172779.fb2 Dzia?a Bagdadu - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 20

Dzia?a Bagdadu - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 20

Rotterdam to największy europejski port. Nietypowe miejsce na wakacje. Pamela zgasiła papierosa i wybuchła:

— Mam tego dosyć! Skoro ma pan już swojego faceta, spływam!

— Do Wiednia? — zapytał. — Ostatnie doświadczenie pani nie wystarcza?

— Nie — powiedziała. — Do Bombaju. Mam tam jeszcze przyjaciół. Za jakiś czas wrócę. Boję się. Malko łagodnie położył dłoń na jej ręce.

— Musi pani zostać. Tu nic pani nie grozi. Chronimy panią w dzień i w nocy. Potem pojedzie pani do Bombaju, albo do Nowego Jorku. Pomożemy pani.

Wstał chcąc wyjść, ale Pamela zatrzymała go.

— Proszę zostać. Boję się być sama.

Przez parę minut siedział przy niej. Potem przyszedł Chris z adresem Beara. Posuwali się do przodu. Pozostało jeszcze odkryć, dlaczego Irakijczykom tak bardzo zależało na utrzymaniu w sekrecie kontaktów z Bearem.

— Wyślij kierowcę do Cosmos Trading Corporation — rozkazał Tarik Hamadi głosem głuchym z wściekłości. — Niech powiedzą panu Georgesowi, że spotkamy się za godzinę, tam gdzie zwykle.

Próbując opanować zdenerwowanie, Hamadi zaczął dużymi krokami przemierzać biuro. Znajdowało się ono na trzecim piętrze betonowego wieżowca przy alei Floride w dzielnicy Uccie, o kilkaset metrów od mieszkania Georgesa Beara. Z różnych względów wszyscy wybrali na siedzibę właśnie Brukselę. Istotnym powodem była nieudolność belgijskich służb wywiadowczych, które w ogóle nie miały pojęcia, co się dzieje na ich terytorium. Również — dyskrecja banków i miejscowych kręgów biznesu. Bliskość Antwerpii i Rotterdamu też nie była bez znaczenia. Wreszcie, skrajna prawica nadal miała w Belgii ogromne wpływy, poparte istnieniem tajnych organizacji w siłach porządkowych. Wszystko to mogło pomóc w walce przeciwko Izraelowi.

Jeszcze raz przesłuchał taśmę z zapisem rozmów telefonicznych Beara, u którego na wszelki wypadek założono podsłuch. Przyniesiono mu je wraz ze śniadaniem. Georges Bear był wiernym współpracownikiem, ale ostrożności nigdy nie dość. Przezorność okazała się tym razem uzasadniona.

Tarik Hamadi odkrył bulwersujący fakt. Ta dziwka Pamela była w Brukseli, podczas gdy Fatima Hawatmeh czyhała na nią w Wiedniu! Ale przede wszystkim, ten dureń Bear spotkał się‹z nią… I nawet mu o tym nie wspomniał. Irakijczyk próbował ocenić szkody. Rozmowy nie zostawiały cienia wątpliwości — Bearowi chodziło tylko o seks. Co mu strzeliło do głowy, żeby zapoznać ich w Wiedniu! Ale obecność Pameli z pewnością nie była przypadkowa. Odkrył zbyt późno, gdy stracił już dwóch ludzi, że pozostawała pod ochroną wywiadów: amerykańskiego i izraelskiego. Swych nowych przyjaciół doprowadziła wprost do Beara! Tarika oblał zimny pot. Gdyby stało się to miesiąc wcześniej, zaprzepaściłby wszystko. Teraz była to już tylko bardzo poważna przeszkoda, o ile zareaguje w porę. W pierwszej chwili chciał wysłać „likwidatorów” do Beara, ale nie mógł go tknąć nawet palcem bez osobistej zgody Saddama Husseina. A żeby ją otrzymać, musiałby przyznać się do dwóch wpadek. To mogło pociągnąć za sobą bardzo przykre dla niego konsekwencje. Zawisnąłby na szubienicy… Lepiej było prać brudy u siebie.

Spoglądając na Las Cambre pomyślał, że nie może tknąć Beara, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by pozbyć się Pameli Balzer i agenta CIA. Dopóki agenci amerykańscy nie dobrali się do Beara, straty były minimalne. Wykręcił numer OPEC w Austrii i wydał parę zaszyfrowanych rozkazów. Fatima Hawatmeh pojawi się w Brukseli.

