143309.fb2
Nigdy nie powiesz – nie martw się, możemy patrzeć jak rosną.
Nigdy nie przytulę się w nocy do twojego brzucha…
Nigdy nie usłyszę, jak łamie ci się głos, kiedy kochasz się ze mną i mówisz: oddychaj, oddychaj proszę.
Nigdy nie powiesz – Boże. jak to dobrze, że ja ciebie mam.
Nigdy nie powiesz – to wszystko celowo, żebyśmy wiedzieli, co jest ważne.
Nigdy nie wybaczysz.
Nigdy ja nie będę mogła wybaczyć.
I widzisz, co narobiłeś? Leżysz tam i ja nie wiem, czy mam gdzieś zadzwonić… czy poczekać… aż będzie za późno… Nie wiem. co mam robić.
Nie wiem…
Boże, byłoby tak. gdybyś był w tej kuchni. Boże. człowieku, przecież mogłeś być w tej kuchni…
Za małej na nas dwoje… I co?…
– kochanie pomogę ci,
– unikasz mnie, kochanie.
– tak mało czasu spędzamy razem, kochanie, – gdzie ta obieraczka, kochanie.
– trzeba wytrzymać, kochanie.
– dlaczego w tym domu nic nie można znaleźć, kochanie.
– możemy patrzeć jak rosną, kochanie. – ona była jak piwo. kochanie.
– dlaczego w innych domach, kochanie. – dlaczego ty w tym domu. kochanie.
– jesteś dla mnie najważniejsza, kochanie. – dlaczego smażysz, kochanie.
– to szkodliwe, kochanie.
– wszystko, co nas naprawdę formuje, to cierpienie, kochanie.
– dlaczego marchewka, kochanie,
– nie martw się, grunt, że my wiemy, co jest najważniejsze, kochanie.
– dlaczego kroisz tym nożem, kochanie, – od tego jest obieraczka. kochanie.
– gdzie ta obieraczka, kochanie, – ta z białą, rączką, kochanie?
To nie może tak być.
Deska do krojenia za mała na nas dwoje i kosz do śmieci za mały.
Szafki za małe i szafa za mała. Kuchnia za mała i pokoje za małe. Dom za mały i ogród za mały…
Leżałbyś tam teraz, na tej terakocie, co razem… Nie, nie mieścimy się już.
Żadnych psów, ani kotów, wszystko uprzątnięte.
No to mogę już iść.
marzec – lipiec 1996 r.