173307.fb2 Gazeta Lokalna - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

Gazeta Lokalna - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

Rozdział 13

Ciotka Malka była na dyżurze. Kiedy ujrzała Lizzi, pokręciła głową i przewróciła oczami jak u lalki, bardzo czarnymi i błyszczącymi, w których żywo odbijały się smutek, śmiech i złość.

Była prostolinijna, nie potrafiła ukrywać uczuć i miała z tego powodu wielu wrogów, również wśród krewnych. Lizzi lubiła, ponieważ uważała ją za „człowieka pracy”. A ciotkę Malkę cechowała silna świadomość społeczna.

– Benci jest zły – powiedziała Malka.

– Siedzi w swoim pokoju?

– Tak.

– Jest z nim Adulam?

– Nie. Wyszedł jakieś pół godziny temu.

– Ilan prosi o kanapki.

Bencijon Koresz powitał ją niepokojąco serdecznie. Lizzi postanowiła z miejsca zaatakować.

– Opowiedziałeś Adulamowi o filipińskiej służącej?

– Nie wiem, skąd miał informacje. Rzecznik prasowy potwierdził tylko to, co Adulam już wiedział.

– Przyniosłam ci taśmę z rozmową z Jackiem Danzigiem. Mogłeś mi wtedy powiedzieć o aresztowaniu.

– Nie została aresztowana. Przesłuchaliśmy ją i odesłaliśmy do domu.

– Właśnie stamtąd wracam. Nie widziałam jej.

– Pewnie ociera łzy w swoim pokoju. Wiem, że stamtąd wracasz. Powiedz mi, kochana Lizette – zagadnął Benci słodko – czy ty prowadzisz prywatne śledztwo równolegle z naszym?

– Nie, dlaczego?

– Bo gdziekolwiek się zjawię, okazuje się, że ty już tam byłaś.

– Co masz na myśli?

– Przestań udawać! – Benci nagle wydał z siebie ryk, który przejął ją do szpiku kości.

Lizzi siedziała cicho i myślała, że ma dość tych wiecznych wrzasków. Najpierw Szajke, potem Arieli, a teraz Bencijon Koresz. Dosyć!

– Jeśli jeszcze choć raz na mnie krzykniesz, wstanę i wyjdę. Przyszłam tu z własnej woli. Pracuję tak samo jak ty. I mam dla ciebie wiadomości, potrzebujesz mnie nie mniej niż ja ciebie. Nie chcesz, żebym tu siedziała? Nie krzycz. Powiedz. Ja i tak dowiem się, czego zechcę.

Benci zamachał rękami. Widać było, że naprawdę dobrze się bawi. Lizzi patrzyła na niego i myślała sobie, że gdyby się tak nie bała, to uderzyłaby go w twarz.

– Nie mam pojęcia, jak Georgette z tobą wytrzymuje.

Teraz naprawdę go rozbawiła. Ze śmiechu pewnie spadłby z krzesła, ale w pokoju nie było na to dość miejsca.

– Spałaś z Jackiem?

– Co?!

– Słyszałaś, co powiedziałem.

Lizzi gwałtownie wstała i skierowała się do wyjścia, ale Benci był bardziej doświadczony i szybszy. Posadził ją z powrotem na krześle i zamknął drzwi.

– Jeszcze nie skończyłem.

– To oficjalne przesłuchanie?

– Już ci raz powiedziałem, w tym pokoju wszystko jest oficjalne.

– Masz nakaz?

– Rozśmieszasz mnie.

– Nie spałam z Jackiem Danzigiem.

– Jesteś dziewicą?

– To nie twoja sprawa.

– Lizzi!

– Nie zamierzam odpowiadać na to pytanie. Co to ma wspólnego z zabójstwem Aleksandry Hornsztyk? Jackie ci powiedział, że spał ze mną?

– Nie.

– To czego ode mnie chcesz? Wytłumacz mi!

