojem wydarzeń, mocnym głosem, który wypełnił cały kościół, rozpoczął ceremonię zaślubin zgodnie z zasadami Kościoła anglikańskiego. Dobrze przeszkolony pan młody wypowiadał swoje kwestie spokojnym, czystym głosem. Nawet głos prześlicznej panny młodej był wyraźnie słyszany.
W końcu zostali ogłoszeni mężem i żoną. Kieran Devers wziął żonę w silne ramiona i mocno ją pocałował. Kościół rozbrzmiał wiwatami. Obserwując szczęśliwą młodą parę szybko idącą przez kościół, z podążającymi za nimi księciem i księżną, sir Shanem, lady Colleen, a nawet tą bezczelną panią Fitzgerald, która pomimo swej rozwiązłości wychowała na przyzwoite dziewczęta obie córki, chociaż w katolickiej wierze, Samuel Steen uśmiechał się, zadowolony z przebiegu wydarzeń.
Dzień był niezwykle pogodny i słońce jasno świeciło nad głowami młodożeńców. Cała wioska została zaproszona na ucztę weselną w zamkowej sali. Na dziedzińcu rozmieszczono tarcze strzelnicze i strzały. Na łące nad pobliskim stawem grupa młodych mężczyzn rozpoczęła grę w piłkę, sporządzoną z nadmuchanego owczego pęcherza.
W zamkowej sali, obok ustawionego na podwyższeniu głównego stołu, rozstawiono ławy i mniejsze stoliki. Salę wypełniał zapach pieczonej wołowiny i jagnięciny. Roznoszono półmiski z łososiem, pstrągami, kaczkami i gęsiami. Wszędzie można było znaleźć drewniane tace ze świeżym chlebem i drewniane łyżki. Podawano gorącą, ociekającą sosem dziczyznę zapieczoną w cieście, nadziewane owocami pieczone kapłony i potrawkę z zająca, a do tego marchewkę, zielony groszek i parzoną sałatę. Na wszystkich stołach znajdowały się półmiski ze świeżym masłem i delikatnymi serami. Biesiadnicy przy głównym stole pili mocne francuskie wino. Pozostali goście bawili się, pijąc ciemne, październikowe piwo z beczek i jabłecznik.
Stary bard, który parę miesięcy wcześniej zawitał do Erne Rock, pozostał na zamku. Jego dni wędrówki już się skończyły i znalazł stały dom. Zabawiał gości pieśniami i opowieściami z przeszłości Irlandii, pełnymi gigantów, wróżek, bohaterskich czynów i wielkich bitew. Bard grał na starej harfie, a kiedy się zmęczył, melodię podjął kobziarz. Wkrótce wszyscy byli najedzeni i przyjemnie podpici. Wznoszono toast za toastem na cześć szczęśliwej młodej pary. Stoły przesunięto pod ściany, a do kobziarza dołączyli inni muzycy, grający na flecie, kornecie i bębnach. Rozpoczęły się tańce. Ponieważ większość gości stanowili mieszkańcy wsi, tańczono głównie tańce ludowe. Wiele kobiet chciało zatańczyć z panem młodym, a pannie młodej nie brakowało partnerów.
Słońce zaszło wcześnie, jak to w październiku. Państwo młodzi nagle zniknęli. Syci goście powoli zaczęli się rozchodzić, dziękując księciu i jego małżonce za przyjęcie. Rodzina zasiadła przy kominku. Lady Colleen od wielu lat nie widziała swoich sióstr przyrodnich. Żałowała, że życie zmusiło ją do wyboru pomiędzy nimi i macochą. Te dwie młode dziewczyny były jej krewniaczkami, a to niegdyś wiele znaczyło w Irlandii.
– Zrobiło się zbyt ciemno, żeby wracać do domu – zwrócił się książę do sir Shane'a. – Oczywiście zostaniecie na noc. Sir Shane kiwnął głową.
– Dobrze. Jane nie będzie się niepokoiła, bo zdarzało mi się już spędzać noc poza domem, sądzi zaś, że Colleen pojechała z Hughem do Dublina. Ale mój zięć jest takim samym buntownikiem jak Colleen, prawda, Hugh? Hugh Kelly uśmiechnął się radośnie.
– Owszem, tato – zgodził się. – Musimy jednak wyruszyć do Dublina jutro rano i przyjedziemy tu z powrotem dopiero za jakiś czas. Mogę sobie wyobrazić wściekłość lady Jane, gdy dowie się o tym niezwykłym spotkaniu rodzinnym dla uczczenia małżeństwa Kierana i Fortune. – Roześmiał się. – Obawiam się, że jej gniew skrupi się na tobie, tato.
– Mój najstarszy syn też ma prawo do szczęścia – spokojnie stwierdził sir Shane. – Zostałem protestantem dla wygody i dla świętego spokoju wydziedziczyłem mojego pierworodnego syna. Nigdy jednak się go nie wyparłem i nigdy nie zabronię mu prawa do szczęścia. Jane zdobyła dla swojego syna wszystko, co chciała. Nie ma nic więcej. – Zaśmiał się. – Ale, Jamesie Leslie, mój syn nie wchodzi do waszej rodziny jako biedak. Dopilnowałem, żeby już teraz dostał to, co miał otrzymać po mojej śmierci. Zdeponowałem wszystko u naszego złotnika w Dublinie, Michaela Kiry, ten zaś przekazał depozyt swoim kuzynom w Londynie. Znasz ich?
– Tak – odpowiedział z uśmiechem książę. – Kira są naszymi bankierami od ponad stu lat.
– I tak mój chłopak będzie miał swoje pieniądze – powiedział Shane Devers. – Nie ma tego zbyt wiele, ale ani moja żona, ani mój młodszy syn nie będą mogli mu tego odebrać, a podejrzewam, że mieliby ochotę. Jane ma szczytne zasady moralne, których niestety nie rozciąga na katolików. – Roześmiał się ponownie.
– Dopiero po mojej śmierci dowie się, co zrobiłem, ale wówczas nie będzie mnie już mogła nękać swoim kąśliwym językiem. – Spojrzał na córkę i zięcia. – Nic nie słyszeliście – przestrzegł ich surowym głosem. Colleen wyciągnęła do góry ręce.
– Oczywiście, że nic nie słyszałam – zawołała. – Sama usłyszę wiele przykrych słów od mamy za przybycie na ten ślub, ale nie opuściłabym go za nic w świecie. – Wstała z fotela. – Chyba Hugh i ja musimy iść spać, bo wyruszamy jutro wczesnym rankiem.
– Adali! Zaprowadź sir Hugha i łady Colleen do ich sypialni – poleciła Jasmine. Uśmiechnęła się do nich. – Tak się cieszę, że byliście z nami, bo wiem, że to wiele znaczyło dla Fortune. Dziękuję. Państwo Kelly wyszli z komnaty, a Shane Devers spojrzał na swoją długoletnią kochankę.
– Zabezpieczyłem także los naszych dziewczynek – oświadczył. – Wszyscy wiedzą, że nigdy się ich nie wyparłem.
– Wysyłam je z Kieranem do Nowego Świata – powiedziała mu Molly. – Bez względu na nasze stosunki, w Lisnaskea zawsze będą uważane za bękarty. Jak z taką skazą znajdą sobie przyzwoitych mężów? Mówią, że w tej nowo zakładanej kolonii ich katolicka wiara nie będzie się liczyła na ich niekorzyść. W tak odległym miejscu, mając Kierana za opiekuna, da się ukryć pochodzenie dziewcząt i będą mogły znaleźć sobie dobrych mężów, Shane. Tego dla nich pragnę.
– Kiedy wyjadą do Anglii, dostaną swoją część – obiecał Jasmine dostrzegła oddanie i miłość tych dwojga. Pomyślała, że to wielka szkoda, iż Shane Devers nie mógł poślubić Molly Fitzgerald zamiast tej swojej Jane, której majątek ocalił Mallow Court. Wstała ze swojego miejsca, udając, że ziewa.
– Adali zaprowadzi państwa do pokoi – rzekła. – Jestem zmęczona i udam się teraz na spoczynek. Zobaczymy się jutro rano.
Sala była już pusta. Tylko paru służących kręciło się, zbierając ostatnie pozostałości po weselnej uczcie. Nikt nie zauważył Rory'ego Maguire'a, siedzącego w cieniu przy kominku, z głową opartą na kolanie. Irlandczyk wpatrywał się w ogień i rozmyślał o tym, ile miał szczęścia, że dowiedział się, iż Fortune jest jego córką i dziś widział ją szczęśliwie wychodzącą za mąż. Świadomość, że wiedział o tym jedynie Adali i ksiądz, którzy wraz z nim dźwigali to brzemię, była bardzo krzepiąca.
Była taką cudowną panną młodą. Złocisty brąz jej sukni wydobywał złoty połysk jej rudych włosów. Rory westchnął. Za parę miesięcy odjedzie od niego na zawsze. Wyjedzie z Maguire's Ford, które powinno należeć do niej, nie tylko ze względu na matkę, ale poprzez więzy krwi z samymi Maguire'ami. Wyjedzie na inny kontynent, daleko za oceanem, w miejsce, którego nie umiał sobie nawet wyobrazić. I Rory Maguire uczynił coś, czego nie robił od wielu lat. Zaczął się modlić. Modlił się z całego serca, żeby jego córka była szczęśliwa i zadowolona po kres swoich dni.
Szczęśliwa. Fortune pomyślała, że jeszcze nigdy w życiu nie była taka szczęśliwa. W czasie tańców Kieran wziął ją za rękę i oboje wymknęli się z sali, bez słowa wbiegli po schodach do sypialni, wpadli do środka i zamknęli za sobą drzwi. Kieran demonstracyjnie położył klucz na parapecie okna. Fortunę roześmiała się.
– Chciałabym spytać, czy potrafisz pomóc damie zdjąć suknię.
Kieran uśmiechnął się, obrócił ją i zaczął rozsznurowywać stanik jej sukni.
W tym samym czasie Fortune rozwiązywała tasiemki przytrzymujące spódnicę. Po krótkiej chwili została w samej koszuli i halce. Zadarła ją do góry i wyciągnęła ku mężowi szczupłą nogę. Kieran przykląkł, zsunął z nogi dziewczyny jedwabną podwiązkę, po czym zaczął rolować w dół kształtnej nogi złotą jedwabną pończochę, jednocześnie całując jej kolano. Fortune zachichotała. Powtórzył całą procedurę na drugiej nodze żony. Potem jednak zaskoczył ją, wsuwając ręce pod halkę, mocno chwytając ją za pośladki, przyciągając ją do siebie i sugestywnie przyciskając twarz do jej brzucha.
Poprzez materiał bielizny Fortune czuła ciepło. Dotknęła rękami jego ciemnej głowy i zaczęła głaskać ją delikatnie. Miał gęste włosy, jedwabiste w dotyku. Spojrzał na nią i dziewczyna wstrzymała oddech na widok namiętności, jaką ujrzała w jego ciemnoniebieskich oczach. Instynktownie poluzowała halkę i pozwoliła jej opaść na ziemię, po czym ściągnęła przez głowę koszulę i opuściła ją na podłogę. Kieran puścił ją na chwilę, aby jedwabna bielizna mogła się z niej zsunąć, po czym chwycił ją ponownie, lecz tym razem pochylił nieco głowę i dotknął ustami jej wzgórka Wenery.
Zakręciło jej się w głowie. Mocniej zacisnęła palce na jego włosach. Ścisnęło ją w gardle i przez dłuższą chwilę nie mogła wydobyć głosu. Serce tłukło jej się w piersi. Ogarniała ją fala gorąca.
– Fortune! Chcesz mi wyrwać włosy z głowy? – usłyszała zduszony głos Kierana. Spojrzała w dół i zobaczyła, że mocno trzyma go za czuprynę.
– Och! – Rozluźniła uchwyt. W błękitnych oczach mężczyzny pojawiło się rozbawienie.
– Masz mocny chwyt, żono – oświadczył. Potem wstał.
– Bardziej mi się podobało, kiedy klęczałeś u mych stóp – odpowiedziała żywo, czując, jak słabnie cudowny szok, wywołany jego intymnym pocałunkiem.
– Bez ubrania wyglądasz absolutnie czarująco – powiedział.
– Teraz przyszła pora na ciebie, mój panie – odpowiedziała frywolnie. Ściągnęła z niego kamizelkę i cisnęła ją na stos, na swoją suknię ślubną i halki. Rozwiązała tasiemki przy koszuli Kierana i wsunęła dłonie pod materiał, przyciskając je do jego torsu. Zsunęła mu koszulę z ramion, schyliła głowę i zaczęła muskać jego gorące ciało lekkimi pocałunkami. Nie potrafiła się powstrzymać, żeby nie przesunąć językiem po jego skórze. Kieran zacisnął zęby. Zachowywała się jak kurtyzana, a przecież wiedział, że nie jest ladacznicą.
– Zaraz zdejmę spodnie – ostrzegł.
Kiedy nie odpowiedziała, nie przestając go lizać i całować, rozpiął i opuścił tę część garderoby. Fortune poderwała głowę.
– Nie nosisz kalesonów! – szepnęła. Utkwiła oczy w jego męskości. Miała braci, nie była więc zdziwiona widokiem. Chodziło o rozmiar! Wpatrywała się zafascynowana, choć nieco przestraszona. – Cudownie. Dlaczego nie nosisz kalesonów? – Pragnęła wyciągnąć rękę i go dotknąć.
– To strata czasu i materiału – powiedział, zaintrygowany jej reakcją. Przyciągnął ją do siebie. Wtopiła się w jego ciało, czując wpijającą się w udo jego twardą męskość. Przesunął palce po jej ustach. Dostrzegł w jej oczach niewinne pożądanie. Żałował, że jest dziewicą, pragnął bowiem natychmiast zagłębić się w jej słodkiej miękkości.
– Pospiesz się! – wyszeptała mu do ucha.
– Jeszcze nie jesteś gotowa – oświadczył. – Czy nie widzisz, że chciałbym cię posiąść natychmiast, Fortune? Ale nie mogę cię skrzywdzić. Chcę, żeby nasz pierwszy raz był doskonały. Całe życie czekałem na ciebie! – Opadł ustami na jej usta w mocnym pocałunku i pozbawił ją tchu.
Wziął ją na ręce, zrobił krok ponad stosem aksamitu i jedwabiu jego spodni i koszuli. Przeszedł przez pokój i delikatnie złożył ją na łóżku.
Spojrzała na niego do góry i wyciągnęła ręce. Uśmiechnął się i położył się obok niej, wziął ją za rękę i pocałował najpierw dłoń, a potem każdy palec z osobna.
– Jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek znałem – powiedział z powagą. – I jedyną dziewczyną, jaką pokochałem.
– I ja cię kocham, Kieranie. Nigdy nie kochałam żadnego mężczyzny, żadnym nie byłam nawet zafascynowana. Chcę ci dać rozkosz, ale nie mam zielonego pojęcia, jak to zrobić. Mama nie powiedziała mi prawie nic, bo podobnie jak moja siostra, twierdzi, że namiętność pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi jest czymś cudownym i niemożliwym do opisania. Uśmiechnął się do jej oczu i Fortune poczuła nagle, że przepełnia ją uczucie ogromnego zadowolenia ze świadomości, iż jest kochana.
