173151.fb2
Po przeczytaniu listu profesora Brendla Mock postanowił wypróbować Opatrzność. Wywody filozofa, choć jasne i zrozumiałe, wcale nie przekonały kapitana. Wcale nie był pewien, czy sformułowanie „piszcie” jest mocniejsze od „trzeba pisać”. Ponadto, jeśli „trzeba pisać” nie zakłada istnienia odbiorcy komunikatu językowego, to komunikat ten skierowany jest do wszystkich i do nikogo. Jeśli zaś skierowany jest do nikogo, to nikt nie musi postępować zgodnie z zaleceniami Chrystusa. Zatem błogosławieństwo nie dotyczy zarówno tych, którzy postępują zgodnie z zaleceniem, jak tych, którzy mu się przeciwstawiają.
W takim razie hrabina nigdy nie jest błogosławiona, a jej postępowanie mogłoby być diametralnie różne. Ona i tak nie zdaje sobie z tego sprawy, ponieważ wierzy literalnie w zalecenia Pisma. Oczywiście to wszystko nie dotyczy „łaknących sprawiedliwości”. Tu musi być minimum dwóch odbiorców. Wystarczy zatem, że znajdzie się dwóch ludzi, którzy „łakną sprawiedliwości”, i oni ocaleją z miasta Breslau. Poza tym passus Mateusza wcale nie mówi o ocaleniu, lecz tylko o błogosławieństwie. Przecież „być błogosławionym” wcale nie znaczy „ocaleć z Breslau”. To, że wierzy w to hrabina, można jeszcze wytłumaczyć jej religijną afektacją, ale że wierzy w to profesor filozofii, jest zupełnie niezrozumiałe.
Jedno było pewne. Zamach na Gnerlicha został udaremniony przez bombardowanie na Bergstrasse. Czy był to przypadek? Mock nie wierzył w przypadek. Podobnie jak profesor Brendel był deterministą. Mock postanowił zabić teraz Gnerlicha, czyli wypróbować Opatrzność.