– W pojemniku na śmieci stojącym na skraju osiedla znaleźliśmy zakrwawione prześcieradło. Pozornie to nie ma związku. Pani Hornsztyk zginęła od strzału w tył głowy. Sprawdziliśmy jednak i okazało się, że prześcieradło zostało zdjęte z łóżka Marian, filipińskiej służącej. Były na nim ślady krwi i spermy. Podejrzewamy, że w noc morderstwa ktoś… hmm… kochał się na jej łóżku z dziewicą. Myśleliśmy, że to Filipinka. Jednak ona mówi – i nie widzę powodu, żeby jej nie wierzyć – że sama wrzuciła prześcieradło do kubła na śmieci. Przestraszyła się, kiedy zobaczyła na nim krew właśnie w noc morderstwa. Marian jest rozwiedziona i z pewnością od dawna nie jest dziewicą. Badał ją lekarz. Ile dziewic może się znaleźć na takim przyjęciu? Wyszłaś wcześniej, więc pomyślałem, że Jackie cię uwiódł, a ty się przestraszyłaś i uciekłaś do domu. Córka Hornsztyków ma dwanaście lat. Kelnerki były zajęte. Kto pozostaje?

– Przykro mi. Jackie nie spał ze mną.

Lizzi odetchnęła głęboko. Cieszyła się, że mała Filipinka wydostała się z rąk Benciego i wróciła do domu. Zabraknie jednego elementu w jego łamigłówce!

– Czy Adulam wie, że ją zwolniliście?

– Tak

– Szkoda. Mój naczelny, Arieli, łaskawie zdecydował się opublikować historię o tym przesłuchaniu.

– A czego nie zgodził się opublikować?

– On pozwala publikować tylko te historie, które można sprawdzić. Boi się pozwu o oszczerstwo. Jak można tak pracować? Nie mogę cały czas pisać o otwarciu supermarketu albo poświęceniu synagogi. Czy odkryliście coś nowego podczas przesłuchania Filipinki?

– Przebywa w Izraelu bez wizy, ale sędzia za nią poświadczył. Twierdził, że to żona przyjęła ją do pracy, a on nic nie wiedział o okolicznościach. Nie chcę mu komplikować życia właśnie teraz. Na marginesie, włączyłaś dyktafon?

– Zawsze mam włączony dyktafon.

– Nie rozpowszechniaj tej historii z pozwoleniem na pracę. Przymknęliśmy oko.

– O czym mogę napisać?

– Filipinkę przesłuchaliśmy tak jak wszystkich, którzy znajdowali się wtedy w domu. Nie podejrzewamy jej i została zwolniona. Lizzi, to jest mrówcza praca. Tam było ponad osiemdziesiąt osób.

Lizzi nie wierzyła w westchnienie, które wydobyło się z ust szwagra. Praca była jego największą radością. Miał pognieciony kołnierzyk, a z kieszonki koszuli odpadł guzik. Widocznie przy Georgette nie był taki pedantyczny.

– Byliście w biurze Aleksandry Hornsztyk?

– Tak.

– I?

– Co odkryłaś w kibucu?

– Adulam! – wykrzyknęła Lizzi ze złością, aż zatrzęsły się plastikowe kolczyki.

Pomyślała, że nadszedł czas, aby jechać do domu. Może zdąży do spożywczego przed zamknięciem. Zrobi sobie gorącą zupę, omlet i sałatkę ze świeżych warzyw, z tehiną i mnóstwem pietruszki, a do tego rogalik z masłem, i posili się, siedząc przed telewizorem. Potem pójdzie do łóżka, z kolorowymi dodatkami weekendowymi, których jeszcze nie zdążyła przeczytać.

– W kibucu odkryłam jedynie dzieła Willego Achinoama, lokalnego rzeźbiarza.

– Który przez przypadek jest też ojcem Szajkego, skarbnika kibucu.

– Nie jesteś aż tak głupi, jak wyglądasz.