– Bądź spokojna i pozwól mi uwielbiać cię po swojemu. Nie masz się czego bać, Fortune.
– Chcesz mnie pożreć? – zażartowała.
– Kawałek po kawałku, przez całą wieczność – odpowiedział. Powrócił ustami na szyję dziewczyny. Pod wargami wyczuwał przyspieszony z podniecenia puls. Przez chwilę pozostał bez ruchu, po czym uniósł ciemną głowę i położył na jej piersi, wsłuchując się w szaleńcze bicie jej serca.
Fortune czubkami palców głaskała głowę Kierana. Nie wiedziała, czego oczekiwać. Chociaż było bardzo miło, w gruncie rzeczy wcale nie czuła zbytniego podniecenia. A jednak mama i India sprawiały wrażenie, że lubią uprawiać miłość. Co z nią było nie tak? W tym momencie Kieran podniósł głowę i pocałował jej piersi. Głośno, niemal z bólem wciągnęła powietrze.
Leżała bezradnie w jego ramionach. Potem Kieran zaczął ją czule gładzić swoją wielką dłonią.
– Och! – wyrwał jej się z ust okrzyk zaskoczenia.
Przetoczył się na plecy, pociągając ją na siebie. Czuła, że policzki jej płoną wskutek niezwykłej intymności, gdy ich nagie ciała zetknęły się od ramion aż po czubki palców. Jego dłonie pieściły jej ciało, przesuwając się po nagle uwrażliwionej skórze. Potem jego ręce zacisnęły się wokół szczupłej kibici i uniosły ją w górę tak, że jej piersi zawisły nad jego twarzą. Wargi męża zamknęły się wokół jednej z nich. Fortune pomyślała, że teraz wszystko stało się o wiele bardziej podniecające i oddała się rozkoszy, która rodziła się pod wpływem jego działań. Gdy przeniósł usta na drugą pierś, głęboko westchnęła.
Znów się przetoczyli. Ponownie leżała na plecach. Zaczął gładzić jej piersi i brzuch. Przez jej ciało znów przetoczyła się fala gorąca, a w zakazanym miejscu pomiędzy nogami poczuła wyraźne mrowienie. Nie mogła się powstrzymać, żeby nie jęknąć. Uśmiechnął się ze zrozumieniem i oparł dłoń na jej wzgórku łonowym. Przeszyło ją niezwykłe uczucie. Jeden palec zaczął wędrować w tę i z powrotem wzdłuż szczeliny pomiędzy jej nogami.
– Niedługo będziesz gotowa, kochanie – wymruczał prosto w jej usta.
– Zrób to, co robiłeś wcześniej – poprosiła Fortune. – Proszę!
– Mała ladacznico – roześmiał się i wsunął w nią palec. Gdy osiągnął cel, Fortune westchnęła z rozkoszy. To było to, czego pragnęła.
Nie pieszczot, ale podniecenia, wywołanego własną żądzą.
– Och, tak! Nie przestawaj, Kieranie, nie przestawaj! – zawołała.
Nie miał najmniejszego zamiaru przerwać. Bawił się wrażliwym wzgórkiem jej ciała, drażniąc go, podniecając i zmuszając Fortune do jęków namiętności. Chociaż gotowało się w niej z pożądania, nie zaprzestawał słodkiej tortury.
– Otwórz się dla mnie, Fortune!
– Jeszcze nie – błagała, pragnąc więcej.
– Teraz! – powiedział ochrypłym głosem, siłą wciskając kolano pomiędzy jej uda i rozchylając je. – Teraz, moja słodka, zanim eksploduję z pożądania! – Przesunął się, po czym dwoma palcami mocno uszczypnął miłosny guziczek, przyprawiając Fortune o paroksyzm rozkoszy. W tym właśnie momencie wtargnął głęboko w jej ochocze ciało. Poczuł, jak na skutek silnego pchnięcia jej dziewictwo pęka i usłyszał pełne zdumienia westchnienie.
Jego wtargnięcie było bolesne, ale ból szybko minął. Miała głęboką świadomość należenia do niego. Jej pierwszą reakcją była obawa, ale jednocześnie czuła, jak ją wypełniał. To było takie naturalne. I takie doskonałe. Westchnęła głęboko i otoczyła go ramionami.
– Spójrz na mnie – polecił.
Uniosła powieki i spojrzała mu prosto w oczy, które przepełnione były taką miłością i namiętnością, że omal się nie rozpłakała.
– Kocham cię, Fortune – powiedział kolejny raz. – Kocham cię! – I zaczął się w niej poruszać. Z każdym ruchem jego miłosnej włóczni była coraz bardziej świadoma budzącej się nowej przyjemności, która sięgała jej duszy. Nie odrywała spojrzenia od jego oczu, dopóki intensywność doznań nie stalą się tak ogromna, że jej oczy zamknęły się same, i Fortune, po raz pierwszy w życiu, poszybowała do gwiazd.
Zanurzał się coraz głębiej w jej słodkie ciało. Mocno wbiła palce w muskularne ramiona męża.
– Proszę! Proszę! – zawołała ochrypłym głosem.
Rozumiał jej doznania, ponieważ sam doświadczał tych samych przyjemności, gdy ich ciała, stanowiące teraz jedność, szczytowały w gwałtownym ogniu namiętnego spełnienia.
– Kieranie! Ach, to cudowne, ukochany! Cudowne! – zawołała Fortune, porwana przez szalony wir i rzucona w otchłań gorącej ciemności.
Zaspokoił swoje pragnienie, zraszając jej sekretny ogród swoimi sokami, po czym opadł na jej bujne ciało. Z trudem łapał oddech. Szybko zorientował się, że za wiele waży, żeby na niej leżeć, więc stoczył się na bok. Leżał, dysząc ciężko. Kiedy serce zaczęło mu bić spokojnie, usłyszał coś. Ciche pochlipywanie. Wstrząśnięty odwrócił się do niej.
– Fortune, co się stało? Dlaczego płaczesz? Zrobiłem ci coś złego? – Pomyślał, że okazał się bydlakiem. Był tak pochłonięty swoją przyjemnością, że przestał myśleć o niej. Wziął ją w ramiona. – Co się stało, skarbie? Powiedz mi!
– Jestem taka szczęśliwa – załkała i rozpłakała się na jego szerokiej piersi. – Nigdy jeszcze nie byłam taka szczęśliwa, Kieranie! Warto było czekać na ciebie, ukochany. Nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę miłość. Kiedy spotkałam twojego brata, natychmiast zorientowałam się, że to nie ten wymarzony, ale myślałam, że będę musiała na niego przystać, bo tego oczekiwano… – Nowy potok łez potoczy! się z jej oczu. Miał ochotę się roześmiać, słysząc jej niewinne wyznanie. Chciał krzyczeć z radości. Zamiast tego przytulił ją mocno do siebie.
– Ja też nie myślałem, że spotkam swoją miłość, ale kiedy cię ujrzałem, Fortune, od razu wiedziałem, że nie mogę pozwolić, żeby Willy cię dostał.
Gdybyś go wybrała, wykradłbym cię, jak to było w zwyczaju moich celtyckich przodków. Jesteś moja! Zawsze byłaś i zawsze będziesz. A teraz przestań chlipać, kochanie i pocałuj mnie – powiedział, obracając ją twarzą do siebie.
Ich usta spotkały się w niemal rozpaczliwym pocałunku. Odrywając się od niego, Fortune spytała otwarcie:
– Czy dziś w nocy możemy się jeszcze raz kochać? Kiwnął głową.
– Tak, ale pozwól mi chwilę odpocząć, a i sobie również, kochanie. Mam ci jeszcze wiele do pokazania i nauczenia. Mam nadzieję, że nie będziesz rozczarowana.
– Chcę wiedzieć, jak ci dać przyjemność – powiedziała.
Potem wstała z łóżka i przebiegła przez pokój do kąta, gdzie pozostawiono srebrny dzbanek, miskę i stosik miękkich ściereczek. Przyniosła je do łóżka, po czym najpierw obmyła się sama, a następnie starannie opłukała jego męskość.
– Mama nazywa te ściereczki ręcznikami miłości. Uważa, że należy się myć po każdym miłosnym stosunku, aby potem być gotowym na więcej.
Nigdy jeszcze nie słyszał o czymś takim, ale wydało mu się to całkiem sensowne i nie miał żadnych zastrzeżeń do samej procedury.
– To mi się podoba – powiedział. – Czy zawsze będziesz się o mnie tak czule troszczyła, Fortune? – Wyciągnął ręce i zaczął gładzić jej piersi.
– Tak – stwierdziła, ostrożnie odstawiając miskę i ściereczki, po czym wspięła się z powrotem na łóżko i usiadła na Kieranie. Okraczyła go swoimi mlecznymi udami, jak rumaka. – Mogę cię dosiąść, mój panie, jak Pioruna. Czy okażesz się równie krzepkim wierzchowcem? – zażartowała, nieomal mrucząc z rozkoszy, gdy ugniatał jej piersi. Odgięła się do tyłu i jego dłonie przesunęły się wzdłuż tułowia dziewczyny na plecy, a potem zaczęły wymownie ugniatać jej pośladki.
– Och! – krzyknęła, wijąc się w jego rękach. Zaśmiał się i spojrzał na nią z błyskiem w oczach.
– A więc nie boisz się mojej żądzy, moja piękna żono. Silnymi palcami masował jej ciało. Czuł, jak z każdym prowokacyjnym ruchem Fortune twardnieje jego miłosna włócznia. Pytała, czy będą mogli się ponownie kochać jeszcze tej nocy. Teraz z kolei on się zastanawiał, czy potrafiłby przestać. Nigdy jeszcze nie pragnął żadnej kobiety tak jak Fortune. Zwykle łatwo zaspokajał żądzę jednym dobrym parzeniem się, ale nie będzie tak z nowo poślubioną małżonką.
Fortune poczuła jego drżenie. Uniosła się ponad jego męskością i powoli opuściła się na nią, wzdychając namiętnie. Jęknął i pociągnął ją ku sobie, aby móc ją całować i zaczął się rytmicznie poruszać. Ich usta spotkały się. Ich serca biły szaleńczo.
– O Boże! – zawołała rozpaczliwie Fortune, gdy kolejny raz zanurzył się w niej z bezlitosną uporczywością. A potem gwiazdy eksplodowały jej w głowie, przed oczami i w sercu.
– Fortune, moja miłości! – zawołał, szczytując ponownie. Zacisnął wokół niej ramiona, ona zaś znów przywarła do niego. Potem nalegał, żeby zasnęła.
– Jesteś taką ognistą kochanką, najdroższa – oświadczył – ale musisz odpocząć. Ja też.
– Tak, mój panie mężu – słodkim głosem odpowiedziała zaspokojona Fortune. – Ale czy możemy zrobić to jeszcze raz, gdy się obudzimy? Kieranie! Czemu się śmiejesz? Czy powiedziałam coś zabawnego? Cudem udało mu się stłumić rozbawienie.
– Czy wszystkie kobiety w twojej rodzinie są równie namiętne, Fortune?
– Czy namiętność z własnym mężem jest czymś niewłaściwym? – zapytała z autentyczną ciekawością.
– Nigdy nie usłyszysz, żebym się na to uskarżał, kochanie – powiedział. – Jedna myśl przyszła mi teraz do głowy. Nie muszę się bać, że mój młodszy braciszek mnie zabije, dowiedziawszy się o naszym ślubie, Fortune. Ty sama zabijesz mnie dużo wcześniej swoją rozkoszną namiętnością. Will nie ma pojęcia, że cudem udało mu się ujść z życiem. – I roześmiał się.
– Drań! – krzyknęła. – Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Czy możemy się kochać, kiedy odpoczniemy?
– Tak – odparł i dodał: – Ciekawe, czy dożyję rana, ty cudowna ladacznico.
– Skoro pokazałeś mi rozkosze namiętności, kochany, zamierzam zachować cię przy życiu – stwierdziła.
– Zadowalanie cię wypełni mi całe życie – odpowiedział, przyciągając ją do siebie tak, że słyszała miarowe bicie jego serca.
– Będziesz musiał ciężko pracować – powiedziała.
– Będę, madam, będę – oświadczył. – Tego możesz być pewna.
Co chcesz przez to powiedzieć, że Kieran poślubił Fortune Lindley?
Jane Devers patrzyła na męża nierozumiejącym wzrokiem.
Ślubu udzielił im wczoraj wielebny Steen w kościele w Maguire's Ford.
Byłem obecny na ceremonii – odpowiedział jej mąż.
I pozwoliłeś na to? – Czuła narastający gniew. – Pozwoliłeś temu swojemu celtyckiemu pomiotowi ożenić się z najbogatszą dziedziczką w całym Fermanagh? Jak mogłeś? – Na jej bladej twarzy pojawiły się czerwone plamy, oddychała ciężko.
A jak mogłem temu zapobiec? – zapytał spokojnie. – Książę Glenkirk i jego żona byli zadowoleni z tego związku. I nigdy więcej nie nazywaj mojego starszego syna pomiotem, Jane.
A kim niby jest? – krzyknęła. – Twój katolicki ślub był nielegalny. To królewskie prawo! Twoje dzieci spłodzone z tą kreaturą którą nazywałeś swoją pierwszą żoną były więc nieślubne, ja jednak uważałam inaczej i wychowywałam je jak swoje własne. Kiedy uznałeś Williama za swojego prawowitego następcę, sądziłam, że myślimy tak samo, Shane.
To ty, moja droga, powiedziałaś, że jeśli Kieran nie zostanie protestantem, muszę go pozbawić prawa do Mallow Court, żeby ochronić majątek i żeby pozostał w rękach Deversów. Czy teraz próbujesz mi powiedzieć, że gdyby Kieran ustąpił i został protestantem, nadal utrzymywałabyś, że jest nieślubnym dzieckiem, bo mój pierwszy ślub z Mary Maguire został zawarty w kościele katolickim?
– Tak! – odparła zuchwale. – Właśnie tak! Nie pobraliśmy się z miłości, Shane. Ty poślubiłeś mnie ze względu na mój posag, ja wyszłam za ciebie dla Mallow Court. Naprawdę sądzisz, że po narodzinach Williama powinnam pozwolić, aby majątek przypadł Kieranowi? Zresztą gdybym nie urodziła ci syna, tylko córkę, chciałabym Mallow Court dla Bessie. Mallow Court nie należy do ciebie, Shane. Mój ojciec zapłacił za niego szczerym złotem, ja zaś przypieczętowałam transakcję, pozwalając ci stękać i pocić się nad moim ciałem, żeby móc dać ci córkę i syna. Wobec prawa tylko oni są twoimi prawowitymi potomkami! Nie zapominaj o tym!
– Nie jestem taki głupi, żeby myśleć, iż pobraliśmy się z miłości, Jane. Sądziłem jednak, że mając ze sobą dwójkę wspólnych dzieci i żyjąc tyle lat ze sobą, żywimy wobec siebie jakieś ciepłe uczucia. Przykro mi, że się myliłem – powiedział.
