172991.fb2
W hotelu Reacher spędził trochę czasu nad fotografią, którą dostał od Mauneya. Zdjęciem z apteki. Zamrożonym kadrem z systemu monitoringu. Jak zwykle niespokojny Manuel Orozco stał z lewej, patrząc w prawo. Obok niego Calvin Franz z rękami w kieszeniach i cierpliwym wyrazem twarzy. Następnie spoglądający przed siebie Tony Swan. I Jorge Sanchez z prawej, z palcem wetkniętym za kołnierzyk.
Czterech przyjaciół.
Dwóch z nich nie żyło.
Przypuszczalnie zabito wszystkich czterech.
– Co za pieprzona sytuacja – rzekł O’Donnell. Reacher skinął głową.
– Poradzimy sobie.
– Naprawdę? – zapytała Neagley. – Czy uda się nam tym razem?
– Tak jak kiedyś.
– Nigdy nie spotkało nas coś takiego.
– Zmarł mój brat.
– Wiem, lecz to, co się tu wydarzyło, jest gorsze. Reacher ponownie przytaknął.
– To fakt.
– Miałem nadzieję, że jakimś cudem trzem pozostałym nic się nie stało.
– Wszyscy mieliśmy.
– Byliśmy w błędzie. Oni nie żyją.
Poszli do pokoju Dixon tylko po to, by przekonać się, że praca to pojęcie względne. Znaleźli się w ślepym zaułku. Nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Ich samopoczucia nie poprawiła Neagley, która po wizycie w swoim apartamencie znalazła wiadomość od znajomego z Pentagonu: „Przykro mi, nie mogę udzielić żadnych informacji. Działalność New Age Defense Systems jest objęta tajemnicą”. Krótka wiadomość, pozbawiona treści i lekceważąca.
– Wygląda na to, że facet nie ma wobec ciebie większych zobowiązań – zauważył O’Donnell.
– Jesteś w błędzie – odparła Neagley. – Gość ma wobec mnie większy dług, niż sądzisz. Ta odmowa mówi więcej o New Age Defense Systems niż o mnie lub o nim.
Zaczęła przeglądać zawartość skrzynki odbiorczej, by po chwili się zatrzymać. Natrafiła na inną wiadomość od tego samego faceta. Podpisaną innym imieniem, nadaną z innego adresu e-mailowego.
– To darmowe konto e-mailowe jednorazowego użytku – wyjaśniła.
Kliknęła ikonę listu i przeczytała: „Frances, miło, że się odezwałaś. Powinniśmy się spotkać. Wolisz obiad czy kino? Powinienem zwrócić twoje płyty z muzyką Hendriksa. Dzięki za pożyczenie. Wszystkie są wspaniałe. Szósty kawałek w drugim albumie jest bardzo dynamiczny. Daj mi znać, kiedy przyjedziesz do Waszyngtonu. Zadzwoń, gdy tylko będziesz mogła”.
– Ma twoje płyty? – zapytał Reacher.
– Nie – odpowiedziała Neagley. – Nie mam żadnych płyt Jimiego Hendriksa. Nie lubię jego muzyki.
– Poszliście kiedyś do kina lub na obiad? – zaciekawił się O’Donnell.
– Nigdy – zaprzeczyła Neagley.
– Musiał cię pomylić z inną kobietą.- To mało prawdopodobne – ocenił Reacher.
– Przesłał zaszyfrowaną wiadomość – oznajmiła Neagley. – Odpowiedź na moje pytanie. Inne wytłumaczenie odpada. Niebudzący podejrzeń e-mail z oficjalnego adresu i zaszyfrowany ciąg dalszy z jednorazowego konta. Ostro się asekuruje.
– Co to za szyfr? – zapytała Dixon.
– Musi mieć coś wspólnego z szóstym kawałkiem z drugiego albumu Hendriksa.
– Jaki tytuł nosi drugi album Hendriksa? – zapytał Reacher.
– Electric Lady land - poinformował go O’Donnell.
– Ten album był późniejszy – zaprzeczyła Dixon. – Pierwszy nosił tytuł Are You Experienced.
– Ten z nagimi kobietami na okładce?
– To Electric Lady land.
– Wspaniała okładka.
– Jesteś odrażający.
– Drugi album to Axis Bold As Love - przerwał im Reacher.
– Jaki tytuł nosił szósty utwór? – zapytała Dixon.
– Nie mam pojęcia.
– Kiedy zaczyna się twarda gra, twardziele idą na zakupy – odparł O’Donnell.
Ruszyli na wschód Sunset i dotarli do sklepu Tower Records. Weszli do klimatyzowanego pomieszczenia pełnego młodych ludzi i głośnej muzyki i na półce z napisem „Rock/Pop” odnaleźli literę „H”. Całe mnóstwo albumów Jimiego Hendriksa. Reacher rozpoznał cztery stare płyty oraz kilka albumów wydanych pośmiertnie. Były też trzy egzemplarze Axis Bold As Love. Reacher wyciągnął jeden i przewrócił na drugą stronę. Pudełko było zafoliowane, a sklepowy kod kreskowy zasłaniał drugą połowę listy utworów.
Podobnie było na drugim egzemplarzu.
I trzecim.
– Zerwij folię – powiedział O’Donnell.
– Mam ukraść płytę?
– Nie, zerwij plastikowe opakowanie.
– Nie mogę, płyta nie jest naszą własnością.
– Bijesz gliniarzy, a nie chcesz uszkodzić folii?