– Ty też nie. Eliezer! – ryknął nagle. – Gdzie on się podziewa?! W Aszdodzie?

Benci gruchnął śmiechem i Lizzi zaczęła się zastanawiać, czy zdołała go oszukać w kwestii prześcieradła. Chyba jej uwierzył. W przeciwnym wypadku i ją posłałby na badanie lekarskie.

Pojawił się Eliezer z tacą. Powiedział, że Malka kazała mu przyrządzić kawę, jak tylko Lizzi weszła na komendę. Już pół godziny stoi pod drzwiami i czeka na wezwanie Benciego. Dlatego kawa jest letnia.

– Tak – powiedział Benci, kiedy Eliezer wyszedł – byliśmy w biurze Aleksandry Hornsztyk, niech spoczywa w pokoju. Pracują tam jej wspólnik, architekt Bruno Balfour, młodszy architekt, Jaron jakiś tam, dwie kreślarki i sekretarka. Aleksandra była założycielką firmy, zarejestrowanej jako „Hornsztyk i Spółka”. Wszyscy są zszokowani. Ona praktycznie była firmą. Dbała o wszystkie sprawy. Zdobywała zlecenia, podpisywała umowy, kupowała materiały, zatrudniała wykonawców. Bruno Balfour i Jaron skupili się na projektowaniu i nadzorze. Wszyscy mówią, że była wybitną specjalistką. Zdolną, krytyczną, odważną.

– Zbyt odważną?

– Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Historia z Jackiem Danzigiem niezbyt tu pasuje. Kobieta, która zdolna jest poświęcić swoje dobre imię dla jakiegoś szczura… cóż, rabinem już nie będzie.

– Rozmawiałeś z Jackiem po wysłuchaniu taśmy?

– Tak. Powiedział to samo.

Lizzi zaczęła orientować się w metodach pracy Bencijona Koresza. Uśmiech, uderzenie, uśmiech, uderzenie – tak jak piszą w książkach.

– Benci, jestem zmęczona. Mam propozycję. Opowiem ci coś, o czym nie wiesz, a ty opowiesz mi, co znaleźliście na kontach bankowych Hornsztyków.

Lizzi zauważyła, że kierunek, jaki obrała, zdziwił go, i w duchu się za to pochwaliła.

– Posłuchajmy.

Lizzi opowiedziała o wizycie w sklepie z winami oraz o okolicznościach, w jakich – według Goldnera – Pinchas Hornsztyk zdobył rękę pierworodnej córki Lubicza, jak również dziesięć procent od jego dochodów. Poprosiła Benciego, żeby nie wplątywał w śledztwo Goldnera, a on przyrzekł jej uczynić, co się da. Zauważyła, że to, co powiedziała, pobudziło go do myślenia.

– On jest bardzo sprytny, ten Hornsztyk – stwierdził Benci.

– To pewne, że nie jest naiwny. Twoja kolej, mój drogi.

Coś na taśmie, którą przyniosła Lizzi, zaniepokoiło Benciego. Ciągle od nowa przesłuchiwał dialog między nią a Jackiem Danzigiem i w końcu poprosił o sporządzenie stenogramu.

– Może oczy będą mądrzejsze od uszu – stwierdził.

Zdradził Lizzi, że Jackie podkreślał ciągłe słowo „północ”, jak gdyby chciał je wyryć w pamięci słuchaczy. Pianista znał Lizzi i wiedział, że ma zwyczaj nagrywać wywiady. Wiedział także, że taśma z nagraniem dotrze do Benciego, który specjalnie jej zażądał, doświadczenie bowiem go nauczyło, że przestępcy zostawiają za sobą wiele śladów, które pozwalają sprawiedliwości zwyciężyć. O ile jej stróżom nie brak rozumu. Pewien włamywacz nadgryzł jabłko leżące na stole w kuchni, a nie miał kła. Oszust w Banku Europejskim pisał piórem wiecznym marki „Parker 1954”. Kto dzisiaj pisze par-kerem ‘54? Banalne, droga Lizzi, banalne.