– Wy, Irlandczycy, jesteście takimi romantykami – parsknęła. – Małżeństwo, jak wiele innych spraw, jest rozwiązaniem praktycznym, Shane. Ale teraz porozmawiajmy o tej katastrofie, która nas dotknęła. Nie można pozwolić, żeby Kieran przejął Erne Rock i Maguire's Ford. Tutejsi katolicy, którzy nie chcą opuścić okolicy, zyskaliby zbyt wielką przewagę.
– Kieran i Fortune nie pozostaną w Ulsterze, Jane. Nie dostaną Maguire's Ford. Już to wcześniej słyszałaś. Majątek zostanie podzielony pomiędzy dwóch młodszych synów księcia, Adama i Duncana Lesliech, którzy już przybyli do zamku. Książę, jego żona, Fortune i Kieran wyjadą na wiosnę, gdy księżna urodzi dziecko i będzie mogła z nim bezpiecznie podróżować.
– Tak ci powiedzieli – rzekła z jadem w glosie Jane Devers. – Nie jestem aż taka głupia, żeby nie rozumieć, co zrobił Kieran. Celowo skusił Fortune Lindley, żeby nie dostała się Williamowi. William podejrzewał to przez cały czas. Po co Kieran poślubił tę dziewczynę, jeśli nie dla ogromnego majątku? Bo co poza tym jest w niej atrakcyjnego? Kieran jest Irlandczykiem i ziemia jest dla niego bardzo ważna. Postanowił zdobyć większy majątek niż brat. To dlatego zgodził się zrezygnować z Mallow Court. Ach, wy, Irlandczycy, jesteście diabelnie cwani, ale Kieranowi się nie uda, obiecuję ci to, Shane! Prawo nie zezwoli, żeby zdradziecki katolik otrzymał taką nagrodę!
– Nie wtrącaj się do tego, Jane! Zabraniam ci, bo ściągniesz nieszczęście na nasz dom. Kieran i jego żona nie będą mieli Maguire's Ford. Leslie z Glenkirk nie jest tak głupi, żeby przekazać tak cenny majątek w ręce zięcia katolika. Rodzina Lesliech ma przyjaciela w osobie króla Karola i spore wpływy na królewskim dworze. Syn księżnej jest bratankiem monarchy. Gdyby pragnęli Erne Rock i Maguire's Ford dla swojej córki i Kierana, mieliby królewską ochronę, bez względu na obowiązujące prawo. Ale oni tego nie chcą. Są dość rozsądni, żeby przewidzieć, jakie wywołałoby to problemy, a nie chcą kłopotu dla swoich poddanych. Obaj synowie, którzy otrzymają majątek, są protestantami. Nie możesz odebrać Maguire's Ford Lesliem z Glenkirk, Jane. Nie masz podstaw do jakichkolwiek oskarżeń. Zostawmy więc to i zastanówmy się, jak powiedzieć o wszystkim Williamowi, kiedy za parę tygodni wróci z Emily Annę z podróży poślubnej. Pobladła.
– Ach, mój syn! Co sobie pomyśli o takim obrocie wydarzeń? Biedny William!
– Biedny William? Czemu miałabyś go żałować, Jane? Jest spadkobiercą wszystkiego, co mam. Ożenił się z młodą dziewczyną, która go naprawdę kocha, i pewnego dnia wniesie mu cały pokaźny majątek po swoim ojcu. Czemu masz go żałować, Jane? Bo nadal żywi niemądre i nigdy nieodwzajemnione uczucia do dziewki, która nie dostrzegła w nim nic wartościowego i godnego miłości? Najlepiej będzie, jeśli wyzbędzie się tego dziecinnego pożądania i przestanie pragnąć żony brata. – Spojrzał ostro na swoją małżonkę. – Ty zaś nie zepsujesz Williamowi i Emily Annę podróży poślubnej i nie wyślesz mu wiadomości do Dublina. Niech spędzą te parę tygodni ze sobą i zaznają trochę radości, zanim zaczniesz ich zatruwać swoją goryczą, moja droga. Kieran poślubił Fortune zgodnie z rytuałem Kościoła anglikańskiego, którego głową jest król. Nic nie możesz z tym zrobić, Jane.
Związek jest legalny, zaaprobowany przez Lesliech, a zakrwawione prześcieradło powiewało dziś rano nad Erne Rock na dowód, że małżeństwo zostało skonsumowane. Kieran nigdy nie wyrządził ci żadnej krzywdy, Jane. Ma prawo do szczęścia tak samo jak William. Nie wtrącaj się. – Patrzył srogo.
– Twój syn katolik pozwolił sobie na ślub w kościele protestanckim? – zadrwiła. – A więc ta dziewczyna jest dla niego zwykłą dziwką, bo jego małżeństwo mógłby usankcjonować jedynie ślub zawarty według błędnych reguł Kościoła rzymskiego. – Zmrużyła oczy. – Chyba że najpierw ślubu udzielił im ksiądz, którego księżna nazywa swoim kuzynem. Czy tak było, Shane? Czy twój najdroższy syn i jego dziwka najpierw złamali królewskie prawo, a potem zrobili sobie kpiny z naszej prawdziwej wiary? – Wbiła w niego wzrok.
– Jeśli była jakaś inna ceremonia ślubna, Jane, nic o niej nie wiem i nie byłem na niej obecny – oświadczył. Nie, nie był obecny. Świadkami byli Bride Murphy i Rory Maguire. W tym czasie siedział już w małym kamiennym kościółku w Maguire's Ford z Colleen, Hughem, Molly i ich córkami. Niech Bóg ma go w swojej opiece, gdy Jane się o tym dowie, a przecież kiedyś to nastąpi.
– Leslie z Glenkirk są protestantami, Jane. To naturalne, że ich córka, wychowana w wierze Kościoła anglikańskiego, otrzymała ślub z rąk wielebnego Steena. I proszę, moja droga, żebyś nie nazywała mojej synowej dziwką.
Sfrustrowana i niewiarygodnie wściekła Jane Devers straciła spokój i panowanie nad sobą, z którego była taka dumna. Zacisnęła palce wokół karafki z winem i cisnęła nią w męża.
– Nienawidzę cię! – wrzasnęła. Shane Devers uchylił się i wybuchnął śmiechem.
– No, no, moja droga Jane, to chyba najsilniejsza emocja, jaką okazałaś podczas tych wszystkich lat naszego małżeństwa. Do twarzy ci z tym.
Gapiła się na niego z otwartymi ustami. Oczy niemal wyszły jej z orbit. Potem z rozpaczliwym okrzykiem Jane Devers wybiegła z biblioteki męża. Była przerażona sytuacją, przerażona swoją niezdolnością do zaradzenia jej i utratą panowania nad sobą. Zaczęła szlochać, ale po chwili przestała. Musi wiedzieć więcej o tym ślubie. Pospieszyła do swoich apartamentów i wezwała pokojówkę, Susann.
– Sprawdź, czy ktoś ze służby ma krewnych w Maguire's Ford – poleciła. – Wczoraj mój pasierb poślubił łady Lindley i chciałabym wiedzieć wszystko o tym wydarzeniu.
– Dobrze, milady. Pomoc kuchenna ma rodzinę w Maguire's Ford, milady. Czy mam z nią porozmawiać? – odpowiedziała obojętnie Susann. Jej pani nie lubiła okazywania uczuć, ale Susann była zaskoczona nowiną.
– Tak – odparła Jane Devers. – Powiedz jej, że jeśli dobrze się sprawi, dostanie sztukę srebra.
– Dobrze, milady – dygnęła Susann i wybiegła z komnaty.
Parę dni później Jane Devers dowiedziała się wszystkiego, co chciała wiedzieć o ślubie pasierba. To była radosna uroczystość, na którą książę zaprosił całą wioskę. Gdy to usłyszała, ucieszyła się, że William nie związał się z Fortune Lindley. To, że książę i jego rodzina obcowali z tymi nędznymi Irlandczykami, było doprawdy niesmaczne. Może rodzina Lesliech była zamożna, ale niewątpliwie nie należała do prawdziwej elity. Jak mogli być ludźmi z klasą, skoro księżna nie wstydziła się urodzić bękarta zmarłemu następcy tronu?
Jednak znacznie ciekawsza była informacja, że kochanka męża uczestniczyła w uroczystości wraz ze swoimi dwoma córkami. I że wszyscy spędzili noc w Erne Rock. Shane nie wiedział, że parę razy widziała te dwie smarkule w Lisnaskea. I bardzo jasno powiedziała wielebnemu Dundasowi, że żadna szanowana rodzina nie powinna zaakceptować tych dziewcząt jako małżonek dla swoich synów. Pochodziły z nieprawego łoża. Były katoliczkami. Ale fakt publicznego pojawienia się Shane'a z nimi na ślubie Kierana był zniewagą, której nigdy nie zapomni. Shane zapłaci za swoje zachowanie. A Kieran zapłaci za swoją zdradę.
Właściwie prawie nie widywała męża. Od lat mieli oddzielne sypialnie. Spotykali się jedynie przy kolacji, tyle że ostatnio Shane wieczory spędzał często poza domem. Pewnie ze swoją rozczochraną zdzirą i jej dwoma bachorami. W efekcie niemal wcale ze sobą nie rozmawiali. Nie przejmowała się tym. Wkrótce William miał powrócić do domu z Emily Annę, a wtedy zadecydują, co należy zrobić z Kieranem i posiadłością Maguire's Ford. Nie liczyły się słowa Shane'a, iż Kieran nie dostanie tego majątku. Nie wierzyła mu. Czemu księżna miałaby oddawać ziemie otrzymane od zmarłego męża dzieciom ze swojego ostatniego związku? Ona by tego nie zrobiła na pewno. Nie oddałaby ziemi synom poczętym z innym mężem. Jasmine Leslie wykorzysta swój wpływ na króla Karola, żeby przekazać Maguire's Ford swojej córce i Kieranowi. Sprowadzenie ze Szkocji dwóch młodszych synów było zwykłym podstępem. Cóż, nie udał się i Kieran Devers nie będzie ważniejszy od jej syna!
Kieran i Fortune, szczęśliwie nieświadomi myśli Jane Devers, spędzali dni po weselu na kochaniu się i konnych przejażdżkach. Ich wzajemna namiętność była tak wielka, że codziennie wieczorem z trudem mogli się doczekać chwili opuszczenia jadalni. W końcu Jasmine powiedziała im, żeby się nie fatygowali schodzeniem na dół, tylko kazali sobie przysłać jedzenie na górę, aby móc się posilić w chwili, gdy przypomną sobie o innym głodzie niż nienasycenie sobą nawzajem.
– Mamo! – Fortune zaczerwieniła się zakłopotana, ale Kieran się roześmiał.
– Dziękuję za zrozumienie, madam – rzekł z łobuzerskim wyrazem twarzy i mrugnął do niej.
Słysząc jego odpowiedź, książę i Rory Maguire roześmieli się głośno, a ojciec Cullen z trudem się pohamował.
– Cisza panująca w Lisnaskea jest wręcz podejrzana – zauważył książę.
– Słyszałem, że lady Jane i jej poczciwy małżonek poważnie się pokłócili o ślub Fortune i Kierana. Kuchta z Mallow Court dostała sztukę srebra w zamian za wszelkie informacje, jakie mogła uzyskać od swoich krewnych w Maguire's Ford. Teraz krążą pogłoski, że sir Shane i jego żona nie rozmawiają ze sobą, jeśli tylko mogą tego uniknąć. Zrobi się ciekawie, gdy młody Will wróci do domu z żoną – powiedział Rory.
– Na pewno nie urządzi żadnej sceny – odezwała się Fortune.
– Odtrąciłaś go i poślubiłaś jego brata, dziewczyno. Kieran może ci powiedzieć, że Will nigdy nie rezygnował łatwo z tego, czego zapragnął – usłyszała w odpowiedzi.
– Porozmawiam z bratem – oświadczył Kieran. Maguire uniósł jasne brwi.
– Jeśli tylko uda ci się zbliżyć na odpowiednią odległość, Kieranie Devers, bo twój brat będzie żądny krwi. No, chyba żeby ta prosta dziewczyna, którą poślubił, zawładnęła jego sercem.
– Sądzisz, że jest niebezpieczny? – zapytała Fortune męża, gdy wieczorem położyli się do łóżka. Byli nadzy i nasyceni. Kieran spoczywał na poduszkach, ona opierała się o jego tors. Jego ogromne dłonie bawiły się słodkimi, okrągłymi piersiami żony, drażniąc je lekko.
– Nie wiem – odpowiedział i przesunął dłoń, żeby odgarnąć na bok jej włosy i pocałować miękki kark dziewczyny. – Nigdy jeszcze nie widziałem go tak wyprowadzonego z równowagi. – Ugryzł ją, a następnie mokrym językiem polizał ślad po ukąszeniu.
Pochwyciła jego drugą dłoń i pociągnęła ku górze, po czym wzięła w usta jeden z jego palców i zaczęła kusząco ssać. Wędrowała językiem wokół palca, jakby w zamyśleniu, aby nagle puścić go i rzec:
– Czy jego żona potrafi nim sterować tak, jak jego matka? Może powinniśmy spróbować zawrzeć pokój za pośrednictwem Emily Annę.
– Nie sądzę, żeby było to możliwe, bo Emily Annę jest jeszcze bardzo młoda i z całego serca kocha Willa. Będzie mówiła i robiła wszystko, żeby sprawić mu przyjemność. Nie, wydaje mi się, że mam niewielkie szanse na pogodzenie się z rodziną.
– Twój ojciec cię nie opuści – przypomniała mu Fortune.
– Nie opuści, ale nie uczyni nic ponadto. Musi żyć z moją macochą i moim rodzeństwem, kiedy nas już dawno tu nie będzie.
– Powinniśmy więc ich wszystkich zignorować. Chyba nie ma innego rozwiązania. Za pół roku wyjedziemy, a w obliczu nadchodzącej zimy nie widzę wielkich szans, żeby twoja macocha sprawiała jakieś kłopoty – powiedziała Fortune. Odwrócił żonę ku sobie, żeby ją pocałować, ale nic nie odpowiedział. Jego małżonka nie znała Jane Devers tak dobrze, jak on. Na pewno nawet w tej chwili wysilała mózg, żeby intrygować przeciwko rodowi Leslie z Glenkirk i znaleźć wytłumaczenie dla swoich podłych postępków jako zgodnych z jej religijnymi przekonaniami. Nie chodziło o to, że katolicy byli szczególnie lepsi, bo nie byli. Kieran zachodził w głowę, w jaki sposób katolicy i protestanci potrafili usprawiedliwiać swoją wzajemną wrogość i liczne podłości, przez cały czas utrzymując, że Bóg wybrał tylko ich. To przeczyło zdrowej logice.
Pod koniec października z Lisnaskea przyjechała Maeve Fitzgerald, żeby poinformować przyrodniego brata, że powrót do domu Williama Deversa i jego świeżo poślubionej żony jest spodziewany tego dnia.
– Tata mówi, żebyś się miał na baczności, bo ta kobieta, którą poślubił, na pewno knuje coś złego.
– Słyszałem, że ostatnio tata niewiele czasu spędza w Mallow Court – zauważył brat.
– I dobrze – odparła ostro Maeve. Kieran otoczył ją ramieniem.