Minęło dwadzieścia minut. Pilno mu było udać się na spotkanie.

Czarny mercedes z dyplomatyczną rejestracją oczekiwał go na dole. Zamyślony usiadł z tyłu. Kim byli jego przeciwnicy? Ibrahim Kamel został zastrzelony, Selim uduszony. Szykowały się nowe komplikacje. Pamela niewątpliwie wie, kto usiłował ją zabić. Czy mówiła o tym Georgesowi Bearowi?

Szofer pojechał ulicą Langeveld do szosy wiodącej do Waterloo i nad małe jeziorko w południowej części Lasu Cambre. O tak wczesnej porze było tu zawsze pusto. Z daleka zobaczył czarne audi. Za kierownicą siedział Bear, który zaraz przesiadł się do mercedesa. Był wyraźnie zatroskany. — Co się stało? — zapytał. — Miałem dziś rano dużo pracy. Jeżeli chce pan żeby wszystko było gotowe… — Stało się coś bardzo poważnego — oświadczył Hamadi. — Spotkał się pan z dziewczyną z Wiednia, Pamelą Balzer.

Zaskoczony Bear jąkał się jak uczniak. Żaden Irakijczyk nie ośmielił się dotąd mówić do niego tak brutalnym tonem. Nie rozumiał gniewu Hamadiego. W końcu to on przedstawił mu call-girl.

— Tak — przyznał. — Zadzwoniła, żeby uprzedzić mnie, że będzie w Brukseli. Poszliśmy wczoraj na kolację.

— Był pan z nią…

Georges Bear nie odpowiedział, zażenowany i zaskoczony. Widząc jego zakłopotanie, Hamadi zdecydował się powiedzieć mu prawdę.

— Proszę posłuchać. Mamy ogromny problem z tą dziewczyną. Została przekupiona przez Amerykanów. CIA albo FBI, nie mam pojęcia.

Słysząc o FBI, Georges Bear oblał się zimnym potem i wspomniał dwóch mężczyzn, którzy pojawili się w jego biurze pewnego dnia 1979 roku. Oskarżyli go o sprzedaż sześćdziesięciu tysięcy rakiet kalibru 155 mm do Afryki Południowej w okresie obowiązywania embarga. Wkrótce potem Sąd Federalny w Vermont skazał go na cztery miesiące więzienia.

Przygnębiony i zrujnowany opuścił Stany Zjednoczone, swą ojczyznę.

Opanował się i powiedział do Hamadiego:

— FBI nie może mi nic zrobić! Nie jestem już nawet obywatelem Stanów, a w Belgii nie mają żadnej władzy. — Naturalnie — przyznał Tarik Hamadi. — Muszę jednak wydać pana Żydom. Dobrze pan wie, co się wtedy stanie. Wypadek, jak w Kairze…

Przed rokiem pewien pracujący dla Irakijczyków angielski inżynier w dziwnych okolicznościach wypadł z okna hotelowego pokoju na piętnastym piętrze. „Wypadek” sygnowany był przez Mossad… Georges Bear patrzył oniemiały na Tarika Hamadiego.

— Jest pan pewien, że dziewczyna pracuje dla nich?

Nie zadawała mi żadnych pytań.

— Zabrał ją pan do siebie?

— Nie.

Hamadi odetchnął w głębi ducha, nie robiąc sobie jednak żadnych złudzeń. Pamela nie przyjechała do Brukseli sama. Każe sobie dostarczyć listę gości hotelu „Amigo” i będzie miał spokojne sumienie. Oby Fatima przyjechała szybko! Jeżeli zdoła pozbyć się ekipy CIA, zyska dość czasu… — Proszę nie spotykać się z Pamelą pod żadnym pretekstem — nakazał. — Trzeba jak najszybciej pana przerzucić.

— Natychmiast? — Bear aż podskoczył.

— Woli pan skończyć z kulą w głowie? W dniu, w którym dowiedzą się, co pan dla nas robi, będzie pan martwy.

— Ależ to nie dotyczy ich bezpośrednio! — zaoponował. — Uważają nas za najgorszych wrogów — wzruszył ramionami Irakijczyk.

Georges Bear nie odpowiedział, zatopiony w rozmyślaniach. Nie miał zamiaru mówić Hamadiemu, że zakochał się do szaleństwa w Pameli i że nie ma najmniejszej ochoty jechać do Iraku.

