173307.fb2
Lizzi została sam na sam z Bencim i nie była wcale pewna, czy ma się z tego cieszyć. Obawiała się, że zacznie ją wypytywać o związek z Archimedesem.
– Czy w czasie przesłuchania nie powinien być z tobą ktoś jeszcze?
– Chcesz, żebym zadzwonił po Malkę?
– Wszystko mi jedno.
– Dlaczego nie kupujesz nic do jedzenia?
– Nigdy nie mam czasu.
– Mogłabyś raz w tygodniu pojechać do supermarketu i napełnić lodówkę. Kiedy jadasz obiady?
– Kiedy mam okazję. Tu i tam.
– To niedobrze.
– Wiem. Dlaczego uważasz, że to Archimedes pożyczał Aleksandrze Hornsztyk na procent? Nie widywali się od dwudziestu lat.
– Niezupełnie.
Lizzi czekała. Przed oczami miała postać śmiałej i prowokującej kobiety, która obwieszała dom złotem, aby wywrzeć wrażenie na gościach swojego męża. Dawnej ukochanej człowieka, którego mottem był „brak przesady”. Kobiety, która przeszła długą drogę, odkąd poślubiła sędziego Pinchasa Hornsztyka. Zbyt długą drogę.
– Mniej więcej dwa lata temu Aleksandra Hornsztyk i Archimedes Lewi odnowili znajomość. Nie wydaje mi się, by został jej kochankiem. Był to raczej związek dwojga starych wyjadaczy, towarzyszy broni, których drogi rozeszły się dawno temu i skrzyżowały ponownie, kiedy życie dało im się już we znaki. Możliwe, że w jej imieniu spekulował na giełdzie. Sklep filatelistyczny to zaledwie czubek góry lodowej w interesach Archimedesa Lewiego. Jego majątek ocenia się na ponad dwa miliony dolarów. Nikt nie rozumie, co robi w Beer Szewie i czemu zajmuje się właśnie znaczkami. Zakładamy, że większość jego kapitału pochodzi z szarej strefy. Mówiąc wprost, kupuje i sprzedaje pieniądze. Aleksandra i pan Lewi spotykali się co piątek na basenie hotelu „Savoy”, pływali, popijali, rozmawiali. Na tydzień przed morderstwem Archimedes poleciał do Londynu i sprzedał dwa rzadkie znaczki. Jeden z wyspy Mauritius i jeden szwajcarski. Sprawdziliśmy to. I lot, i transakcję. Po powrocie do kraju w trakcie tradycyjnego spotkania w „Savoyu” przekazał Aleksandrze czeki na sumę stu tysięcy dolarów. Mamy świadków tego spotkania. Ponieważ odbyło się po południu, Aleksandra nie zdążyła pójść z czekami do banku. W sobotę zadzwoniła do Idona Gabrielowa z wiadomością, że zdobyła sto tysięcy dolarów i wpłaci je na konto w niedzielę rano. Mamy na to tylko jego słowa, żadnych dowodów. Jak wiadomo, została zamordowana w sobotę wieczorem. W niedzielę, o wpół do dziewiątej rano, zaraz po otwarciu banku, jakaś kobieta przyniosła czeki Lewiego i poprosiła w zamian o czek bankowy. Ponieważ była to ogromna suma, urzędniczka zachowała ostrożność. Czek bankowy to tak jak gotówka. Poprosiła o zezwolenie dyrektora. Ten zbadał sprawę i odkrył, że czeki mają pokrycie na rachunku Archimedesa Lewiego. Na jego polecenie urzędniczka zadzwoniła do pana Lewiego, starego i szanowanego klienta, on zaś oświadczył, że czeki istotnie są jego. Kiedy się dowiedział, że to nie Aleksandra Hornsztyk przyszła do banku, wysunął przypuszczenie, że to jej sekretarka. Nie wiemy, kim była kobieta, która zrealizowała czeki. Cytuję za urzędniczką w banku: średniego wzrostu, około czterdziestu pięciu lat, włosy brązowomysie, lekko siwiejące, brązowe oczy, aszkenazyjski akcent. Żadnych znaków szczególnych. Padało i była ubrana w płaszcz przeciwdeszczowy koloru khaki. Poza tym miała czarną parasolkę, nylonową chustkę na głowie i czarną aktówkę. Nie wyglądała na zdenerwowaną ani przestraszoną. Sprawiała wrażenie sekretarki, która wykonuje powierzone jej zadanie. Trochę się zirytowała, kiedy się okazało, że musi poczekać. Przesłuchaliśmy tę urzędniczkę z banku na wszelkie możliwe sposoby, ale więcej już z niej nie wyciągniemy. Wiemy na razie tylko to, co Archimedes sam nam powiedział i co zostało potwierdzone w banku. Dał Aleksandrze czeki na sumę stu tysięcy dolarów i jakaś inna kobieta je zrealizowała, zanim się dowiedział o morderstwie i zdążył je unieważnić. Kto mógł o nich wiedzieć? Archimedes, Ido, być może jej mąż albo wspólnik. A jeśli Jackie Danzig szantażował Aleksandrę, jak mi opowiedziałaś, to może i on wiedział.