– O co chodzi, dziewczyno? Maeve głęboko westchnęła.
– Nie chcę opuszczać mamy, ona zaś chce, żebyśmy wyjechały z wami na wiosnę. I ma rację. Nic tu po nas. Zostaniemy pozbawione domu przez taką Jane Devers i protestantów jej pokroju. Ale co się stanie z mamą po naszym wyjeździe?
– Tata ją ochroni – powiedział Kieran, usiłując pocieszyć przyrodnią siostrę.
– A kiedy tata odejdzie? Sądzisz, że twój młodszy brat uszanuje fakt, że tata zbudował dom dla mamy i zabezpieczył ją finansowo? Wyrzuci ją stamtąd i wypędzi z Lisnaskea, jedynego miejsca, jakie zna. A wszystko dlatego, że jest katoliczką. Boże, pomóż jej!
– Możemy zaplanować, że jeśli to kiedykolwiek nastąpi, przyjedzie do nas, do Nowego Świata, Maeve – obiecał Kieran.
– Nienawidzę protestantów! – oświadczyła Maeve. – Dziś mają władzę w Ulsterze, ale pewnego dnia sczezną w piekle za swoją bezbożność i fałszywą wiarę. Cieszę się z tego!
– Moja żona jest protestantką – przypomniał Kieran siostrze.
– Fortune jest inna, i przynajmniej kiedyś przyjęła katolicki chrzest. Z twoją pomocą, Kieranie, pewnego dnia wróci na łono prawdziwego Kościoła, zwłaszcza kiedy już będziecie mieli dzieci – argumentowała Maeve.
– Nie trać sił i czasu na nienawiść, siostrzyczko – powiedział. Potem odesłał ją z powrotem do Lisnaskea i poszedł zawiadomić swoich teściów, że William Devers niedługo wraca do domu.
William Devers zjawił się następnego dnia. Przejechał przez Maguire's Ford, jakby diabeł deptał mu po piętach. Wpadł do zamku Erne Rock, omijając zaskoczonego służącego. Znalazł rodzinę zebraną w jadalni, konsumującą resztki wczorajszej kolacji. Zobaczyli go dopiero w chwili, gdy wrzasnął, wyciągając palec w stronę Fortune:
– Dziwka!
Zanim James Leslie, Kieran, czy dwóch młodszych Lesliech, zareagowali, Fortune zerwała się na nogi i ruszyła od stołu. Zatrzymała się przed Williamem Deversem i uderzyła go z całej siły w twarz.
– Jak śmiesz mnie obrażać? – zawołała. – Za kogo siebie uważasz, Williamie Deversie, żeby przychodzić do domu mojej matki i mnie znieważać? Nie masz do mnie żadnego prawa!
– Miałaś wyjść za mnie! – krzyknął, zaskoczony jej wściekłością. Jego matka i żona cały poprzedni wieczór spędziły na opowiadaniu mu, jakim straszliwym afrontem było małżeństwo Fortune Lindley z Kieranem. Cholera, słuszność była po jego stronie!
– Nie zawarto żadnego kontraktu małżeńskiego pomiędzy nami i naszymi rodzinami, panie Devers. Przybyłam do Irlandii w poszukiwaniu męża, a ty byłeś pierwszym kandydatem, którego mi przedstawiono. Odmówiłam ci.
– Żeby móc się łajdaczyć z moim bratem z nieprawego łoża! Przez cały czas, gdy z takim oddaniem zabiegałem o twoje względy, ty myślałaś tylko o nim! Ku jego zaskoczeniu Fortune wymierzyła mu kolejny policzek.
– Jeśli nie przestaniesz mnie wyzywać i mówić złych rzeczy o moim mężu, panie Devers, udam się do lokalnego magistratu i złożę oficjalną skargę. I niech ci się nie wydaje, że zostanę zignorowana, bo Kieran jest katolikiem. Nie zlekceważą mnie. Jestem protestantką, a mój brat jest ukochanym bratankiem króla. Co do króla zaś, to jego żona jest katoliczką. Jak więc sądzisz, panie Devers, czyją stronę zajmie w tej sytuacji król? Stronę syna drobnego irlandzkiego właściciela ziemskiego czy moją?
– Kochałem cię, Fortune – powiedział cicho Will.
– Byłeś mną zafascynowany. Tym co naprawdę kochałeś, Willu, świadomie, czy też nie, był Maguire's Ford i ten zamek. Tak cię wychowała matka – stwierdziła cierpko Fortune.
– Kieran ich nie dostanie – powiedział William Devers ostrym głosem, a w jego oczach pojawiła się złość i nienawiść. – Mój przyrodni brat nie będzie miał Maguire's Ford ani Erne Rock. Nie pozwolę, żeby katolik był ważniejszy ode mnie, madam!
– Wiesz, jakie jest przeznaczenie tej posiadłości, Willu – powiedziała Fortune. – Ma być podzielona równo pomiędzy moich braci, którzy teraz siedzą przy stole ze sztyletami, gotowi poderżnąć ci gardło – zakpiła. – A teraz przeproś mnie i swojego brata, który jest moim mężem. Nie ma powodu, żebyśmy żyli w konflikcie.
– Niech cię piekło pochłonie, ty suko! – warknął i odwrócił się, żeby odejść. W tym momencie Kieran Devers poderwał się od stołu i rzucił się w stronę młodszego brata. Złapał go za kamizelkę i rzekł z ogniem:
– Nie zabiję cię, żeby nie mieć na sobie znamienia Kaina, no i dlatego, że obiecałem to mojej żonie, Will. Ale jeśli jeszcze kiedykolwiek znieważysz któreś z nas, zapomnę o danym słowie, braciszku, i niech szlag trafi konsekwencje. Małżeństwo ojca z moją matką było zgodne z prawem, tak samo jak małżeństwo z twoją matką. Gdybym był takim bigotem jak ty, upierałbym się, że ten ostatni związek jest nieważny, bo czyż święty Kościół katolicki nie jest jedynym prawdziwym Kościołem? Niektórzy tak twierdzą, Willu, chociaż protestanci by się z tym nie zgodzili. Nie pragnę pomiędzy nami wojny, ale przysięgam na Boga, że stłukę cię do nieprzytomności, jeśli jeszcze kiedykolwiek przybędziesz nieproszony do Erne Rock wywoływać kłopoty! – Puścił brata. – A teraz wynoś się do diabła! – Okręcił Williama Deversa dookoła osi, przyłożył but do siedzenia spodni swojego przeciwnika i dał mu kopniaka.
Potykając się, William Devers niemal wybiegł z jadalni, ale gdy dotarł do drzwi, odwrócił się i pogroził im pięścią.
– Pożałujesz tego, co mi zrobiłeś, Kieranie! Będę się przyglądać, jak umierasz, ty i ta twoja wiedźma, którą poślubiłeś i która nawiedza mnie we snach! – I wyszedł.
– Oszalał – stwierdziła Fortune. – Nigdy nic między nami nie było. Teraz on jest żonaty, ja jestem mężatką, a on nadal nie może przestać.
– Byłaś jego pierwszą miłością, kochanie – powiedział Kieran. – Z pewnego punktu widzenia trudno mi go winić. Jak mężczyzna może cię kochać, a potem ożenić się z inną, Fortune? Na te słowa Fortune uśmiechnęła się do męża.
– Tak bardzo cię kocham – rzekła cicho. Siedzący przy stole James i Jasmine Leslie uśmiechnęli się czule do młodej pary, ale Adam Leslie i jego brat Duncan spojrzeli na siebie porozumiewawczo i parsknęli szyderczym śmiechem. Usłyszawszy ich, siostra odwróciła się.
– Pewnego dnia wy też będziecie tacy beznadziejni, chłopcy – oświadczyła.
– Nigdy! – zawołał Adam. – Nie lubimy dziewczyn.
– Ale polubicie – zaśmiał się ich ojciec. – I obawiam się, że nastąpi to szybciej, niż myślimy.
– I będziemy robić z siebie takich głupków, jak William Devers? Nie wydaje mi się – rzekł zjadliwie Adam. I szybko przeprosił swojego szwagra: – Wybacz, Kieranie. Wiem, że to twój brat, ale…
– Nie gniewam się. Podejrzewam, że jesteś rozsądniejszy niż Will. – Kieran uśmiechnął się do chłopca.
– Biedny William – odezwała się ze współczuciem Jasmine.
Ale William Devers nie potrzebował współczucia księżnej Glenkirk. Przepełniony gniewem powrócił do Mallow Court zdecydowany przypilnować, żeby brat i Fortune zostali ukarani za to, co uznał za obrazę wobec siebie. Podtrzymywały go w tym postanowieniu matka i żona, bowiem Emily Annę Devers, podobnie jak jej teściowa, nie wykazywała zbytniej tolerancji wobec katolików.
– Muszą być całkowicie usunięci z Lisnaskea, i to na dobre. Z pewnością uda się sprawić, żeby twój ojciec to zrozumiał, Williamie. Ci ludzie nas nienawidzą, więc są dla nas niebezpieczni – powiedziała swojemu mężowi.
– Porozmawiam z nim – odpowiedział William. Ale kiedy przywołał ten temat, Shane Devers okazał zaskoczenie.
– Co masz na myśli mówiąc, że musimy wyrzucić katolików z Lisnaskea? – zapytał syna. – Oszalałeś? I bez tego pokój pomiędzy protestantami i katolikami jest niezwykle kruchy. A poza tym, gdzie niby mają pójść ci ludzie, którzy mieszkają na tej ziemi od setek lat?
– Katolicy stanowią dla nas zagrożenie, tato. Ich papistowskie poglądy mogą skazić nasze dzieci – odparł William. Jego ojciec parsknął szyderczo. Miał już dosyć swojej żony, syna, synowej i ich bigoterii. Został protestantem, żeby zdobyć rękę i majątek Jane, ale nigdy nie dyskryminował swoich katolickich sąsiadów.
Przechodzący służący słyszał dyskusję pomiędzy ojcem i synem. Opowiedział o niej innemu służącemu, którego narzeczona, pokojówka, również podsłuchała podobną rozmowę lady Devers z młodą panią. Plotki zaczęły przeciekać z Mallow Court do Lisnaskea. Sąsiedzi, którzy jeszcze wczoraj byli przyjaciółmi, zaczęli spoglądać na siebie podejrzliwie.
Ksiądz z Lisnaskea, ojciec Brendan, począł głosić kazania, krytykując tych, którzy przybyli do Ulsteru przekonani o własnej wyższości, gardząc tradycją tych ziem, ich cudownymi legendami i mitami, nazywając Irlandczyków barbarzyńcami i papistami, wymagającymi edukacji. Protestancki pastor, wielebny pan Dundas zaczął nauczać, że tylko wiara protestancka jest słuszna i że każdy, kto się z nią nie zgadza, powinien być siłą nawrócony lub zniszczony. Czczenie Boga zgodnie z inną wiarą było jawną zdradą.
Pewnego wieczoru, gdy Shane Devers spokojnie siedział ze swoją kochanką w jej domu, popijając whisky, dobiegły do nich jakieś krzyki. Podniósł się ze swojego miejsca przy kominku, podszedł do drzwi, otworzył je i wyjrzał na zewnątrz. Ku swojemu przerażeniu ujrzał ogień palący się w wielu miejscach wsi i usłyszał krzyki i płacz.
– Muszę iść sprawdzić, co się dzieje, Molly. Zarygluj drzwi i nie otwieraj nikomu, poza mną. Zaraz wracam. – I pospiesznie wyszedł.
Molly Fitzgerald zamknęła drzwi, tak jak jej nakazał, po czym zawołała obie córki z sypialni i poleciła im siedzieć na dole ze służącą Biddy.
– We wsi jest jakieś zamieszanie – powiedziała. – Wasz ojciec poszedł sprawdzić, co się stało.
– Zbierało się na to od tygodnia – ponuro mruknęła Biddy.
– Co słyszałaś? – zapytała jej pani.
– Nie więcej niż pani, ale wiem, że młody William Devers krążył wśród protestantów, judząc ich i opowiadając, że stanowimy dla nich zagrożenie i kiedy stąd znikniemy, w Lisnaskea będzie jak w niebie. A zawsze znajdą się tacy, którzy tego będą słuchać, pani.
– Podli dysydenci! Żeby sczeźli w piekle! – z gniewem zawołała Maeve. – Szkoda, że nie jestem mężczyzną, bo mogłabym z nimi walczyć o prawdziwą wiarę.
– Nie bądź głuptasem – niecierpliwie rzuciła matka.
– To zemsta Williama Deversa za małżeństwo brata z lady Fortune. Pożąda Maguire's Ford.
– Ale przecież Kieran nie dostanie posiadłości. William na pewno o tym wie, mamo – odezwała się Aine, młodsza córka Molly.
– Ani on, ani jego pazerna matka nie uwierzą w to, dopóki Kieran i Fortune nie opuszczą Ulsteru – ponuro odparła Molly. Krzyki na zewnątrz zdawały się przybliżać i kobiety skupiły się przy kominku. Biddy bez słowa wstała i zaciągnęła zasłony. W świetle ogni dostrzegła niewyraźne postaci mężczyzn, przemieszczających się w stronę domu, ale nic nie powiedziała, tylko skierowała się do frontowych drzwi i zabarykadowała je ciężką dębową belką. Potem poszła na tył domu i tak samo zabezpieczyła drzwi do spiżarni. Molly bez słowa spojrzała pytająco na starą służącą, która ostrzegawczo potrząsnęła siwą głową.
Do domu zaczął przenikać zapach spalenizny, ale Molly nie przejmowała się, bo dom zbudowano z cegły, z łupkowym dachem. Gniewne krzyki były coraz bliższe i zaczęła się denerwować, gdzie jest sir Shane i czy nic mu się nie stało. Spojrzała na swoje córki, które siedziały przy kominku, w obronnym geście obejmując się nawzajem ramionami. Były niezwykle ciche, nawet zwykle bardzo wygadana Maeve. Nagle rozległo się przenikliwe bębnienie w drzwi. Biddy schowała się w ciemnym kącie pokoju, a Molly, widząc pytające spojrzenia córek, ostrzegawczo przyłożyła palec do ust.
Gwałtownym uderzeniem wybito jedno z okien, odsunięto zasłony i do pokoju wtargnął mężczyzna. Kobiety, nie mogąc się powstrzymać, zaczęły krzyczeć ze strachu. Mężczyzna zmierzył je wzrokiem, ale nie odezwał się, tylko udał się do przedpokoju, odryglował frontowe drzwi i wpuścił do środka tłum wrzeszczących ludzi. Stłoczyli się w saloniku i Molly rozpoznała w wielu z nich swoich sąsiadów. Przerażone dziewczęta płakały.
– Jak śmiecie włamywać się do mojego domu! – zawołała z gniewem Molly. – O co chodzi? Ty, Robercie Morgan, i ty, Jamesie Curran! Przecież znam większość z was. Co się dzieje.
Obaj wymienieni mężczyźni wyglądali na zawstydzonych, ale pozostali na miejscu. Inni nerwowo przestępowali z nogi na nogę.
