171592.fb2
Szeryf Bertha Farrow zmarszczyła brwi, patrząc ponad ramieniem George'a Volkera.
– Nienawidzę tych urządzeń – powiedziała.
– Nie powinnaś – odparł Volker, wprawnie stukając w klawiaturę. – Komputer to nasz przyjaciel.
– I co teraz robi ten twój przyjaciel?
– Skanuje odciski palców naszej nieznajomej.
– Skanuje?
– Jak wyjaśnić to komuś, kto cierpi na technofobię? Volker spojrzał na Berthę i potarł brodę.
– To jak połączenie kserokopiarki i faksu. Robi kopię odcisków palców i przesyła je pocztą elektroniczną do CJIS w Wirginii Zachodniej.
CJIS to skrót od Criminal Justice Information Services. Teraz, kiedy wszystkie wydziały policji miały dostęp do sieci – nawet te w takich kompletnie zakazanych dziurach jak ich mieścina – odciski palców można było przesyłać przez Internet do identyfikacji. Jeśli dane linie papilarne znajdują się w olbrzymiej bazie danych National Crime Information Center, w mgnieniu oka poznają tożsamość zmarłej.
– Myślałam, że CJIS znajduje się w Waszyngtonie powiedziała Bertha.
– Już nie. Senator Byrd kazał je przenieść.
– Porządny facet.
– Och tak.
Bertha poprawiła kaburę i wyszła na korytarz. Komisariat mieścił się w tym samym budynku co kostnica. Było to wygodne, chociaż czasem dokuczliwe. Kostnica została wyposażona w kiepską wentylację, więc co pewien czas wydobywał się z niej gęsty opar formaldehydu i rozkładających się zwłok.
Po chwili wahania Bertha Farrow otworzyła drzwi do kostnicy. Nie było tu lśniących szuflad, błyszczących stalowych narzędzi ani innych akcesoriów, jakie widuje się w telewizji. Clyde rzadko korzystał z kostnicy, gdyż – bądźmy szczerzy – nie miał tu wiele do roboty. Najczęściej ofiary śmiertelne pochodziły z wypadków samochodowych. W zeszłym roku Don Taylor upił się i przypadkiem strzelił sobie w głowę. Jego małżonka żartowała, że stary Don strzelił, bo spojrzał w lustro i wziął się za łosia. Kostnica – do licha, to zbyt zaszczytna nazwa dla dawnej stróżówki – mogła pomieścić zaledwie dwa ciała. Jeśli Clyde potrzebował więcej miejsca, korzystał z odpowiednich pomieszczeń przedsiębiorstwa pogrzebowego Wally'ego. Clyde stał przy stole, na którym leżało ciało niezidentyfikowanej kobiety. Miał na sobie niebieski fartuch i rękawiczki chirurgiczne. Płakał. Z radia na ścianie płynęła aria operowa, żałosne zawodzenie odpowiednie do sytuacji.
– Otworzyłeś ją już? – zapytała Bertha, choć odpowiedź była oczywista. Clyde dwoma palcami otarł łzy.
– Nie.
– Czekasz na pozwolenie?
Posłał jej gniewne spojrzenie zaczerwienionych oczu.
– Na razie przeprowadzam obdukcję.
– Co było przyczyną zgonu, Clyde?
– Nie będę miał pewności, dopóki nie zakończę sekcji.
Bertha podeszła i położyła mu dłoń na ramieniu, udając, że chce go pocieszyć i nawiązać bliższy kontakt.
– A wstępne sugestie?
– Została dotkliwie pobita.
Wskazał na klatkę piersiową. Bertha zobaczyła wyraźne wgłębienie. Żebra zostały wgniecione jak styropianowy kubek pod naciskiem buta.
– Mnóstwo siniaków – zauważyła.
– Przebarwienia, owszem, ale widzisz to?
Dotknął palcem czegoś sterczącego pod skórą w pobliżu żołądka.
– Złamane żebra?
– Zmiażdżone żebra – poprawił.
– W jaki sposób?
– Clyde wzruszył ramionami.
– Zapewne użyto ciężkiego młotka albo podobnego narzędzia. Domyślam się – ale to tylko domysł – że jedno z żeber złamało się i naruszyło któryś z narządów wewnętrznych. Może przebiło płuco albo żołądek. A może miała szczęście i trafiło prosto w serce?
Bertha pokręciła głową.
– Ona mi nie wygląda na taką, która miała szczęście.
Clyde odwrócił się i znów zaczął płakać. Wstrząsał nim tłumiony szloch.
– A te ślady na piersiach? – spytała Bertha. Odparł przez ramię:
– Oparzenia od papierosów.
Tak myślała. Zmiażdżone palce, oparzenia od papierosów. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by wydedukować, że ją torturowano.
– Zrób wszystko, Clyde. Próbki krwi, analizę toksykologiczną, wszystko. Pociągnął nosem i w końcu się odwrócił.
– Tak, Bertha, pewnie, w porządku.
Drzwi za ich plecami się otworzyły. Wszedł Volker.
– Trafiliśmy w dziesiątkę – powiedział.
– Już?
– Skinął głową.
– Na początku listy NCIC.
– Jak to?
Volker wskazał na leżące na stole ciało.
– Nasza nieznajoma – powiedział – była poszukiwana przez FBI.