— Jak zamierza pan mnie przerzucić? — zapytał.

— Przez Rotterdam. Jak najprędzej.

— Dobrze — skinął Georges. — Ureguluję swoje sprawy.

Kładł już rękę na klamce, gdy Hamadi zatrzymał go. — Dam panu ochronę. Od dziś dwaj moi ludzie nie spuszczą pana z oka.

Miotany sprzecznymi uczuciami Bear wysiadł bez słowa z mercedesa i zajął miejsce za kierownicą audi. Rozmowa z Hamadim przeraziła go, gotów był jednak zobaczyć się z Pamelą bez względu na ryzyko. Sprawa była prosta — myślał wyłącznie o niej i o tym, czego doznał poprzedniego dnia. Nagle stare marzenie inżyniera, marzenie, które niemal się ziściło, stało się w jego oczach niczym w porównaniu ze zdobyciem fantastycznej call-girl.

Mocno poirytowany Hamadi siedział w biurze paląc cygaro. Doskonale wyczuł opór Beara, gdy powiedział o przerzuceniu go do Iraku. Ten dureń zakochał się w Pameli! Tym szybciej trzeba będzie się jej pozbyć. Teleks pracował wypluwając metry papieru, zrywanego co jakiś czas przez szefa Stacji CIA w Brukseli, Mortona Baxtera. Również Jack Ferguson przyjechał z Wiednia tego ranka. Pozbawionymi wyrazu oczyma Baxter spojrzał na niespokojnego Malka.

— Natrafił pan na autentyczną beczkę prochu!

Pomyśleć, że działo się to pod moim nosem!

Niejeden as wywiadu przewróciłby się w grobie, widząc taki brak kompetencji.

— Kim jest Georges Bear? — zapytał Malko.

— Najpierw o audi. Zarejestrowane jest na spółkę Cosmos Trading Corporation z siedzibą przy ulicy de Stalle 57 w Brukseli. Odkryliśmy, że w rzeczywistości od 1986 roku spółka mieści się w Delaware. FBI przekazała nam dziś rano listę głównych akcjonariuszy. Najważniejszy z nich nazywa się Georges Bear. Przyjaciel Pameli. Mieszka faktycznie pod adresem ustalonym przez Chrisa Jonesa.

Malko sięgnął po teleks i przeczytał:

„Georges Bear, urodzony 5 marca 1932 r. w Ontario. Oficer artylerii w armi kanadyjskiej. Od 1960 r. pracuje nad projektem działa-olbrzyma, zdolnego wysłać satelitę na wysokość 180 kilometrów. Dzięki swoim osiągnięciom otrzymuje obywatelstwo amerykańskie. Projektuje działo długości 50 m, zdolne wystrzelić ładunek chemiczny lub nuklearny na odległość 400 kilometrów z prędkością początkową równą trzykrotnej prędkości dźwięku. Mimo wcześniejszego sukcesu rząd amerykański decyduje się inwestować w rozwój rakiet i obcina fundusze na projekt. Aby przetrwać, Georges Bear konstruuje supernowoczesne działo 155 mm o bardzo dużym zasięgu i sprzedaje je na całym świecie. To daje początek jego problemom. Nawiązuje układ z obłożoną embargiem Afryką Południową, której dostarcza działa i amunicję. Zaczyna się nim interesować FBI. Zostaje zatrzymany i skazany na karę więzienia. Odbywa ją w Pensylwanii. Wychodzi po czterech miesiącach i opuszcza Stany, zrzekając się amerykańskiego obywatelstwa. W 1984 w Austrii sprzedaje Iranowi dwieście dział 155 mm i 150 tysięcy specjalnych pocisków za łączną kwotę 600 milionów dolarów. Umowa zostaje gwałtownie zerwana na skutek wykrycia 56 dział w jugosłowiańskim porcie Kardeljevo. Od tej pory ślad po nim zaginął.”

Malko odłożył dokument, który rzucił nowe światło na wydarzenia ostatnich tygodni. Nowym klientem Beara, po Afryce Południowej i Iranie, był Irak. — Wygląda na to, że zmienił obóz. Irakijczycy są pamiętliwi — zauważył.

— Są pragmatykami — zaoponował Morton Baxter. — Ale musi wyświadczać im szczególnie cenne przysługi, skoro wybaczyli mu współpracę z odwiecznym wrogiem.