– Zuchwała dziwka, prawda? – William Devers wysunął się na czoło mężczyzn, którzy rozstąpili się przed nim. – Katolicka dziwka mojego ojca sądzi, że może rządzić nami wszystkimi. Cóż, nie możesz, i już nigdy nie będziesz mogła. – Uniósł trzymany w ręce pistolet i strzelił prosto w serce Molly Fitzgerald, zabijając ją na miejscu.
Maeve z krzykiem rzuciła się, żeby podtrzymać bezwładne ciało matki.
– Ty protestancki diable! – wrzasnęła. – Jak mogłeś? Powiem naszemu tacie, co zrobiłeś, Williamie Deversie! Mam nadzieję, że osobiście cię zabije!
Łkając tuliła do piersi ciało Molly.
Z kamienną twarzą William ponownie uniósł pistolet i strzelił przyrodniej siostrze w głowę. Ciało Maeve zadygotało, po czym opadło na nieruchome zwłoki matki. Następnie przeniósł lodowate spojrzenie na Aine, która kuliła się w kącie przy kominku. Niezdrowy blask pojawił się na twarzy Williama. Wyciągnął rękę i poderwał Aine na nogi.
– A tutaj mamy śliczną panieneczkę, która, gotów jestem się założyć, jest taką samą ladacznicą, jak jej matka. Zabierzmy ją na górę i zabawmy się z nią.
Spodoba ci się to, prawda, dziwko.
Jednym szarpnięciem William rozdarł suknię Aine i zaczął pieścić jej małe piersi.
Wstrząśnięta dziewczyna spojrzała na niego błękitnymi oczami.
– Jesteś moim bratem – odezwała się słabym głosem. Cała się trzęsła. William mocno uderzył Aine w twarz. Dziewczyna krzyknęła, zaskoczona.
– Nie masz prawa przyznawać się do pokrewieństwa ze mną, ty dziwko. Jesteś pomiotem zwyczajnej ladacznicy. A teraz jazda na górę! Dziś w nocy będziesz uprawiać zawód swojej matki. Potem cię zabiję, jedna martwa katolicka dziwka więcej. Rano Lisnaskea będzie już wolna od takich jak ty. – Ciągnąc Aine za sobą, odwrócił się, żeby zachęcić swoich towarzyszy:
– Chodźcie, chłopcy. Wygląda na smaczny kąsek, wszyscy możemy spróbować. Nie wszyscy mężczyźni poszli za nim. Większość w ciszy wymknęła się z domu Molly Fitzgerald, nie mając odwagi spojrzeć na ciała. Chcieli tylko, żeby Lisnaskea było w pełni protestancką miejscowością. Nie chcieli zabójstwa ani gwałtu. Jednak w ciągu tej godziny, odkąd wielebny Dundas zachęcił ich, by poszli za Williamem Deversem i oczyścili Lisnaskea z katolików, widzieli zbyt wiele śmierci, żeby utrzymywać o swojej niewinności. Czuli się winni, a poczucie winy tylko potęgowało ich złość na katolickich sąsiadów.
Nagle usłyszeli potworny krzyk przerażenia, dobiegający z piętra domu Molly Fitzgerald. Usłyszeli bezbożny rechot i okrzyki zachęty ze strony tych, którzy zostali, żeby zgwałcić dziewczynę. Wielu miało córki w wieku Aine. Mężczyźni pospiesznie rozpierzchli się w mroku, żeby uciec przed tymi odgłosami.
Nagle z ciemności wynurzył się młody chłopak, wołając:
– Wredni papiści podpalili kościół i zamknęli w środku wielebnego Dundasa i jego rodzinę. Nasze kobiety nie mogą otworzyć drzwi!
– Idźcie – powiedział swoim towarzyszom Robert Morgan. – Pójdę po panicza Williama i pozostałych. W domu Molly Fitzgerald zapanował spokój. Zwisające na zawiasach drzwi uchyliły się. Z ukrycia wypełzła stara Biddy. Po jej pomarszczonej twarzy spływały łzy. Na trzęsących się, starych nogach wspięła się na piętro w poszukiwaniu Aine. Znalazła dziewczynę obnażoną, rozciągniętą na łóżku jej matki. Miała gardło poderżnięte od ucha do ucha. W jej szeroko otwartych, niebieskich oczach malowało się przerażenie. Mleczne uda wysmarowane były krwią, stanowiąc dowód zadanego jej gwałtu. Biddy ostrożnie zamknęła niewidzące oczy Aine i przykryła ją prześcieradłem, chociaż dziewczyna z pewnością nie przejmowała się już skromnością.
Stara służąca ponownie wytarła oczy fartuchem, a na jej twarzy pojawił się wyraz ponurej determinacji. Patrząc na młodą Aine, przy której porodzie pomagała, Biddy przeżegnała się i zmówiła modlitwę. Potem zeszła na dół po schodach i udała się do saloniku. Pomodliła się nad ciałami swojej pani i Maeve. Wreszcie wyszła tylnym wyjściem i skierowała się do stajni. Biddy śmiertelnie bała się koni, ale dzielnie osiodłała tłustego kuca Aine, wydźwignęła swoje żylaste ciało na siodło i wyjechała z miasta w mrok.
Znała drogę, bo spędziła w tej okolicy całe swoje życie. Nie pochodziła z Lisnaskea, lecz z Maguire's Ford. Powoli, ostrożnie prowadziła kucyka kamienistą dróżką w stronę, gdzie było bezpiecznie. Noc zaczynała już ustępować dniowi, gdy wreszcie dojechała do wioski Maguire's Ford i przez zwodzony most przedostała się na dziedziniec zamku Erne Rock. Niemal osunęła się w ramiona młodego strażnika.
– Zawołaj Maguire'a – wysapała, odpychając chłopaka. – Mogę sama stać.
Przyprowadź Maguire'a! Popełniono morderstwo!
Rory Maguire wybiegł ze swojego domku na wpół ubrany, zaalarmowany poruszeniem strażnika. Natychmiast rozpoznał Biddy. Nie czekała, aż zada jej pytanie.
– W Lisnaskea popełniono zbrodnię! Kiedy się to wszystko zaczęło wczoraj wieczorem, nasz pan był u nas. Nie wiem, gdzie jest teraz. William Devers zastrzelił moją panią i młodą Maeve. Nie żyją. Wstydzę się powiedzieć, co uczynił małej Aine. Też nie żyje, za co niech będą dzięki miłościwemu Panu.
– A więc w końcu doszło do tego – rzekł jakby do siebie Rory Maguire. Ujął starą kobietę za ramię. – Chodź do środka, Biddy. Muszę zawołać księcia i jego żonę. Musisz im opowiedzieć, co się stało.
– A co oni zrobią, ci protestanci, żeby pomścić śmierć mojej pani i jej córek? – gniewnie spytała Biddy. – Przecież zabili je ich współwyznawcy i Bóg wie ilu jeszcze innych w Lisnaskea!
– Nie – tłumaczył jej spokojnie, prowadząc do zamku. – Nie wszyscy protestanci i nie wszyscy katolicy są źli, Biddy. Tylko dlatego mogłem tutaj pozostać przez tyle lat. Maguire's Ford jest spokojnym miejscem. Lady Jasmine jest dobrą kobietą, która nie ma żadnych uprzedzeń religijnych. Przyznaję, że to rzadka rzecz, ale to ona jest właścicielką Maguire's Ford i przez długi czas rządzi nami w pokoju. Pamiętaj, że jej własna córka, która urodziła się w tym zamku, jest żoną Kierana Deversa. Znała twoją panią i jej dzieci. Będzie wstrząśnięta twoją opowieścią.
Znaleźli się w holu i Rory posłał służącego po księżną i jej męża. Książęca para zeszła niemal natychmiast. James Leslie pomagał żonie, która była już w bardzo zaawansowanej ciąży.
– Co się stało? – zapytała Jasmine, siadając ciężko.
– To jest Biddy, służąca Molly Fitzgerald. Niech opowie swoją historię, milady. Ale muszę ostrzec, że to straszna opowieść – powiedział Rory Maguire. Z rosnącym przerażeniem Leslie słuchali opowieści staruszki o terrorze, przemocy, morderstwie i gwałcie, które wydarzyły się minionej nocy w Lisnaskea.
– Wstydzę się, że się ukryłam, że nie mogłam pospieszyć na ratunek mojej pani ani tym dwóm słodkim dziewczynom, które pomagałam wychowywać – płakała Biddy, dobiegając do końca swojej historii – ale wiedziałam, że ktoś musi pozostać żywy, żeby opowiedzieć światu o nikczemności Williama Deversa.
– Postąpiłaś bardzo słusznie – rzekła Jasmine, podnosząc się, żeby uściskać Biddy. – Bez ciebie nigdy byśmy się nie dowiedzieli. Martwię się o sir Shane'a. Mówiłaś, że opuścił dom, gdy usłyszał pierwsze krzyki, i już go więcej nie widziałaś? Co mogło się z nim stać?
– Pewnie został zamordowany przez synalka tej angielskiej suki – odezwał się Kieran, wchodząc do sali. Ten sam służący, który zawiadomił Lesliech, sprowadził także ich zięcia.
– Na pewno nie! – zawołała Jasmine.
– William nigdy nie wykazywał się nadmiarem cierpliwości, gdy bardzo czegoś pragnął. Skoro mógł zamordować nieszczęsną Molly i nasze przyrodnie siostry, czemu nie miałby zabić ojca? Moja macocha otrzymała niemal wszystko, czego chciała. Jaki miałaby teraz pożytek z taty? Ma jego dom i jego ziemie. Dziewczęta opuściły dom. Udało jej się mnie wygnać i ożenić swojego syna z dziewczyną, której pragnęła na swoją synową. Jestem przekonany, że to ona stoi za wydarzeniami w Lisnaskea, ale zanim zabiję Williama Deversa, chcę wiedzieć, co się stało z moim ojcem.
– Nie będzie więcej zabijania – ostro oświadczył James Leslie. – Nie pozwolę, żeby Fortune była żoną skazanego złoczyńcy, a jeśli zamordujesz swojego brata, Kieranie, zostaniesz skazany i powieszony, bez względu na to, co William uczynił.
– W ten sposób uniknie kary, milordzie. Żaden sąd w Ulsterze nie da wiary słowom katolika, a zwłaszcza służącej katoliczki, przeciwko słowom protestanckiego dżentelmena – odpowiedział Kieran.
– Cierpliwości, chłopcze. Są różne sposoby i w końcu doczekasz się zemsty. Teraz jednak musimy się dowiedzieć, czy twój ojciec żyje. Pojedziemy dziś obaj do Mallow Court.
– Nie, Jemmie – krzyknęła Jasmine. – Nie ufam Deversom i nie pozwolę, żebyście z Kieranem wystawiali się na niebezpieczeństwo.
– Muszę jechać – zdecydowanie odparł James. – Jeśli nie pojadę, najdroższa Jasmine, to samo zło, które ogarnęło ludzi w Lisnaskea może opanować mieszkańców Maguire's Ford. Chcesz tego? Jasmine Leslie ze złością zacisnęła usta. Wiedziała, że mąż ma rację, ale jednocześnie przeczuwała jakieś nieszczęście. Nie sądziła, że Jemmie czy Kieran zostaną zabici, ale w powietrzu dookoła wyczuwała zło i po raz pierwszy od śmierci Rowana Lindleya czuła się niedobrze w Erne Rock. Spojrzała na Rory'ego Maguire'a.
– Czy będą bezpieczni? – zapytała.
– Tak, ale nie mogą zabrać ze sobą zbyt wielu ludzi, milady. W tej napiętej sytuacji mogłoby to zostać uznane za wrogi krok. Paru członków klanu, tak jak zwykle podróżujecie. Książę Glenkirk potakująco kiwnął głową.
– Musisz z nim jechać – powiedziała Jasmine.
– Nie może. Jest z rodu Maguire'ów, najdroższa Jasmine. Wjazd Maguire'a do Lisnaskea po takiej masakrze uznano by za prowokację. Chcę, żeby Roty został na wypadek, gdyby pojawiły się tu jakieś kłopoty. To jak wzbierający wrzód, który z każdą godziną coraz bardziej nabrzmiewa – odparł James Leslie.
Co się stało? – Fortune z rozwianymi włosami wpadła do sali. – Rois mówi, że protestanci wymordowali wszystkich katolików w Lisnaskea. Potem przyjdą tutaj, żeby nas zamordować!
Jezu! – zawołał Maguire. – Już się zaczęło. Chyba się do końca ubiorę i uspokoję ludzi w wiosce, zanim rozpęta się prawdziwe piekło. – Odwrócił się do Jasmine. – Oczywiście z twoim pozwoleniem, milady. – Ukłonił się.
Idź – rzekła Jasmine. – Wy dwaj także – zwróciła się do męża i zięcia. – Fortune, chodź ze mną wszystko ci opowiem. Biddy, chciałabym, żebyś ze względu na swoje bezpieczeństwo została z nami w zamku. Adali dopilnuje, żeby cię nakarmiono i znajdzie ci ciepłe pomieszczenie na noc. Musisz być wyczerpana.
Dziękuję, milady – odpowiedziała Biddy. Potem odwróciła się do Maguire'a.
– Miałeś rację, chłopcze. Nie wszyscy protestanci są źli.
Książę Glenkirk z zięciem dojechali do Mallow Court. Zsiedli z koni i weszli do domu, gdzie zostali powitani przez lady Jane.
Jak śmiesz tu przychodzić po tym, co twoi plugawi papistowscy współbracia zrobili mojemu mężowi! – wydarła się na swojego pasierba.
Książę położył ostrzegawczo dłoń na ramieniu Kierana i powiedział:
– Właśnie dowiedzieliśmy się o nocnych problemach w Lisnaskea i przyjechaliśmy najszybciej, jak się dało, aby dowiedzieć się, czy sir Shane'owi nic się nie stało, madam.
– Leży w łóżku, ledwo żywy. Jego utrzymanka próbowała go zamordować, ale Williamowi udało się uratować ojca – warknęła.
– Doprawdy – rzucił książę. – Chcielibyśmy zobaczyć się z sir Shanem, madam. Chyba pani rozumie, że Kieran bardzo denerwował się o ojca. Dotarł do nas zupełnie inny opis wydarzeń w Lisnaskea.
– Mój mąż jest zbyt chory, żeby mu przeszkadzać. Proszę przyjechać innym razem, milordzie – wyniośle odparła Jane Devers. James Leslie rozejrzał się. W holu nie było nikogo, a wiedział, że Deversowie nie mają uzbrojonej służby.
– Madam, jak już mówiłem, słyszałem zupełnie inną historię. Zobaczymy sir Shane'a teraz, abym mógł się przekonać, że istotnie żyje. Jak pani śmie odmawiać mojej prośbie! Albo zaprowadzi nas pani do niego, albo każę moim ludziom przeszukać dom, aż go znajdą – oświadczył z gniewem książę.
Jane Devers najbardziej marzyła, żeby odesłać obu mężczyzn do diabła, ale książę był człowiekiem wpływowym. Nie odważyła się więc na to, chociaż William powiedział, że ojcu nie wolno przeszkadzać. Nie widziała męża, odkąd ich syn przywiózł go do domu. William miał przy sobie klucz do sypialni sir Shane'a.
