173178.fb2
W czasie długich godzin, które spędziliśmy razem na LaSalle, okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. Rozmawialiśmy więc niemal bez przerwy. O czym? O wszystkim: o życiu policjantów, o giełdzie, filmach, gotyku i o polityce. Potem przeszliśmy do spraw bardziej prywatnych. Dowiedziałem się, że Jamilla od szóstego roku życia wychowywała się bez ojca. Po prostu uciekł z jakąś inną. Ja z kolei opowiedziałem jej o swoich rodzicach. O tym, że młodo zmarli. Rak płuc w połączeniu z wódką to zabójcza mieszanka. Do tego jeszcze rozpacz i poczucie krzywdy.
– Przez dwa lata pracowałem jako psychiatra – dodałem. – Prowadziłem regularną praktykę, z tabliczką na drzwiach, i tak dalej. W tamtych czasach moich sąsiadów nie było stać na lekarza. Nie miałem żadnych pacjentów, bo biali nie chodzili do czarnych po poradę. Zaczepiłem się więc w policji. Tylko na próbę. Nie myślałem, że mi się to spodoba, ale po pewnym czasie wsiąkłem. Kiepska sprawa.
– Co cię wciągnęło do tej roboty? – zaciekawiła się Jamilla. Naprawdę umiała słuchać. – Pamiętasz może coś szczególnego? Jakiś wypadek?
– Chyba tak. W mojej dzielnicy, w Southeast, w Waszyngtonie, zastrzelono dwóch ludzi. W policyjnym raporcie napisano, że zginęli, bo mieli jakieś „powiązania z handlem narkotykami”. To oznaczało, że dochodzenie będzie zwyczajną formalnością. W podtekście – że cała sprawa od razu pójdzie ad acta. Tak zresztą bywa do tej pory. Jamilla westchnęła ciężko.
– Tak samo jest w San Francisco. Wszyscy się chwalą swoim intelektem, ale jak tylko dzieje się coś złego, to natychmiast odwracają głowy. Aż mnie skręca, gdy o tym myślę.
– Kłopot w tym, że znałem obu zabitych. Dobrze wiedziałem, że nie byli dilerami. Pracowali w małym sklepie muzycznym. Może czasem palili trawkę, ale nic poza tym.
– Też znam takich.
– Podjąłem śledztwo na własną rękę. Pomógł mi kumpel z policji, John Sampson. Nauczył mnie, że we wszystkich sprawach najlepiej kierować się wyczuciem. Dowiedziałem się, że jeden z zabitych chodził z pewną dziewczyną, która jakoby wcześniej była dziewczyną dilera. Zacząłem kopać nieco głębiej, zupełnie na czują. I wiesz, co się okazało? Że to właśnie ów gangster był podwójnym mordercą. Od czasu gdy rozwiązałem tę zagadkę, odciąłem się od przeszłości. Znalazłem robotę dla siebie. Wiedziałem, że będę w tym dobry, chociażby ze względu na moje wcześniejsze wykształcenie. Lubię porządek – cokolwiek to znaczy.
– Wygląda na to, że masz cholernie uporządkowane życie. Dzieci, babcia, przyjaciele – powiedziała Jamilla.
Nie podjąłem tego tematu. Powód był oczywisty: żadne z nas nie pozostawało w stałym związku; nie miało to nic wspólnego z naszą pracą.