171012.fb2
– Bonifacy? – zdziwił się dziadek. – Skąd? Nie żaden Bonifacy, tylko Szymon.
– I czy pan Fajksat ma telefon – dodał szybko Pawełek.
– Nie wiem, czy Fajksat ma telefon, ja do niego nie dzwonię. Jeśli ma, to zastrzeżony – odparł z niechęcią dziadek i nagle oderwał się od katalogu. – Zaraz, chwileczkę… Skąd wy macie takie znajomości? Co to ma znaczyć?
– Wcale nie mamy żadnych znajomości… – zaczął z urazą Pawełek, ale Janeczka mu przerwała.
– Dziadku, dlaczego typ drugi? Powiedziałeś, że typ drugi?
Dziadek natychmiast zapomniał o znajomościach.
– Dlatego, że ma taki napis… Popatrz sama przez lupę. Typ pierwszy w napisie ZEITUNG ma skrzywione I, typ drugi ma proste.
– Tak. Rzeczywiście. Widzę. Niebieski, zero sześćdziesiąt kr. Korony?
– Korony, oczywiście. To znaczy sześćdziesiąt grajcarów.
Pawełek doskonale rozumiał, jaką politykę uprawia jego siostra.
– Zapomniałem, dlaczego ich jest tak mało – powiedział z zakłopotaniem. – Bo w ogóle, to zdaje się, że były pospolite?
– Ponieważ zaklejano nimi opaski na gazety – wyjaśnił dziadek. – Jak sama nazwa wskazuje, były to znaczki specjalne do wysyłania gazet. Żeby rozłożyć gazetę, rozdzierano opaskę, a najłatwiej się rozdzierała akurat na znaczku. Zbieractwo nie było jeszcze wtedy zbyt rozpowszechnione, nikt się nie przejmował zużytym znaczkiem. Jeżeli jakieś ocalały, to tylko dlatego, że nikt nie czytał tej gazety, zostawała złożona tak jak przyszła z poczty, albo przypadkiem opaska rozdarła się inaczej. Wyjątkowo mogło się zdarzyć, że ktoś ostrożnie zdjął tę opaskę z adresem i zadbał o znaczek, i z pewnością były takie wypadki, skoro w ogóle jakieś znaczki zachowały się do tej pory. Przy otwieraniu listu znaczek łatwo może zostać ominięty i nie uszkodzony, przy rozszarpywaniu opaski musi się zniszczyć i w ten sposób większość z nich przepadła.
– Ten jest w porządku – oceniła Janeczka, oglądając znaczek przez lupę.
Pawełek odebrał jej lupę i przyjrzał się napisowi z prostym I.
– Tak – przyświadczył dziadek. – Ten akurat został bardzo starannie odklejony, nie ma żadnych uszkodzeń. Piękny egzemplarz! Sprawdzę go później dokładnie…
– Dlaczego pan Miedzianko to jest nieodpowiednia znajomość? – spytała Janeczka z grzecznym zainteresowaniem.
– Miedzianko to jest hochsztapler – odparł dziadek gniewnie. – Nie ma afery, w którą by nie był wplątany, przeważnie sam je powoduje! Uczestniczy… Zaraz, a skąd w ogóle o nim wiecie?
– Dziadku, a czyste? – zaciekawił się z naciskiem Pawełek. – Tych czystych dużo zostało?
Dziadek znów z łatwością dał się zepchnąć z tematu.
– Prawie dwa razy mniej niż używanych. Ale znane są nawet całe bloki, sześć sztuk razem, w jednym kawałku. Z tym, że jest tego niewiele, ja osobiście wiem o trzech. To już ogromny skarb.
– No dobrze, a czy pan Fajksat to też hochsztapler?
– Owszem, ale innego rodzaju. Podejrzana postać, w zasadzie zwyczajny oszust, aleja mam obawy… Dzieci, co to znaczy? Dlaczego wy mnie o tych ludzi pytacie? Co macie z nimi wspólnego?
– Nic – zapewniła Janeczka. – My chcemy wiedzieć, czy te nasze znaczki powinno się zostawić razem z kopertą, czy może lepiej wyciąć. I czy odkleić, czy zostawić razem ze stemplem?
Tym razem dziadek nie pozwolił się skołować. Odsunął fotel od biurka, żeby go nic nie rozpraszało i uważnie przyjrzał się swoim wnukom.
– Moi drodzy, ja jeszcze nie mam aż takiej sklerozy. Nie podoba mi się wasze zainteresowanie takimi ludźmi jak Miedzianko i Fajksat. Chciałbym wiedzieć, jak się z nimi zetknęliście i dlaczego. Proszę o uczciwą odpowiedź.