– Mój syn zamknął ojca w środku dla jego własnego bezpieczeństwa. Nie mam klucza do tego pokoju, milordzie, a Williama nie ma teraz w domu – powiedziała.
– Pokaż mi, gdzie jest uwięziony sir Shane – poleci! książę. – Wyłamiemy drzwi, pani. Takie traktowanie pani męża jest oburzające i jestem zdumiony, że dopuściła pani do czegoś takiego. Chyba to pani jest tu panią domu?
Zaczerwieniona z irytacji Jane Devers poprowadziła ich do sypialni męża. Była zaskoczona spokojem, zachowywanym przez cały czas przez pasierba. William uprzedzał ją, że Kieran wtargnie do Mallow Court z jakąś dziką opowieścią, ale ten nie odzywał się. Jednak milczenie i gniewne spojrzenie dobitnie świadczyły o jego wściekłości. Zatrzymała się przed pokojem męża.
– Jest tutaj – powiedziała.
Kieran Devers bez słowa przyłożył ramię do drzwi i po chwili stały otworem.
Obaj z księciem pospiesznie wpadli do środka. Znaleźli sir Shane'a leżącego na łóżku ze skrępowanymi rękami i nogami, i z kneblem w ustach. Rozwiązali więzy i pomogli mu usiąść. Na czole miał brzydki siniec i niewielki strup z tyłu głowy.
– Tato! – Kieran uściskał ojca.
– On zabił Molly! Sam mi to powiedział, szatańskie nasienie. I moje dziewczynki. Niech będzie przeklęty! – zawołał sir Shane.
– Wiemy. Biddy schowała się, a potem przybyła do Erne Rock, żeby nam wszystko opowiedzieć, tato – ponuro odparł Kieran.
– Mnie też próbował zabić – oświadczył sir Shane – i mogłoby mu się to udać, gdybyście mnie nie znaleźli. Dziękuję milordzie.
– Coś ty powiedział? Jak możesz oskarżać naszego chłopca o tak straszliwą zbrodnię, jak ojcobójstwo? – wrzasnęła Jane Devers.
– Twój syn, pani, z zimną krwią zamordował kobietę, którą kochałem, oraz nasze dwie córki, swoje siostry przyrodnie. Zaatakował mnie, a kiedy się zorientował, że jeszcze żyję i nie można będzie przypisać mojej śmierci nieszczęsnym katolikom z Lisnaskea, przywiózł mnie do domu, spętanego niczym świąteczną gęś, i otwarcie powiedział, że zamierza mnie zabić, żeby szybciej dostać po mnie spadek. Twój syn, pani, to żmija, i wyrzucę go z mojego domu najszybciej, jak tylko będę mógł – zimno odparł sir Shane.
– Jesteś ranny, najdroższy – powiedziała Jane Devers, wyciągając rękę, aby dotknąć sińca na skroni małżonka. – Z pewnością musiałeś źle zrozumieć naszego Williama. Nigdy by cię nie skrzywdził. Uchylił się przed jej ręką.
– Nie jestem na tyle ranny, madam, żeby nie zrozumieć twojego syna, przechwalającego się, że zastrzelił Molly Fitzgerald i nasze dwie córki. Maeve miała siedemnaście lat, a mała Aine ledwie czternaście. Miały jechać z Kieranem i jego żoną do Anglii, a w następnym roku dalej, do Nowego Świata. Wiedziały, że w Ulsterze nie ma dla nich żadnej przyszłości. Jaką krzywdę wyrządziły Williamowi, że zamordował je z zimną krwią? Niewinne dziewczęta! Żałuję tego dnia, w którym cię poślubiłem i wprowadziłem do swojego domu, Jane! Żałuję, że spłodziłem syna z kimś tak beznamiętnym, jak ty. To potwór!
– Nieprawda! – broniła syna. – Jeśli zabił tę kobietę, uczyni! to w obronie mojego honoru. To straszne, że wziąłeś sobie kochankę, a do tego jeszcze katoliczkę! I te dwie smarkule, które przysparzały mi jedynie wstydu, włócząc się po wiosce. Litowano się nade mną w związku z twoimi szaleństwami i gdyby nie życzliwość wielebnego pana Dundasa, stałabym się w Lisnaskea pośmiewiskiem. A teraz biedny James, jego żona i dzieci nie żyją, wszystko przez twoich przeklętych papistowskich morderców!
– To Dundas zachęcał minionej nocy do zbrodni i za twoją namową wykorzystał twojego syna, nie mam co do tego wątpliwości. Will nie jest na tyle sprytny, madam, ale z pewnością właściwie zachęcony jest wystarczająco podły. Wyobrażam sobie, jak obie z jego żoną rozbudzałyście w nim najniższe instynkty. Na Boga, co spodziewałyście się dzięki temu osiągnąć? – odezwał się Kieran Devers.
– Nie chcę, żeby obecność w pobliżu katolików obciążała moje dzieci – rzekł William Devers, który nagle wszedł do pokoju. – Moja żona jest brzemienna i najwyższy czas, żeby wyrzucić tych papistów z naszych ziem. – Obrzucił ich zimnym spojrzeniem. – O, tato, widzę, że wstałeś.
– Nie jesteś moim synem. Chcę, żebyś jeszcze dzisiaj opuścił mój dom! – odparł Shane Devers.
– Co? Wyrzucasz mnie z mojego domu? A co z moją żoną, pęczniejącą z twoim pierwszym wnukiem, tato? – szyderczo spytał William.
– Zabieraj ją ze sobą, a także tę sukę, która cię urodziła – z wściekłością rzucił Shane Devers, cały czerwony ze złości. – Ani jednej nocy dłużej nie zniosę pod swoim dachem człowieka, który zastrzeli! moją Molly i nasze dziewczynki! – Tu Shane Devers wymierzył synowi potężny cios, który posłał zaskoczonego Williama na podłogę. Zdumiony William z pomocą matki z trudem dźwignął się na nogi.
– Zastrzeliłem tylko twoją dziwkę i jej starszego bachora – rzekł z okrucieństwem. – Tę drugą, małą, miałem pod sobą. Ależ się szarpała i wrzeszczała, gdy pozbawiałem ją dziewictwa. Zamierzałem oddać ją potem moim ludziom, żeby się także zabawili, ale nadeszła wiadomość o podpaleniu kościoła z biednym Dundasem w środku. Poderżnąłem jej gardło. Ciekawe, czy była równie dobra do pieprzenia, jak jej matka, ladacznica? Shane Devers wbił wzrok w młodszego syna.
– Zgwałciłeś swoją przyrodnią siostrę? – zapytał przerażony. – Aine była tylko dzieckiem.
– Miała ładne cycuszki. A poza tym, nie uważałem jej za swoją krewniaczkę, tato. Niewątpliwie twoja dziwka nie mogła mieć pewności, który z jej kochanków spłodził jej dzieciaki. Shane Devers poczuł w uszach potężne dudnienie swojego serca. W skroniach mu pulsowało. Wszystko poczerwieniało przed oczami i poczuł gwałtowny, ostry ból w głowie. Z krzykiem przewróci! się na podłogę. Wiedział, że umiera. Oczami rozpaczliwie szukał starszego syna. Oddychał płytko, dysząc. Ostatni raz spróbował coś powiedzieć:
– Wybacz mi, Kieranie – wychrypiał, po czym umarł. Zapanowała długa cisza, którą przerwał William Devers.
– Cóż, no więc tak. Wynoś się z mojego domu, Kieranie, i już nigdy tu nie wracaj. Ostrzegam cię. Zająłem się katolikami w Lisnaskea. Następne w kolejce może być Maguire's Ford. James Leslie chwycił młodego człowieka za koszulę na piersiach.
– A ja ostrzegam ciebie, Williamie Deversie, że jeśli ty albo ktoś z twoich podwładnych postawi choćby jedną nogę na ziemi należącej do mojej żony, zostaniesz stąd przepędzony bez żadnej łaski. Nie mogę zapobiec kłopotom, jakie możesz wywołać tutaj, ale nie zrobisz nic złego w Maguire's Ford. Uwierz mi, chłopcze, że nie chciałbyś mieć wroga w Jamesie Lesliem. Właśnie dotarła do mnie wiadomość od mojego kuzyna, króla Karola, że zaaprobował przekazanie posiadłości, należącej do mojej żony, moim dwóm synom, Adamowi i Duncanowi. Jesteś głupcem, jeśli wydaje ci się, że możesz obrabować moich chłopców z ich ziemi. Z radością użyłbym tego pretekstu do zabicia cię za to, co zrobiłeś pani Fitzgerald, jej dziewczynkom i swojemu własnemu ojcu. Jesteś odpowiedzialny za śmierć Shane'a Deversa. Jeśli spróbujesz zwalać winę na kogoś innego, dopilnuję, żeby świat poznał prawdę. Na razie nic nie powiem, ze względu na dobro twojego brata i dobre imię Deversów. Deversowie zawsze byli szanowani, więc nie obarczę całej twojej rodziny odpowiedzialnością za postępki jednego niegodziwca. Rozumiesz mnie, sir Williamie? – Rozluźnił chwyt na piersiach swojego przeciwnika i odepchnął go ze wstrętem. Trochę wystraszony William Devers przyjrzał się księciu chłodnym wzrokiem. Potem przesunął spojrzenie na starszego brata przyrodniego, ale twarz Kierana była pełna bólu po śmierci ojca. Ukląkł obok ciała, położył rękę na głowie ojca, a po policzkach popłynęły mu łzy. William pomyślał, że trzeba mu pozwolić opłakiwać starca. Potem pojedzie i szerokiej drogi! A teraz to on był panem Mallow Court. Ta świadomość przeszyła go miłym dreszczykiem.
Nagle jednak Kieran podniósł wzrok i spojrzał na niego. Jego wzrok pełen był gniewu i litości.
– Nie patrz tak na mnie! – wrzasnął William.
– Niech ci Bóg pomoże, Willu. Niech ci Bóg pomoże. Za żadne skarby nie chciałbym mieć na sumieniu tego grzechu.
– Wynoś się! – krzyknął sir William do przyrodniego brata. – Wynoś się, ty plugawy papistowski bastardzie! Kieran Devers oderwał się od ciała ojca i wymierzył cios w podbródek młodszego brata, powalając go na ziemię. Macocha wrzasnęła i podbiegła do syna.
– Postawię cię przed sądem, Kieranie Deversie – zagroziła.
– Bardzo proszę, madam, a wtedy opowiem sędziom prawdę o tym, co zaszło ubiegłej nocy w Lisnaskea. Jest dosyć waszych protestantów, targanych wyrzutami sumienia, którzy z radością zrzucą odpowiedzialność za popełnione tam straszliwe czyny na twojego syna. Will nigdy nie był szczególnie lubiany, ze względu na swoją arogancję wobec tych, których uważał za niższych od siebie. Władze mogą nie uwierzyć katolikom, choć podejrzewam, że uwierzyliby mnie, ale z pewnością zaufają świadectwu swoich protestanckich współbraci. Pamiętaj, pani, że twój ukochany synek w obecności swoich towarzyszy zgwałcił, a potem zamordował swoją czternastoletnią siostrę. Nie jest to zbyt ładny obrazek, zwłaszcza że Aine Fitzgerald była uważana za przyzwoitą dziewczynę. Wielu w tamtym tłumie miało córki w jej wieku. A teraz, madam, wybieram się do twojej wioski zabrać i pochować ciała moich przyrodnich sióstr i ich matki. Jeśli ty albo ten kundel, którego urodziłaś mojemu ojcu, spróbujecie mnie powstrzymać, zabiję was. Czy to jasne, madam? Willu? – Kieran kopnął młodszego brata obutą nogą. – Rozumiesz mnie, chłopcze? Sir William Devers jęknął cicho. – Doskonale – rzekł Kieran. Potem ukłonił się macosze. – Madam, będę na pogrzebie mojego ojca. Jeśli spróbujesz temu zapobiec, pożałujesz do końca życia. – Odwrócił się i opuścił komnatę. Odgłosy jego kroków na schodach odbijały się echem.
Sardoniczny uśmiech wykrzywił wargi Jamesa Leslie. To było nowe oblicze zięcia, którego dotąd nie znał. Kieran Devers był twardszy, niż myślał, a to dobrze wróżyło, bo przecież życie w Nowym Świecie nie jest łatwe. Wyciągnął rękę i pomógł Williamowi wstać. Potem on także skłonił się matce i synowi.
– Życzę miłego dnia, madam, życzę miłego dnia, sir Williamie – powiedział i wyszedł. Na dworze odnalazł czekającego na niego zięcia.
– Myślisz, że powiedzą ci, kiedy będzie pogrzeb, chłopcze? – zapytał.
– Będą się starali zachować to przede mną w tajemnicy, ale mam w domu sprzymierzeńców, którzy mnie poinformują – ponuro odpowiedział Kieran.
– Pojadę z tobą do Lisnaskea po ciała twoich sióstr i pani Fitzgerald – powiedział książę.
– Będę wdzięczny za towarzystwo i pomoc – padła odpowiedź. Gdy dotarli do wioski, wstrząsnął nimi widok zniszczeń. Domy spalone do cna, częściowo zwęglone, całkowicie zburzony kościół. Wszędzie roztaczał się zapach śmierci, a jednak ludzie już zaczynali się zabierać za odbudowę. Ocalałe rodziny katolickie zostały zamknięte w zagrodzie dla bydła. James Leslie był wstrząśnięty i nalegał, żeby ich natychmiast uwolniono.
– Co, u diabła, zamierzacie z nimi zrobić? – zapytał gniewnie.
– Sir William mówi, że trzeba ich zabić – odpowiedział wioskowy kowal, Robert Morgan. Książę spojrzał na zagrodę, w której znajdowały się głównie kobiety, dzieci i starcy.
– Otwórzcie tę przeklętą bramę, pozwólcie im zebrać resztki dobytku, które mogły ocaleć z pogromu, i opuścić bez przeszkód Lisnaskea. Czy naprawdę jesteście aż tak głupi, żeby sądzić, iż Pan Bóg uśmiecha się, widząc wasze gwałty i morderstwa?
– Ale to papiści, milordzie. Boga nie obchodzą papiści – argumentował kowal.
– A kto ci to powiedział? – rzucił z pogardą książę. – Na litość boską, człowieku, czcimy tego samego Boga, chociaż w różny sposób.
– Ich Bóg to bożek, milordzie, a nie nasz prawdziwy Bóg. Chyba pan to rozumie? James Leslie na chwilę przymknął oczy. Pomyślał ze znużeniem, że nie warto dyskutować z głupcami. Czy to się kiedykolwiek skończy?
– Natychmiast uwolnijcie te nieszczęsne istoty! – zagrzmiał. – Mam dużo większą władzę niż wasz przeklęty sir Will, i jeśli mnie natychmiast nie posłuchacie, spalę wszystko, co tu jeszcze pozostało! – Stojący za nim zbrojni patrzyli równie zdecydowanie na kowala i niewielką grupkę mężczyzn, którzy skupili się wokół niego.
Kowal rozważał, jak sprzeciwić się temu Szkotowi, ale ku jego przerażeniu książę odezwał się ponownie, a jego słowa zmroziły mu krew w żyłach.