– Spytałem Jackiego Danziga, co wydarzyło się o północy – opowiadał Benci. – Udawał naiwnego, starał się mnie zbyć, w końcu się poddał. Złamałem go, kiedy powiedziałem, że znaleźliśmy odciski jego butów koło kamiennej ławeczki, na której siedziała zamordowana. Nawet nie musiałem krzyczeć.

I pomyśleć tylko – zadumała się Lizzi – że ten człowiek w rękach Georgette jest miękki jak wosk.

– Naprawdę były odciski jego butów koło ławeczki?

– Tak. Tylko my ich nie znaleźliśmy. Okazało się, że Aleksandra Hornsztyk, albo – jak ją wszyscy nazywają – Aleks, umówiła się z nim o północy przy małym basenie w ogrodzie za domem. Skończył grać, wyszedł do ogrodu, podążył w kierunku basenu i znalazł ją siedzącą na ławce, martwą. Przerażony, odwrócił się i uciekł z przyjęcia, nic nikomu nie mówiąc.

– To znaczy, że o dwunastej już nie żyła.

– Jeśli Danzig mówi prawdę.

– Zatrzymaliście go?

– Nie.

– Dlaczego?

– Bo nie.

– Gdzie i kiedy miała miejsce rozmowa, podczas której umówili się na spotkanie?

– Zadzwoniła do niego przed przyjęciem, około szóstej, i powiedziała, kiedy ma przyjść i jakie utwory zagrać.

– Wiedział, czy była wtedy sama?

– Tak sądzi. Wydaje mu się, że słyszał chlupot wody. Czasami dzwoniła do niego w trakcie kąpieli.

– Wczoraj od szóstej rano czekałam na montera, który miał mi zainstalować ogrzewacz wody, ale w końcu nie przyszedł – powiedziała Lizzi z goryczą. – Co z tego wszystkiego mogę opisać?

– Ani słowa.

– Tak myślałam. Jadę do redakcji zająć się artykułem o wystawie.

– Możesz napisać, że Filipinka została przesłuchana i zwolniona.

– Po tym, jak umieścił to „Dziennik Południa”? Dzięki, mój drogi. Sprawdziliście konto Aleks?

– Sprawdzamy.

– Dasz mi znać?

– Nie.

Lizzi zarzuciła torbę na ramię i wyszła bez słowa pożegnania. Nie miała wątpliwości, że Benci wyciągnie korzyści z tego, co mu opowiedziała. Ona natomiast może tylko siedzieć na tej tykającej bombie zegarowej i po prostu czekać.

– Dzwoniła Hawacelet. Poszła na jakiś kurs – poinformowała ją Malka z wysokości swojego stanowiska.

– Poprawa własnego wizerunku.

– Otóż to. Pytała, czy będziesz mogła posiedzieć z dziećmi.

– Muszę wysłać artykuł do redakcji. To mi zajmie niecałą godzinę. O której mam przyjść?

– Co to za kurs?

– Wierzyć w siebie. Mieć lepsze życie.

– Powiem jej, że nie mogłaś. Wyglądasz na zmęczoną, Lizzi.

Lizzi chciała zaprotestować, ale zmieniła zdanie. Wprawdzie już od tygodnia nie widziała swoich siostrzenic, lecz Malka miała rację: była zmęczona. Gdy wyszła na ulicę, zdziwiła się, że zapadł już zmierzch. Światło latarni odbijało się w kałużach po wczorajszym deszczu. Nawet jeśli bardzo się pospieszy, nie zdąży do sklepu przed zamknięciem. Przy odrobinie szczęścia dotrze do domu przed wiadomościami w telewizji. Ugotuje sobie zupę szparagową z torebki i pójdzie spać. Poczuła, że mimo wszystko, jak na dziennikarkę, która tak mało zarabia, pracuje całkiem ciężko.