– Wcale się nie zetknęliśmy – odparł energicznie Pawełek. – Nie widzieliśmy ich w ogóle na oczy.
– Przecież mnie o nich pytacie!
– Toteż właśnie – wytknęła Janeczka. – Pytamy, bo nic nie wiemy. Ale słyszeliśmy o nich.
– Co i od kogo?
– Nic. Że w ogóle istnieją i podobno zajmują się znaczkami. Każdy oddzielnie.
– To znaczy, nie wiemy, czy zajmują się oddzielnie, tylko słyszeliśmy oddzielnie – uściślił Pawełek.
– I będzie dobrze, jeżeli na tym poprzestaniecie…
– Dlaczego? – oburzyła się Janeczka. – Jeśli jest coś podejrzanego, my to chcemy zbadać. Możliwe, że wykryjemy jakąś tajemnicę i będzie z tego pożytek. Ze wszystkich naszych odkryć zawsze jest pożytek i bardzo dobrze wiesz, że nam na to pozwalają!
– Wasi rodzice… – zaczął dziadek dość gwałtownie.
– Nie będziesz przecież szkalował rodziców w obliczu ich własnych dzieci! – przerwał Pawełek ze zgorszeniem i naganą. – To jest niepedagogicznie.
Dziadka omal nie zatchnęło. Zreflektował się.
– Chciałem powiedzieć, że wasi rodzice… To jest… Podziwiam ich lekkomy… to znaczy, chciałem powiedzieć, ich odwagę…
– Dziadku, my się na nic nie narażamy – zakomunikowała dobitnie Janeczka. – Obiecaliśmy im uroczyście, że się na nic nie będziemy narażać i dotrzymujemy obietnicy. Już mamy wprawę.
– I w ogóle nie uważasz chyba, że jesteśmy niedorozwinięci – wytknął z wielką urazą Pawełek. – Już nie mówię, że przecież ten Miedzianko nie czai się na schodach z siekierką, nie?
– A nawet gdyby, to niech się czai do skończenia świata – dołożyła Janeczka. – Nas to nic nie obchodzi, my rozwiązujemy tajemnice za pomocą dedukcji.
Dziadek nieco ochłonął. Odrobinę przesunął fotel w stronę biurka.
– Za pomocą dedukcji, mówicie… No cóż, to byłoby nie najgorzej… Ale to są na ogół sprawy dość nieprzyjemne, powiedziałbym nawet obrzydliwe…
– Młodzież powinna być od dzieciństwa przystosowywana do rzeczywistości – ogłosił Pawełek w przestrzeń.
– No dobrze… Może i macie trochę racji… Ale nie mówcie babci!
– No coś ty?!
Dziadek nad ogromną popielniczką wytrząsnął popiół z fajki i zaczął napychać ją na nowo.
– To są dwie różne sprawy – rzekł po chwili milczenia, wciąż jeszcze z lekkim oporem. – Sami rozumiecie, że w każdym zawodzie i w każdej dziedzinie może się przytrafić jakaś parszywa owca. Filatelistyka nie stanowi wyjątku. Miedzianko prawdopodobnie ma jakiś kontakt z drukarnią i zdarza się, że ktoś dla niego wynosi błędnie wydrukowane arkusze, które powinno się zniszczyć. Nie robi tego jawnie, szczegóły nie są mi znane, ktoś inny się tym zajmuje i niczego mu, jak dotąd, nie udowodniono, ale co się wie, to się wie. Istnieje przypuszczenie, że brał udział w kilku fałszerstwach. W dodatku ktoś fałszuje pieczątki ekspertów i podejrzewam, że Miedzianko ma z nim kontakt. Orientujecie się chyba, że rzadki błędnodruk z pieczątką eksperta jest inaczej traktowany i ma większą wartość… Nie mam pojęcia, kto to robi. Bardzo to wszystko mgliste i niepewne, ale że on nie jest w porządku, nikt nie ma wątpliwości. To jedna sprawa. Natomiast Fajksat…
Dziadek przerwał na chwilę i zaczął zapalać fajkę. Janeczka przysunęła sobie krzesło i usiadła obok biurka, z brodą opartą na zwiniętych pięściach. Pawełek wcisnął się w kąt pomiędzy regałami i przysiadł na małych, przenośnych schodkach. Dziadek zgasił zapałkę i pyknął fajką.
– Natomiast Fajksat – podjął – to jest zupełnie co innego. Fajksat niepokoi mnie osobiście.