– Człowieku, chcesz, żeby twoje córki spotkał ten sam straszliwy los, co biedną małą Aine Fitzgerald?
– Otwórzcie zagrodę i wypuśćcie ich. Niech wezmą, co do nich należy, i niech opuszczą Lisnaskea – powiedział Robert Morgan.
– I żadnego nękania – przestrzegł mieszkańców wioski James Leslie. – To są kobiety, malcy i ludzie starzy. Żyliście z nimi w pokoju, dopóki nie zaszczepiono w was uprzedzeń. Dzieliliście ze sobą szczęśliwe chwile, razem opłakiwaliście swoich zmarłych. Rodziliście dzieci i tańczyliście na swoich weselach. Pamiętajcie o tych chwilach, a nie o tym, co się stało minionej nocy. – Potem odwrócił się do swoich ludzi, sześciu z nich rozkazał pozostać i dopilnować oswobodzenia ocalałych katolików, sam zaś wraz z Kieranem i pozostałymi ruszył na poszukiwanie ciał zamordowanych. Dotarli do ślicznego ceglanego domu, gdzie ujrzeli wyrwane z zawiasów drzwi frontowe. Gdy weszli do środka, zaskoczyła ich obecność ojca Cullena Butlera. Duchowny wyjaśnił im, że ksiądz z Lisnaskea także został zamordowany ostatniej nocy, podobnie jak protestancki pastor. To właśnie śmierć ojca Brendana rozsierdziła katolików i skłoniła ich do zabójstw. Do tamtej chwili byli zbyt zajęci własną obroną, ale gdy zginął ich ksiądz, wybuchła w nich wściekłość.
– Ktoś musiał przyjść, pomodlić się nad tymi nieszczęsnymi kobietami – spokojnie powiedział Cullen Butler. – Nie będziecie mogli tu ich pochować. Cmentarz został zdewastowany. Nie możecie też pogrzebać ich w Maguire's Ford, bo ich groby za bardzo przypominałyby o straszliwej nienawiści pomiędzy protestantami a katolikami. Muszą spocząć w jakimś spokojnym zakątku, bezimiennie, ale bezpiecznie – rzekł ksiądz. – Sam poświęcę ziemię i powiem, co należy. Najlepiej, żeby zajęli się tym twoi ludzie, Jamesie Leslie, bo wówczas nikt nie będzie wiedział, gdzie została pochowana Molly Fitzgerald i jej córki. Po wyjeździe Kierana nie pozostanie nikt, kto by je opłakiwał. Kieran Devers patrzył na dwa ciała w saloniku. Ksiądz rozłączył oba ze śmiertelnego uścisku i położył je na podłodze. Na niebieskiej sukni Molly widniały ciemne plamy krwi. Nie widział rany Maeve, która została postrzelona w tył głowy.
– Gdzie jest Aine? – zapytał księdza.
– Tam, gdzie zostawił ją William Devers. Biddy zakryła ją, zanim wyszła – padła odpowiedź. Kieran bez słowa wspiął się po schodach i wszedł do pokoju, w którym leżała Aine Fitzgerald. Pozostali na dole usłyszeli jego gwałtowny szloch. Wszyscy wiedzieli, że Colleen i Aine były jego ulubionymi siostrami. Potem usłyszeli odgłosy kroków na dół i Kieran powrócił do saloniku, trzymając w objęciach dziewczynę owiniętą prześcieradłem, które narzuciła na nią Biddy.
– Will musi za to zapłacić – spokojnie oświadczył Kieran Devers.
– Tylko Bóg go osądzi. Teraz masz żonę, chłopcze, a przed sobą jasną przyszłość. Nie daj się uwięzić w irlandzkiej przeszłości. Nie narażaj swojej nieśmiertelnej duszy dla chwilowej zemsty – rzekł Cullen Butler.
– Możesz tego ode mnie żądać, patrząc na ciało tej niewinnej dziewczyny? Zgwałcił ją. Swoją własną siostrę. Ledwie wyszła z dzieciństwa i była czysta niczym wiosenny poranek. A potem ją zamordował. Jak mogę mu to wszystko wybaczyć? – spytał załamany Kieran.
– Musisz, przez wzgląd na swoją duszę – radził ksiądz. – Aine, Maeve i pani Fitzgerald są już bezpieczne w królestwie bożym, bo na pewno sposób, w jaki zginęły, oszczędził im czyśćca. Twój przyrodni brat splamił swoją duszę i odpowie za to, obiecuję ci, Kieranie. Nie obciążaj siebie, uzurpując prawo do ferowania boskich wyroków. Pomsta należy do mnie, powiedział Pan.
– Pochowajmy je – rzekł Kieran, ciągle trzymając na rękach Aine.
– Wezwij wóz – polecił książę jednemu ze swoich ludzi, a kiedy powóz został sprowadzony przed dom, położono na nim zwłoki, żeby je przewieźć na miejsce pochówku.
– Dajcie mi chwilę – poprosił Kieran, wchodząc na powrót do domu. Kiedy się ponownie pojawił, wyruszyli w drogę przez Lisnaskea, aby książę mógł sprawdzić, czy ocaleli katolicy zostali uwolnieni i czy pozwolono im bezpiecznie odejść. Gdy okazało się, że tak się stało, zbrojni księcia dołączyli do konduktu pogrzebowego. Protestanci z Lisnaskea stali po obu stronach jedynej drogi prowadzącej przez wieś i obserwowali ich. Niektórzy mieli ponure, kamienne oblicza, ale paru płakało. Jakiś młodziutki chłopak podbiegł do powozu, zajrzał do środka i na widok zmarłych kobiet wypowiedział tylko jedno słowo:
– Aine.
I oddalił się pospiesznie.
James Leslie zatrzymał procesję, spojrzał na zgromadzonych ludzi, wyciągnął rękę i rzekł:
– Do tego właśnie doprowadziła wasza nienawiść i nietolerancja. Mam nadzieję, że będziecie mogli z tym żyć.
Potem dał znak swoim ludziom i powóz znów ruszył. Za ich plecami ceglany dom Molly Fitzgerald stanął w płomieniach, bowiem Kieran podpalił go, aby ci, którzy ją zabili, nie dostali ani domu, ani rzeczy, będących jej własnością.
Gdy znaleźli się w połowie drogi do Maguire's Ford, w lesie, pośród dębów i jesionów, wykopali jeden duży grób i złożyli obok siebie matkę i córki. Grób został starannie zasypany i zamaskowany dywanem mchu i zeschniętych liści. Przed złożeniem ciał ksiądz poświęcił ziemię, po czym cichym, miękkim głosem odprawił po łacinie mszę żałobną. Kieran modlił się razem z nim. James Leslie ciekaw był, jak głęboko zięć wziął sobie do serca słowa księdza o zemście. Nie mógł spuścić z oczu Kierana, bo nie chciał, aby jego córka była nieszczęśliwą wdową. Doszedł do wniosku, że Ulster jest koszmarnym miejscem. Jedna zbrodnia prowadziła do następnej, ta do kolejnej. Nie było miejsca na żaden kompromis.
Tuż po zachodzie słońca książę i jego towarzysze wrócili do zamku Erne Rock. Biddy drzemała przy kominku, przy którym siedziała też Jasmine z córką. Gdy weszli, Fortune zerwała się na równe nogi.
– Sir Shane? Nic mu się nie stało? Na miły Bóg, Kieranie, ale jesteś blady. – Podbiegła do męża i objęła go.
– Pochowaliśmy Molly i dziewczęta – odezwał się.
– A twój tato?
– Nie żyje. Will go zabił – odpowiedział Kieran. Wstrząśnięta Jasmine gwałtownie wciągnęła powietrze.
– To diabeł – mruknęła Biddy, budząc się nagle. – Sczeźnie w piekle za swoją podłość, i wydaje mi się, że już niedługo.
– Znaleźliśmy sir Shane'a uwięzionego we własnym domu – poinformował żonę i córkę książę. – Uwolniliśmy go, ale wtedy zjawił się William. – James Leslie opowiedział dokładnie o całym zdarzeniu.
Fortune wybuchnęła płaczem i przywarła do męża. Oczy Jasmine zwilgotniały. Przyłożyła ręce do brzucha i powiedziała:
– To straszne. Dzięki Bogu Fortune nie poślubiła tego człowieka. Bez wątpienia jest szalony.
Za oknami zapadła noc. Do zebranych w głównej sali dołączył wyraźnie przejęty Rory Maguire.
– Wśród tutejszych protestantów znajdą się gorące głowy. Wraz z naszym zacnym pastorem robiliśmy wszystko, żeby zachować we wsi spokój. Wydaje mi się, że paru młodszych mężczyzn z Lisnaskea przeniknęło do Maguire's Ford, próbując napuścić jednych mieszkańców wioski na drugich – powiedział.
– Przecież nasi protestanci nie mogą być tacy głupi jak ich bracia w Lisnaskea. Kiedy byli bezdomni, daliśmy im tutaj schronienie, chociaż Anglicy nalegali, żeby wracali do Holandii, gdy ich statek „Speedwell” zaczął przeciekać na Morzu Irlandzkim. Jest im tutaj o wiele wygodniej niż w kolonii w Plymouth. Musimy zachować pokój w Maguire's Ford! Nie pozwolę, żeby ludzka nietolerancja zniszczyła dziedzictwo moich synów! – powiedziała Jasmine. Rory spojrzał na nią i na córkę, do której nie mógł się przyznać. Te same przesądy, które wywołały masakrę i tragedię w Lisnaskea, zmuszały Fortune i Kierana do opuszczenia Ulsteru. Na stare lata będzie równie samotny, jak przez całe dotychczasowe życie. Nigdy nie zazna radości patrzenia na dorastanie wnucząt, nawet gdyby nie wiedziały, kim naprawdę dla nich jest.
– Katolicy nie są lepsi, ale przysięgam, że dopilnuję, aby panował tu spokój, milady Jasmine – obiecał gorąco.
– Oboje o to zadbamy, Rory – odpowiedziała. – Nikomu nie pozwolimy zniszczyć tego, co tu zbudowaliśmy przez te wszystkie lata. Cullen, porozmawiasz jeszcze ze swoimi wiernymi?
– Naturalnie, kuzynko – odparł ksiądz. Przez następnych parę dni panował niemal idylliczny spokój. Księżna Glenkirk osobiście ogłosiła swoją wolę w obu kościołach Maguire's Ford.
– Jeśli nie potraficie żyć w pokoju z waszymi sąsiadami, jak dawniej – oświadczyła poddanym – musicie stąd odejść. Nie pozwolę na to, co się stało w Lisnaskea. W imię czego zginęli dobrzy ludzie, katolicy i protestanci.
Przyjaciele, wszyscy czcimy tego samego Boga. Naprawdę wierzycie w to, że nasz Bóg wybaczy gwałty i zbrodnie popełnione na tych, którzy mają odmienne poglądy? Czy Biblia nie naucza miłości i pokoju? Czy piąte przykazanie nie brzmi: nie zabijaj? To przykazanie nie mówi, że nie wolno zabijać, ale z wyjątkiem…
Sir Shane został pochowany bez żadnych incydentów. Colleen Kelly i jej mąż stali niczym bufor pomiędzy lady Jane, Williamem i Emily Annę a Kieranem, Fortune i państwem Leslie. Colleen jasno oświadczyła swojemu przyrodniemu bratu, że nigdy nie wybaczy mu tego, co uczynił ich ojcu i Fitzgeraldom.
– Zawsze byłaś taka jak oni. Ty i twoja rodzina nie jesteście więcej mile widziani w Mallow Court – parsknął sir William.
– Jesteś beznadziejny, Williamie – odpowiedziała spokojnie.
Pokój w Maguire's Ford utrzymał się, pomimo codziennie rozpuszczanych plotek i wysiłków prowokatorów obu wyznań, aby wywołać problemy. Ludzie ocaleli z Lisnaskea, którzy mieli rodziny w Maguire's Ford, przybyli błagając krewnych o schronienie i zostali przygarnięci. Zaniepokoiło to niektórych protestantów, obawiających się, iż przybyli mogą chcieć się mścić na wszystkich niekatolikach.
Kieran Devers, któremu zakiełkował pomysł, w jaki sposób rozwiązać choćby część tych problemów, przeprowadził rozmowę z ojcem Cullenem.
– Książę powiedział mi, że byłoby znacznie lepiej, gdybym wyruszy! na wyprawę lorda Calverta, mając własny statek i kolonistów, którzy po dotarciu na miejsce pomogliby zbudować kolonię. Ponieważ ma to być kolonia głównie dla katolików, czemu nie miałbym zabrać ze sobą na statek kobiet i mężczyzn z Irlandii? Fortune w pełni się z nim zgadzała.
– Mam dwa własne statki, które pływają na szlakach handlowych – powiedziała mu. – Jest cudowna, stara, ale całkiem solidna jednostka, „Róża Cardiffu”, która wiele lat temu przywiozła mamę z Indii. Niedługo wyruszy w rejs powrotny z Indii Wschodnich. Na Morzu Śródziemnym mam drugi, nowszy statek „Highlander”. Wiosną będzie wracać do Anglii. – Odwróciła się do ojczyma. – Czy moglibyśmy wyposażyć oba te statki, tato, i popłynąć nimi do Nowego Świata?
– Kupię własny statek – zaprotestował Kieran.
– Nie bądź głupi – skarciła go żona. – Twoje pieniądze będą nam potrzebne na wyekwipowanie statków. Jeśli to ci poprawi samopoczucie, możesz mi zapłacić za ich wypożyczenie.
– Bardzo rozsądne rozwiązanie – powiedział książę swojemu zięciowi. – Wiem, że i „Highlander” i „Róża Cardiffu” są dobrze utrzymane nad powierzchnią i poniżej linii zanurzenia. Kupując nieznany statek nigdy tego nie wiesz, chyba że przed zakupem wyciągniesz statek z wody, żeby go sprawdzić, zaś zgoda właściciela na takie działania jest mocno wątpliwa ze względu na koszty.
– A „Róża Cardiffu” ma najpiękniejszą kabinę, w której możemy podróżować – mruknęła Fortune, patrząc na Kierana oczami wypełnionymi miłością.
James Leslie parsknął śmiechem. Pomyślał, że jego pasierbica jest niezwykle podobna do swojej matki, chociaż sama o tym nie wie.
– Z przykrością muszę ci zepsuć tę romantyczną wizję, skarbie. Niewiele kobiet będzie mogło popłynąć z wyprawą lorda Calverta, dopóki nie zostanie znalezione miejsce na założenie kolonii i nie staną pierwsze domy – powiedział.
– To niedorzeczne! – zawołała Fortune.
– Tym niemniej tak pewnie będzie – odpowiedział książę. – Obawiam się, że nie masz wyboru.
– Więc nie popłyniemy – zdecydowanie odparła Fortune.
– A gdzie będziecie mieszkać?
– Kupimy dom w pobliżu Cadby albo Queen's Malvern, a może koło Oxton, żebym mieszkała bliżej mojej siostry Indii – oświadczyła, całkowicie przekonana o swojej racji.
– Ze swoim mężem, który jest irlandzkim katolikiem? Twarz Fortune posmutniała.