– To zupełnie inna sprawa.
– Co zamierzasz zrobić?
– Kupię ją. Przesłuchamy płytę w samochodzie. Samochody mają odtwarzacze CD, prawda?
– Od stu lat – potwierdziła Dixon.
Reacher wziął płytę i stanął w kolejce za dziewczyną mającą na twarzy więcej metalu niż gość, który oberwał granatem. Podszedł do kasy i odliczył trzynaście dolców ze zwitka ośmiuset dolarów, po raz pierwszy w życiu stając się właścicielem płyty kompaktowej.
– Rozpakuj ją – poradził O’Donnell.
Płyta była ściśle zafoliowana. Reacher oderwał róg paznokciem, a następnie rozerwał zębami plastikowe opakowanie. Gdy się go pozbył, odwrócił okładkę i przesunął palcem po liście utworów.
– „Little Wing” – powiedział.
O’Donnell wzruszył ramionami. Neagley spojrzała pustym wzrokiem.
– To żadna pomoc – stwierdziła Dixon.
– Znam tę piosenkę – oznajmił Reacher.
– Błagam, tylko nie śpiewaj – poprosiła Neagley.
– Co to oznacza? – zapytał O’Donnell.
– To oznacza, że New Age Defense Systems produkuje broń o nazwie Little Wing.
– Jasne, w dalszym ciągu nie wiemy jednak, co to takiego.
– Pewnie to coś związanego z aeronautyką. Zdalnie sterowany samolot czy coś w tym rodzaju.
– Czy ktoś słyszał o takiej broni? – zapytała Dixon. – Nikt?
O’Donnell pokręcił głową.
– Ja, nie – dodała Neagley.
– Zatem mamy do czynienia z jakąś supertajną bronią – rzekła Dixon. – W dystrykcie Kolumbii nikt nie chce o niej rozmawiać, podobnie na Wall Street i w kręgu znajomych Neagley.
Reacher próbował otworzyć pudełko, które okazało się zamknięte naklejką z tytułem biegnącą przez całe górne łączenie. Rozerwał ją paznokciem na małe lepkie kawałki.
– I jak tu się dziwić, że wytwórnie płytowe przeżywają trudności? – powiedział. – Nie ułatwiają czerpania przyjemności z zakupu towaru.
– Co zrobimy? – zapytała Dixon.
– A co było w e-mailu?
– Przecież wiesz.
– O co ci chodzi?
– Co było napisane?
– Mieliśmy znaleźć szósty utwór w drugim albumie Hendriksa.
– I?
– I nic.
– Skądże! Napisał, aby niezwłocznie zadzwonić.
– To śmieszne – powiedziała Neagley. – Skoro nie napisał wiadomości, dlaczego miałby mi powiedzieć przez telefon.
– Nie napisał „zadzwoń do mnie”. W zaszyfrowanej wiadomości liczy się każde słowo.
– Musi chodzić o kogoś innego. Facet wie, że znasz kogoś, kto może ci pomóc.
– Kto ma mi pomóc, skoro on nie może?
– Ktoś, kogo znasz, a on o tym wie. Może chodzi o kogoś z Waszyngtonu, skoro użył nazwy tego miasta, a każde słowo ma znaczenie.
Neagley otworzyła usta, aby zaprzeczyć, lecz słowa uwięzły jej w gardle. Zatrzymała się.
– Jest pewna kobieta – powiedziała. – Diana Bond. Znamy ją oboje. Pracuje w biurze gościa z Kapitolu. Członka senackiej komisji obrony.
– Właśnie o to chodzi. Kim jest ten facet?
Neagley wymieniła znane nazwisko, które najwyraźniej nie cieszyło się powszechną sympatią.
– Masz przyjaciółkę, która pracuje dla tego dupka?
– Diana Bond nie jest moją przyjaciółką.
– Mam nadzieję.
– Ludzie potrzebują pracy, Reacher. Ty jesteś wyjątkiem.
– Dajmy temu spokój. Jej szef podpisuje czeki, więc muszą mu składać sprawozdania. Facet wie, czym jest Little Wing, a zatem ona także wie.
– Nie, jeśli sprawa jest objęta tajemnicą.
– Uwierz mi. Ten gość nie potrafiłby samodzielnie napisać własnego nazwiska. Jeśli on wie, wie również Diana Bond.
– Nie powie mi.
– Powie. Zagrasz ostro. Zadzwonisz i powiesz, że dowiedziałaś się o Little Wing i zamierzasz poinformować prasę, iż źródłem przecieku było biuro jej szefa. Powiesz, że ceną za twoje milczenie jest przekazanie wszystkich informacji, które ma na temat tej broni.
– To chwyt poniżej pasa.
– Raczej polityka. Skoro pracuje dla tego faceta, z pewnością to zrozumie.
– Czy to konieczne? Czy to naprawdę ma jakieś znaczenie?
– Im więcej wiesz, tym więcej masz szczęścia.
– Nie chcę jej w to mieszać.
– Chce tego twój kumpel z Pentagonu – rzekł O’Donnell.
– To tylko domysły Reachera.
– Nie, to coś więcej. Pomyśl o e-mailu, który ci przesłał. Napisał, że szósty utwór jest bardzo dynamiczny. Dziwaczne określenie. Mógł napisać „cudowny” lub „wspaniały”, lecz użył określenia „bardzo dynamiczny”. „B” i „D” jak inicjały Diany Bond.