– Nie ma nigdzie podpisu pani w płaszczu przeciwdeszczowym?
– Jest. Nieczytelny. Tkwimy w ślepej uliczce.
– Archimedes powiedział ci, że dał pieniądze Aleksandrze?
– Tak.
– Czy to go nie naraża na oskarżenie o jakieś machinacje finansowe?
– Ale nie na oskarżenie o morderstwo. W każdym razie wolno mu dawać jej pieniądze, jeśli ma na to ochotę.
Lizzi pomyślała o nocy na jachcie, o martini, o tym, co się działo potem w łóżku. Przez cały ten czas wiedział, że policja podąża jego śladem i dopadnie go prędzej czy później.
– Myślisz, że on ją kochał?
– Byli starymi przyjaciółmi. Złodziejski kodeks honorowy. Ja ciebie nie wydam, jeśli ty mnie nie wydasz. Lizzi! On jest od ciebie starszy o dwadzieścia lat!
– Wiem.
Benci otworzył usta, lecz zaraz je zamknął. Najwyraźniej chciał dać jej dobrą radę, ale zmienił zdanie. W sprawach sercowych żadne dobre rady nie pomogą.
– Benci, nie mam żadnego doświadczenia życiowego. To znaczy, jeśli chodzi o mężczyzn – powiedziała Lizzi zachrypniętym głosem, spuszczając głowę. Wytworzyła się teraz między nimi jakaś więź, której nigdy dotąd nie było. Dużo się wydarzyło od siódmej rano, kiedy go wezwała. – Ale mam wystarczające doświadczenie z ludźmi, żebym mogła zaufać swojej intuicji. Archimedes Lewi nie zabił Aleksandry Hornsztyk.
– Nawet jeśli jej nie zabił, ma kłopoty. Oszustwa podatkowe, nielegalne transakcje.
– Kto go oskarża?
– My.
– Co to znaczy „my”?
– Państwo.
– Przypomniałam sobie teraz coś, co Archimedes powiedział o Aleksandrze. Że do ostatniej chwili miała o szekla więcej, niż potrzebowała. Nie powiedział tego jak ktoś, kto sam zapłacił. O ile zrozumiałam, wierzył, że Aleksandra zawsze, w każdej sytuacji, była po zwycięskiej stronie. Możliwe, że się mylę. Jeśli stracił dla niej sto tysięcy dolarów, to muszę przyznać, że przyjął to z klasą. Kiedy będę mogła go odwiedzić?
– Jeszcze zobaczymy. Mam dla ciebie sensacyjną wiadomość, Lizzi. Komunikat dla prasy: „Interpol, we współpracy z policją Izraela, natrafił na ślad Archimedesa Lewiego, handlarza znaczkami z Beer Szewy, który sprzedał w Londynie dwa rzadkie znaczki wartości stu tysięcy dolarów. Archimedes Lewi został zatrzymany do wyjaśnienia”.
Genialną pułapkę zastawił na nią szwagier. Jeśli nie wyśle tej informacji, rzecznik policji przekaże ją do agencji prasowych i redakcji w całym kraju. Jeśli ją natomiast opublikuje, zyska wyłączność, czym ucieszy Arielego, ale Archimedes będzie na nią zły.
Benci podszedł do telefonu i zadzwonił do Zilhy. Ten nie odważył się powiedzieć szefowi, że notes Aleksandry Hornsztyk został gruntownie zbadany, lecz nie znaleziono żadnych karteczek za obwolutą.
– Już idę.
Benci wrzucił dyktafon i papiery do płóciennego plecaka i popatrzył na Lizzi, która siedziała przy kuchennym stole, z głową wspartą na ręku.
– Może zanocujesz u nas?
– Nie. Nic mi nie będzie.
– Idź do sklepu i kup sobie coś do jedzenia.
– Muszę iść na sesję literacką do college’u. Powinnam tam być już od godziny. Pójdę do sklepu, jak wrócę.
– Idziesz do sklepu teraz. – Głos Benciego podniósł się o kilka decybeli.
– Muszę się przebrać.
Poczekam.
Lizzi ubrała się i wyszła z domu w towarzystwie Benciego, który odprowadził ją pod sam sklep i odszedł, kiedy zobaczył, że weszła do środka.