– Ojej – powiedziała, nagle uświadamiając sobie, jak głupio musiały zabrzmieć jej słowa. – Purytanie w Anglii mają dokładnie taki sam stosunek do katolików jak protestanci w Ulsterze, prawda? – myślała na glos, nie oczekując odpowiedzi na swoje pytanie. – Możemy wyjechać do Francji lub do Hiszpanii – zaproponowała.
– Gdzie byłabyś tak samo dyskryminowana jak ja w krajach protestanckich, moja droga żono – zauważył Kieran. – Nie ma na to rady, Fortune. Skoro mamy żyć razem, bezpiecznie i w pokoju, musimy wyruszyć do Nowego Świata. Jeśli lord Calvert przyjmie mnie na wyprawę, może będę musiał wyruszyć sam, dopóki kolonia nie będzie bezpiecznym miejscem dla kobiet. Zanim Fortune zdążyła zaprotestować, do sali wszedł Adali.
– Ojciec Cullen właśnie przysłał wiadomość, że od strony Lisnaskea zbliża się spora grupa konnych, milordzie. Pomyślałem, że powinien pan o tym wiedzieć. Wszystko jest przygotowane.
– Co jest przygotowane? – zapytała Jasmine męża.
– Wszystko do obrony wioski i zamku – odpowiedział książę. – Nie możemy pozwolić, żeby motłoch z Lisnaskea zniszczył Maguire's Ford tak, jak zniszczył własne gniazdo. Muszę dołączyć do innych. – Wstał z fotela.
– Do jakich innych? – żądała wyjaśnień Jasmine, z trudem dźwigając się na opuchnięte nogi. – Idę z tobą, Jemmie. W końcu te ziemie nadal jeszcze należą do mnie i chyba powinnam się pokazać. Chciał się z nią spierać, ale wiedział, że miała rację. Pomyślał też, uśmiechając się pod nosem, że bez względu na to, co powie, i tak jej nie przekona.
– Chodźmy więc, madam – rzekł.
– My też idziemy – oświadczyła Fortune. Książę Glenkirk wybuchnął śmiechem i bez słowa ruszył przodem. Miejscem spotkania był rynek Maguire's Ford, na którego środku stał wysoki, celtycki krzyż z kamienia. Czekali tam na nich wielebny pan Steen, ojciec Cullen i wioskowi przywódcy zarówno katolików, jak i protestantów. Domy dookoła były pozamykane i zabarykadowane. Żaden pies ani żaden kot nie błąkał się tego dnia po ulicy. Szare niebo nad ich głowami zaciągnięte było chmurami ciężkimi od jesiennej burzy. Tylko na horyzoncie spod chmur przebijały czerwone i złote błyski zachodzącego słońca. Było bezwietrznie. Nie odezwał się żaden ptak. Poza szmerem tłumu, narastającym w miarę jak się do niego zbliżali, panowała absolutna cisza.
Obcy wjechali do Maguire's Ford prowadzeni przez Williama Deversa na pięknym gniadoszu. Mieli pałki, a twarze mężczyzn za sir Williamem były kamienne, bez śladu litości. Na widok komitetu powitalnego zatrzymali się. Ich przywódca powoli podprowadził konia bliżej i zatrzymał się tuż przed księciem i jego żoną. Spoglądał na nich z góry.
– Jeśli przybywacie w pokoju, jesteście tu mile widziani, sir Williamie. Jeśli zaś nie, to proszę, żebyście odjechali – odezwała się Jasmine. Demonstracyjnie ignorując ją, zwrócił się do Jamesa Lesliego.
– Masz w zwyczaju, milordzie, pozwalać kobiecie zabierać głos za ciebie? James Leslie roześmiał się szyderczo do młodego człowieka.
– Maguire's Ford i zamek należą do mojej żony, sir Williamie. Nie mogę mówić za nią, podobnie jak ona nie wypowiada się w sprawach dotyczących moich włości. Moja żona zadała ci pytanie, sir. Bądź na tyle uprzejmy, żeby na nie odpowiedzieć, jeśli nie chcesz zlekceważyć podstawowych zasad wpajanych ci przez matkę. William Devers zaczerwienił się. Robiono z niego głupca w obecności jego własnych ludzi, a to mu się wcale nie podobało. Słyszał za plecami nieprzyjemny chichot, ale miał za dużo dumy, żeby się odwrócić.
– Przyjechaliśmy po waszych katolików. Dajcie nam ich, a oczyścimy Maguire's Ford z papistów i odjedziemy w spokoju – powiedział.
– Wynoś się z mojej ziemi i zabierz ze sobą swoich zbirów – odezwała się księżna Glenkirk, zimnym, obojętnym głosem. – Czy przypominam ci Piłata, który zdradziłby niewinnych ludzi i wydał ich w ręce twojego motłochu? – Zrobiła krok do przodu, zmuszając jego wierzchowca do cofnięcia się. – Jak śmiesz przyjeżdżać tutaj, próbując wywołać kłopoty? Protestanci i katolicy od lat żyją w Maguire's Ford w pokoju. Katolicy przyjęli protestantów dziesięć lat temu, kiedy ci nie mieli gdzie się podziać. Wybudowali dla nich kościół i wszyscy żyli w harmonii. Musisz być bezmiernie zarozumiały, Williamie Deversie, skoro uważasz, że masz boskie przyzwolenie, by przybywać tutaj, mordować i wprowadzać zamęt w wigilię Wszystkich Świętych. Wydaje mi się, że nie jesteś wyznawcą Boga, lecz szatana. Odejdź, zanim poszczuję was psami!
– Madam, będę miał to, po co tu przyjechałem – odpowiedział z uporem. – Przeszukajcie domy i przyprowadźcie katolików – polecił.
Nagle zapalona strzała wystrzeliła do góry, w ciemniejące niebo nad wioską, a dzwony kościołów zaczęły bić jak oszalałe. Bramy obu świątyń na przeciwległych krańcach wioski otworzyły się i zaczęła się z nich wylewać ludność Maguire's Ford, otaczając przybyszów z Lisnaskea. Wszyscy byli uzbrojeni, poczynając od garłaczy i kos, na patelniach i żeliwnych garnkach kończąc.
– Nasi ludzie nie dadzą się zwrócić przeciwko sobie nawzajem – oświadczyła Jasmine sir Williamowi. – Wszyscy czcimy tego samego Boga.
– Posłuchajcie mnie! Mieszkańcy Maguire's Ford, jak możecie żyć w tym samym miejscu, co ci brudni papiści? Oczyściliśmy Lisnaskea z takich jak oni. Pomóżcie mi uczynić to samo tutaj! Przyłączcie się do nas! – zawołał jej przeciwnik z końskiego grzbietu.
W imieniu protestantów głos zabrał pastor Steen.
– Nie przyłączymy się do ciebie, Williamie Deversie. Wracaj do domu!
– Dołączyłeś do wyklętych, Samuelu Steenie? – zapytał sir William. Protestancki duchowny roześmiał się głośno.
– Nie uzurpuj sobie prawa do osądzania mnie. Złamałeś niejedno boskie przykazanie. Nie zabijaj! Nie pożądaj żony bliźniego swego ani jego dóbr! Czcij ojca swego i matkę swoją! Nie jesteś prawdziwym przywódcą. Jesteś awanturnikiem i bigotem. Wynoś się stąd! William Devers gwałtownie spiął konia, który zaskoczony ruszył do przodu, przewracając Jasmine i wielebnego Steena na ziemię. Mieszkańcy Maguire's Ford krzyknęli wstrząśnięci. Niespodziewanie dla wszystkich rozległ się pojedynczy strzał. Sir William, z bezbrzeżnym zdumieniem w oczach, pochyli! się do przodu i spad! z konia na ziemię.
– Zastrzelili sir Williama! Musimy go pomścić! – podniósł się krzyk wśród przybyszy z Lisnaskea.
– Nie, to nie mieszkańcy Maguire's Ford go zabili. Ja to zrobiłem – rozległ się głos spomiędzy tłumu ludzi z Lisnaskea, którzy rozstąpili się zdziwieni, przepuszczając do przodu młodego chłopaka.
– To Bruce Morgan, syn kowala – rozległ się okrzyk. Wielebny Samuel Steen podniósł się z ziemi, a książę pomagał wstać żonie.
– Dlaczego, chłopcze? Bruce, czemu zabiłeś sir Williama? – zapytał protestancki duchowny. Łagodnie zabrał chłopcu stary pistolet, zdumiony, że taki rupieć w ogóle wystrzelił, i to tak zabójczo celnie.
– To za Aine – padła miażdżąca odpowiedź. – Za Aine i za to, co jej zrobił. Słyszałem, ale nie mogłem uwierzyć, więc kiedy wszyscy starali się uratować ludzi w kościele, zakradłem się do domu. Zobaczyłem, co zrobił mojej dziewczynie. Bo pewnego dnia mieliśmy się pobrać. Kochałem ją.
– Sądzisz, że pozwoliłbym ci poślubić jakąś przeklętą katolicką dziewuchę, córkę dziwki, bez ojca? – zapytał go ojciec, kowal Robert Morgan, gniewnie przepychając się do przodu. – I zobacz, co narobiłeś, głupcze! Zabiłeś naszego przywódcę. Nie jesteś już moim synem!
– Sir William był złym człowiekiem, tato – odpowiedział Bruce Morgan, prostując się na całą wysokość i nagle wszyscy spostrzegli, że chłopiec jest już niemal mężczyzną. – Wydaje ci się, że powstrzymałbyś mnie przed ożenieniem się z Aine? Nigdy nie zależało mi na jej wierze, tato. Zależało mi na niej!
– Tfu! – splunął jego ojciec. – Powieszę cię osobiście, żeby mojego nazwiska nie obciążało to, co tu zrobiłeś. Z ziemi, tuż obok nich, rozległ się wyraźny jęk i wielebny Steen krzyknął:
– Sir William żyje! Jest ranny, ale żywy. Gdy inni byli zajęci, Kieran Devers spokojnie dotknął ramienia młodego Morgana.
– Idź do zamku, chłopcze – powiedział. – Nie chcę, żebyś wisiał. Spiesz się, bo zaraz sobie o tobie przypomną. Sir William nie okaże w tej sprawie wielko duszności. Idź już!
Z uśmiechem na ustach obserwował, jak chłopiec stosuje się do jego polecenia.
– Poszukajcie czegoś, co można by było użyć jako nosze – poleciła księżna Glenkirk, gdy wreszcie stanęła na nogach. – Nie przyjmę tego człowieka pod swój dach, ale może, wielebny Steenie, wezwie pan medyka i udzieli schronienia sir Williamowi, dopóki nie będzie mógł wyruszyć w drogę. – Patrzyła na tłum przed sobą, starając się stać prosto, ale nie była w stanie lekceważyć przeszywającego ją bólu. Spokojnie, jeszcze tylko chwila. – Mieszkańcy Lisnaskea, czy jest pośród was ktoś, kto widział, że Bruce Morgan oddał strzał, który zranił sir Williama? Jeśli nie, błagam was, zachowajcie milczenie dla dobra jego ojca. Nie zobaczycie więcej chłopca, który wyjedzie z Ulsteru, zanim jeszcze sir William i jego rodzina przestaną się zastanawiać, kto strzelał. Bruce Morgan to jeszcze dzieciak, który kochał młodą dziewczynę, zgwałconą, a potem zamordowaną przez sir Williama. W głębi duszy wiecie, że to, co William Devers uczynił Aine Fitzgerald, było podłą niegodziwością i grzechem. Nie dodawajcie swoich grzechów do występków sir Williama. Wracajcie do Lisnaskea. Nie pozwolę, żebyście spustoszyli Maguire's Ford. – Stała, wpatrując się w tłum, dopóki mężczyźni nie odwrócili się powoli i nie zaczęli się wycofywać, oświetlając sobie drogę pochodniami. Jasmine Leslie stęknęła głośno i opadła na kolana.
– Twoje dziecko pojawi się wcześniej, Jemmie – rzuciła przez zaciśnięte zęby.
– Mamo! – Fortune podbiegła do matki. James Leslie nie czeka! na pomoc. Odepchnął na bok pasierbicę, wziął żonę na ręce i poniósł ją do zamku przez wieś. Na jego widok Biddy zawołała:
– Milordzie, masz stół porodowy?
Nadbiegła Rohana.
– Zajmę się moją panią – powiedziała. – Byłam przy niej od dnia jej narodzin.
– Niech Biddy zajmie się niemowlęciem po porodzie – powiedziała Jasmine, nie chcąc, żeby staruszka poczuła się dotknięta przez Rohanę. – Może też ci pomóc teraz, bo ma duże doświadczenie. – Jęknęła. – To dziecko zdecydowało już, że chce się urodzić i nie zamierza na nikogo czekać! Nie tak jak ty, Fortune. Ty czekałaś w nieskończoność, a potem trzeba cię było obrócić we właściwą stronę, żebyś mogła wyjść na świat. Och! Czuję główkę! Wychodzi! James Leslie dokładnie wiedział, co robić. Położył żonę na stole i przytrzymał ją za ramiona, żeby kobiety mogły jej pomóc. Nie było czasu na dusery. Jasmine stękała. Nigdy nie miała tak szybkiego porodu, wyraźnie czuła główkę dziecka.
– Rohano.
Pokojówka podwinęła spódnicę Jasmine i zajrzała pomiędzy nogi swojej pani.
– Ma pani rację, jest główka. Nigdy jeszcze nie widziałam tak szybko rodzącego się dziecka, księżniczko! Och!
Rohana złapała dziecko, gdy wyślizgiwało się z ciała matki. Maleństwo niemal natychmiast zaczęło płakać, wymachując małymi rączkami w proteście przeciwko tak brutalnemu wypchnięciu z ciemnego, ciepłego, bezpiecznego raju.
– Co to jest? – zapytała Jasmine.
– Dziewczynka! Śliczna mała złośnica! – zachwycał się James Leslie.
– Cóż, Jemmie, sam chciałeś kolejnej córki, żeby ją rozpieszczać, i niech cię, dopiąłeś swego – rzekła ze śmiechem jego żona. Fortune przyglądała się krótkiej akcji porodowej i była świadkiem narodzin swojej nowej siostry przyrodniej. Zafascynowana zapytała matkę:
– Czy zawsze tak szybko się rodzą, mamo?
Jasmine roześmiała się cicho.
– Nie, skarbie, nie wszystkie przychodzą na świat tak sprawnie. Sądzę, że mój upadek spowodował wcześniejszy poród, chociaż sądząc po głosie, to dziecko jest silne.
– Świetna dziewczynka – powiedziała Biddy, oddając umyte dziecko w powijakach w ramiona matki. – Urodzona na Wszystkich Świętych.
– Jak ją nazwiemy? – zapytał żonę James Leslie. Jasmine zastanawiała się przez dłuższą chwilę, po czym odpowiedziała:
– Autumn *, bo urodziła się na jesieni i w jesieni mojego życia. – Nagle zauważyła na stoliku misę z późnymi różami. – Autumn Rosę Leslie – zdecydowała. – Nasza córka będzie nosić imiona Autumn Rosę.
<a l:href="#_ftnref1">*</a> (ang.) jesień.