172991.fb2
Kiedy kelner przyniósł jedzenie, łososia dla Neagley, kurczaka dla Reachera i tuńczyka dla O’Donnella, ten ostatni powiedział:
– Zakładam, że byliście w domu Franza.
– Wczoraj – przytaknęła Neagley. – W Santa Monica.
– Znaleźliście tam coś?
– Wdowę i dziecko pozbawione ojca.
– Coś jeszcze?
– Nic ważnego.
– Powinniśmy zajrzeć do wszystkich domów. Najpierw do domu Swana. Mieszka najbliżej stąd.
– Nie mamy adresu.
– Nie zapytaliście tej kobiety z New Age Defense Systems?
– Po co? I tak by nam nie powiedziała. Zachowywała się bardzo poprawnie.
– Mogłeś złamać jej nogę.
– To były czasy, co?
– Czy Swan był żonaty? – zapytał Reacher.
– Nie sądzę – odpowiedziała Neagley.
– Kiepska sprawa – zauważył O’Donnell.
– Jesteś żonaty? – zaciekawiła się Neagley.
– Nie.
– W takim razie o co ci chodzi?
– Nie jestem żonaty z innego powodu. Skrzywdziłbym zbyt wiele niewinnych osób.
– Możemy ponownie spróbować z UPS – powiedział Reacher. – Swan przypuszczalnie otrzymywał przesyłki na adres domowy. Jeśli nie był żonaty, pewnie umeblował mieszkanie, korzystając z katalogu. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak kupuje w sklepie krzesła i stoły, noże i widelce.
– Okej – zgodziła się Neagley. Zadzwoniła z komórki do Chicago. Swoim wyglądem jak nigdy przypominała dyrektora wytwórni filmowej. O’Donnell pochylił się do przodu i powiedział do Reachera:
– Opowiedz mi wszystko po kolei.
– Ta smoczyca z New Age Defense Systems powiedziała nam, że Swan został zwolniony ponad trzy tygodnie temu. Dwadzieścia cztery lub dwadzieścia pięć dni, licząc od dziś. Dwadzieścia trzy dni temu Franz wyszedł z domu i więcej nie wrócił. Dwa tygodnie później jego żona zadzwoniła do Neagley, aby poinformować ją o śmierci męża.
– Z jakiego powodu to uczyniła?
– Chciała ją powiadomić. Po prostu. Prowadzenie śledztwa powierzono zastępcom szeryfa z rejonu, w którym znaleziono zwłoki.
– Jaka jest?
– Typowy cywil. Babka wygląda jak Michelle Pfeiffer. Ma nam trochę za złe, że byliśmy bliskimi przyjaciółmi jej męża. Ich syn, Charlie, to wykapany Franz.
– Biedny dzieciak.
Neagley przykryła dłonią mikrofon telefonu i oznajmiła:
– Mam numery komórek Sancheza, Orozco i Swana. – Jedną ręką wyciągnęła z torebki kartkę i długopis. Zapisała trzy numery składające się z dziesięciu cyfr.
– Użyj ich do ustalenia adresu – podpowiedział Reacher. Neagley pokręciła głową.
– To na nic. Sanchez i Orozco mają wspólny numer, a numer Swana pochodzi z okresu, gdy pracował dla New Age Defense Systems. Po zakończeniu rozmowy ze swoim człowiekiem w Chicago wystukała po kolei numery zapisane na kartce.
– Od razu przekierowują mnie na pocztę głosową – oznajmiła. – Ich aparaty są wyłączone. Wszystkie.
– To nieuniknione – wyjaśnił Reacher. – Baterie wysiadły trzy tygodnie temu.
– Nie mogę słuchać ich głosu – powiedziała Neagley. – Nagrywasz powitanie dla poczty głosowej, nie mając zielonego pojęcia, co może cię spotkać.
– Potraktuj to jak okruch nieśmiertelności – pocieszył ją O’Donnell.
Kiedy pomocnik kelnera zabrał ich talerze, pojawił się kelner z menu deserów. Reacher rzucił okiem na listę rarytasów, których cena przekraczała koszt noclegu w motelu w większej części Stanów.
– Ja dziękuję – powiedział. Pomyślał, że Neagley będzie nalegać, aby coś zamówił, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Odebrała, wysłuchała swojego rozmówcy i zapisała coś na pasku papieru.
– Mam adres Swana – szepnęła. – Mieszka w Santa Ana, niedaleko zoo.
– Pojedźmy tam – zaproponował O’Donnell. Postanowili skorzystać z jego wozu – czterodrzwiowego sedana wypożyczonego u Hertza i wyposażonego w GPS – i niebawem ruszyli wolno na południowy wschód, by dotrzeć do Piątki.
Thomas Brant uważnie ich obserwował. Jego crown victoria stała zaparkowana przecznicę dalej. Facet siedział na ławce przy końcu Rodeo Drive, otoczony tłumem turystów. Sięgnął po komórkę i zadzwonił do swojego szefa, Curtisa Mauneya.
– Teraz jest ich troje. To działa niczym zaklęcie, jak zwoływanie członków klanu.
Czterdzieści metrów na zachód odjazd tych trojga obserwował mężczyzna w niebieskim garniturze. Siedział pochylony w fotelu swojego ciemnoniebieskiego chryslera zaparkowanego przed salonem fryzjerskim przy Wilshire. Wybrał numer przełożonego i oznajmił:
– Mamy już trójkę, szefie. Nowy to pewnie O’Donnell. Ten o wyglądzie menela to Reacher. Chyba złapali przynętę.
Pięć tysięcy kilometrów dalej, w Nowym Jorku, ciemnowłosy czterdziestolatek siedział we wspólnym biurze kilku linii lotniczych nieopodal skrzyżowania Park Avenue i Czterdziestej Drugiej Ulicy. Przed chwilą kupił bilet w obie strony z lotniska La Guardia do Denver w Kolorado. Uregulował należność platynową kartą visa wystawioną na Alana Masona.